fot. M. Bochińska

Złote lata radia

„Gdy zetknąłem się z ogromem materiałów na ten temat, byłem oszołomiony rozmiarem własnej niewiedzy. Okazuje się, że na bazie historii radia i radiofonii można z powodzeniem odkrywać historię naszego regionu” – o swoim projekcie mówi Jacek Bochiński, stypendysta Marszałka.

Barbara Kowalewska: Kiedy rozmawialiśmy dwa lata temu o pana pasji – kolekcjonowaniu starych odbiorników radiowych – powiedział pan: „Moją ambicją jest przywrócenie pamięci o historii radiofonii i radiotechniki w Poznaniu okresu międzywojnia. Wymaga to wielu nowych badań, kwerendy po archiwach, mam zamiar się tego podjąć”. Nie porzucił pan tego zamierzenia.

Jacek Bochiński: Przez 30 lat kolekcjonowałem odbiorniki radiowe, ale po pewnym czasie uznałem, że radio jako przedmiot już mi nie wystarcza, że historia radia to nie tylko historia radiotechniki, ale też języka, reklamy, ekonomii, społeczeństwa itd. Zacząłem poszukiwać materiałów pisanych związanych z tymi odbiornikami – wziąłem pod uwagę prasę archiwalną, ale też foldery reklamowe czy instrukcje obsługi radioodbiornika (przed wojną nazywano to „sposobem użycia”). Dzieje radia splatają się w sposób nierozerwalny z historią powszechną. Musimy pamiętać, że w okresie międzywojennym radio było substytutem telefonii komórkowej, dzisiejszego sprzętu RTV, a jego rola stale rosła. Uważam, że dzisiaj, kiedy Poznań przeżywa poważny kryzys tożsamości – w wymiarze duchowym i materialnym – takie zebranie informacji o sukcesie rozgłośni radiowej mogłoby wnieść poważny wkład w faktyczną odbudowę naszej lokalnej świadomości. Wiedza potoczna poznaniaków na temat historii Poznania doby dwudziestolecia międzywojennego jest, delikatnie mówiąc, niewielka i właściwie ogranicza się do stereotypów.

 

Logo działalności Jacka Bochińskiego, autor: Henryk Berezowski

Logo działalności Jacka Bochińskiego, autor: Henryk Berezowski

A historia radiofonii przeplata się z historią miasta i Wielkopolski w sposób nierozerwalny. Gdy zetknąłem się z ogromem materiałów na ten temat, byłem oszołomiony rozmiarem własnej niewiedzy. Okazuje się, że na bazie historii radia i radiofonii można z powodzeniem odkrywać historię naszego regionu!

Na przykład mało kto wie, że Poznań jako jedno z nielicznych miast na świecie miał Muzeum Radiowe, które znajdowało się w budynku na terenie dzisiejszego MTP. Na przełomie lat 20. i 30. zrozumiano bowiem, jak ulotna jest ta historia i że warto ją udokumentować.

 

BK: Mówił pan w naszej poprzedniej rozmowie: „Wiele istniejących publikacji o radiofonii doby lat 20. i 30. jest nierzetelnych, oparta na poprzednich równie nierzetelnych publikacjach. Trzeba sięgnąć do źródeł. Część z nich posiadam, a część trzeba odnaleźć i zweryfikować. To moja ambicja – odkrywanie białych plam w tym obszarze”. Na jaki cel otrzymał pan stypendium Marszałka Województwa Wielkopolskiego?

JB: Program stypendialny Marszałka umożliwia mi zakup archiwaliów związanych z historią radiofonii i radiotechniki oraz ewolucją radioodbiorników w Poznaniu i Wielkopolsce. Są to między innymi przedwojenne czasopisma: „Tydzień Radjowy”, „Radjo”, „Antena”, „Radioamator”, „Radjofon Polski”. Zamierzam utworzyć bazę danych, która posłuży mi do stworzenia publikacji, wystawy i prezentacji, również internetowych (biorę udział w prowadzonych przez Wojciecha Tarasa audycjach na kanale „Radiowe Pogaduchy” dostępnym na YouTubie) – wymaga to żmudnej kwerendy. Jestem na wstępnym etapie czytania i analizowania treści czasopism pod kątem historii radiofonii i radiostacji. Rozwijam wiedzę o powstaniu radiostacji w Poznaniu w 1927 roku i perypetiach z tym związanych. Aktualnie koncentruję się głównie na okresie prezydentury Cyryla Ratajskiego.

BK: Przypomnijmy krótko historię początków radiofonii w Poznaniu.

JB: Zanim powstała radiostacja w Poznaniu, rząd polski miał pełen monopol na decyzje związane z radiem. Z uzyskaniem koncesji na budowę radiostacji w Polsce wiązało się wiele perypetii, m.in. zmieniano wymagania wobec przyszłego koncesjonariusza. Negocjacje toczyły się przez półtora roku, zresztą nie tylko dla poznaniaków było to zupełnie niezrozumiałe. W świecie ówczesnych „radjotów”, czyli konstruktorów radioodbiorników, budziło to szczere oburzenie.

 

fot. archiwum J. Bochińskiego

fot. archiwum J. Bochińskiego

Zwyciężyła warszawska spółka Polskie Radjo, która nie przewidywała początkowo budowy radiostacji w Poznaniu. W końcu, między innymi z czynnym poparciem Cyryla Ratajskiego i wielkopolskich samorządów, tj. miast i gmin, nie czekając na decyzję z Warszawy, postanowiono powołać Spółkę z ograniczoną poręką Radjo Poznańskie.

W tym geście widać pokłosie pracy organicznej poznaniaków, którzy wielokrotnie, przede wszystkim w dobie zaborów, zdani na własne siły nauczyli się działać mimo rozmaitych przeszkód. W ten sposób w oparciu o uzyskaną subkoncesję powstała w Poznaniu „samorządowa” rozgłośnia i radiostacja. Był to jedyna taka inicjatywa w II Rzeczpospolitej. Niestety, później wielki kryzys przełomu lat 20. i 30., który dotknął mocno Poznań, zmusił poznaniaków do przekazania instytucji Polskiemu Radiu, by uchronić ośrodek lokalny od upadku. W okresie schyłkowym Radia Poznańskiego z powodu problemów finansowych rezygnowano z audycji lokalnych, okrajano je lub transmitowano programy ogólnopolskie. Przekazanie instytucji Polskiemu Radiu wydaje mi się mądrą decyzją ówczesnych władz Poznania. Warszawa zainwestowała między innymi w rozgłośnię – na Cytadeli zainstalowano później nadajniki o nieporównywalnie większym zasięgu. Stopniowo nastąpił powrót audycji lokalnych, już w ramach Polskiego Radia.

 

BK: Co pana zaskoczyło przy analizie materiału archiwalnego? Jakie informacje nie były powszechnie znane?

JB: Jednym z zaskoczeń było odkrycie, jak napastliwy był ton obecny w czasopismach poznańskich dotyczący wyboru koncesjonariusza w połowie lat 20. Z oburzeniem krytykowano opóźnienia. Wytykano rządowi małostkowość i ciemnotę i posługiwano się rasistowskimi porównaniami, które dzisiaj uznano by za karygodne. Czyniono złośliwe aluzje do państw afrykańskich, w których „ludożercy” , mimo życia w ciemnocie, mają jednak swoją radiofonię (chodziło o Abisynię), a Polska, rzekomo kraj cywilizowany, nie potrafi się na to zdobyć. To zbiło mnie z tropu. Ton się zmienił dopiero, gdy już się spodziewano udzielenia subkoncesji dla Radia Poznańskiego i później, w trakcie pracy radiostacji. Mnóstwo zajadłej krytyki i goryczy znajdujemy również w warszawskim czasopiśmie „Radjofon Polski” braci Odyńców. Jest to całkowicie nieznana karta historii polskiej radiofonii, którą teraz odkrywam.

 

BK: W jaki sposób historia powszechna odzwierciedla się w czasopiśmiennictwie związanym z ówczesną radiofonią?

JB: Mimo że czasopisma te poświęcone były radiotechnice, informowały o najciekawszych audycjach radiowych, często zawierały ich streszczenia lub obszerne komentarze. Mikrofon towarzyszył wszystkim niemal wydarzeniom doby II Rzeczpospolitej i znajduje to pełne odzwierciedlenie w prasie „radiowej”. Prezentowano życie codzienne, materiały te mają więc nieocenioną wartość historyczną nie tylko z punktu widzenia radiofonii. Co znaczące, im bliżej II wojny światowej, tym mniej pisano o Poznaniu. Mam tu na myśli czasopismo „Antena”. Zauważyłem, że „Antena”, jako organ ówczesnego Polskiego Radia, była silnie sanacyjna, a Poznań był przecież endecki.

 

fot. J. Bochiński

fot. M. Bochińska

Pojawiały się tam na przykład artykuły gloryfikujące powstanie wielkopolskie, ale dające jednocześnie do zrozumienia, że właściwie to było ono inspirowane przez organizacje piłsudczykowskie. Pisano niby pozytywnie o naszej przedsiębiorczości, a z drugiej strony czuje się w tym ton sarkastyczny. Trafiłem też na napastliwe teksty o „słusznym” powrocie Zaolzia do Polski, o tym, że naród polski cierpiał po drugiej stronie Olzy, o triumfalnym wkroczeniu do Cieszyna, o tym, że właściwie zrozumienie dla tego ruchu wykazały tylko Niemcy i Włochy.

No i rząd czeski pozytywnie w całej rozciągłości ustosunkował się do słusznych polskich postulatów… To mnie zaszokowało, przecież to było na chwilę przed wojną. Dziesięć miesięcy później Druga Rzeczpospolita już faktycznie nie istniała. Między innymi „Antena” gloryfikowała także postać Piłsudskiego i ukazywała go jako osobę zainteresowaną radiofonią, co było nieprawdą. Niezależnie od jego osiągnięć, niewątpliwego autorytetu i charyzmy, nieco inaczej widziano to niejednokrotnie w Wielkopolsce. To jest dość anegdotyczne, bo marszałek Piłsudski, jeśli chodzi o obsługę radia, potrafił tylko włożyć i wyjąć wtyczkę z kontaktu, a do wynalazku żywił otwartą pogardę. Ze wspomnień wynika, że słuchał wyłącznie prognozy pogody i gdy się nie sprawdziła, to miał zwyczaj na swój sposób to komentować. W prasie pokazywano jednak inny jego obraz. Widać to także w sposobie, w jaki wykorzystano zdjęcie z lat 20. przedstawiające marszałka przy mikrofonie. Widocznie raz dał się namówić, by dać się sfotografować przy tym wynalazku. Później, nawet w drugiej połowie lat 30., nadal publikowano to samo zdjęcie, przy tym samym – archaicznym już jak na tamte czasy – mikrofonie i przekonywano społeczeństwo, że Piłsudski interesuje się radiem.

BK: Czy w międzywojennej prasie radiofonicznej widać obawy przed zbliżającą się wojną?

JB: To zaskakujące, ale w prasie radiowej mamy stosunkowo mało wzmianek o nastrojach społecznych związanych z wyczekiwaniem wojny. Owszem, wyraźnie zwrócono uwagę na orędzie generała Józefa Becka, w którym zapowiadał, że Polska będzie się bronić. Ale zbliżająca się wojna i lęki z tym związane w mojej opinii w zaskakująco małym stopniu znalazły odzwierciedlenie w tej prasie. Choć oczywiście gościły tam tematy polityczne i militarne. Zdziwiło mnie to.

 

fot. archiwum J. Bochińskiego

Przy okazji wspomnę o pewnym obrazie, który istnieje w świadomości radiowców i pasjonatów radiofonii.

To charakterystyczna mapa, która przedstawia Rzeczpospolitą między Rosją Sowiecką a Niemcami hitlerowskimi, opatrzona w sąsiedztwie odpowiednimi symbolami – sierpem i młotem oraz swastyką – a pośrodku Polska. Mapa ta uważana jest powszechnie jako dowód na dostrzeganie zagrożenia na kilka miesięcy przed wojną. W rzeczywistości jest inaczej. Miałem w rękach artykuł, którego ten obraz był częścią. Tekst dotyczył nie zbliżającego się niebezpieczeństwa wojny, ale odmienności naszej kultury wobec kultury niemieckiej i rosyjskiej. To dowód na to, że trzeba najpierw poznać źródło, z którego pochodzi ikonografia, a dopiero potem wyciągać adekwatne wnioski.

 

BK: Jeśli chodzi o konstrukcje radioodbiorników okresu międzywojnia, na jakie nowe informacje pan natrafił?

JB: Czasopiśmiennictwo lat 20. i 30. obfitowało w schematy i opisy budowy aparatu radiowego, który można było zbudować samemu w warunkach domowych. Podawano informacje o parametrach podzespołów, zamieszczano schematy montażowe oraz objaśniano zasady działania tych urządzeń, dołączając także kosztorysy. I faktycznie, już w II połowie lat 20. takie radioodbiorniki domowym sposobem budowano. Znalazłem też opisy radioodbiorników, których nazwy odnoszą się do ich konstrukcji i odzwierciedlają zasady działania tych urządzeń: na początku mamy więc między innymi tropadynę, negadynę, neutrodynę, później królowała niepodzielnie autodyna i heterodyna.

 

fot. archiwum J. Bochińskiego

fot. archiwum J. Bochińskiego

Są także opisy, jak powstawały lampy radiowe. Często są to artykuły reklamowe, ale czasami czysto naukowe, nieodnoszące się do konkretnego producenta. Teksty te charakteryzował zazwyczaj wysoki poziom merytoryczny, a jednocześnie przystępność dla przeciętnego czytelnika.

Kilka opisów technicznych zainteresowało również mnie. Być może w przyszłości w oparciu o posiadane przedwojenne podzespoły podejmę się konstrukcji wybranego, archaicznego dziś aparatu. Na nowo odkrywam dziś magię najstarszych aparatów radiowych z lat 20. – dzięki oryginalnym materiałom eksponaty z tych czasów nabierają w moich oczach szczególnego znaczenia. Trudno opisać, ile radości dostarcza mi dziś jeden wybrany olbrzymi głośnik tubowy z lat 20. Z pomocą kilku prostych podzespołów z międzywojnia podłączyłem go do współczesnego urządzenia MP3…

 

BK: Co miałoby się znaleźć na wystawie, którą chce pan zorganizować w 2027 roku na 100-lecie radia w Poznaniu?

JB: Pierwotnie myślałem o ekspozycji odbiorników z okresu międzywojnia obecnych na terenie II Rzeczpospolitej, wybranych ze względu na walory estetyczne. Teraz jestem przekonany, że trzeba też zaprezentować historyczne zdjęcia oraz archiwalia pisane, związane z tymi eksponatami: książki, czasopisma, instrukcje obsługi, materiały reklamowe, informacje techniczne i cenniki. Jeśli chodzi o radioodbiorniki, to od naszej poprzedniej rozmowy zawęziłem swój cel kolekcjonerski i skoncentrowałem się już wyłącznie na poszukiwaniu egzemplarzy polskich.

BK: Czego będzie dotyczyć przygotowywana przez pana publikacja?

JB: Publikacja ta nie może być adresowana jedynie do wąskiej grupy kolekcjonerów lub pasjonatów starej radiotechniki. Moim celem będzie ukazanie historii miasta z perspektywy historii radia i radiotechniki. Te wątki się wzajemnie przeplatają i uzupełniają i nie można ich traktować osobno.

 

fot. archiwum Jacka Bochińskiego

fot. archiwum Jacka Bochińskiego

Byłoby to po prostu nieciekawe, zniechęcające i nie spełniłoby swojej roli. Moim ideałem jest książka Władysława Czarneckiego „To też był Poznań”, napisana językiem nieco gawędziarskim, ale też bardzo merytoryczna. Ma ona niewątpliwie walor dokumentu. Chciałbym stworzyć podobną opowieść o początkach radiofonii, ilustrując ją archiwalnymi materiałami reklamowymi, pocztówkami, zdjęciami itp.

Chciałbym to przekazać przystępnym językiem, ale zachować walor naukowy: umieścić dokładne przypisy źródłowe. Czuję się do tego zobowiązany. Wyobrażam też sobie, że szata graficzna powinna nawiązywać do ówczesnej grafiki i stylistyki międzywojnia.

 

BK: Opowieść będzie się kończyć na roku 1939?

JB: Chcę dodać posłowie albo krótki rozdział o roku 1945, kiedy to, po ustaniu działań wojennych, uruchomiono na ulicach radiowęzeł, a potem zespół techników własnym wysiłkiem przerobił znaleziony poza Poznaniem nadajnik krótkofalowy na średniofalowy – dla poznańskiej radiostacji. Trzeba wiedzieć, że po wojnie nie było żadnej infrastruktury, bo radiostacja na Cytadeli została wysadzona w powietrze w niewyjaśnionych do końca okolicznościach.

 

Nie ocalała też rozgłośnia. I w 1945 roku kilku techników w oparciu o własne doświadczenie skonstruowało nadajnik, który umieszczono na ul. Bukowskiej, w starym, opróżnionym z urządzeń budynku wcześniejszej radiostacji Radja Poznańskiego. Mniej więcej w tym miejscu jest dziś konsulat Federacji Rosyjskiej. Na tym gmachu widniała przed wojną tabliczka „Zawiadowca Radiostacji” i tam dyżurował na przełomie lat 20. i 30.

Marian Szukalski, dzięki któremu do dnia dzisiejszego ocalało mnóstwo materiałów związanych z historią radia. Na studio radiowe z kolei przekazano zaraz po wojnie budynek na ulicy Berwińskiego, w którym Radio Poznańskie jest do dzisiaj. Siedziba przedwojennego studia na placu Wolności została uszkodzona i nie nadawała się do użytku. I tak Poznań w 1945 roku powrócił niejako do czasów pionierskich. Wśród cennych archiwaliów dotarłem do negatywów zdjęć z dnia podpisania umowy powstania radia po wojnie – jest na nich między innymi pierwszy dyrektor rozgłośni, Adam Kostaszuk.

 

Jacek Bochiński – historyk z wykształcenia, z zawodu laborant i specjalista w dziedzinie lakierów w przemyśle meblowym. Od niemal 30 lat tworzy unikalną kolekcję zabytkowych radioodbiorników okresu międzywojennego, dawnych urządzeń odtwarzających dźwięk (m.in. polifon, fonograf, patefon, gramofony) i płyt z archiwalnymi nagraniami. Zajmuje się kompleksową renowacją starych radioodbiorników. Wystawy przygotowane na bazie jego doświadczenia i kolekcji: „Filmowy Poznań 1919–1939. Impresje” (2009 i 2010 r.), „Hallo! Hallo! Tu radiowy Poznań 1927–1939” (2012 r.) oraz „90 lat na fali eteru. Radioodbiorniki z dwudziestolecia międzywojennego z kolekcji Jacka Bochińskiego” (2015 r.). Prowadzi prezentacje dotyczące historii Wielkopolski i Poznania związane z historią radiofonii i zapisu dźwięku. Obecnie poszukuje polskich przedwojennych radioodbiorników oraz wszelkich śladów poznańskich zakładów radiotechnicznych dwudziestolecia międzywojennego.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
2
Świetne
Świetne
4
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0