Techniki konwersacji na Malcie
Opublikowano:
27 czerwca 2016
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Długo się zastanawiałam, czy to, w czym uczestniczę, ma wymiar artystyczny. Ale być może rozmowa w naszym świecie stała się tak znaczącym problemem, że jedynie okrężną drogą, poprzez teatr, uda się przywrócić jej wartość. Jako sztuki otwierającej nas na nieznane. Lotte van den Berg, kuratorka tegorocznej Malty, zaprosiła widzów do konwersacji prowadzonej przez moderatorów.
Kuratorka idiomu „Paradoks widza” Malta Festival Poznań 2016, Lotte van den Berg, jedna z najoryginalniejszych i najbardziej uznanych artystek europejskiego teatru, przywiozła do Poznania rozwijany przez siebie od kilku lat projekt artystyczno-społeczny „Building conversation”.
W tym projekcie widzowie współtworzą opowieść, biorąc udział w szeregu sformatowanych w określony sposób konwersacji, prowadzonych przez moderatorów. Artystka czerpie inspirację z technik konwersacyjnych z całego świata, odwołuje się do tradycji plemiennych czy do teorii współczesnych filozofów europejskich. Traktuje rozmowę jako wspólną kreację, sprawdza, jakie możliwości porozumienia daje teatr.
Podczas Malty eksplorowane były trzy typy konwersacji.
„Rozmowa bez słów”, opierała się na przekonaniu, że za pomocą komunikacji niewerbalnej przekazujemy od 60 do 80 procent informacji.
„Parlament rzeczy” został zainspirowany teorią, że aby sprostać wyzwaniom współczesnego świata, powinniśmy przyznać czynnikom pozaludzkim aktywną rolę w kształtowaniu świata społecznego.
„Agonistyczna rozmowa”, w której konflikty i różnice uważa się za źródło ruchu, zmiany i kreatywności, inspirowana była teorią lewicującej filozofki Chantal Mouffe oraz techniką nowozelandzkich Maorysów. Wpisuje się ona w przestrzeń pomiędzy mocno spolaryzowanymi stanowiskami wobec konfliktu – „zamiatania go pod dywan” lub traktowania jako „wojny totalnej”.
Osoby biorące udział w „agonistycznym spektaklu” spotykały się z moderatorem na pl. Wolności. Stamtąd przechodziły do sali w Wyższej Szkole Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa, gdzie odbywała się rozmowa. Po ustaleniu konfliktowego tematu – tym razem był to altruizm kontra egoizm – każdy z uczestników wybierał stronę, po której chciał się opowiedzieć. Skonfliktowane grupy stawały naprzeciwko siebie. Przez pół godziny miały możliwość wyrażania swoich opinii w skrajnej formie, z pozycji „my” (np. „uważamy, że egoiści są żałośni, bo myślą tylko o sobie”). Druga, kilkuminutowa faza polegała na milczącej zmianie miejsca z myślą, że „wszyscy oddychamy tym samym powietrzem i wszyscy chodzimy po tej samej ziemi”. W fazie trzeciej uczestnicy kładli się na ziemi na plecach, w kole, tak, by słyszeć siebie, ale nie widzieć. Mieli wówczas godzinę na wyrażanie wszystkich swoich poglądów i myśli związanych w konfliktem z pozycji „ja” oraz zgłaszania swoich myśli na temat tego „co dalej” – ale bez gotowych rozwiązań. Po spacerze powrotnym na pl. Wolności odbył się wspólny posiłek. Całość trwała cztery godziny. Scenariusz nawiązywał do sposobu, w jaki Maorysi rozwiązują sytuacje konfliktowe w swojej wspólnocie.
Maoryski scenariusz jest bardzo inspirujący. Pozwala uczestnikom konfliktu wyrazić wszystkie emocje z nim związane, przy pełnym przyzwoleniu społeczności (faza I). Po fazie polaryzacji podkreślona zostaje świadomość, że mimo różnic, wiele nas łączy (faza II). W fazie III uczestnicy dostają możliwość ujawnienia i wymiany swoich doświadczeń osobistych, co zbliża ich do siebie. Różnice zyskują inny wymiar. Ruch uczestników w przestrzeni dodatkowo pomaga w odnalezieniu nowego spojrzenia na konflikt, jego źródła, na swoje miejsce w nim. Spacer i posiłek wzmacniały poczucie, że spór nie przekreśla bycia razem. Czas – pozwalał wybrzmieć temu, co się pojawiało.
Długo się zastanawiałam, czy to, w czym uczestniczę, ma wymiar artystyczny. Ale być może rozmowa w naszym świecie stała się tak znaczącym problemem, że stała się jednym z tematów sztuki. Być może wolność wypowiedzi, brak hierarchii i wspólne dążenie do stworzenia w rozmowie nowej jakości, odkrycia wspólnych płaszczyzn porozumienia, na razie są dostępne raczej w teatrze niż na co dzień. I że taką, okrężną drogą, poprzez teatr, może zostać przywrócona wartość rozmowy jako sztuki otwierającej nas na nieznane.
CZYTAJ TAKŻE: Program lojalnościowy. Rozmowa z Tomaszem Bąkiem
CZYTAJ TAKŻE: Sikawki w kościele
CZYTAJ TAKŻE: Mózg (nie tylko) dla dzieciaków. Recenzja książki „Mózg. To, o czym dorośli ci nie mówią (bo często sami nie wiedzą)”