fot. @pracowniapozytyw

Śpiew wytatuowany w duszy – Gabriela Itkowiak

Wielkim potencjałem Wielkopolski są młode, niezwykle obiecujące i niesztampowe talenty, których umiejętności, kunszt, a przy tym nietuzinkowe osobowości, częstokroć pozostają w ukryciu. Jedną z takich osób jest Gabriela Itkowiak, tatuażystka, wokalistka, miłośniczka sceny i społeczniczka.

„Ja” – Gabriela

Gabriela Itkowiak pochodzi z podkościańskiej Turwi, miejscowości doskonale znanej za sprawą generała Chłapowskiego. Jest tatuażystką z zawodu i wokalistką z zamiłowania. Swoje umiejętności tatuatorskie szlifuje już od 3 lat, natomiast śpiewaniem zajmuje się odkąd pamięta.

Pasja do rysunku i muzyki przejawiała się u niej już od najmłodszych lat. Jak mówi, nie było zeszytu, kartki czy ściany, która nie była naznaczona jej małymi dziełami sztuki. Lekkość odnajdywania się na scenie i w wystąpieniach publicznych uwidoczniła się u niej już w szkole podstawowej, gdzie bez jej energii i gotowości do działania, nie mogła się obejść jakakolwiek uroczystość szkolna.

 

Gabriela Itkowiak, fot @pracowniapozytyw

Gabriela Itkowiak, fot. @pracowniapozytyw

„Moje muzyczne początki to szkoła podstawowa. Pamiętam, jak katechetka zapytała, kto chciałby zaśpiewać psalm na naszej komunii świętej. Zgłosiłam się od niechcenia, nieświadoma tego, że to początek mojej muzycznej drogi. W szkole zdobywałam swoje pierwsze, małe doświadczenia ze sceną i występowaniem przed publicznością. Dopiero w liceum postanowiłam zapisać się na zajęcia wokalne prowadzone przez Darię Kaczór-Boś, która nauczyła mnie, jak śpiewać bardziej świadomie i która pomogła mi rozszerzyć mój wokalny warsztat.” – wspomina Gabriela.

Twój mały, wielki muzyczny/artystyczny świat to…

„Nigdy nie czułam potrzeby brania udziału w konkursach muzycznych, czy artystycznych. Moja twórczość zdecydowanie częściej lądowała w szufladzie, niż na wystawach, ale nie przeszkadzało mi to. Dla mnie były to zawsze zajęcia, które pozwalały mi na wyładowanie moich artystycznych pobudek, poznawanie swojego wnętrza. Uwielbiam też grać na różnych instrumentach. Bardzo lubię rozpracowywać mechanizm działania danego instrumentu, poznawanie jego możliwości i indywidualnych cech, potrafię grać między innymi na gitarze, pianinie czy akordeonie.

Aktualnie muzykę traktuję jako pasję i wyrażanie swojej osobowości. Lubię eksplorować i eksperymentować, szukać nowych brzmień. Jedną z ciekawszych inicjatyw, w jakiej uczestniczę jest zespół „Cztery Mile Lasu”, w którym gram głównie na instrumencie klawiszowym. Najbardziej charakterystycznym elementem tego zespołu są dudy wielkopolskie, które wkomponowane są we współczesne dźwięki muzyki folkowo-metalowej. Teksty piosenek to często stare, ludowe przyśpiewki z regionu Biskupizny.

Oprócz tego, udzielam się również muzycznie w lokalnej społeczności, towarzysząc zespołowi senioralnemu „Turewianki” podczas występów, gdzie pełnię rolę akompaniatorki grając na akordeonie. Zarówno ja, jak i reszta członków zespołu traktujemy tą działalność jako dobrą sposobność do wspólnych spotkań, podczas których możemy miło spędzić czas ze sobą oraz szlifować i rozwijać swoje umiejętności artystyczne oraz pielęgnować tradycje regionalne. Pozytywna energia zespołu zawsze jest doceniona na różnych przeglądach i konkursach przez jurorów i innych uczestników. Pokazuje to, że ludzie małych społeczności potrzebują integracji we własnym gronie i kontaktu z kulturą.

 

Gabriela Itkowiak, fot @pracowniapozytyw

Gabriela Itkowiak, fot. @pracowniapozytyw

 

Udział w programie „Szansa na sukces” był niewątpliwie najciekawszym wydarzeniem na mojej muzycznej drodze. Na casting do programu pojechałam tylko i wyłącznie z ciekawości. Zobaczywszy kolejkę czekających ludzi, z góry założyłam, że na występ w telewizji nie ma co liczyć. Po czasie jednak z lekkim (a nawet bardzo dużym) niedowierzaniem odebrałam telefon z wiadomością o dostaniu się do programu z udziałem Alicji Majewskiej i Włodzimierza Korcza.

Po programie otrzymałam sporo różnych propozycji uczestniczenia w różnych projektach i recitalach, niestety plany te pokrzyżowała pandemia COVID-19.

Z perspektywy czasu myślę, że „Szansa na Sukces” była przede wszystkim fantastyczną przygodą i niezapomnianym doświadczeniem, ale też okazją do zmierzenia się z tremą i własnymi lękami. Zostałam zauważona i doceniona, co dziś skutkuje większą pewnością siebie, ale też możliwością uczestniczenia w różnych projektach muzycznych.

Jednym z nich jest nowo powstała inicjatywa muzyków i wokalistów z okolic Kościana (i nie tylko), w której wraz z Wiktorem Pieprzykiem na czele biorę czynny udział. Mowa tu o Jam Session, podczas którego muzycy spontanicznie mogą pokazać swoje umiejętności, lub improwizować z innymi.”

Od muzyki i śpiewu do tatuażu…tylko czy aż jeden krok?

„Pierwsza myśl o tatuażu pojawiła się, gdy na jednym z obozów sportowych, w którym brałam udział, opiekunka grupy na widok moich rysunków zasugerowała, że doskonale nadawałyby się na wzory tatuaży. Od tamtego czasu temat ten bardzo mnie zainteresował, przy każdej możliwej okazji rysowałam pisakami na skórze moich kolegów i koleżanek ze szkoły, chociaż jeszcze wtedy nie pomyślałabym, że to marzenie może stać się rzeczywistością w przyszłości. Tak na dobrą sprawę już przy wyborze szkoły średniej wiedziałam, że to, czym będę chciała zająć się w przyszłości to właśnie tatuaż.

Zdobywanie wiedzy z tego zakresu nie jest takie oczywiste, ponieważ jest bardzo niewiele książek lub artykułów o technicznej stronie tego zajęcia. Z pomocą przychodził najczęściej internet, z którego można zaczerpnąć podstawowej wiedzy na temat materiałów i technik. Jak się okazało w praktyce, było to jeszcze bardziej skomplikowane. Prawdę mówiąc, gdy pierwszy raz chwyciłam w dłoń maszynkę do tatuażu na kursie, byłam przerażona – w niczym nie przypominała mi tak dobrze znanego ołówka i kartki, a wytatuowanie małej, prostej kreski graniczyło z cudem.

 

Gabriela Itkowiak, fot @pracowniapozytyw

Gabriela Itkowiak, fot. @pracowniapozytyw

 

Potem czekały mnie już tylko miesiące praktyki na sztucznych skórach i kompletowanie porządnego sprzętu do tatuowania. Pierwsze praktyczne doświadczenia zdobywałam w pobliskim studio tatuażu. Tam obserwowałam pracę tatuatora: przygotowanie projektu oraz cały proces wykonywania tatuażu.

Myślę, że takim najważniejszym punktem zwrotnym dla mnie, był kurs wykonywania tatuażu techniką fineline. Jest to bardzo specyficzna technika opierająca się na wykorzystaniu cienkich igieł, wymagająca od tatuatora bardzo dużej precyzji. Pozwala ona na wykonanie bardzo delikatnych i szczegółowych wzorów, zarówno w dużych, jak i w tych niewielkich rozmiarach za pomocą cienkich linii. Istotny jest tutaj dobór odpowiednich igieł, napięcia zasilacza (wpływa to na moc i prędkość pracy maszynki), głębokości wbicia igły, jak i prędkości jej prowadzenia po skórze, rodzaju tuszu oraz jego rozcieńczenia, a to wszystko dobrane pod wzór, jak i tatuowane miejsce na ciele. Niestety nie da się tego nauczyć z podręcznika, a jedynie szlifując umiejętności w praktyce.

Na formę ozdabiania ciała metodą fineline decydują się w większości kobiety, w różnym przedziale wiekowym (najczęściej jest to popularne wśród młodzieży, ale zdarzyło mi się spełnić marzenie o tatuażu 82-letniej, przesympatycznej klientki)

Moimi ulubionymi wzorami są zdecydowanie motywy roślinne i kwiatowe, a także ornamenty i symetryczne owady.

Tatuowanie jest dla mnie bardzo wyjątkowym zajęciem przede wszystkim dlatego, że wiąże się z pracą z drugim człowiekiem.  Każdy projekt jest wyjątkowy i niepowtarzalny i wykonuję go tylko raz. Każda osoba inaczej postrzega tatuaż. Niektórzy szukają nowych wrażeń, inni chcą upamiętnić ważne osoby czy wydarzenia, zakryć niechciane blizny lub po prostu – podoba im się ta forma ozdabiania ciała. Tatuaże często mają pozytywny wpływ na samoakceptację ciała oraz budowanie większej pewności siebie. Świadomość, że mogę uczestniczyć w tak znaczący sposób w tym procesie jest dla mnie bardzo ważna. To coś, co nadaje sens tej pracy. Uczuciem nie do opisania jest, kiedy ktoś postanawia nosić kawałek mojej twórczości na skórze do końca życia.

Jeśli chodzi o teatr, to zdarzyło mi się kilka razy brać udział w sztukach Pana Janusza Adama Dodota, które za każdym razem były inną, niezwykłą przygodą i podczas których mogłam wykorzystać moje umiejętności wokalne. Był to np. spektakl „Oblubienica” w kaplicy poewangelickiej w Śmiglu, lub też niezwykle klimatyczny koncert „W cieniu dobrego drzewa” w ruinach kościoła św. Marcina w Gryżynie.”

Gdzie widzi siebie Gabriela Itkowiak za 5 lat?

„To zdecydowanie najtrudniejsze pytanie.

Nie mam pojęcia, nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć. Na pewno nie chcę rezygnować z żadnych moich pasji i zainteresowań, chociaż ciągle ich przybywa i pewnie będę musiała się kiedyś na coś zdecydować. Jeśli to pytanie odnosi się do tego, czy skieruję się w stronę muzyki, czy tatuażu odpowiem – mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała wybierać. Nie mniej świat nieustannie się zmienia, jutro może być zupełnie niespodziewane i może skierować mnie na zupełnie inne tory.

Gdzie widzę siebie za 5 lat… Mam nadzieję, że będę wtedy spełnionym i szczęśliwym, ale nadal ciekawym świata i ludzi człowiekiem.”

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
6
Świetne
Świetne
19
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
1