Prawda nie jest ładna: poetycki dziennik epidemii
Opublikowano:
26 lutego 2021
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Chociaż o roku 2020 chciałoby się jak najszybciej zapomnieć, jego końcówkę na pewno należy docenić za kilka świetnych premier poetyckich. Piąta książka Kamili Janiak, „Zakaz rozmów z osobami nieobecnymi fizycznie”, jest jedną z mocniejszych.
Widmo nagród krąży nad nową książką
Już ostatnia książka, „Wiersze przeciwko ludzkości”, narobiła sporego szumu. Kipiąca gniewem dykcja Kamili Janiak nagle i, co tu dużo mówić, po prostu nieoczekiwanie, przeobraziła się w książkę kompletną. Wyważoną, ale nie ugrzecznioną, poruszającą, ale nie ckliwą, a co najważniejsze: celową, nie doraźną.
Bo chociaż wściekłość ma nieoceniony potencjał zmiany, dość szybko traci na impecie i wpada w spiralę powtarzalności, która nikogo już nie interesuje.
Po części zapewne z tych powodów autorka doczekała się za ostatnią książkę nominacji do dwóch bardzo ważnych nagród: Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius oraz Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej. Po ważnych wyróżnieniach każdy twórca staje przed testem kolejnej książki. Sprawdźmy więc: czy „Zakaz rozmów” sprostał tej próbie?
Co począć z tekstami pandemicznymi?
Każda fraza opatrzona przymiotnikiem „pandemiczny” zaczyna budzić powoli politowanie i niechybnie kojarzy się z wysypem tekstów powstałych z nadmiaru wolnego czasu. I choć funkcja wspólnototwórcza i gest oswajania tak obcej
sytuacji odizolowania jest nie do przecenienia, są to utwory tymczasowe, ulotne. Nie powstały przecież z myślą o przebranżowieniu, ale z pewnej potrzeby, której nie wolno bagatelizować.
„Zakaz rozmów z osobami nieobecnymi fizycznie” jest książką zgoła inną. Pisaną na serio, zaplanowaną i zrealizowaną. Jej rzeczywisty potencjał i siłę docenimy z upływem czasu, z minięciem pandemii.
Teraz znajduje się chyba zbyt blisko fali twórców spod znaku nudy. Zostanie z nami jednak jako niebagatelny dziennik zarazy, w którym poetka z zacięciem archiwistki łapała dziwne i nieoczekiwane momenty rozpadu kolejnych więzi. To bez wątpienia książka o bezskutecznej komunikacji, która miewa dramatyczne skutki.
51 dzień pandemii
wiosna 2020 minęła szybciej niż strach przed śmiercią.
pooszczędzała, nagromadziła butów,
zadbała o włosy i skórę.
było jej dobrze jak nigdy.
dlatego przerażona pije wino,
bo tacy jak ona, nigdy nie zrozumieją
tego, co się dzieje na świecie.
musi uwierzyć, bo nie może wiedzieć.
musi uwierzyć, a nie szukać wymówek.
próba drugiego tygodnia
czy jesteście zadowoleni z życia z nią, na tej ulicy, sąsiedzi?
czy otwiera drzwi przed wami
i przeciskacie się, nie dotykając uchwytu,
żeby słońcu i zwierzętom zwrócić uwagę,
zadowalająco?
czy kiedy przy otwartym oknie
kocha się, zazdrościcie?
czy kiedy chodzi goła, podglądacie?
czy kiedy cisza trwałaby drugi tydzień
i upał podkręcał słodkie, kiełbasiane zapachy, zauważylibyście?
Ciemne strony nas samych
Tak niezwykły i wymuszony czas odosobnienia początkowo miał zamienić się w naukę piątego języka, pilates przed laptopem, obejrzenie koncertów i transmisji tego, czego tylko dusza zapragnęła. Była to rzecz jasna złuda, ale złuda
sugestywna: łatwo reprodukowalna, dobrze się klikająca, trochę viralowa. Rzeczywistość przeżywania pandemii odbywała się jednak za zamkniętymi drzwiami.
I tę właśnie rzeczywistość, a nie jej krzywe i wypięknione oblicze, starała się nasłuchiwać Janiak. Jak pisać o przemocy domowej, żeby zatrzymać nas przy tekście i zmusić do reakcji? W jaki sposób przebić się przez zimne narracje newsowe?
Poetka proponuje ćwiczenie z empatii: współprzeżywanie z kobietą, dla której przemoc jest codziennością, niedającą się jednak zapomnieć. Bliżej nam właśnie do wiersza, gdzie figura everymana (czy tu: everywoman), nie potrafi zracjonalizować kolejnego dnia w pracy:
kobieta, która po pracy
pomyślała, idąc na basen, że słowa są mierne.
rozmawiała dziś z dzieckiem o biciu, bólu i strachu.
po godzinie nie mogła sobie przypomnieć ani imienia dziewczynki,
ani jej miejsca zamieszkania. pomyślała, zmieniając majtki na kostium,
że powinno być więcej słów. na przykład na słowo dom,
bo dziś w siedmiu raportach napisała, że w domu rodzinnym
występuje przemoc i problem alkoholowy.
a dzieci-cienie opisywały każdy dom szczegółowo.
pomyślała, że ich niewielkie odbicia czekają w wodzie,
czekają na nią przy każdym nawrocie.
Forma pojemna
To nie są tylko wiersze o pandemii. Tak naprawdę to wcale o niej przecież nie są.
To jedynie specyficzny wycinek czasu, tło. Dla Janiak wciąż liczy się to samo: relacje, śledzenie zmian układów sił.
Dlatego w „Zakazie rozmów” są też wiersze jakoś dobrze rozpoznające rzeczywistość, ironicznie i celnie punktujące stosunki społeczne. A że te ostatnimi znajdują się na ostrzu noża, nie mniej zdecydowanie pisze o nich poetka w minicyklu o pani k.:
pani k. boi się siebie
miała taką fantazję,
że jest nieskalana.
że jak tylko się urodziła,
dostała szatę z domestosa i światła.
że się pod nią schowa i już nikt jej nie.
że znajdzie podobnych i będą szli silni bogiem,
silni w sobie i oczyszczą ten kraj ze zbędnych narządów.
a ona, choć trzeba odebrać ludziom co ludzkie,
nawet się z tego nie spowiada
niepełnosprawni, szaleni i chorzy
będzie kazać jej rodzić,
ale nikogo nie zmusi, żeby przy niej został.
i kiedy wszyscy będziemy
wdychać suchy pył,
niepełnosprawni, szaleni i chorzy,
ona będzie kazać jej rodzić.
i kiedy nie będzie już ani jednej
rośliny i usiądziemy na jałowej ziemi
i, żeby się ogrzać w nocy, będziemy palić plastik,
niepełnosprawni, szaleni i chorzy,
ona będzie kazać jej rodzić.
potem świat straci nimi wszelkie zainteresowanie.
księga czarów mitycznych chrześcijan
kiedy przychodzi lato
i wydaje się, że istnieje dobro,
że szumi butelkowa zieleń,
że pachnie letni wiatr,
okazuje się, że gwałt na dziecku
jest bardziej akceptowalny
niż miłość człowieka do człowieka.
i znów budzimy się w krainie magów,
z księgą czarów mitycznych chrześcijan.
Chłopackie głosy
W uniwersum książki Janiak, bo o takim można by chyba mówić, skoro całość układa się w cykle skupione na bohaterach, są też głosy dziecięce.
I chociaż obserwujemy chłopca, którego jedynym obowiązkiem jest snucie marzeń, jego los jest już z góry zadekretowany.
Kasandryczny ton poetki nie zostawia złudzeń. Dorastanie jest walką. W kapitalistycznym świecie nie ma czasu, pieniędzy ani przestrzeni na marzenia. Będziesz dorosły wtedy, gdy zaczniesz budzić lęk.
jezioro
on się nigdy nie podda. zostanie bogaty, sławny i sprawny,
postanawia nad jeziorem w pochmurny dzień.
i te jego marzenia wiszą nad wodą jak małe, kuliste pioruny.
kaczki zdziwione, z pluskiem rozprostowują skrzydła,
bo co to za brednie, brednie!
czemu ich wiatr nie zdmuchnie, zdmuchnie!
ej, młody
gdy się urodził, ona widziała już ze trzy pornole.
mógłby być golemem z mławy
albo jej pierwszą ofiarą na boisku szkolnym.
mogła go potrącić, jak próbował sił na czterokołowym rowerku,
i z pogardą żuć gumę, kiedy przykładał sobie action figures do oka.
teraz jest dorosły, budzi w niej strach.
„Zakaz rozmów z osobami nieobecnymi fizycznie” jest książką, przy której dobrze się zatrzymać i kilka razy do niej wrócić. Janiak dość często udaje się tu stworzyć przekonujący scenariusz dnia codziennego. Stajemy obok kolejnych bohaterów, przeglądamy się w nich, powtarzamy ich błędy, współczujemy, pogardzamy i nienawidzimy.
Możemy też uczyć się na ich potknięciach i w końcu być mili dla planety, irytującej sąsiadki czy ludzi o innych poglądach.
A jeśli nie, to chociaż przeczytajmy, doceńmy wizualność tomiku (bo dużo tu utworów świetnie opracowanych graficznie, jak w „Wierszach przeciwko ludzkości”) i miejmy świadomość, że wybraliśmy zakaz rozmów.