Wieczory filmowe bez wychodzenia z domu
Opublikowano:
28 lipca 2021
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Rozsiądźmy się wygodnie, chwyćmy pilot w dłoń i wyruszmy w podróż po celuloidowych (chociaż bardziej cyfrowych) rzeczywistościach. Wykorzystajmy resztkę letnich wakacji na nadrobienie lub obejrzenie ponownie najciekawszych filmów, które dostępne są na polskich portalach streamingowych. Oto lista starych i nowych tytułów będących idealnymi na wieczory filmowe.
Tarantino
„Bracie, to ty masz niewyparzoną gębę. I chętnie bym ci ją naprostował, zwłaszcza na oczach moich przyjaciół. Ale moje ręce są zarejestrowane jako śmiercionośna broń. Znaczy to tyle, że jeśli przypadkiem cię zabiję, pójdę siedzieć” – mówi Bruce Lee do Cliffa Bootha, kiedy ten parska, słysząc przechwałki karateki na swój temat.
„Każdy, kto zabije drugiego przez przypadek, pójdzie siedzieć. Bo to zabójstwo” – odparowuje rzeczony Cliff.
Kwintesencją wymiany zdań jest krótka acz już kultowa scena pojedynku między nimi, która najpierw miała miejsce w głowie Quentina Tarantino, a później pojawiła się w jego filmie „Pewnego razu… w Hollywood” z 2019 roku. Ten najnowszy obraz reżysera najeżony jest podobnymi ironicznymi cytatami, które demaskują ułudę hollywoodzkiego blichtru lat 60., co jest oczywiście paralelą współczesności. Film opowiada historię aktora Ricka Daltona (Leonardo DiCaprio), którego kariera powoli wygasa, oraz jego dublera Cliffa Bootha (Brad Pitt). Na drugim planie pojawia się też sekta Charlesa Mansona.
Losy głównych bohaterów i „rodziny” skrzyżują się m.in. w domu Romana Polańskiego i jego żony Sharon Tate (Margot Robbie).
„Pewnego razu…” to przewrotny i bardzo zabawny obraz z fenomenalnymi kreacjami aktorskimi, zwłaszcza Pitta, DiCaprio i Robbie. To też misternie oddany koniec lat 60., z muzyką, wystrojem wnętrz, ciuchami. Film możecie zobaczyć na Netflixie. Idealnie sprawdzi się jako jeden z tytułów „Wieczoru z Tarantino”. Można go sparować z innymi genialnymi produkcjami reżysera dostępnymi na Netflixie, jak „Kill Bill vol. 1” i „Kill Bill vol. 2” o krwawej wendecie Czarnej Mamby (Uma Thurman), „Bękartami wojny” o oddziale Amerykanów żydowskiego pochodzenia, którzy planują zamach na Hitlera (w roli głównej ponownie świetny Pitt, a w drugoplanowej mistrzowski Christoph Waltz). Z kolei na HBO warto obejrzeć (ponownie?) najbardziej znany film Tarantino, czyli „Pulp Fiction” o płatnych zabójcach Jules’u (Samuel L. Jackson) i Vincencie (John Travolta) oraz żonie ich bossa Mii (Uma Thurman). Przyjemność gwarantowana!
Lee
Idąc tropem kultowych reżyserów zza Atlantyku, warto przybliżyć sobie, jeżeli ktoś nie zna, filmografię Spike’a Lee (który niedawno piastował zaszczytną rolę przewodniczącego jury na Festiwalu Filmowym w Cannes).
Na Netflixie możecie zobaczyć dwa tytuły, „Ona się doigra” z 1986, i „Pięciu braci” z 2020.
Ten pierwszy to debiut Lee opowiadający o Noli Darling (Tracy Camilla Johns) i jej trzech facetach. To też obraz czarnej społeczności Brooklynu. Komedia, która zapoczątkowała karierę Lee, unika zaszufladkowania, podobnie jak główna bohaterka. Nola idzie pod prąd oczekiwaniom partnerów, a tym samej całej patriarchalnej kulturze starającej się przypisać kobietom określone role.
Na drugą nóżkę włączcie „Pięciu braci”, film, który mimo komediowych elementów wkracza na dużo bardziej poważne tony.
Lee przedstawia historię czarnych weteranów wojny w Wietnamie, osób pomijanych przez amerykańską martyrologię. Z jednej strony jest to sentymentalna (?) podróż tytułowych braci, towarzyszy broni, do kraju, w którym zaczęła się ich przyjaźń, z drugiej to właśnie oddanie przez reżysera hołdu zapomnianym. Film to „typowy Spike Lee” ze swoimi nawiązaniami do największych tytułów popkultury o Wietnamie (które z kolei marginalizowały lub pomijały czarnych żołnierzy), czyli „Łowcy jeleni”, „Plutonu” czy „Czasu apokalipsy”. Wreszcie „Pięciu braci” to bardzo dobre kreacje aktorskie, zwłaszcza fenomenalnego Delroya Lindo (dajcie mu Oscara!) w roli sympatyzującego z Trumpem Paula. Na drugim planie, w retrospekcjach, pojawia się niedawno zmarły Chadwick Boseman jako swoisty autorytet moralny. Do tego wszystkiego, jak to w filmach o wojnie bywa, dostajemy spory ładunek akcji.
Winslet
Kate Winslet narobiła ostatnio sporo szumu swoją wybitną kreacją w serialu „Mare z Easttown”, dlatego warto przypomnieć sobie niektóre filmowe tytuły, w których również błyszczy. A tych na portalach streamingowych mamy pod dostatkiem.
Wieczór z aktorką warto rozpocząć od „niewielkiej” produkcji „Rozważna i romantyczna” z 1995 roku.
W ekranizacji powieści Jane Austin obok Winslet pojawiają się Emma Thompson, Alan Rickman i Hugh Grant. Z jednej strony to opowieść o poszukiwaniu wielkiej miłości, z drugiej, jak to u pisarki bywa, drobiazgowe portretowanie obyczajowości XVIII-wiecznej Anglii, brawurowo przeniesione na ekran przez Anga Lee. „Rozważną i romantyczną” możecie zobaczyć na Netflixie, podobnie jak niedocenionego „Steve’a Jobsa” w reżyserii Danny’ego Boyle’a z 2015 roku. Film skupia się na historii życia tytułowego biznesmena w momencie, w którym na rynek mają wejść trzy kluczowe produkty firm Apple i NeXT. Brzmi nudno, ale scenariusz Aarona Sorkina gwarantuje potoczyste dialogi, natomiast obsada (obok Winslet, w roli szefowej działu marketingu Joanny Hoffman, pojawia się Michael Fassbender jako Steve Jobs i Seth Rogen jako Steve Wozniak) – aktorstwo na najwyższym poziomie.
Jeżeli będziecie mieli ochotę na więcej, koniecznie wybierzcie thriller Stevena Soderbergha „Epidemia strachu” z 2011 roku, który na początku pandemii wrócił do łask.
Pewnie stało się tak nie ze względu na same filmowe doznania, ale przez tematykę. Opowiada bowiem o tajemniczym wirusie dziesiątkującym światową populację. Winslet wciela się w rolę doktory Erin Mears, która wraz z zespołem stara się znaleźć szczepionkę. Na ekranie, jak to u Soderbergha bywa, towarzyszą jej czołowe hollywoodzkie gwiazdy, m.in. Matt Damon, Laurence Fishburne, Jude Law czy Jennifer Ehle. „Epidemia strachu” to dobry, trzymający w napięciu obraz, który ciągle stanowi odniesienie do obecnych czasów.
Czyli, co? Piloty w dłoń i oglądamy!