Poznańska Wiosna: muzyczna pora roku
Opublikowano:
10 kwietnia 2019
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Za nami 48. edycja Poznańskiej Wiosny Muzycznej – międzynarodowego festiwalu muzyki współczesnej. Jak wypadła tegoroczna Wiosna?
Festiwal powstał z inicjatywy poznańskich kompozytorów: Tadeusza Szeligowskiego i Floriana Dąbrowskiego, a pierwsza edycja miała miejsce w 1961 roku. Przez pewien czas, począwszy od 1995 roku, festiwal odbywał się w cyklu dwuletnim. Początkowo Poznańska Wiosna Muzyczna miała rangę festiwalu lokalnego, regionalnego, skupiającego się głównie na twórczości kompozytorów i kompozytorek poznańskich. Z czasem przybrała formę wydarzenia międzynarodowego, a do udziału w niej zaczęli być zapraszani twórcy i wykonawcy z Europy i innych części świata.
O KONDYCJI MUZYKI WSPÓŁCZESNEJ W POLSCE
Zanim przejdziemy do omówienia poszczególnych koncertów, które odbyły się w ramach tegorocznej edycji festiwalu, warto przybliżyć Czytelniczkom i Czytelnikom, jak wygląda kondycja współczesnej muzyki poważnej w naszym kraju. W środowisku kompozytorskim uważa się, że tym mianem można określać utwory powstałe w XX wieku, jednak ostatnimi czasy granicę interpretacyjną przesuwa się na jego drugą połowę oraz – rzecz jasna – na wiek XXI. Przełom w muzyce współczesnej miał związek z pojawieniem się elektroniki i interdyscyplinarności, za sprawą których przyjęło się używać określenia „nowa muzyka”, wraz ze zwrotem estetycznym i rewolucją cyfrową muzyki.
Charakterystyczne dla najnowszej muzyki współczesnej jest używanie niekonwencjonalnych środków wyrazu, wszelkiego rodzaju preparacje instrumentów, włączanie do repertuaru elektroniki (live electronics), performance’u i wideo – z nieoczywistymi i zaskakującymi niekiedy obsadami.
O ile klasyczna muzyka poważna nieustannie zbiera grono wiernych melomanów, uczestników i uczestniczki koncertów w filharmoniach, miłośników muzyki chóralnej i dawnej, o tyle współczesna muzyka poważna może uchodzić za awangardę nawet wśród społeczności akademii muzycznych i wytrawnych miłośników muzyki. Nie dziwi zatem fakt, że tak zwany. „przeciętny odbiorca” może mieć trudności nie tylko ze wskazaniem charakterystycznych dla tego nurtu właściwości, ale również z jego odbiorem.
Jest to muzyka dość trudna w odbiorze, często składająca się z szumów, trzasków, pourywanych dźwięków, kontrapunktów i niecodziennej formy wykonawczej. Trzeba też zaznaczyć, że tego rodzaju muzyka nie występuje w głównym nurcie nauczania w podstawowych i średnich szkołach muzycznych, a na akademiach jej rozwój spotyka się niekiedy z dużym oporem ze strony kompozytorów bardziej „tradycyjnych” i konwencjonalnych.
Ingerowanie w brzmienie instrumentu poprzez preparację bywa niezrozumiałe nie tylko dla zwykłych słuchaczy, ale także dla muzyków profesjonalnych. Nie sposób w tym miejscu pominąć incydentu, który wydarzył się w Poznaniu przed dwoma laty, podczas 46. edycji festiwalu, kiedy rektor Akademii Muzycznej tuż przed samym wykonaniem publicznie zabroniła preparacji fortepianu przez ElettroVoce, zespół Agaty Zubel i Cezarego Duchnowskiego.
MUZYKA DLA WSZYSTKICH?
Artur Kroschel, dyrektor artystyczny Poznańskiej Wiosny Muzycznej, w pierwszym odcinku audycji Muzy mówi, że festiwal został pomyślany jako wydarzenie dla wszystkich – zarówno dla doświadczonych melomanów, jak i dla amatorów oraz że nie ma innego sposobu na przekonanie się do muzyki współczesnej niż po prostu jej… słuchanie.
Jako osoba z pewnym doświadczeniem muzycznym (miałam przyjemność chodzić do szkoły muzycznej I stopnia do klasy perkusji) raczej wdałabym się z panem dyrektorem w uprzejmą polemikę. Faktycznie, dla osoby, która całe życie poświęciła muzyce i kształtowaniu swojego warsztatu kompozytorskiego słuchanie muzyki jest najlepszą drogą do jej zrozumienia i „usłyszenia”, a nie tylko biernego odbioru.
Należy jednak przyznać, że edukacja muzyczna w Polsce stoi na bardzo niskim poziomie. Odbywa się głównie w szkołach muzycznych i – co warto zauważyć – raczej z nastawieniem na kształcenie warsztatu instrumentalisty i klasykę niż na muzykę współczesną.
Natomiast w powszechnej edukacji muzyki prawie nie ma – nauczanie tej klasycznej ogranicza się najczęściej do egzekwowania wiedzy o słynnych polskich kompozytorach i nauki gry kolęd i innych okolicznościowych przyśpiewek na flecie prostym. Pasjonaci i pasjonatki muzyki wybierają często ścieżki indywidualne – zaczynają zajmować się muzyką rozrywkową lub muzyką awangardową i offową, której festiwale zyskują obecnie popularność, przyciągając tysiące słuchaczy i widzów.
Choć Poznańska Wiosna Muzyczna stara się popularyzować nurt muzyki współczesnej poprzez organizację wykładów, spotkań i warsztatów dla dzieci, to osoba niezwiązana z akademią mogłaby zgłosić pierwszy i najważniejszy postulat zachęcenia do organizowania wydarzeń wokół muzyki współczesnej przez cały rok – i to nie tylko dla dzieci, ale również dla dorosłych; i nie tylko w Poznaniu, ale również w mniejszych miejscowościach, w których ludzie mają jeszcze bardziej ograniczony dostęp do tego rodzaju kultury.
Bez takiego działania muzyka współczesna utrwala się w świadomości społecznej jako o wiele bardziej elitarna niż egalitarna, a koncerty w filharmoniach prawie zawsze mają otoczkę wielkiego święta, na które bilety są bardzo drogie, więc aby godnie w nich uczestniczyć, należy ubrać się w smokingi i suknie wieczorowe. Tym samym współczesna muzyka poważna przegrywa już na starcie z mało ambitnymi, a niekiedy nawet degradującymi twórczo wytworami muzyki rozrywkowej, która ma niewiele wspólnego z instrumentalistyką i wartościowym przekazem.
Warto zauważyć, że sztuka współczesna czy teatr mają już za sobą owo doświadczenie stawania się bardziej egalitarnymi. Choć powoli i niekiedy z trudnościami dziedziny te otwierają się na mniej wyedukowanych artystycznie odbiorców – zarówno poprzez organizację bardziej dostępnych i przystępnych cenowo wydarzeń, jak i przez trwające regularnie, całorocznie warsztaty, wykłady i spotkania z twórcami i twórczyniami.
Słabe przygotowanie merytoryczne do odbioru muzyki współczesnej sprawia, że publiczność Poznańskiej Wiosny Muzycznej stanowią głównie osoby już wyedukowane w zakresie muzyki, uczniowie i uczennice szkół muzycznych, studenci i studentki Akademii Muzycznych, melomani, którzy regularnie chodzą na koncerty.
FESTIWAL KOMPOZYTORÓW (W WIĘKSZOŚCI LOKALNYCH)
W porównaniu do poprzednich lat, ale również do innych festiwali muzycznych w naszym mieście, tegoroczny program Poznańskiej Wiosny prezentował się nieco skromniej niż zwykle. Odbyło się wiele prawykonań kompozytorek i kompozytorów związanych z poznańską uczelnią, a z zaproszonych wykonawców zagranicznych Poznań gościł muzyków z Litwy, Ukrainy i Austrii. Sprawiło to, że charakter festiwalu był o wiele bardziej regionalny niż międzynarodowy.
Warto docenić, że koncerty odbywały się w różnorodnych miejscach – począwszy od Akademii Muzycznej, przez Centrum Kultury ZAMEK, kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa i Matki Bożej Pocieszenia (jezuici), Pałac Działyńskich, na Urzędzie Miasta skończywszy. Lokacje te w pewien sposób określały charakter poszczególnych wykonań. Być może część Czytelników i Czytelniczek zgodziłaby się, że przestrzeń, w której słucha się muzyki, determinuje odbiór.
Pomimo chęci popularyzacji współczesnej muzyki program Poznańskiej Wiosny Muzycznej miał raczej wymiar klasyczny niż nowatorski.
Niewiele było koncertów, które zaskakiwałyby formą wykonawczą, choć można było usłyszeć wiele prawykonań utworów napisanych specjalnie na zamówienie festiwalu.
Koncert inauguracyjny, z wyjątkiem dwóch bardziej performatywnych utworów poznańskich kompozytorek (Lidii Zielińskiej i Katarzyny Taborowskiej-Kaszuby), był bardzo klasyczny i mało porywający.
Drugiego dnia Wiosny w Sali Błękitnej Akademii Muzycznej odbył się Studencki Koncert Kompozytorski, podczas którego swoją twórczość zaprezentowało najmłodsze pokolenie adeptów poznańskiej kompozycji. Jak wspomina profesor Kroschel, właśnie to wydarzenie jest doskonałą okazją, aby przyjrzeć się generacyjnej specyfice twórczości młodych kompozytorów – ich odwadze do przełamywania konwencji, rodzajów zastosowanych środków wyrazu czy zamiłowaniu do interdyscyplinarności.
Faktycznie – to właśnie wydarzenie było w pewnym stopniu nowatorskie, bardziej muzycznie nieokiełznane, a tym samym ciekawe dla odbiorców. Tego samego dnia mogliśmy posłuchać koncertu duetu marimbowego Dalbergia Duo. W tym przypadku również muzyczki zdecydowały się na bardziej performatywne wykonanie, używając nie tylko klasycznych instrumentów, którymi są marimby, ale również obrazów wideo czy środków gospodarstwa domowego, takich jak ubijaczka do mleka.
Kolejnym performatywnym koncertem – w programie opisywanym jako spektakl perkusyjny – był występ Bartka Millera, który w ramach swojego repertuaru zaprezentował m.in. prawykonanie utworu „Hùndùn” na perkusję i live electronics Michała Janochy, młodego poznańskiego kompozytora. Zdecydowanie było to jedno z najciekawszych wydarzeń tegorocznej Wiosny.
Bartek Miller znany jest z tego, że swoje koncerty traktuje bardzo performatywnie, można nawet powiedzieć, że z pełną świadomością je „teatralizuje”. Podczas jego wykonania na scenie znajduje się gros instrumentów perkusyjnych, od klasycznych kotłów, przez wibrafon, dzwonki i wiele innych mniejszych instrumentów, na tradycyjnych wschodnich bębnach skończywszy.
Podczas koncertu na pewno nie można było się nudzić. Artysta stosuje ogrom mniej i bardziej muzyczno-teatralnych środków wyrazu, niekiedy przesadnie – zastanawia, czy bardziej mamy do czynienia z amatorskim aktorem grającym na instrumentach, czy jednak z profesjonalnym muzykiem nieco zbyt karykaturalnie próbującym swych sił w sztuce aktorskiej.
W programie niewątpliwie wyróżniał się koncert absolwentki poznańskiej Akademii Muzycznej, pianistki Barbary Drążkowskiej z towarzyszeniem Dominika Strycharskiego obsługującego elektronikę i flety proste. Dobór repertuaru zwiastował poruszającą muzyczną głębię. Utwór Michela van der Aa, bardzo trudny wykonawczo, wymagał od artystki niezwykle precyzyjnego, matematycznego wręcz podejścia do partii fortepianowej. „Epiphora” Pawła Mykietyna na fortepian i taśmę, choć jest już utworem niejako klasycznym dla muzyki współczesnej, w interpretacji Drążkowskiej zaskoczyła nowatorstwem i oryginalnością, mocnym zakończeniem i emocjonalnością charakterystyczną dla tej właśnie pianistki.
Trzecia część koncertu, opracowany wspólnie przez Drążkowską i Strycharskiego cykl utworów „Upgrade Your Status” to cała gama bardzo ciekawych barw wydobywanych z preparowanego fortepianu oraz wielopoziomowej elektroniki – przetwarzania różnorodnych dźwięków elektronicznych, głosu ludzkiego, a nawet pozornie zwyczajnych dźwięków zwykłego fletu prostego.
CO DALEJ?
Dla kilku koncertów z całego repertuaru Poznańskiej Wiosny Muzycznej warto było czekać na jej tegoroczną edycję, choć ośmielam się stwierdzić, że organizatorzy powinni nieco przemyśleć formułę tego festiwalu. Najważniejszym wyzwaniem jest rozbudzenie muzycznej ciekawości wśród niezaangażowanej do tej pory, mniej wyedukowanej publiczności. Być może dobrym pomysłem byłoby organizowanie mniejszych, całorocznych wydarzeń, których zadaniem byłoby zaznajamianie ludzi z poszczególnymi nurtami współczesnej muzyki poważnej.
Nie należy się bać większego eksperymentowania z muzyką. W mieście, w którym koncerty muzyki eksperymentalnej w mniej oficjalnych niż filharmonia miejscach zbierają całkiem pokaźną publiczność, złożoną głównie z młodszego pokolenia słuchaczy, właśnie taki charakter festiwalu mógłby się doskonale przyjąć.
Nie zapominajmy też, że to właśnie poznańska Akademia Muzyczna jest jedyną uczelnią w Polsce, w której studenci i studentki mogą kształcić się w kierunku kompozycji elektroakustycznej, a nie tylko tradycyjnego warsztatu kompozytorskiego. Mogłaby to być wizytówka poznańskich festiwali muzycznych, a jak do tej pory fakt ten jest jedynie wciąż mało widoczną ciekawostką akademicką.
Festiwal Poznańska Wiosna Muzyczna, 28 marca – 4 kwietnia 2019
Dyrektor Organizacyjny Festiwalu: Paweł Gogołek
Dyrektor Artystyczny Festiwalu: Artur Kroschel
CZYTAJ TAKŻE: Smyczkowy marzec w Filharmonii Poznańskiej
CZYTAJ TAKŻE: Muzyka bezcenna w Wielkopolsce #11
CZYTAJ TAKŻE: Muzyka klasyczna nie znosi kompromisów. Rozmowa z Łukaszem Kurzawskim z RecArtu