Wiejskie śniadanie
Opublikowano:
27 lipca 2018
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Wsi spokojna, wsi wesoła!/ Który głos twej chwale zdoła?/ Kto Twe wczasy, kto pożytki/ Może wspomnieć zaraz wszytki?”
„Wsi spokojna, wsi wesoła!
Który głos twej chwale zdoła?
Kto Twe wczasy, kto pożytki
Może wspomnieć zaraz wszytki?”
Miło tak zacząć słowami pieśni Jana Kochanowskiego. Tyle że w dzisiejszej rzeczywistości to nie do końca prawda. Gdyby jeszcze przytoczyć do tego słowa człowieka z miasta, który uważa, że chłop śpi, a w polu mu samo rośnie, to się nóż w kieszeni otwiera. Ten rok dał rolnikom strasznie popalić. Najpierw nie można było wjechać na pole, bo woda stała i sprzęt się topił, a potem przyszła tragiczna w skutkach susza, która wypaliła zboża jare. Ba, spowodowała, że rośliny ciepłego klimatu, czyli kukurydze i dynie zaczęły żółknąć, a liście się skręcały. Powód? Chroniczny brak wody. Pas Polski zachodniej obejmujący Wielkopolskę to ponad 30% upraw tak zwanych zbóż chlebowych. Straty w wielu miejscach przekraczają 2/3 potencjalnych zbiorów. Mieszkaniec miasta odczuje to w postaci cieńszego portfela, żywność bowiem zdrożeje. W gorszej sytuacji znaleźli się jednak rolnicy. Jeżeli nie będzie zdecydowanej pomocy ze strony państwa, wielu z nich zajrzy w oczy widmo bankructwa. Kredyt, choćby nie wiem jak preferencyjny, ma to do siebie, że trzeba go spłacić. A co wtedy, gdy tegoroczna sytuacja się powtórzy, czego wykluczyć nie można? Komornicy będą mieli zajęcie… Obecny rząd wyciąga teraz rękę do, tak przez nich nielubianej Unii, o pomoc. Ale czy po historii z sądami ją dostanie, śmiem wątpić.
Skończmy jednak z tym krakaniem i przejdźmy do kulinariów. Życie na wsi ma wiele zalet (nie na darmo zacząłem wstępem z pieśni Mistrza Jana z Czarnolasu). Jedną z nich jest podawana na poranny stół riccotta. Cóż to takiego? To delikatny ser zwarowy powstały z serwatki. Wystarczy go lekko posolić i dla ozdoby posypać jadalnymi kwiatkami, o których pisałem w jednym z poprzednich odcinków. Ot, chociażby teraz obficie kwitnie begonia, floksy – w zależności od tego, kto, co ma pod ręką, może też użyć płatków Monardy Pysznogłówki i już ma na stole ozdobę godną królewskiego śniadania.
Teraz jednak pozwolę sobie na przekazanie bardzo prostego przepisu na danie ciepłe i mało skomplikowane. Będzie ono tym bardziej na czasie, bo właśnie rozpoczął się sezon na prawdziwe pomidory. Smakują one zupełnie inaczej, niż te sztuczne wynalazki z zimowej szklarni, które możemy znaleźć w sklepach. Trzeba takiego dojrzałego pomidora pokroić, lekko osolić, posypać pieprzem i oprószyć mąką. Takimi przygotowanymi plastrami wykładamy mocno rozgrzaną patelnię, lekko pociągniętą olejem. Po przesmażeniu na złoto z obu stron, przygotowaną całość zalewamy w wersji dietetycznej jogurtem, a gdy wątroba zdrowa – śmietaną. Oczywiście, odpowiednio doprawionymi. Pozwalamy się potrawie z pięć minut podsmażyć na małym ogniu. Pomidory puszczą trochę soku i zmienią kolor – białe łyko stanie się różowawe. Wtedy wystarczy tylko całość lekko dosolić, obsypać świeżo zmielonym pieprzem i bazylią (najlepiej czerwoną), i voilà – gotowe danie można podawać na stół. Do tego już tylko kromeczka świeżego chlebka, którym trzeba będzie zebrać z talerza sos (do ostatniej kropli!), i mamy syte, prawdziwie wiejskie śniadanie, idealne na te saharyjskie upały.