Ethno Port. Festiwal, który łączy
Opublikowano:
21 czerwca 2016
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
W czasie gdy historia znów zrywa się z łańcucha, a przestrzeń publiczną, wypełnioną językiem nienawiści, zawłaszcza oszalały nacjonalizm i nietolerancja wobec wszystkiego, co obce, Poznań otwiera się na inność. Ethno Port, festiwal muzyki świata, wskazuje drogę, która wszystkich łączy, a nie dzieli. Właśnie zakończyła się jego dziewiąta edycja.
W dniu otwarcia festiwalu, jego dyrektor Andrzej Maszewski powiedział: „To niewiarygodne, że znów rozpoczynamy Ethno Port, jeszcze bardziej będziemy się dziwić w chwili zakończenia, że to już”. Trudno się z tym nie zgodzić, bowiem ten znakomity festiwal rzeczywiście mija zbyt szybko. I choć nogi bolały od tańca, a gardło od śpiewu, na każdy kolejny koncert publiczność przychodziła z jeszcze większym entuzjazmem.
Przez trzy dni można było wziąć udział w czternastu koncertach, które odbywały się na trzech scenach, dwóch plenerowych oraz w Sali Wielkiej CK Zamek. Przebyliśmy podróż prawdziwie światową, poznając muzykę wszystkich kontynentów. To zadziwiające, jak wielkim zainteresowaniem cieszy się Ethno Port, z każdym rokiem – coraz większym. Na czas festiwalu do Poznania zjeżdżają ludzie z całej Polski i zagranicy. Miło było porozmawiać w tym roku z naszymi sąsiadami z Czech i Węgier, a także – z Ukrainy. Wszyscy przybywają na festiwal nie tylko, by doskonale się bawić, ale też po to, żeby zamanifestować fundamentalne dla całej Europy wartości – poczucie wspólnoty i szacunek dla różnorodności. To właśnie sprawia, ze Europa jest szalenie ciekawa i silna.
Festiwal zainaugurował koncert zespołu Varrdan Hovanissian & Emre Gultekin „Adana”. Artyści pochodzą z dwóch różnych państw: Armenii i Turcji, a splata ich tragiczna historia konfliktu między dwoma narodami. Adana to miasto, w którym Turcy dokonali pierwszego ludobójstwa na Ormianach. Muzycy poprzez muzykę szukają pojednania i wybaczenia krzywd. Usłyszeliśmy koncert pełen pasji, ale i wzruszeń. Liryka, bijąca z tej muzyki posiada zniewalające piękno i daje wiarę w ludzi.
Drugi koncert, o zupełnie odmiennym charakterze, wyzwolił w publiczności nieprawdopodobne pokłady energii. Wszystko za sprawą podhalańskiego folkloru, który do Poznania przywieźli górale. Koncert Gramy! Podhalańscy muzycy tradycyjnie i folkowo wywołał wiele radości, co widać było po roztańczonym tłumie.
Największą atrakcją Ethno Portu i chwilą na którą najbardziej czekam, jest nocna potańcówka na Dziedzińcu Zamkowym, którą od lat przygotowuje Dom Tańca Poznań.
Późną nocą kilkaset ludzi tańczy oberki, polki oraz inne tradycyjne tańce polskie. To naprawdę warte podkreślenia, jak wielką zasługę dla przywracania ludowych tańców ma Dom Tańca. Z największą sympatią przyglądam się młodym ludziom, jak bezbłędnie tańczą nasze polskie tańce, które wcale nie są takie proste, jak mogłoby się wydawać.
Za odkrycie festiwalu uważam koncert duetu Tarek Abdullah & Adel Shams El-Din, którzy zaprezentowali afrykańską formę narracji wasla. W pewien sposób, mówiąc obrazowo, jest to forma podobna do europejskiej suity, która splata kilka części w jedną całość. To stosunkowo długie narracje, które mogą trwać nawet do godziny. Zaskakujące, jak świetne efekty można uzyskać na dwóch instrumentach, strunowym oud i perkusyjnym riq. Okazuje się, że odpowiednik naszego tamburynu może zaskakiwać i wydobywać nieprawdopodobne brzmienia.
Za rok jubileuszowa, dziesiąta edycja Ethno Portu. Już dziś jestem pewien, że będzie wielkim wydarzeniem.
CZYTAJ TAKŻE: Dlaczego inscenizatorzy nie wierzą Wagnerowi? (O „Lohengrinie”)
CZYTAJ TAKŻE: Program lojalnościowy. Rozmowa z Tomaszem Bąkiem
CZYTAJ TAKŻE: Sikawki w kościele