Anna Jantar. Od końca do początku
Opublikowano:
15 sierpnia 2015
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Marcin Wilk zmierzył się z legendą, pisząc „Tyle słońca. Anna Jantar – biografia”. Wykonał tytaniczną pracę – interesowało go wszystko: pamiętniki, stare gazety, listy przebojów, a nawet odtajnione akta IPN. Od śmierci, urodzonej w Poznaniu artystki, minęło już 35 lat, ale jej fenomen wciąż fascynuje.
Każdy z nas, z pokolenia na pokolenie, poznaje największy hit Anny Jantar – „Tyle słońca w całym mieście”. Utwór rozpowszechniany jest od dyskotek szkolnych, przez reklamy telewizyjne, imprezy rodzinne, po nasze domowe zacisza. Włączamy piosenkę w charakterze (czyżby?!) guilty pleasure, bo przecież „Tyle słońca…” jest już ramotką, melodyjnym utworkiem sprzed lat. Gdy byłem dzieciakiem służył mi do wyobrażania sobie czasów komunizmu w Polsce: zalane słońcem szerokie ulice, uśmiechnięci ludzie, kapelusze, gdzieniegdzie melancholijna sepia. Pomijając fakt, że te wyobrażenia były błędne, zadziwiająca jest pamięć o Annie Jantar. Fenomen artystki nie przebrzmiewa, a przecież od jej śmierci mija już trzydzieści pięć lat!
Marcin Wilk w „Tyle słońca. Anna Jantar – biografia” nie buduje pomnika, zmarłej w katastrofie lotniczej, piosenkarce i nie spekuluje, jak mogłaby potoczyć się jej kariera.
Raczej porządkuje zebrane materiały, układa je w chronologiczną całość. Zaczyna – nie mogło być inaczej – na cmentarzu. Pisze: „Nie sprawdzam wcześniej jak (…) dojść do miejsca, gdzie spoczywa. Robię to celowo. Chcę się przekonać, czy ludzie wciąż o niej pamiętają. Pytam zupełnie przypadkowych przechodniów, czy wiedzą może, gdzie jest jej grób. Oczywiście, że wiedzą. Wskazują precyzyjnie (…)”. Autor wychodzi od końca, by wrócić do początku.
Wilk wykonał tytaniczną pracę. Interesowało go wszystko: pamiętniki, stare gazety, listy przebojów, a nawet odtajnione akta IPN. Podróżuje też po Polsce. Pomiędzy tym wszystkim rozbrzmiewa głos matki Anny Jantar – Haliny Szmeterling. Wilk nie gubi się w tym natłoku, sprawnie manewrując pomiędzy życiem rodzinnym i karierą artystyczną. Pokazuje tę specyficzną więź, która łączy biografa z opisywaną osobą.
W książce najlepiej rozegrane zostają dwie kwestie. Pierwszą z nich jest relacja rodzinna Szmeterlingów. Związek Anny z matką zbudowany jest na relacji silnych kobiet, które starają się, jak mogą, by pokonać problemy. Są zdeterminowane, dążące – ale nie za wszelką cenę – do celu. Pomimo że pani Halina początkowo nie akceptuje wyboru córki (śpiewanie to przecież dziwny, niepewny zawód – jak ponadczasowo to brzmi!), wspiera ją, a później opiekuje się Natalią. Podobnie koncertowo autor przedstawia stosunek nastoletniej Anny do brata; z jednej strony imponuje jej, są ze sobą bardzo blisko, z drugiej chłopak ją odpycha, być może z zazdrości. Jest jeszcze ojciec, który coraz bardziej popada w manię zbieractwa, odgradzając się od rodziny.
„Tyle słońca…” to fantastyczny obraz sceny artystycznej przełomu lat 60. i 70.
Najpierw Poznań i pierwsze muzyczne szlify, m.in. w zespole studenckim, a już trochę później rozpoczęta podróż z Wagantami, do których przyjmuje ją Jarosław Kukulski. Jarek i Ania tworzą zgraną parę, wkrótce biorą ślub. Wilk barwi anegdotami fakty z ówczesnego życia Jantar. Przywołuje np. Marka Grechutę, którego Anna gościła na kolacji w rodzinnym mieszkaniu. Podobno zachowywali się zbyt głośno, więc ojciec ich wszystkich wyprosił!
Stolica Wielkopolski (jakie to współczesne!) nie daje zbyt wielu możliwości artystom i artystkom. Autor relacjonuje: „W 1972 roku Poznań jest już dla Kukulskich miastem mało atrakcyjnym i do pracy, i do życia (…), lokalne radio nie ma dla artystów żadnych propozycji, w dodatku miejscowe talenty nie są w należyty sposób traktowane (Halina Frąckowiak czy Halina Żytkowiak śpiewają w czasie nagrań tylko w chórkach (…)”. Wyjazd do Warszawy słusznie jawi się parze jako możliwość rozwinięcia kariery Jantar.
Tutaj poznajemy kulisy sławnych festiwali, do głosu dochodzi Rodowicz, Mann, Wodecki… Ci wszyscy, którzy śpiewaniem lub pisaniem przyczynili się do rozwoju polskiej sceny muzycznej. Marcin Wilk przeplata te historie, opisem realiów życia artystów czasu komunizmu – ze wszystkimi kontrolującymi instytucjami czy przymusem koncertowania w ZSRR. Dlatego też „Tyle słońca…” staje się nie tylko biografią jednej z najsłynniejszych rodzimych piosenkarek, ale też zdemitologizowaną opowieścią o minionej epoce.
Zaskakująca jest samoświadomość muzyczna Jantar i Kukulskiego. Wiedzą, że tworzą muzykę popularną, grają przeboje, stawiają melodyjność na pierwszym miejscu.
Z dzisiejszego punktu widzenia to „przyznanie się do winy” jest niemal ożywcze, gdy weźmiemy pod lupę współczesnych gwiazdorów i gwiazdeczki, którzy, mimo że tworzą dla mas, kreują się na największe autorytety muzyczne.
„Tyle słońca. Anna Jantar – biografia” to pozycja nietuzinkowa. Książka dla każdego, nie tylko fanów piosenkarki. Marcin Wilk z reporterskim zacięciem przekazuje czytelnikom rzetelny opis życia Jantar, jak również przedstawia obraz sceny muzycznej czasów komunizmu. Biografia godna polecenia. Tym bardziej w Poznaniu, o którym piosenkarka nie zapomniała przez całe swoje życie. Szkoda, że stolica Wielkopolski tego nie odwzajemniła.
„Tyle słońca. Anna Jantar – biografia”, Marcin Wilk, Wydawnictwo Znak, Kraków 2015
CZYTAJ TAKŻE: Do folkloru trzeba mieć serce. Światowy Przegląd Folkloru „Integracje” 2018
CZYTAJ TAKŻE: Ratusz bez orła
CZYTAJ TAKŻE: Poznań pełen outsiderów. Rozmowa z Katarzyną Kotowską