fot. materiały prasowe

Powrót do przestrzeni

„Dziś, nagrywając swoisty follow-up do oryginału, odwołuję się do obserwacji pokolenia 40-latków, tego, co nas otacza, naszej przestrzeni. Mamy inne obowiązki, radości i zmartwienia niż wtedy. Dla jednych przestrzeń się zamyka, dla innych wręcz przeciwnie – wciąż nowe wyzwania ją poszerzają” – mówi znany poznański raper Doniu, który po 20 latach właśnie powrócił z odnowioną wersją swojego wielkiego przeboju „Przestrzeń”.

Sebastian Gabryel: Kilka dni temu wydałeś nowy utwór „Twoja przestrzeń ’23”, nawiązujący do twojego wielkiego przeboju „Przestrzeń” z 2004 roku. Czy obecnie ta tytułowa przestrzeń jest większa w twoim życiu niż wtedy?

Dominik „Doniu” Grabowski*: Nagrywając ten utwór blisko 20 lat temu, rozpoczynałem przygodę z muzyką na szeroką skalę. Utwór był bardzo osobisty i dzięki temu oryginalny. Dziś, nagrywając swoisty follow-up do oryginału, odwołuję się do obserwacji pokolenia 40-latków, tego, co nas otacza, naszej przestrzeni. Mamy inne obowiązki, radości i zmartwienia niż wtedy. Dla jednych przestrzeń się zamyka, dla innych wręcz przeciwnie – wciąż nowe wyzwania ją poszerzają. Myślę, że moja przestrzeń regularnie się poszerza.

 

SG: Jak sam podkreślasz, z „Przestrzenią” wiąże się wiele wspomnień z młodych lat – zarówno naszych, jak i twoich. Które z nich uważasz za najważniejsze?

Doniu, fot. materiały prasowe

D„D”G: Faktycznie, to mnóstwo wspomnień, ale też wydarzeń związanych ze słuchaczami. Spotykam ich w restauracjach, na lotniskach czy dworcach i zawsze miło wspominacie utwór oryginalny w kontekście czasu studiów, pierwszych imprez, pierwszych miłości, słuchania hip-hopu, wyjazdów, młodych lat pełnych radości, ale też pytań o przyszłość.

 

Bo nie zapominajmy, że to był czas wysokiego bezrobocia, dynamicznych zmian w Polsce, początków naszego członkostwa w Unii Europejskiej.

A z własnych wspomnień najważniejsze dla mnie to pierwszy występ w poznańskiej Arenie i na stadionie Lecha Poznań, pierwsze duże festiwale w Polsce, koncerty dla Polonii w Europie i USA. Ale też zakładanie rodziny, pierwsze porażki i sukcesy biznesowe. No i fantastyczni ludzie, których poznałem na swojej drodze z kochanej Wielkopolski i całego kraju.

SG: Porozmawiajmy o klipie. Został nakręcony w naprawdę urokliwej miejscówce.

Doniu, fot. materiały prasowe

D„D”G: A uwierzysz, że ujęcia z Islandii i ujęcia z Polski dzielą 4 lata? Tuż przed pandemią dostałem zaproszenie z Polskiej Szkoły w Reykjaviku, aby spotkać się z młodzieżą i dzieciakami, stąd pomysł na nagrania przy tej okazji. Zupełnie niedawno dograliśmy ujęcia w Gdyni i tak powstał klip.

 

Często nagrywamy ujęcia w nietypowych miejscach, do których podróżuję.

Tu należą się podziękowania dla chłopaków współpracujących z moją agencją kreatywną DL Promotion – Maciejowi, Kubie, ale i Łukaszowi odpowiedzialnym za zdjęcia i montaż.

 

SG: Od premiery „Przestrzeni” minęło niemal 20 lat, a od wydania „Apogeum” Ascetoholix dokładnie 20. „Twoja przestrzeń ’23” to utwór, który trudno traktować wyłącznie w kategoriach throwbacku. Brzmi, jakbyś szykował się do wydania nowej płyty. Czy rzeczywiście jest coś na rzeczy? I co sądzisz o pomyśle powrotu Ascetów do gry?

D„D”G: Planuję wydać inne utwory nawiązujące do twórczości sprzed 20 lat, ale czas pokaże, w jakiej formie. Album raczej nie wchodzi w grę, ale „nigdy nie mów nigdy”. Co do pomysłów na powrót Ascetów, to na pewno marzenia dużej części naszych starych fanów, jednak członków tego zespołu było trzech i w tej pierwotnej formie ma to jedynie szansę powodzenia przy równym i pełnym zaangażowaniu. Czy do tego dojdzie – bardzo trudno powiedzieć. Każdy z nas ma obecnie inne priorytety. Niezależnie od zaszłości i różnicy zdań, zawsze ich pozdrawiam i życzę powodzenia.

SG: Jako że jesteś dla mnie nie tylko członkiem Ascetoholix, ale i człowiekiem, który niegdyś często maczał palce przy albumach Peja/Slums Attack, nie mogę się powstrzymać od pytania – jakie relacje łączą cię dzisiaj z Ryśkiem? Jeśli żadne (śmiech), to jak twoim zdaniem odnalazł się na dzisiejszym, już tak odmiennym rynku polskiego hip-hopu?

D„D”G: Od czas do czasu piszemy sobie wiadomości, ale nie współpracujemy. Myślę, że dojrzeliśmy do drobnej wymiany poglądów i uważam, że to budujące, że Peja – w zdrowiu i świetnej kondycji – nie ustaje w koncertowaniu i promowaniu własnej twórczości. Konsekwentnie realizuje kolejne płyty i z mojej obecnej perspektywy dobrze odnajduje się nawet w młodszym pokoleniu słuchaczy. To normalne, że ojcowie wpadają na koncerty z synami, jednak jest też faktem, że młodzi raperzy podkreślają, iż wychowywali się na jego muzyce Lubię, kiedy bez kalkulacji, np. Żabson wspomina, że słuchał jego czy mnie, czy 52 Dębiec, będąc małolatem.

 

SG: Skoro mowa już o polskim hip-hopie dziś, czy nie masz poczucia, że tym, co robiliście z Ascetami, czy tym, co robił Mezo, wyprzedzaliście czasy? Coraz częściej mówi się, że cały ten hejt, który wtedy się na was wylewał, dziś byłby nieuzasadniony…

Doniu, fot. materiały prasowe

D„D”G: Po pierwsze, dziś dopiero pojawia się realna dyskusja publiczna na temat hejtu. Tego, jaki jest niebezpieczny, jak potrafi niszczyć, dekonstruować człowieka i zabijać w nim chęć do bycia innym, odmiennym. Ponadto twórca ma swoją wrażliwość i tylko dzięki najbliższym można przetrwać takie fale nienawiści, jakie przelewały się w tamtym czasie wobec nas. Poznałem to. Wiem, jak to jest.

 

Oczywiście, że nie musi ci się podobać czyjaś twórczość, ale czy wobec tego masz poniżać, atakować werbalnie i fizycznie? Publicznie mieszać z błotem? Internet potrafi zabijać, co obserwujemy po rosnącym odsetku prób samobójczych wśród młodzieży. To jedna z plag naszych czasów.

My byliśmy pokoleniem, na którym dopiero „hartowali” się internetowi hejterzy. To, co irytowało najbardziej, to świadomi wagi słów inni wykonawcy, którzy nie brali odpowiedzialności za swoje wypowiedzi. Po drugie – muzyka popularna uległa zmianie, stając się jeszcze prostsza. Transformacja ta nastąpiła za sprawą technologii. Muzycy komercyjni mają coraz mniej czasu na prezentowanie swojej twórczości w mediach społecznościowych i klasycznych – są przerwą, wycinkiem, chwilą. Faktycznie, przy obecnych trendach wydaje się, że nasze utwory miały jeszcze swoją wagę emocjonalną i mogły wybrzmieć oraz przekazać treść.

SG: Gdybyś mógł cofnąć czas i wrócić do tamtych lat… Czy masz poczucie, że niektóre decyzje były zbędne, i może gdybyś postąpił inaczej, to krytyka, z jaką się wtedy spotykałeś, nie byłaby tak ostra i jednoznaczna?

D„D”G: „Żałuj tylko tego, czego nie zrobiłeś” – to ułatwia życie. Nie mamy wpływu na przeszłość, żyjmy i starajmy się układać przyszłość, na którą mamy minimalny wpływ.

 

Krytyka jest potrzebna, hejt niekoniecznie. Nic nie wnosi, tylko krzywdzi.

Doniu, fot. materiały prasowe

Jednak dzięki muzyce, mimo ostracyzmu, mogłem rozwijać się także na innych polach, poznawać ciekawych ludzi i nadal poszerzać swoje horyzonty, umiejętności. Mogę pracować, kreować i nadal to robić, myślę, że z sukcesami.

 

SG: Jedną z postaci, o której warto tu wspomnieć, jest Owal. Co się z nim stało? Czy nadal utrzymujecie kontakt? Pytam, ponieważ w przeciwieństwie do ciebie, Meza czy Libera, jeśli chodzi o hip-hop, zniknął jak kamfora… Albo przynajmniej Eis (śmiech).

D„D”G: Faktycznie, z punktu widzenia muzycznego, ludzie pojawiają się i znikają. Jednak poza muzyką istnieje wiele dróg rozwoju, i staram się to tłumaczyć młodym wykonawcom. To tak, jakby zapytać aktora Arnolda Schwarzeneggera, dlaczego zniknął jako kulturysta, a następnie dlaczego zniknął z polityki jako gubernator. Owal radzi sobie fantastycznie – jest utalentowanym scrum masterem, edukuje i rozwija talenty innych w branży informatycznej. Mam nadzieję, że nie wyjawiłem zbyt wielkiej tajemnicy. Chwalę sukcesy innych, zwłaszcza znajomych, których podziwiam za konsekwencję i rozwój.

SG: Posiadasz imponujący dorobek – jako raper, producent, dziś już nie tylko muzyczny. Czego można ci życzyć na najbliższe lata?

D„D”G: Obecnie spełniam się na kilku polach – w agencji kreatywnej DL Promotion, na polu producenckim i marketingowym. Wspieramy marki i podmioty publiczne w promowaniu produktów i nowych rozwiązań. Przez szereg lat miałem okazję współpracować ze sportowcami światowego formatu, aktorami, ludźmi nieszablonowymi, jak polscy olimpijczycy, mistrz świata David Haye czy aktor Jean Reno. Każdorazowo owocowało to nowym doświadczeniem i lekcją na przyszłość. Przez lata starałem się też nabywać kompetencje oraz sukcesywnie rozwijać umiejętności, stąd ukończenie studiów MBA, które były kolejną ciekawą przygodą. Cieszę się, gdy mogę realizować nowe projekty i pracować z zaangażowanymi ludźmi, których szanuję. Muzyka zawsze była i będzie moją pasją, która jest dla mnie świetną odskocznią od pędu, w którym każdy z nas na co dzień funkcjonuje. Wystarczy mi zdrowie i trochę energii, by działać dalej.

 

*Dominik „Doniu” Grabowski – poznański raper, współzałożyciel Ascetoholix. Zdobył popularność m.in. dzięki swojemu solowemu albumowi „Monologimuzyka” oraz przebojowi „Przestrzeń”. Ten utwór przyczynił się do ewolucji polskiego hip-hopu, łącząc rap z melodią. Artysta współpracował z takimi wykonawcami jak Peja, 52 Dębiec, Sylwia Grzeszczak czy Kombii. W ostatnich latach odniósł sukcesy z singlami „Ona tańczy” (złoty singiel) oraz „Złote Tarasy” (diamentowy singiel). Doniu nie tylko tworzy muzykę, ale także angażuje się w produkcję filmów reklamowych i teledysków we własnej agencji kreatywnej DL Promotion, współpracując z polskimi i zagranicznymi gwiazdami, takimi jak David Haye czy Jean Reno.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
3
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
1
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0