Po co fotografować miasta? „Cities” Petera Bialobrzeskiego
Opublikowano:
15 października 2020
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Do 17 października br. w poznańskiej Centrali oglądać można wystawę zdjęć Petera Bialobrzeskiego, zestawiającą pojedyncze fotografie z jego najbardziej znanych projektów. Artysta, przyglądając się miejskim krajobrazom, komentuje za pomocą swoich zdjęć cywilizacyjne transformacje.
„Nie nastawiajcie się na recepty dotyczące technicznych chwytów, na rzemieślnicze wskazówki – bo nie w tym leży sens fotograficznej praktyki. Opanowanie skutecznych sposobów na instagramowy sukces jest banalnie proste – wymaga jedynie powierzchownej analizy aktualnych wytycznych. Fotografia jako praktyka kulturalna, traktowana na równi z literaturą czy muzyką, nie polega ani na tego rodzaju sprawności, ani na refleksie. Fotograf nie pracuje okiem – to brednie. Pracuje mózgiem. Ma coś do przekazania na temat świata, w którym żyje, lub nie ma. W tym leży sedno jego pracy”.
Dorobek Bialobrzeskiego jest ogromny, konteksty miasta, jakie odkrywa, tak zróżnicowane jak kapitalizm końca XX wieku, transformacje Kairu w obliczu rewolucji arabskiej, niejednoznaczna relacja roślin zasiedlających miasta z ich antropogenicznym otoczeniem. Spektakularna forma obrazów to ważny składnik tych projektów, za każdym razem podporządkowana jest jednak badawczym analizom.
Neon Tigers
Po opublikowaniu „Neon Tigers” – wspólnego portretu siedmiu azjatyckich miast, ekonomicznych tygrysów lat 90. ubiegłego wieku – Peter Bialobrzeski stał się niekwestionowanym autorytetem w obszarze interpretowania antropogenicznych przestrzeni.
Jego zdystansowana perspektywa stawia na pierwszym planie urbanistyczne produkty azjatyckich cywilizacji, celebrujących swoją ekonomiczną potęgę.
Nie znajdziemy tu wątpliwości ani porażek, jakie są udziałem pojedynczych bohaterów działających w tym miejskim świecie. Odległość konieczna do tego, by zauważyć skalę i rozmach urbanistycznych założeń, sprawia, że w wyłaniającym się ze zdjęć portrecie metropolii nie ma miejsca na sentymenty. W obliczu neonowych potworów Azji ludzie zepchnięci są do roli nic nieznaczącego planktonu.
Arogancja takiego miasta wymaga adekwatnej ikonografii. Bialobrzeski przyjmuje za fakt sztuczne piękno i przeskalowane ambicje. To właśnie im się przygląda, je komentuje, jednocześnie godząc się na nowy charakter tej odrealnionej estetyki. To świat olbrzymich konstrukcji zatopionych w aurze sztucznego światła. Idealnie czytelne detale i przesunięte kolory wynikające z obserwowania miast nocą składają się w obraz, który dla ludzkiego oka i skali ludzkiego oglądu wydaje się niemożliwy.
Gdyby nie fakt, że miejskie krajobrazy Bialobrzeskiego istnieją naprawdę, można by je uznać za technologiczną ułudę, scenerię gry komputerowej albo senny koszmar.
W tej przestrzeni rozgrywają się dramaty globalnej ekspansji i kapitalistycznego boomu lat 90., pełnego wiary, że nic nie jest w stanie go powstrzymać. To przekonanie o niezachwianej dominacji człowieka nad przestrzenią zyskało dzięki „Neon Tigers” swój charakterystyczny wizerunek. Miasto pozbawione ludzkich historii, fotografowane z oddali, metodycznie i na chłodno – staje się kluczem dla uchwycenia idei stojących za niepowstrzymanym rozwojem. Spektakularne wizualne rozwiązania pozwalają skomentować charakter tej epoki.
Case Study Homes
I to właśnie najciekawsze w pracach Bialobrzeskiego i jego strategii – miasto obserwowane z charakterystycznego dystansu, z zachowaniem pozorów obiektywizmu, obnaża charakter koncepcji, które ukształtowały przestrzeń i zdeterminowały możliwości mieszkańców.
Co się stanie, jeśli przyjrzeć się w podobny sposób miastom biedy, złożonym z dykty i blachy falistej?
W „Case Study Homes” podobny katalogowy styl rejestracji składa się w trudny do zniesienia obraz materialnych efektów działania w nędzy. Ta sama konsekwencja powtarzalnych, prostych fotografii, przedstawiających kolejne improwizowane budowle, zmusza do analizy detali.
A w nich – konstrukcje złożone ze śmieci, genialne w swej prostocie rozwiązania budowlane określające kształt pojedynczego domu.
Obok kolejny. I jeszcze jeden, z całkiem nową dwupiętrową konstrukcją, utylizującą znajdowane na poboczu resztki dykty, blachy i drewna. I następny. Aż skala tych zabudowań stanie się nierealna – w getcie Baseco na obrzeżach Manili mieszka 70 tysięcy ludzi.
W ten sposób powstaje zaangażowany cykl odkrywający znaczenia abstrakcyjnego terminu „miasto”, zrealizowany za pomocą fotograficznych badań przestrzeni. „Case Study Homes” są jednocześnie ironicznym komentarzem do modernistycznego pomysłu projektowania szczęśliwego świata.
Tytuł odnosi się do idei stworzenia powtarzalnych projektów taniego budownictwa. Magazyn „Arts and Architecture” zaproponował w 1945 roku tego rodzaju inicjatywę, nazywając ją „Case Study Houses” – polegała na zaangażowaniu światowej sławy architektów do opracowania koncepcji powtarzalnych, prostych w budowie domów, które miały służyć amerykańskiemu społeczeństwu w czasach powojennego dobrobytu.
Podobne znaczenia ujawniają się we wnętrzach blaszanych baraków w slumsach RPA w projekcie „Informal Arrangements”. Okazują się one wypełnione ozdobami i wyposażeniem, jakie w poprzednich sezonach służyło klasie średniej. Po raz kolejny – prosta dokumentacja okazuje się czymś o wiele więcej – analizą recyklingu oznak statusu.
To samo wyposażenie, dzisiaj znalezione na śmietniku, jeszcze niedawno było atrybutem chwilowych mód i aspiracji ludzi żyjących – zdawałoby się – na innej planecie (lub tylko w innej dzielnicy tego samego miasta).
To wszystko za pomocą podobnego, chłodnego języka pozornie niezaangażowanej dokumentacji, pozbawionej ludzkich istot, skupionej na materialnych wytworach kolejnych mieszkańców zmarginalizowanych osiedli.
„Musisz mieć świadomość celu – tematu, jaki jest w centrum twojego zainteresowania. Wyobraź sobie, co by się stało, gdyby wewnątrz tej improwizowanej konstrukcji pojawił się człowiek. To Afryka Południowa – byłby czarny, w kanonie reportażu byłby do tego smutny. Przykułby całą uwagę, ale co z tego? Mnie interesował określony problem – jak w tych warunkach organizuje się własną przestrzeń? Nie pojedynczy człowiek jako fotograficzny obiekt. Nie dałbym zresztą rady fotografować ludzi w ten katalogowy sposób, jednego za drugim”.
Dokumentowanie przestrzeni miast
Za pozbawioną emocji dokumentacją miasta stoi zaangażowany komentarz dziennikarza, obserwującego świat, na jaki nie możemy się godzić. Te fotografie, formalnie jak najdalsze od reportażu, w swoim przekazie zbliżają się do społecznego dokumentu, wypełniającego humanistyczną misję.
I tu właśnie dzieje się coś bardzo ciekawego. Peter Bialobrzeski jest artystą. I chociaż jego prace można spotkać w gabinetach prezesów i na ścianach muzeów, to zaplecze, z jakiego korzysta, jest prasowe.
Kilkanaście lat, jakie spędził, pracując dla kolorowych magazynów, ma znaczenie. Zaczynał swoją fotograficzną karierę od portretów ludzi umierających na AIDS w czasach, gdy diagnoza była równoznaczna z wyrokiem śmierci. Fotografował Indie, przemierzał USA śladami Jacka Kerouaca. Dlaczego zdecydował się na dramatyczną zmianę punktu widzenia? Na perspektywę pozbawioną ludzkich bohaterów, zastępując ich abstrakcyjnymi miastami?
„Po pierwsze, bliskość z ludźmi jest bardzo wyczerpująca, szczególnie w przypadku tematów, jakie realizowałem –chorych na AIDS czy mieszkańców slumsów. Relacje są w tych sytuacjach dwuznaczne – robisz zdjęcia i odchodzisz.
Po drugie, pracując dla magazynów w latach dziewięćdziesiątych, nie byłem w stanie realizować zdjęć, które wydawały mi się najbardziej interesujące. W prasie jesteś ograniczony aktualnym kanonem, sytuacją, w jakiej nie możesz aranżować rzeczywistości.
Po trzecie w końcu – to zdarzyło się w trakcie pracy nad zdjęciami z Indii – zdecydowałem się na świadomy krok w tył. Odsunąłem się nieco. I okazało się, że to wcale nie takie proste. O wiele łatwiej kontrolować zdarzenia w kadrze, gdy znajdujesz się blisko. Gdy masz szerszy ogląd sytuacji, tych zmiennych jest o wiele więcej. W Indiach swoje fotografowanie potraktowałem więc jak ćwiczenie techniczne. Ten dystans okazał się, w oczywisty sposób, absolutnie konieczny w przypadku zdjęć miast. Musiałem znaleźć się jeszcze dalej, użyć sprzętu pozwalającego rejestrować mnóstwo drobnych detali i mimo to kontrolować elementy obrazu”.
Fragmenty wypowiedzi Petera Bialobrzeskiego pochodzą ze spotkania, jakie towarzyszyło praktycznym warsztatom i przeglądowi portfolio, zorganizowanym w Centrali.
Peter Bialobrzeski – fotograf urodzony w 1961 roku w Wolfsburgu. Ukończył politologię i socjologię, a następnie fotografię na uniwersytecie w Essen i w London College of Printing. Obecnie profesor na Uniwersytecie Artystycznym w Bremie. Po wielu latach zatrudnienia w prasie skupił się na własnej pracy twórczej, realizując na całym świecie zdjęcia komentujące ludzką działalność przestrzenną. Jego fotografie skutecznie zacierają granice między dokumentem i sztuką – prezentowane były w prestiżowych galeriach, weszły do stałych kolekcji muzealnych, jednocześnie zdobywając laury w najważniejszych konkursach prasowych. Wydał książki: „XXXholy”, „Neon Tigers”, „Heimat”, „Lost in Transition”, „Paradise Now”, „Case Study Homes”, „Informal Arrangements” oraz zeszytowe, publikowane w formie osobistych dzienników opracowania fotograficznych badań poszczególnych miast, w których architektoniczny kontekst służy za tło zdarzeń historycznych i ruchów społecznych – to cykl „City Diaries”, a w nim Ateny, Wuhan, Bejrut, Kair, Kochi, Tajpej, Zurych, Wolfsburg, Budapeszt, Osaka, Bangkok, Mińsk, Haga, Belfast…