Po śladach utraconych przyszłości
Opublikowano:
20 kwietnia 2021
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Transformacja stała się dla nas szerszą metaforą niestabilności: ciągłych procesów rekonstruowania rzeczywistości, zmian, przejścia, przeobrażania się, kryzysów, zarówno w warstwie materialnej, jak i mentalnej. To pojęcie silnie wiąże się z rozwojem, jednak nosi w sobie również ślady procesualnych, często lokalnych katastrof – mówią Ula Lucińska i Michał Knychaus z duetu Inside Job, tegoroczni stypendyści Marszałka Województwa Wielkopolskiego w dziedzinie kultury.
Sebastian Gabryel: Jak zareagowaliście na wieść o otrzymaniu Stypendium Marszałka Województwa Wielkopolskiego w dziedzinie kultury?
Ula Lucińska, Michał Knychaus*: Ucieszyliśmy się, a jednocześnie poczuliśmy, że przed nami dużo pracy, bo zaproponowany projekt jest wymagający. Jednak aplikacje, które kończą się powodzeniem zawsze są bardzo motywujące. Dla nas to dobry moment na rozwinięcie researchu teoretycznego i materialnego w tematyce, która ostatnio nas zajmuje i nad którą pracowaliśmy również podczas rezydencji w Centrum Sztuki Współczesnej FUTURA w Pradze.
SG: W ramach stypendium zamierzacie zrealizować cyklu obiektów rzeźbiarskich inspirowanych transformacją. Zwykle myślimy o niej w ujęciu systemowym, jednak was interesuje jako pojęcie filozoficzne. Dlaczego?
UL, MK: Transformacja stała się dla nas szerszą metaforą niestabilności: ciągłych procesów rekonstruowania rzeczywistości, zmian, przejścia, przeobrażania się, kryzysów, zarówno w warstwie materialnej, jak i mentalnej.
To pojęcie silnie wiąże się z rozwojem, jednak nosi w sobie również ślady utraconych przyszłości, procesualnych, często lokalnych katastrof.
To ujęcie systemowe, o które pytasz, jest w zasadzie mocno związane z pojęciem filozoficznym. Można je potraktować jako kategorie dotyczące splątania przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Z jednej strony, mierzymy się z wyobrażeniami o tym, co przed nami. Z drugiej – z poczuciem, że zerwanie z pewnymi motywami z przeszłości jest konieczne, czy to właśnie politycznymi i gospodarczymi, czy choćby z modelami organizowania pracy, podejściem do środowiska.
SG: Nie mogliście pamiętać transformacji systemowej w Polsce – to swego rodzaju błogosławieństwo, pozwalające patrzeć na nią świeżym, zdystansowanym okiem, czy utrudnienie w tworzeniu inspirowanych nią rzeźb?
UL, MK: Faktycznie, tak naprawdę mamy do czynienia tylko z echami transformacji. Jednak przy tym wszystkim wydaje nam się, że na co dzień, w bardzo namacalnej formie, otacza nas wiele elementów, które w wyraźny sposób oddziałują na nasze własne skojarzenia, na nasze doświadczenie tego okresu. Mamy tu na myśli choćby to, w jaki sposób, w zasadzie na naszych oczach, kompletnie zmieniała się strefa lokalnego przemysłu.
W ruinę popadały budynki, które pamiętamy jeszcze jako świetnie prosperujące albo w których pracowały osoby z naszych rodzin, jak w przypadku Przedsiębiorstwa Przemysłu Włókienniczego Wistil w Kaliszu.
Niektóre z tych miejsc mieliśmy okazję odwiedzić, kiedy były już całkowicie opuszczone, jak choćby Poznańskie Zakłady Naprawy Taboru Kolejowego. To dziwne doświadczenie przeszłości, której nie możemy pamiętać, ale która wydaje się bliska i znacząca, było największym bodźcem do rozpoczęcia myślenia o tym projekcie.
SG: Nie jestem ekspertem, ale to może nienaiwne pytanie, czy wszystkie te miejsca – Poznańskie Zakłady Naprawy Taboru Kolejowego, Przedsiębiorstwo Przemysłu Włókienniczego Wistil, Fabryka Fortepianów i Pianin Calisia – mogłyby działać również w obecnej rzeczywistości. Dziś wciąż warto je stawiać? Co według was było największym błędem, który doprowadził do tak spektakularnego upadku niektórych gałęzi przemysłu w Wielkopolsce?
UL, MK: My też nie jesteśmy ekspertami, więc odpowiedź na to pytanie wydaje się wykraczać poza nasze kompetencje. Jednak te miejsca na pewno w dużej mierze upadły w konsekwencji nagłego przejścia do gospodarki kapitalistycznej, wzrastającej globalizacji oraz konieczności dostosowania się do reguł wolnego rynku. Funkcjonowanie na modelach z przeszłości okazywało się nieopłacalne, duża część produkcji była realizowana w Chinach, w związku z czym te ogromne zakłady produkcyjne pustoszały. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że były to procesy kapitalistycznej kolonizacji Europy Środkowo-Wschodniej. Jednak wydaje nam się, że trudno mówić o jakimś „powrocie”, ponieważ ma to znamiona silnie sentymentalne i moralizujące. Jako artyści wizualni skupiamy się przede wszystkim na pewnym emocjonalnym, sensualnym i estetycznym opracowywaniu problemów, które naszym zdaniem ma wiele do zaoferowania – może zmieniać rodzaj doświadczania, postrzegania.
SG: Co moglibyście powiedzieć o formie, ale i sposobie realizacji swoich prac?
UL, MK: Nasza praktyka artystyczna w dużej mierze zorientowana jest na spekulację i fikcję.
Staramy się tworzyć artystyczne środowiska, które opowiadają o przyszłym, nierzadko postkatastroficznym świecie.
Często pracujemy z metalem – wykorzystujemy cięte laserowo elementy ze stali i aluminium. Teraz też zamierzamy posłużyć się tym materiałem, bo w najbardziej intuicyjny sposób odnosi się do technologicznych rozwiązań i przemysłowych maszyn. Jednocześnie, przetworzony przez nas, konotuje wrażenie elementów pochodzących z przyszłości lub odwrotnie – takich, które są częściami zdekonstruowanych, nieużywanych już urządzeń. Ich forma utrudnia rozpoznanie konkretnego przeznaczenia czy użyteczności. W taki sposób łączymy ze sobą wątki wyobrażone, często zaczerpnięte np. z porządków metafizycznych, z bardziej rzeczywistymi i materialnymi. W związku z tym na pewno dużą rolę będzie u nas grał aspekt transformacji samej materii, czyli z pola politycznego i gospodarczego przesuniemy się w stronę potencjalnego, „drugiego” życia nieużytkowanych przestrzeni czy samych przedmiotów.
Poza metalem nasze prace zamierzamy uzupełnić o detale wykonane z drewna, tekstyliów i odzyskanych skór – wszystkie te materiały znajdowały szerokie zastosowanie w interesujących nas zakładach przemysłowych. Nasze wystawy opierają się przede wszystkim na wieloelementowych instalacjach.
Raczej unikamy tworzenia pojedynczych prac, więc ważne będzie dla nas zbudowanie połączenia między kolejnymi obiektami, wywołanie wrażenia przebywania w nowym, nieznanym, ale jednak trochę rozpoznawanym środowisku.
SG: Z tego co wiem, to swoje realizacje zamierzacie zaprezentować w ramach wystaw nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Poprawcie mnie, jeśli się mylę, jednak odnoszę wrażenie, że pokazanie ich poza granicami kraju będzie szczególnie ważne, nie tylko w kontekście promocji naszego regionu, ale również przypomnienia jego historii?
UL, MK: Na ten moment planujemy dwie zagraniczne wystawy, w które chcielibyśmy włączyć prace powstałe jako rezultat otrzymanego stypendium. W ich wypadku poruszaną problematykę zamierzamy nieco zuniwersalizować, być może dodatkowo podkreślić wagę przeszłych doświadczeń i historii w budowaniu wyobrażenia na temat możliwych przyszłości. Lokalne transformacje, w tym również ta, która wydarzyła się w Polsce po 1989 roku, w większości przypadków są częścią szerszych procesów. W związku z tym opowiadanie takich historii ma sens przede wszystkim, jeśli robi się to w bardziej uniwersalnym świetle.
*Ula Lucińska i Michał Knychaus – pracują razem jako duet artystyczny Inside Job. Absolwenci Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu i Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. W swojej praktyce wykorzystują różnorodne media i materiały, a tworzone przez nich obiekty budują wieloelementowe środowiska. Interesują ich procesy konstruowania tożsamości (w tym również tożsamości miejsc) w kontekście dynamicznych zmian, takich jak kryzys klimatyczny, technologiczne przyspieszenie, nowa duchowość i rosnące poczucie niepokoju wobec nieznanej przyszłości. Wiele z ich dotychczasowych realizacji odnosi się do futurystycznych i postkatastroficznych scenariuszy.