fot. materiały prasowe Wydawcy

Nocne przewodniczki

„Czasem niebezpiecznie jest wyjść z domu, gdy staniesz na drodze, nigdy nie wiadomo, dokąd cię nogi poniosą”, przestrzegał Tolkien swych czytelników w pierwszym tomie „Władcy pierścieni”. Mia Kankimӓki mogłaby także rozpocząć swą książkę „Kobiety, o których myślę nocą” (Wydawnictwo Poznańskie) od tego samego zdania. Tyle tylko, że wymowa byłaby o wiele inna.

W świecie Tolkiena owo zdanie dotyczyło umoszczonego w wygodnej norce hobbita, zadowolonego z siebie palącego fajkę chłopca-mężczyzny, alegorii Anglików, dla których Tolkien pisał swą sagę. Fińska autorka pisze dla kobiet i o kobietach; w odróżnieniu od hobbitów Tolkiena nie zamieszkują one „wygodnych norek”. Podróż w nieznane, niebezpieczeństwa, jakie czyhają na opisane w książce podróżniczki, okazują się wyzwalające, co więcej, często wcale nie bardziej niebezpieczne niż świat przed podróżą.

Terapia poprzez czytanie

Książka Kankimäki sama jest wyprawą – terapią. Autorka, czterdziestotrzylatka, stoi na rozdrożu, napisała pierwszą, dobrze przyjętą książkę, nadchodzi czas na drugą. Jej napisanie ugruntuje pisarską drogę, pokaże, że nie była ona tylko przypadkiem.

Mia Kankimäki, fot. domena publiczna

Niestety, samotność, depresja długich fińskich nocy, szamotanie się naszej autorki-bohaterki powoduje, że druga książka staje się niespełnialnym (na razie) celem.

 

W czasie długich, bezsennych nocy autorka poszukuje ratunku – i taki ratunek nadchodzi.

Są nim nocne przewodniczki, kobiety, które będąc w podobnym co autorka wieku, odważyły się zrobić pierwszy krok, wyjść z domu i dać się ponieść drodze. To przewodniczki i artystki, silne kobiety, które odważyły się robić rzeczy z pozoru w ich czasach niemożliwe jedynie ze względu na to, że były kobietami.

Nocne przewodniczki Kankimäki

Pierwszą przewodniczką jest Karen Blixen. Ma ona uprzywilejowaną pozycję w książce – jako jedynej poświęcony jest cały rozdział zatytułowany „Afryka”. Podróżując śladami Karen Blixen do Tanzanii, autorka odkrywa złożoność i dwuznaczność figur podróżniczki i turystki. Wraz z komplikowaniem się obrazu „Afryki” (pamiętajmy, „Afryka to nie państwo”, co jednak zbyt rzadko podkreśla fińska autorka) komplikuje się też obraz samej Karen Blixen.

 

materiały prasowe Wydawcy

Drugi z rozdziałów, zatytułowany „Odkrywczynie”, to przegląd odważnych kobiet, które „rzuciły wszystko” i dały się porwać drodze.

Fińska autorka – a my wraz z nią – uczy się zaradności od Izabelli Bird, twardości od Idy Pfeiffer, która dwukrotnie okrążyła glob, niezmiennie podróżując w swym koronkowym kapeluszu, i dzielności od Mary Kingsley, znawczyni tropikalnych ryb, która swą pasję przypłaciła śmiercią. Niestrudzoności w realizacji swego celu uczy się od Aleksandry David-Néel, która w przebraniu żebraczki jako pierwsza Europejka odwiedziła Lhasę. Uczy się wreszcie pakowania od dziennikarki Nellie Bly, która z jedną torebką wyruszyła w podróż dookoła świata, aby pobić opisany przez Verne’a rekord, i tak – udaje się jej to w siedemdziesiąt dwa dni.

Intersekcjonalność bohaterek

Opisane przez Kankimäki podróżniczki łączy właściwie jedno – to, że są kobietami i muszą walczyć z patriarchalną opresją. Dzieli je natomiast bardzo wiele: majątek, stan cywilny, posiadanie dzieci, narodowość. Gdy czytałem o nich, nieustannie przychodziło mi na myśl modne dziś w humanistyce pojęcie intersekcjonalność. Oznacza ono krzyżowanie się różnic i wynikających z nich dyskryminacji: klasowych, genderowych, rasowych, ze względu na niepełnosprawność czy orientację seksualną. Podejście intersekcjonalne domaga się więc uwzględniania złożoności usytuowania osób, które doświadczają dyskryminacji (albo zauważania tych, które mają wynikający z owych uwarunkowań przywilej).

 

materiały prasowe Wydawcy

Biografie podróżniczek to ćwiczenie z intersekcjonalności – cierpią dyskryminację jako kobiety, a równocześnie są uprzywilejowane jako białe Europejki, białość i przynależność do Europy pozwala im także pokonywać trudności ekonomiczne.

Wiele z nich zresztą nie musi tego robić, przykładowo Karen Blixen była tak zamożna, że właściwie całe życie mogła „bankrutować”, żyjąc z przynależnej jej pozycji społecznej fortuny. Część tych opowieści dziś czyta się dziwnie, po dekolonizacji; czytelniczka wyćwiczona w podejściu postkolonialnym może czuć się porażona tym, jak bardzo pozytywne opowieści o kobietach emancypujących się poprzez podróże i odkrycia są równocześnie opowieścią o imperializmie, przemocy i wyzysku. Nie chcę ferować łatwych ocen, książka też tego nie czyni.

Nie tylko podróżniczki

Gdy zmęczymy się koniecznością konfrontacji ze złożoną rzeczywistością podróżniczek i odkrywczyń, to trzeci rozdział przyniesie nam ulgę; poświęcony kobietom artystkom, w swej feministycznej wymowie nie wymaga mierzenia się z owymi intersekcjonalnymi uwikłaniami.

 

To rozdział o silnych kobietach (i ich ojcach), które miały odwagę i możliwość tworzyć w czasach, w których kobietom było to zakazane.

Sofonisba Anguissola, Lavinia Fontana, Artemisia Gentileschi, choć nie zajmują w podręcznikach historii sztuki przynależnego im miejsca, były w stanie odcisnąć swój ślad w historii.

„Kobiety, o których myślę nocą” to idealna pozycja na wakacje. Z reguły taka rekomendacja nie kojarzy się dobrze, sugerować może niezobowiązującą lekturę „na leżak”. Tak nie jest. Książka ta jest idealna na wakacje, gdyż jest literaturą drogi, mówi o silnych kobietach, które odnalazły swe przeznaczenie w podróży; równocześnie jest swego rodzaju dziennikiem autorki. Także ona dzięki podróży odnajduje siebie. Dlatego polecam tę lekturę właśnie teraz, aby wraz z autorką i bohaterkami odkryć wciągającą i emancypującą siłę drogi i podróży.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
3
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0