Ratunkowe koło anty~dyskryminacyjne
Opublikowano:
4 lipca 2019
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Cała trudność w radzeniu sobie z problemem dyskryminacji tkwi chyba w tym, że tu naprawdę trzeba zacząć od głębszej pracy nad sobą. Trzeba sobie uświadomić, że nikt nie jest wolny od uprzedzeń, jest to problem wszystkich i dla wszystkich” – mówi Barbara Pniewska, psycholożka.
KUBA WOJTASZCZYK: Czy łatwo zarazić nastolatków nienawiścią do innych?
BARBARA PNIEWSKA: Myślę, że nienawiścią do innych łatwo zarazić nie tylko nastolatków, ale ludzi w ogóle. Tak naprawdę dużo zależy od własnych przekonań na temat samego siebie, relacji z ludźmi i otaczającego świata. Mam na myśli takie wewnętrzne okulary, przez które patrzymy na świat i na to, co nam się przydarza. Człowiek może nawet prowokować sytuacje i wpadać na ludzi, którzy potwierdzą jego przekonania.
Na przykład jakie?
(Nie) mogę ufać innym, świat jest (nie)bezpieczny, moje potrzeby (nie) są dostrzegane, ja (nie) jestem warty uwagi itd. Te przekonania to nic innego jak uwewnętrznione doświadczenia z okresu wczesnego dzieciństwa. Już wiadomo, że rozmawiasz z psychologiem [śmiech].
Kto może pomóc w postrzeganiu siebie i świata?
Ogromna jest rola najbliższych opiekunów (ich dostępność, responsywność, sposób budowania więzi), ponieważ ich wpływ jest najrozleglejszy. Już małe dzieci różnią się umiejętnością regulowania własnych emocji – jedne komunikują wprost, inne wyolbrzymiają swoje reakcje, bo nauczyły się, że trzeba krzyczeć, aby być słyszanym, a jeszcze inne sprawiają wrażenie, jakby nikogo nie potrzebowały, ponieważ nauczyły się, że muszą sobie radzić same.
W wieku nastoletnim nadal ważne jest wsparcie rodziców lub innych dorosłych – dalszej rodziny, trenera, nauczyciela, księdza. Jeśli młoda osoba funkcjonuje w pozytywnej grupie rówieśniczej, to ta grupa też może być wystarczającym czynnikiem ochronnym.
Pomocne mogą być szkolne programy profilaktyczne oraz inicjatywy antydyskryminacyjne. Jeśli natomiast człowiek czuje się nieakceptowany, nielubiany, niekochany, poraniony, nie ma z kim porozmawiać, nie ufa nikomu, nie ma gdzie pójść – to jego odporność psychiczna będzie mniejsza…
Podobno jednym z głównych problemów polskich szkół jest brak tolerancji. Jak się on objawia?
Często się nie objawia, bo w systemie szkolnym niespecjalnie jest miejsce na otwartą dyskusję. Więcej widać na przerwach, wycieczkach, wydarzeniach pozalekcyjnych, a przede wszystkim w indywidualnych rozmowach.
Trzeba pamiętać, że obgadywania kogoś, nastawiania klasy przeciwko niemu, ośmieszania na forum grupy, izolowania takiej osoby i grożenia jej, a także innych tego typu zachowań możemy nie zobaczyć (pomijając te, które dzieją się w internecie) i możemy o nich nie wiedzieć. Chyba że młodzież sama o nich opowie, a raczej tego nie zrobi, jeśli wyczuje, że środowisko nie jest wspierające.
Z obawy przed ujawnieniem pewnych informacji o sobie młodzi ludzie mogą unikać wspólnych wyjść, bliższych relacji z rówieśnikami, załatwiać sobie zwolnienie z WF-u, rezygnować z wycieczek, inaczej się ubierać, nie wypowiadać głośno swojego zdania.
Problem widoczny jest też organizacyjnie, bo inicjatywy antydyskryminacyjne są trudniejsze do realizacji niż jakiekolwiek inne.
Dlaczego?
Słowa takie jak „antydyskryminacja”, „tolerancja”, „gender”, „feminizm” zostały upolitycznione, podobnie stało się z symbolem tęczy. Co więcej istnieją osoby, które odbierają działania antydyskryminacyjne jako atak na wartości religijne i wartości w ogóle, choć w założeniu wszystkim nam zależy na budowaniu kultury pokoju.
Organizując cokolwiek, zastanawiam się trzy razy, jakie będą zyski, a jakie straty, a niektórych rzeczy i tak nie da się przewidzieć.
W szkole najtrudniej jest poruszać wszystko to, co dotyczy nieheteronormatywności, a przecież według raportu TEA [Towarzystwo Edukacji Antydyskryminacyjnej – przyp. red.] w szkołach najgorzej traktowane są osoby, które nie wpisują się w społeczne wzorce męskości i kobiecości.
Czy jest coś jeszcze?
Dochodzi jeszcze kwestia merytorycznego przygotowania – nie jestem trenerką antydyskryminacyjną, ale konsultuję moje działania z takimi osobami.
Mam za sobą studia psychologiczne na UAM ze ścieżką dotyczącą rozwoju seksualnego. Bazuję na dostępnych w sieci podręcznikach Willi Decjusza i Kompasu, poza tym dużo daje mi uczestnictwo w różnych wydarzeniach na terenie naszego miasta, takich jak: Dni Antydyskryminacji UAM, Żywe Biblioteki, warsztaty „Szkoła bez homofobii”, dyskusja o EA w Domu Kultury Pireus, konferencje poruszające tematykę tęczowych rodzin w Urzędzie Miasta, a w tym roku także zorganizowane przez Wydział Oświaty warsztaty dla realizatorów zajęć antydyskryminacyjnych w szkołach.
Często nienawiść powodowana jest strachem przed wyimaginowanym „innym”. Skąd bierze się ten lęk?
Jest taki cytat Alberta Einsteina: „Każdy z nas ma dwie rzeczy do wyboru: jesteśmy albo pełni miłości… albo pełni lęku”.
Znowu moglibyśmy wrócić do okresu dzieciństwa, bo już tamte doświadczenia kształtowały bazową ufność (i tym samym gotowość do kontaktów ze światem) albo nieufność (lęk).
Zasadniczo boimy się ludzi, sytuacji, miejsc, których nie znamy. Najbardziej boimy się własnych wyobrażeń i fantazji.
Jeśli ich nie skonfrontujemy z rzeczywistymi faktami, wiedzą, żywym człowiekiem, to możemy długo tkwić w bańce lęku i utartych schematach myślowych.
Jak szkoła sobie z tym radzi?
Działaniem szkoły może być dostarczanie najbardziej aktualnej wiedzy, a poza tym aranżowanie takich sytuacji, w których ludzie są od siebie wzajemnie zależni – muszą współpracować, aby osiągnąć wspólny cel. Ważne, aby to były interakcje na zasadzie każdy z każdym, bo podzielenie klasy na pół albo grona pedagogicznego na duże podgrupy niewiele pomoże w uzyskaniu wiedzy o sobie.
O tym, że nasze wyobrażenia były błędne, a lęki niepotrzebne, dowiadujemy się poprzez bezpośrednie i przyjacielskie kontakty.
Na lekcjach polskiego nie ma już zajęć z tolerancji…
To chyba, niestety, prawda.
Za „innych”, o czym często się zapomina, uważa się nie tylko osoby o odmiennych: orientacji seksualnej, kolorze skóry czy wyznaniu, ale też osoby z niepełnosprawnościami. Wszystkie te osoby łączy jedno – są wyśmiewane na szkolnych korytarzach i nie wiedzą, gdzie szukać pomocy. Jak długofalowo poradzić sobie z tym problemem, jeśli pojawi się on w szkole?
Nierówne traktowanie jest faktem i dotyczy różnych przesłanek, zarówno w relacjach rówieśniczych, jak i ze strony nauczycieli. Raporty ogólnopolskie sygnalizują też bierność społeczności szkolnej, nie wynika ona jednak ze złej woli, tylko z braku wiedzy i uwrażliwienia w tym obszarze.
Cała trudność w radzeniu sobie z problemem dyskryminacji tkwi chyba w tym, że naprawdę trzeba zacząć od głębszej pracy nad sobą. Trzeba sobie uświadomić, że nikt nie jest wolny od uprzedzeń – jest to problem wszystkich i dla wszystkich.
Pozytywną zmianę zawsze można wprowadzić, zwłaszcza jeśli uświadomimy sobie, że to my jesteśmy tą zmianą.
Poza tym szkole bardzo opłaca się uwrażliwiać innych na równe traktowanie, bo lepsze samopoczucie uczniów i nauczycieli zawsze przekłada się na lepsze funkcjonowanie społeczności i wyższe osiągnięcia młodzieży, a przecież na tym nam wszystkim zależy.
Pracuje pani jako psycholożka. Z jakimi problemami młodzież do pani przychodzi?
Najczęściej problemy dotyczą relacji z rówieśnikami, akceptacji siebie, zależności od rodziców lub innych dorosłych, ryzykownych zachowań, podejmowania wyborów edukacyjnych i zawodowych. Bardzo często pojawia się temat samotności, pierwszych miłości, odkrywania swojej tożsamości. Powyższe tematy są typowe dla tego wieku, ale każda osoba to zupełnie indywidualna historia.
Młodzież coraz częściej przychodzi po wsparcie w różnych sytuacjach szkolnych i życiowych, bo czują, że nie mają z kim „o tym” porozmawiać albo druga strona „to” zbagatelizowała, a rodzicom często nie chcą dokładać problemów.
W tym roku była dosłownie fala osób z objawami depresji i różnymi niejasnymi dolegliwościami w ciele. Część osób trafiała do mnie w momentach kryzysowych dla zdrowia psychicznego, wtedy szkolny psycholog jest trochę jak „pogotowie ratunkowe” – szybko, na miejscu, rozpoznaje problem i decyduje o dalszej formie pomocy.
Zdarza się, że młodzież przychodzi z jakimś ciekawym pomysłem na działanie w szkole, z własną inicjatywą – to zawsze staram się wspierać. Przykład: uczennica nie miała możliwości pojechać na Splat!FilmFest, znalazła grupę chętnych i w rezultacie (choć nie bez problemów po drodze) 31 maja 2019 odbył się ogólnopolski Festiwal Filmów Grozy FilmSteria.
Czy rzeczywistość, w której młodym ludziom przyszło żyć w Polsce, w ogóle przystaje do rzeczywistości, w której oni sami chcieliby przebywać?
Młodzi ludzie potrzebują wielu źródeł inspiracji i dosłownie skarbnicy wzorców, z której mogliby czerpać. Oczekują też od nas, dorosłych, wsparcia z zdobywaniu rzetelnej i aktualnej wiedzy, a szkoła jest neutralna światopoglądowo, w związku z czym przekazywana przez nią wiedza musi być zgodna z poglądami naukowymi, nie zaś z przekonaniami poszczególnych osób.
Rzeczywistość, w której młodzież chce przebywać to ta, w której istnieje życzliwe zainteresowanie ich problemami, przeżyciami i tym, co mają do powiedzenia.
Chodzi o budowanie otwartego dialogu i umożliwienie rozwijania krytycznego myślenia, co wydaje się cennym wyposażeniem na dalszą część życia.
W XII LO w Poznaniu jest pani nie tylko psycholożką, ale również opiekunką koła społecznego o tematyce antydyskryminacyjnej „Każdy może być sobą”. Co przyczyniło się do tej inicjatywy?
Dla mnie każda inicjatywa antydyskryminacyjna to profilaktyka przemocy, dbanie o kulturę i dobry klimat szkoły, a także jasny sygnał wsparcia dla osób z grup mniejszościowych. Dlatego cieszy mnie, że miasto odpowiada na potrzebę realizowania zajęć z tego obszaru.
W tym miejscu chcę podkreślić, że gdyby nie konkurs Wydziału Oświaty, to uruchomienie koła byłoby niemożliwe. Na ten moment formuła przewiduje zajęcia pozalekcyjne, ale to już jest jakiś krok i tak to działa od trzech semestrów. Dla wielu młodych osób sam fakt, że w ich szkole działa koło antydyskryminacyjne, jest powodem do dumy i polem do twórczego działania w zgodzie ze sobą.
Jakie zadanie koło postawiło przed sobą?
Budowanie świata wolnego od dyskryminacji i przemocy, wspierającego równość i różnorodność. Pracujemy na rzecz zmian społecznych i młodzież ma świadomość, że działając w tym kole, robi coś ważnego dla siebie samej, ale także dla szkoły, rodziny, znajomych, otaczającego świata.
Koło ma za zadanie doposażać w rzetelną wiedzę, rozwijać umiejętności, kształtować postawę szacunku. Grupa jest otwarta dla wszystkich, którzy są gotowi zmierzyć się z własnym stereotypowym myśleniem. Udział w kole dla niektórych osób może być szczególnie istotnym doświadczeniem budującym poczucie własnej wartości oraz zaufanie w relacjach z innymi.
Pamięta pani pierwszy problem, którym członkinie i członkowie koła się zajęli?
Młodzież miała tak dużo pytań i zagadnień, którymi chciała się zająć, że już od pierwszego spotkania funkcjonował tzw. parking – zapisywaliśmy wszystko, co się pojawiało, ale w danym momencie nie mogło być objęte należytą uwagą.
Te pytania mam schowane w szkolnej szufladzie: „Jak znaleźć wspólny język z osobami o innych poglądach?”, „Czy tolerancja i akceptacja mają granice?”, „Jak zrozumieć człowieka o innych poglądach?”, „Jak zwalczyć w sobie niechęć do innych ludzi?”, „Co zrobić z toksycznymi ludźmi, tzn. tymi, którzy propagują dyskryminujące poglądy lub są agresywni? Co zrobić, gdy jest to nauczyciel?”, „Jak wyrażać swoje poglądy w środowisku, w którym nie jesteś pewny?”, „Jak pozostać sobą?”, „Kim jestem?”, „Czy mamy wpływ na płeć?”, „Czy w dzisiejszych czasach wciąż niekulturalnie jest pytać kobietę o wiek?”, „Co to jest feminizm?”. I wiele, wiele innych. Pamiętam, że układanie programu koła to było spore wyzwanie.
Program koła opiera się na inwencji młodzieży. Nastolatkowie wychodzą z inicjatywą kolejnych akcji?
Pierwsza grupa koła, po bardzo intensywnym i wspólnie układanym programie warsztatów i spotkań, zdecydowała, że w nowym roku szkolnym chce zorganizować dwa duże wydarzenia skierowane do społeczności szkolnej i lokalnej. Pomysły były naprawdę świetne, ale niestety do października skład grupy wykruszył się niemal całkowicie.
Z jakich powodów?
Pierwsza grupa to były osoby ogólnie aktywnie działające w szkole (cała trójka samorządu uczniowskiego) oraz poza szkołą (uczęszczające na różne dodatkowe i już opłacone zajęcia), więc kiedy przeszli do maturalnej klasy, musieli z czegoś zrezygnować, to zrozumiałe.
Inny powód to dochodzące głosy nauczycieli i związane z tym obawy uczniów – to był taki moment krytyczny. Poza tym ta pierwsza grupa składała się z 20 osób, które chodziły do 10 różnych klas, czyli planując spotkanie, trzeba było uwzględnić 10 różnych grafików lekcyjnych. Zwolnienie kilku osób z ostatniej lekcji, aby pozostali nie czekali, nie wchodziło w grę. Ja to rozumiem, tak samo jak to, że połowa uczniów tej szkoły jest dojeżdżająca (mieszka poza Poznaniem) i chce wrócić o rozsądnej porze do domu.
Na szczęście udało się zrealizować jeden z projektów…
Tak, kontynuację akcji „Poznań bez nienawiści”. Projekt koordynowała osoba ze „starego” składu, tegoroczna maturzystka. Zaplanowane były 3-dniowe warsztaty artystyczne z Grzegorzem Myćką, a potem zamalowywanie ścian i wykonanie muralu – projekt miał się zacząć i skończyć jesienią. Wyszło trochę inaczej, bo nad samą koncepcją pracowaliśmy do wiosny [śmiech].
Jak już przygotowywaliśmy ściany, nastał czas strajku nauczycieli. Akcja zainicjowana przez koło musiała przeobrazić się w otwartą akcję społeczną i bardzo dobrze się złożyło, bo w sumie zaangażowało się w nią około 70 różnorodnych osób, którym bliska była idea przeciwstawienia się mowie nienawiści.
Kto jeszcze współuczestniczył w akcji?
Podczas pracy spotkali się uczniowie i nauczyciele z różnych szkół średnich, przedszkolaki z pobliskiego Plastusia pod opieką rodziców, studenci kierunków artystycznych UAP i CDV, lokalni mieszkańcy – pełna lista osób znajduje się na ścianie.
To, co się działo przy tym projekcie, to wspaniała historia i niesamowicie pozytywna współpraca z Grzegorzem Myćką. Z akcji powstał film dokumentalny pt. „100 kroków”, który miał swoją premierę podczas Festiwalu Młoda Malta. Po wakacjach planowana jest wystawa fotograficzna i pokaz rozszerzonej wersji filmu.
Co prawda, jeden z projektów musieliśmy anulować, ale w jego miejsce weszły dwa inne – pierwszy to ogłoszenie społecznościowe zainicjowane przez koło z X LO, a drugi to szkolny givebox.
Może pani przybliżyć zarys tych projektów?
Łącząc siły dwóch liceów, młodzi pracowali nad filmem – ogłoszeniem społecznościowym, w którym chcą pokazać swoją różnorodność oraz statystyki z ostatnich raportów.
Zaczynają od sceny, w której prezentują się w białych koszulkach, są do siebie bardzo podobni. Kolejne sceny kręcili w różnych miejscach na terenie całego miasta, pokazując siebie i swoje zainteresowania, ale więcej nie będę zdradzać. Mam nadzieję, że sfinalizują ten projekt zaraz po wakacjach, bo jest tego warty.
Drugi projekt, szkolny givebox, to rozszerzenie funkcjonującego wcześniej „wolnego wieszaka” – każdy może odwiesić ubrania, których już nie potrzebuje, a zabrać to, co aktualnie mu się przyda.
Tym sposobem przeciwstawiamy się zjawisku konsumpcjonizmu i uruchamiamy dyskusję wokół tego, co posiadamy i za jaką cenę.
W tym roku przewinęło się sporo par butów i doszedł karton na różnego rodzaju młodzieżowe akcesoria. Projekt ma swojego koordynatora, który wraz z kilkoma osobami dba o porządek i atrakcyjność tego miejsca w szkole.
Wspomniała pani o X LO. To właśnie to liceum połączyło siły z XII LO i razem stworzyliście koło społeczne…
Tak! Było to po listopadowych warsztatach z okazji Międzynarodowego Dnia Tolerancji. Kilkakrotnie jeździliśmy do siebie – oni do nas, my do nich – mieliśmy nawet wspólne spotkanie wigilijne, na które każdy przygotowywał coś na słono lub słodko, obyliśmy się też bez plastiku.
Wcześniej, w pierwszej edycji koła, wyszliśmy z inicjatywą do grupy działającej w III LO – byliśmy razem u Marty Mazurek w Urzędzie Miasta, a potem w Dobra i Wino, gdzie rozmawialiśmy z Agnieszką Frankowską i pracownikami m.in. o sytuacji osób z niepełnosprawnością na rynku pracy.
Uważam, że takie spotkania młodzieży z różnych szkół same w sobie są bardzo wartościowe, a jako opiekunowie budujemy sieć połączeń między szkołami. Co więcej, niedawno młodzież dzieliła się kolejnymi pomysłami, więc wykazują się inicjatywą.
Co według młodych ludzi jest najbardziej palącym problemem?
Licealiści często mówią o braku świadomości i bierności społeczeństwa. Pracując nad projektem muralu, bardzo im zależało na pokazaniu, że nasza bohaterka widzi dramat różnych gatunków zwierząt i myśli o nich wszystkich. Nawet był taki pomysł, aby w muralu umieścić słowo „świadomość” w różnych językach.
Zamalowując nienawistne napisy w przejściu pod stacją Poznań Garbary, młodzież pokazała, że sama może skuteczną zainterweniować w przestrzeń miasta. Także wspomnianym wcześniej filmem chcą odpowiedzieć na ten problem.
Na spotkaniu podsumowującym ci, którzy pracowali projektowo, zgłosili potrzebę „solidnych warsztatów antydyskryminacyjnych i takich uodparniających psychicznie”, cyklicznych i w stałej grupie.
W dzisiejszej Polsce z pozoru niewinne tematy mogą zostać uznane za kontrowersyjne. Jednak w „Każdy może być sobą” rozmawiacie o homofobii, o osobach z niepełnosprawnościami, tworzycie sztukę i bierzecie udział w wystawach artystycznych… Czy uczennice i uczniowie nie boją się poszerzać swoich horyzontów?
Boją się, ale jest to związane ze stereotypowym myśleniem, które przełamują dzięki tym zajęciom. Udział w tym kole to pewnego rodzaju przeżycie, zarówno dla młodzieży, jak i dla nas, prowadzących. I to przeżycie jak najbardziej pozytywne, ale pełne wyzwań, mogące prowadzić do realnych zmian w postawach i myśleniu. Szkoda, że dopiero po lekcjach każdy może być sobą.
Jak wiedza wyniesiona z koła przekłada się na pozaszkolną codzienność licealistów?
Reagują w swoim środowisku, bo chcą i potrafią. Nie przekonują do takich czy innych poglądów, ale rozbudzają, poszerzają świadomość i wrażliwość na funkcjonujące stereotypy. Dbają o szacunek do siebie i innych, są bardziej asertywni, chcą się dogadać. Swoją postawą promują otwartość i tolerancję.
Wydaje mi się, że osoby, które przeszły przez koło, mogą stać się inicjatorami zmiany społecznej. Wierzę, że to, czego się tutaj uczą i czego doświadczają, przyda im się w przyszłości.
Niedawno rozpoczęły się wakacje. To czas resetu dla młodzieży, odreagowania?
Z tym bywa różnie. Część z nich pracuje, część intensywnie imprezuje – nadrabia spotkania z rówieśnikami, licealiści mają też chyba zadane lektury do czytania. Gdy spotykamy się we wrześniu, można odnieść wrażenie, że spora grupa młodzieży wraca z wakacji zmęczona, a nie wypoczęta i zregenerowana.
Ustaliliśmy, jak szybko można zarazić nastolatków nietolerancją. A jak ich z niej wyleczyć?
Myślę, że wystarczy nie zarażać własną negatywną postawą i budować relacje oparte na szacunku i zaufaniu.
Bardzo podoba mi się kampania społeczna „My Poznań 36.6” – koło zdobyło plakat i ma on swoje stałe miejsce w przestrzeni szkoły. Odpowiedzią na problem nietolerancji jest oczywiście zawsze solidna edukacja antydyskryminacyjna.
BARBARA PNIEWSKA – psycholożka, pracuje indywidualnie z grupami, dorosłymi, młodzieżą licealną, a także społecznością przedszkola. Współpracuje przy tworzeniu i realizacji projektów, programów, szkoleń. Ma doświadczenie w pracy na wszystkich poziomach edukacji. W XII LO prowadzi koło społeczne o tematyce antydyskryminacyjnej „Każdy może być sobą”.
CZYTAJ TAKŻE: Zwieramy szyki. Rozmowa z Mateuszem Sulwińskim z Grupy Stonewall
CZYTAJ TAKŻE: Nietolerancja mleka. Rozmowa z Dawidem Gańczakiem
CZYTAJ TAKŻE: Królowa Wielkopolski. Rozmowa z drag queen Gelejzą