fot. Mariusz Forecki

Spacer leczy z nienawiści

Pacyfistyczna Armia Lasowa to projekt humorystyczno-podróżniczy. „Swoimi działaniami chcemy pokazać, że Wielkopolskę i świat najlepiej zwiedzać pieszo i z humorem. Jesteśmy twórcami nowej mody, którą samolubnie nazwaliśmy Slow Foot, polegającej na długich, wielokilometrowych spacerach, w tempie dowolnym i bez harcerskich odznak” – opowiada Marek Mikulski z PAL.

DAINA KOLBUSZEWSKA: Pańskie poczucie humoru ma sporo wspólnego z Terrym Pratchettem – w skojarzeniach i lekkim absurdzie. Przypadek?

MAREK MIKULSKI LASRAL, Pacyfistyczna Armia Lasowa: Pratchett to dobry trop. Wychowywałem się na Latającym Cyrku Monty Pythona. Brytyjskie poczucie humoru jest mi bardzo bliskie. Uwielbiam sarkazm, ironie i oczywiście absurd. To wspaniały oręż do walki z rzeczywistością. Chciałbym kiedyś osiągnąć formę dowcipu Mrożka, ale to gigant, a ja przypominam raczej Hobbita!

Czego pan szuka i co pan dostrzega chodząc „slow”?

Szukam spokoju i wolnego oddechu. W podróży wszystkie codzienne troski przestają mieć znaczenie, liczy się tylko droga. A polskie drogi, wbrew temu wszystkiemu co się słyszy, są przepiękne! Chodząc od wsi do wsi, od miasta do miasta, widzę wspaniałe kościoły, pomniki dawno zapomnianych bohaterów, opuszczone cmentarze, stare dęby i cudowne lasy. Piesze wyprawy pozwalają skupić się na szczególe i cieszyć podróżą samą w sobie.

Co najbardziej fascynuje w takim chodzeniu?

Poznawanie samego siebie! Wielokilometrowe marsze, to przede wszystkim długie godziny przebywania z samym sobą. Można poważnie przebadać i w razie czego przebudować swoje wnętrze. Polecam! Oczywiście, gdy idę razem z Martą są rozmowy, ale obydwoje wiemy, że w naszych umysłach toczą się nasze prywatne walki. Jest zmęczenie, są dręczące myśli. Takie marsze pozwalają też poznać partnera, na 40 kilometrze nie ma mowy o udawaniu czegokolwiek. My wiemy, że możemy na sobie polegać i jedno nigdy nie jest ciężarem dla drugiego. Ta partnerska więź, to drugie z najbardziej fascynujących odkryć dokonanych przeze mnie na naszych wyprawach.

Pański ulubiony podróżnik?

Nie będę zbyt oryginalny jeśli powiem, że Tony Halik. Ale nie uwielbiam go za to, że spalił kilogramy zielska z Indianami, jak większość fanów filmu „Chłopaki nie płaczą”. Nie za to, w jakich wyprawach brał udział. Kocham Halika za jego niezwykłe umiłowanie przygody. On zawsze chciał, by coś się działo, najlepiej ważnego i 10 centymetrów od jego obiektywu. Ja też chciałbym, by w moim życiu coś się działo i się dzieje, właśnie teraz.

Marek Mikulski, Pacyfistyczna Armia Lasowa, fot. Mariusz Forecki

Marek Mikulski, Pacyfistyczna Armia Lasowa, fot. Mariusz Forecki

Kim pan jest?

To dobre pytanie, sam często je sobie zadaje! W tej chwili – członkiem Armii Lasowej, podwładnym gajor „Lidki”, starszym stopniem kolegą z oddziału szyszkowej „Marty”. Gdyby mnie ktoś zdekonspirował (ale do tego przecież nigdy nie dojdzie!) okaże się, że współpracuję z dwoma portalami internetowymi, z miłości do książek pracuję też w Empiku. Ale czuję, że moja miłość jest bardzo romantyczna, czyli niestety nieszczęśliwa, bo Empik książki kocha jakby mniej niż ja… Ufam, że miłość jest odpowiedzią na wszystkie pytania ludzkości i naiwnie wierzę, że człowieka można wyleczyć z nienawiści. Więc próbuję leczyć ludzkość poczuciem humoru. Na razie na małą skalę, bo to testy kliniczne, ale jeśli rezultaty będą pozytywne, to udostępnię lek za darmo całemu światu!

Reszta oddziału?

Marta, to inna para kaloszy. Sprowadza mnie na ziemię, gdy za bardzo odlatuję w swój hermetyczny świat. To, co widać na naszej stronie, jest efektem kompromisu miedzy moimi szalonymi pomysłami, a realizmem Marty. Gdyby ją ktoś zdekonspirował, okazałoby się, że pracuje w jednej z modniejszych ostatnio kawiarni w Poznaniu. Podpowiem, iż na Śródce i można zjeść tam kosmicznie dobry sernik. Podobnie jak ja, Marta wierzy w miłość, ale w przeciwieństwie do mnie, nie wierzy w człowieka. Nie lubi ludzi, bo krzywdzą rośliny i zwierzęta. Biorąc pod uwagę ostatnie poczynania ministra środowiska, trudno jej się dziwić.

Lidka jest najbardziej zagadkowa z naszej trójki. Trudno odgadnąć o czym myśli, często śpi. Bardzo mało mówi, właściwie w ogóle. Zastanawia się Pani pewnie, jak wydaje nam w takim razie rozkazy? My też się zastanawiamy! Jedno nie ulega wątpliwości, gdyby ją ktoś zdekonspirował, okazałoby się, że jest… fretką (dosłownie!).

Najbliższe plany?

Idziemy do Jurka Owsiaka, na Przystanek Woodstock – 168 km piechotą się chodzi! Ruszamy z Poznania, kończymy w Kostrzynie nad Odrą. Start 29 lipca, meta 1 sierpnia. Mamy 4 dni na dostarczenie specjalnej wiadomości dla Jurka Owsiaka od dowództwa Armii Lasowej. Jurek Owsiak przesłał nam pozdrowienia: „Życzę powodzenia i dbajcie o zwierzątko!!!”.

 

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0