Sputnik 2018
Opublikowano:
25 stycznia 2019
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Gdy zapytać o filmy rosyjskie, niektórzy będą je kojarzyć z dawnymi produkcjami radzieckimi o propagandowym charakterze, bo o dzisiejszym kinie wschodnich sąsiadów mało wiedzą. Tymczasem 12. poznańska edycja festiwalu Sputnik 2018 to pokaz niepowtarzalnej wyobraźni, wrażliwości i nowoczesności rosyjskich twórców.
Wybranych na festiwal Sputnik 2018 filmów nie zdominował jeden temat. Ich wyznacznikiem jest różnorodność. Widzimy Rosję jako kraj korupcji i przestępstw policyjno-sądowych („Podrzutki”), kraj destrukcyjnej władzy finansowych potentatów („Dwoje”), śmieszności „nowoczesnego” biznesu („Słonie mogą w piłkę grać”). Ale też kraj przywiązany do swojej tradycji, podań, legend („Mnich i demon”), czerpiący z mądrości ludowej („Sieć”), miejsce nieokiełznanej wizjonerskiej wyobraźni („Dwoje, Piter by Kasta”) i wreszcie ważnych rozliczeń z przeszłością, również tą filmową („Rerberg i Tarkowski: odwrotna strona Stalkera”).
Autor zdjęć do „Zwierciadła” Tarkowskiego, Rerberg, mówi o tym, że na sposób budowania kadru składa się to, w jakim kraju i w jakich czasach żyjesz. I kim jesteś, czyli twoja historia. Tym, co łączy ze sobą rosyjskie kadry, jest trudny do zdefiniowania idiom stylistyczny, nowoczesny, ale wyraźnie różniący się od zachodniego stylu obrazowania.
TAJGA JEST KOBIETĄ, KOBIETA JEST TAJGĄ
(„Dwoje”, 2018, scen. i reż. Timofiejew Żałnin)
Już w pierwszych minutach filmu czuje się narastający niepokój. Młode małżeństwo nie może mieć dzieci, udaje się więc w tajgę, bo Nadia chce dojść do jeziora, które jak wierzy, zaradzi tej niemocy. Jej ojciec i młody mąż, Andriej są przeciwni „tym zabobonom”. Racjonalizm ojca, szefa koncernu górniczego, okazuje się probierzem przemocy, jakiej dopuszcza się wobec córki i wobec tajgi niszczonej przez górnictwo odkrywkowe.
W opowieści w subtelny sposób splatają się losy dwóch pokonanych: młoda Nadia symbolizuje wielowiekową tajgę, a tajga – Nadię. Obie są dzikie, nieokiełznane, ale też kruche i bezradne, gdy dosięga je władcza ręka człowieka.
Płodność obu jest zagrożona. W opowieści cały czas czujemy to połączenie z naturą, chociaż nie jest tu wyidealizowana, ale surowa i obojętna. Reżyser pochodzi z Syberii, być może dlatego „budowanie kadru” jest tak wiarygodne.
Film zachwyca zdjęciami i mistrzowskim montażem. Szerokie, spokojne ujęcia przyrody przeciwstawione zostały frenetycznym scenom ze świata bezwzględnego biznesu. Wirtuozowski montaż podkreśla groteskę jednej z dłuższych sekwencji w filmie, gdy chłopak wpada w potrzask kłusowników i traci przytomność. Widzimy go z trudem wlokącego się przez tajgę, aż dochodzi na dno odkrywkowego leja, w którym trwa… impreza korporacyjna.
Połączenie coraz bardziej surrealistycznych halucynacyjnych scen to prawdziwa perełka. Góra usypana z górniczych kasków, znajdująca się na dnie leja, przypomina stos czaszek z obrazów dawnych mistrzów.
To właśnie Andriej, mąż Nadii zdaje się być porte-parole reżysera: może zdecydować, czy być innym mężczyzną dla Nadii i dla tajgi. Paradoksalnie małżonkowie znajdują schronienie dopiero na skraju śmierci, w leśnej szopie, walcząc o przetrwanie…
BAŚNIOWE MĄDROŚCI Z LEŚNYCH OSTĘPÓW
(„Sieć”, 2017, scen. i reż. Aleksandra Strielanaja)
Dwóch braci i jedna dziewczyna. Młodszy jest w niej zakochany, ale to ten starszy stanie się sprawcą ciąży Ani – tyle, że nie chce się z nią wiązać. Dziewczyna wraca do swojej rybackiej wsi, a Młodszy Brat udaje się na jej poszukiwanie. Dziadek Ani, archetypowy Mędrzec, prowadzi chłopaka przez tundrę, żeby sprawdzić, kim jest.
W ten sposób zostajemy zabrani w archaiczną, inicjacyjną podróż o baśniowej aurze. Staruszek prowadzi chłopaka meandrami lasu i bagien, poddając wielorakim próbom, by lepiej go poznać. Żyjący we frenetycznym miejskim pośpiechu Młodszy Brat musi zwolnić i zmierzyć się ze strachem. Zawiści wobec Starszego Brata pozbywa się dzięki… mrówkom, a scena gniewu przeradzającego się w taniec jest jedną z ciekawszych w filmie.
Rzeczywistość miejska przeciwstawiona zostaje wiejskiej mądrości ludowej, nieco tu wyidealizowanej, ale frapującej, takiej, do której tęskni się w świecie bez ducha. Dziadek jest mistrzem inicjacji, a leśna wyprawa to „rozwojowa brama”, proces przemiany z chłopca w mężczyznę.
Baśniowość i halucynacyjność oddane zostają konsekwentnie w warstwie wizualnej: kamera fika koziołki, huśta się pośród gałęzi, zmienia ostrość, w film wplatane są ujęcia będące ożywionymi obrazami lub rzeźbami, a ich plastyczność i poetyckość to główne atuty pracy operatorskiej. Nie jest to jednak tylko eksperymentowanie ze środkami technicznymi. Dzięki wizualnej grze otrzymujemy błądzenie w świecie mitycznym, w którym czas ma inny wymiar, a pojawiające się wizje nie są oczywiste.
NIE ŚMIESZNO I NIE STRASZNO
(„Podrzutki”, 2018, reż. Iwan I. Twierdowskij)
Nastolatek porzucony przez matkę w niemowlęctwie i wychowany w internacie trafia do Moskwy „na wakacje”, gdzie zostaje wykorzystany przez skorumpowaną grupę prawników, policji i służby zdrowia do wywoływania wypadków samochodowych. Denis cierpi bowiem na analgezję i nie odczuwa bólu tak jak inni ludzie.
Oddawszy autorowi filmu ukłon za odważne podjęcie tematu korupcji, przyznać muszę, że spotkało mnie rozczarowanie. Kolejne sceny sklejone zostały ze sobą na zasadzie komiksowej, brak tu zanurzenia się w codzienność, dialogi bywają sztuczne i urywają się tam, gdzie powinny się rozwinąć. Brakuje też wiarygodności i poczucia grozy, choć pewnie tak powinniśmy się czuć. Może stałoby się inaczej, gdyby autor uczynił z groteski (jak w swojej „Zoologii”) mocniejsze narzędzie.
„BONJOURY”, „PARDONY” I UROJONE OJCOSTWO
(„Słonie mogą w piłkę grać”, 2018, scen. i reż. Michaił Segal)
Psychologiczna opowieść, pełna komizmu sytuacyjnego, grająca na myślowych stereotypach. Pedantyczny, samotny, starszawy menadżer wykazuje predylekcję do młodziutkich dziewcząt. Na każdym kroku jesteśmy jednak zwodzeni: ręczna kamera wprowadza co jakiś czas niepokój, a przemyślany montaż utwierdza nas w stereotypie. W końcu jednak zostajemy wytrąceni z tej pewności. Okazuje się, że owa skłonność to nieuświadomiona sublimacja popędu seksualnego. Bohater przyjmuje wobec kolejnych młodziutkich kobiet rolę ojca, sam nie zdając sobie z tego sprawy.
Autor filmu prześmiewczo traktuje pracę w biznesie pokolenia nowobogackich singli, recytujących swoje formułki z francuskimi „bonjour” i „pardon”, sztywnych w kontakcie, zajmujących się rzeczami trzeciorzędnymi.
Drwi też sobie z głównego bohatera, dużego chłopca, który czuje niewyraźnie, że coś przegrał, bo jego puste życie składa się z pracy, sportu i przeglądania internetu.
Punktem zwrotnym jest moment, w którym jedna z dziewcząt chce przedstawić go swojemu ojcu. Słowo „ojciec” szokuje naszego bohatera i wytrąca z transu. Mamy też męską „ranę symboliczną”, ale o odwróconym znaczeniu. Ta rana nie czyni go mężczyzną, odzywa się, gdy dziewczyna chce go pocałować, jakby ból miał go uchronić przed dojrzałym kontaktem z kobietą.
Film przekonująco zagrany, żongluje psychologicznymi motywami z lekkością i bez moralizatorstwa.
PETERSBURG, HIP-HOP I HISTORIA ZE WSTRZYMANYM ODDECHEM
(„Piter by Kasta”, 2017, reż. Aleksiej Soboliew, Phil Lee)
Cztery historie związane z Petersburgiem i członkami hiphopowego zespołu Kasta to manifest wrażliwości i wyznawanych przez członków grupy wartości. Jedna z nich wydaje się szczególnie interesująca. Opowieść pozbawiona jest dialogów. Mamy też eksperymentowanie z podwodnymi zdjęciami: granica między tym, co „pod” i „nad” jest tu granicą wieloznaczną. Jedną z uczestniczek pływania synchronicznego łączy intymna relacja z trenerem do czasu, gdy pojawia się jej rywalka.
Podwodne emocje i walkę o oddech oddają oryginalne zdjęcia: jesteśmy cały czas pod powierzchnią wody i wstrzymujemy oddech do czasu, gdy rywalka zostaje pokonana, a bohaterka dopiero wtedy wyłania się z basenu z symbolicznym odruchem zaczerpnięcia powietrza.
POBOŻNOŚĆ CARA I INNE CUDA W MONASTERZE
(„Mnich i demon”, 2016, reż. Nikołaj Dostal)
Do monasteru przychodzi dziwna postać i prosi o schronienie. Iwan jest ni to świętym, ni to szaleńcem, dręczonym przez diabła o biblijnym imieniu Legion. Parodystyczna opowieść to zabawa z konwencją rosyjskiej baśni, w której dzieją się cuda, Iwan mówi rymowanymi przysłowiami, a tradycyjne motywy legendarne wywrócone zostają do góry nogami.
Baśń nie kończy się pięknie, lecz przewrotnie, cuda świętego nie wywołują zachwytu, ale zazdrość i złość chciwego przełożonego, a szczytem ironii jest wizyta w klasztorze cara… Ta historyczna satyra to element kpiarstwa, od którego kipi film. Na tym jednak walory filmu się kończą.
Scenariusz nie wychodzi poza ramy humorystyczności i zabawy konwencją. Niewyszukane zdjęcia, sztuczność dekoracji i tanie chwyty techniczne sytuują go raczej w sferze filmu popularnego. Chyba że uznamy go za świadomą żonglerkę elementami kiczu. Nie jestem jednak o tym przekonana.
TYTAN WYPIERA INNEGO TYTANA
(„Rerberg i Tarkowski: odwrotna strona «Stalkera»”, 2009, reż. Igor Majboroda)
Jedyny wybrany na tegoroczną edycję dokument to mocna pozycja festiwalu. To zapis scen z życia legendarnego operatora Rerberga, który na planie filmowym „Stalkera” poróżnił się z Tarkowskim, w wyniku czego reżyser wykreślił go z grona swoich współpracowników.
Niektóre materiały zawarte w dokumencie zostały ujawnione po raz pierwszy, a film jest nie tylko opowieścią o trudnej relacji między tytanami filmu rosyjskiego, ale też wnikliwym studium samego Rerberga.
Dowiadujemy się o artystycznych korzeniach operatora, oglądamy archiwalne zdjęcia ze „Zwierciadła” i słuchamy wypowiedzi artysty o sztuce. Ten wydający się początkowo antydokumentem materiał filmowy wciąga i fascynuje – przez spiętrzenie informacji, ale przede wszystkim dzięki wyczuwalnemu zaangażowaniu reżysera Majborody i udanej próbie rehabilitacji nieżyjącego artysty.
Po rozstaniu z Tarkowskim Rerberg zmuszony był z przyczyn finansowych pracować w reklamie, gdzie dusił się jako człowiek z wyobraźnią i talentem. Można by pomyśleć, że to dokument stronniczy (konflikty między artystami są przecież powszechne), gdyby nie przytłaczające dowody na narcystyczne zachowania Tarkowskiego, dyskredytowanie wartości zdjęć Rerberga, obwinianie go za własne i cudze błędy.
W filmie pada pytanie: „Czy do tworzenia potrzebna jest przyjaźń?”. Wiemy, co na pewno jest niepotrzebne i destrukcyjne: konflikt i nienawiść. Tarkowski, kręcąc od nowa „Stalkera” z innym operatorem, wykorzystał część pomysłów Rerberga, nie umieścił jednak jego nazwiska wśród twórców filmu. Taśmy ze zdjęciami Rerberga spłonęły. Nie wiemy w jakich okolicznościach.
Kręcenie „Stalkera” przypominało przejście przez dziewięć kręgów piekła. I walkę tytanów, na której straciła kinematografia rosyjska.
BUDOWANIE KADRU RAZ JESZCZE
O Rerbergu powiedziano, że żył nie w tym miejscu i nie w tym czasie. Jednak gdyby nie kraj i czas, w którym żył, nie byłby tym, kim był. Niedoskonałość dawnej techniki filmowej również wpłynęła na niezapomnianą atmosferę jego zdjęć. Kto zachłysnął się współczesną technologią, niech zapatrzy się w kontrapunkty światła, czerwień i zieleń, ogień i wodę „Zwierciadła”. Może pojmie to, o czym mówił mistrz kamery, dlaczego „obrazu nie można zredukować do świadomości”.
Do świadomej relacji nie da się też ograniczyć wrażeń z festiwalu Sputnik, bo „atmosfera ważniejsza jest niż treść”. Niech właśnie ta niemoc słów zachęci do poznawania kadrów zza wschodniej granicy.
XII Festiwal Filmów Rosyjskich Sputnik nad Polską 2018, Kino Pałacowe Poznań, 14–20 stycznia 2019. Cała Polska: listopad 2018 – kwiecień 2019.
CZYTAJ TAKŻE: Sprawy nie zawsze do śmiechu („Ale kino”)
CZYTAJ TAKŻE: Mayumi Suzuki: Potrzeba rekonstrukcji
CZYTAJ TAKŻE: Nie interesuje mnie narracja mistrzowska, lecz ludzka