Nie ma przyszłości bez przeszłości
Opublikowano:
3 października 2018
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Nasza tożsamość jest jak wielkie rozłożyste drzewo, które swoimi korzeniami sięga bardzo głęboko. My jesteśmy tylko jego małą gałązką, listkiem w koronie, który życiodajne soki czerpie przede wszystkim z korzeni, z przeszłości – mówi prof. Andrzej M. Wyrwa, dyrektor Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy.
SEBASTIAN GABRYEL: Można powiedzieć, że do „szlaków” wiodą różne szlaki. W biochemii mamy szlaki metaboliczne, w medycynie szlaki dopaminergiczne, a w historii i kulturze turystyczne. Co dla pana kryje się pod pojęciem „szlaku”?
PROF. ANDRZEJ M. WYRWA: W kontekście historyczno-kulturowym, tym który nas tu interesuje, szlak to droga. Droga, którą w różnych celach, od wieków, przemierzali nasi przodkowie. W głębokiej prahistorii wędrowali za zwierzętami, zmieniali miejsca swojego pobytu ze względu na użytkowanie gleby. Wchodząc w nową przestrzeń, poznawali jej walory oraz innych ludzi – i albo z nimi walczyli, albo żyli w zgodzie, tworząc z nimi nową wspólnotę. Każda grupa społeczna miała za sobą jakieś doświadczenia i wartości kulturowe, więc jeśli udało im się dojść do porozumienia, wówczas następowało ich łączenie. Z czasem, kiedy świadomość społeczeństw tych wspólnot rosła i wytworzyło się stałe osadnictwo – bardziej ugruntowane, kiedy już nie przemieszczano się z miejsca na miejsce w tak intensywny sposób jak wcześniej – wówczas, wraz z pogłębioną potrzebą również podróżowania, zaczęto poznawać miejsca o szczególnych walorach przyrodniczych lub kulturowych. Z historii starożytnej Grecji i Rzymu znamy periegetów, czyli tych, którzy opisują najcenniejsze zabytki występujące w danej przestrzeni, formy fantastyczne bądź zjawiska przyrodnicze, które ich zdaniem warto było zobaczyć.
Periegeci wędrowali, a więc tworzyli podwaliny podróżowania w niemal dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Później, we wczesnym średniowieczu, potrzeba wędrówki stała się jeszcze większa, z tego względu, że do tej kulturowej tradycji poznawania włączyły się również szlaki religijne do miejsc świętych.
Tego typu religijne peregrynacje były szczególną formą życia ascetycznego. W tym kontekście warto wspomnieć choćby o rozwijającym się już od około X wieku, a powszechniej realizowanym od wieku XII, szlaku św. Jakuba czy o pielgrzymkach do Ziemi Świętej – Jerozolimy i Rzymu. Można powiedzieć, że wtedy szlaki nabrały nowego charakteru – posiadały wymiar już nie tylko kulturowy, ale i religijny.
Tak oto podróżowanie szlakami stało się ucztą dla ducha.
Pielgrzymowano do miejsc świętych, by oddać cześć Bogu, przy grobie Chrystusa czy grobach świętych. Perygrynowano też tam w pielgrzymkach pokutnych – np. za kradzież, pobicie czy zabójstwa. To oczywiście nie wyczerpuje tematu. Człowiek po prostu od zawsze był ciekawy świata – od początku zastanawiał się, co znajduje się za horyzontem. Kiedy docierał do nowych miejsc i widział w nich coś specyficznego, coś, czego nie widział nigdy wcześniej, to w pewien sposób stawały się one dla niego miejscami uświęconymi. Było tak nie tylko w czasach prahistorycznych, ale jest tak również w tych całkiem współczesnych.
Specyficznym przykładem swoistego uświęcenia przestrzeni w przeszłości dla wielu wspólnot był np. las, albowiem, szczególnie w nocy „pałał” on tajemniczością, a niekiedy grozą; niewielu ośmielało się do niego wejść, kiedy był spowity ciemnościami – postrzegano go bowiem wówczas jako siedlisko duchów i bóstw, które wielokrotnie były nieprzyjazne człowiekowi. Byli jednak śmiałkowie, którzy przekraczali jego granicę w tym czasie. Takie granice, w kontekście całego świata, od zawsze staramy się pokonywać i poznawać to, co poza nimi jest. Z biegiem czasu nasza wiedza na temat świata rosła, więc i nasze postrzeganie musiało się zmieniać. To, co było w nim tajemnicze, stawało się wytłumaczalne, a jednocześnie wciąż bardzo ciekawe. Stąd też tak wiele różnych podróży nie tylko tradycyjnymi, kulturowymi szlakami turystycznymi, ale też związanymi ze środowiskiem naturalnym, dzięki którym można poznawać charakter poszczególnych terytoriów świata zwierzęcego czy roślinnego, osobliwości geologicznych czy hydrograficznych.
Fascynującym szlakiem jest Szlak Piastowski, który sześć lat temu otrzymał Certyfikat Polskiej Organizacji Turystycznej za najlepszy produkt turystyczny – jako unikatowy i wyjątkowo ważny dla polskiego dziedzictwa. Co pana zdaniem w największej mierze stanowi o jego wyjątkowości?
Można powiedzieć, że rok 2012 jest swego rodzaju podsumowaniem wielu związanych z nim działań mających miejsce w przeszłości. Zarówno forma, jak i nazwa tego szlaku pojawiła się już w 1938 roku. Później bardzo duże zainteresowanie wokół niego nastąpiło w 1966 roku – w tysięczną rocznicę powstania państwa polskiego oraz chrztu polski.
Wówczas w Wielkopolsce pojawiła się idea stworzenia szlaku, w ramach którego będzie można poznawać wszystkie najcenniejsze zabytki związane z naszą historią. Ta inicjatywa nabierała coraz większych rozmiarów, stopniowo ugruntowywała się, aż w 1976 roku władze województwa poznańskiego przystąpiły do konkretnych działań na jej rzecz.
Opracowano projekty zagospodarowania szlaku, pojawiły się plany specjalnych przystanków oraz m.in. projekty stylizowanych rzeźb, ukazujących postaci „wojów księcia Mieszka i Bolesława Chrobrego”, mających symbolicznie „zaznaczać przestrzeń” ich dawnego dziedzictwa. Dziś jedyne autentyczne rzeźby z tamtych czasów możemy oglądać przy Ostrowie Lednickim, po prawej stronie drogi do Dziekanowic. Uważam, że jak na tamte czasy, szlakiem opiekowano się w sposób niemal wzorowy. „Popielał” dopiero później, do 2009 roku, kiedy władze powiatu gnieźnieńskiego podjęły na nowo próbę modernizacji i uaktualnienia go, do czego włączyły się wielkopolskie władze marszałkowskie. Powołano wtedy komisję, która miała zająć się budową nowego szlaku, warto dodać, że w powiązaniu nie tylko z Wielkopolską, ale również z Kujawami. I tak oto – po czterdziestu latach! – w 2012 roku Szlak Piastowski otrzymał certyfikat, który należał mu się od „wieków”.
Co zmodernizowano?
Szlak został wówczas należycie opracowany, zaczęto budować na nim oznaczenia, jakie powinny znajdować się na współczesnych szlakach turystycznych, kształtując świadomość miejsc związanych z ogromnym dziedzictwem piastowskim. Świadomość obiektów nie tylko kultury materialnej nieruchomej, takich jak miasta czy grody, ale również ruchomej, a więc tych, które są przechowywane i prezentowane w muzeach, archiwach i bibliotekach.
Być może nie każdy zdaje sobie sprawę, że w Muzeum Archidiecezjalnym w Gnieźnie znajduje się jeden z najcenniejszych elementów naszego dziedzictwa kulturowego, czyli Złoty Kodeks Gnieźnieński. Również tam, a także w Archiwum Państwowym w Poznaniu, przechowywany jest najstarszy oryginalny dokument fundacyjny dla klasztorów na ziemiach polskich, powstały w skryptorium polskim w 1153 roku, a konkretnie dotyczący klasztoru cysterskiego w Łeknie, który został wpisany na Krajową Listę UNESCO „Pamięć Świata”, oraz najcenniejsze z cennych zabytki, których kustoszami są Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy (m.in. stauroteka, militaria itp.), Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie, Muzeum Archeologiczne w Poznaniu, Muzeum w Kaliszu i wiele innych.
Jakim doświadczeniem może być wędrówka Szlakiem Piastowskim?
Wędrując szlakiem w jego obecnym kształcie, nie tylko docieramy do „miejsca” – do miasta, do grodu, ale również do istniejących w jego przestrzeni muzeów, archiwów i bibliotek, w których znajdują się równie interesujące obiekty. Jeśli mamy wystarczająco wiele wrażliwości, tej bezcennej umiejętności wsłuchania się w „niemy szept” historii, wówczas jesteśmy w stanie przenieść się do świata, o którym one opowiadają. A zapewniam, że opowiadają!
W III wieku p.n.e. pewien chiński filozof powiedział, że wszystkie rzeczy chcą nam coś sobą opowiedzieć, ale żeby to zrozumieć, najpierw musimy nauczyć się języka, którymi do nas przemawiają. Jeśli będziemy wędrować w sposób powierzchowny, nie będzie temu towarzyszyć jakaś głębsza refleksja, wówczas nie będziemy w stanie spojrzeć w przeszłość.
A przecież wszyscy jesteśmy spadkobiercami tradycji. Często nawet nieświadomie wykorzystujemy dosłownie wszystko, co pojawiło się przed nami. To zasługuje na nasz szacunek.
Dzięki Szlakowi Piastowskiemu możemy odtworzyć drogę władców i dworów piastowskich pomiędzy stołecznymi grodami. Lista kluczowych obiektów, które warto na nim zobaczyć, jest doprawdy imponująca. Ma pan swoje ulubione? Podejrzewam, że wielu z nich można by poświęcić osobną rozmowę.
Z całą pewnością. Każdy obiekt ma swoją historię i specyficzny charakter, dlatego o każdym można by pomówić osobno, i to nie krótko. W przypadku obiektów na Szlaku Piastowskim, trzeba byłoby zrobić podział. Na obiekty – nazwijmy to – „państwowotwórcze”, podstawowe, takie jak Ostrów Lednicki, Gniezno, Poznań, Giecz czy stare Łekno na północy Wielkopolski, czyli obiekty wpisujące się w tzw. „państwo gnieźnieńskie”, dające początek naszej państwowości. Każdy z nich funkcjonował w określonej makro- i mikroprzestrzeni, w otoczeniu grodów pracujących na rzecz wielkich ośrodków. Jednak oprócz tego, mamy też pierwsze klasztory – w Międzyrzeczu czy Mogilnie oraz pierwsze klasztory cysterskie – we wspomnianym wcześniej Łeknie, a także Obrze czy Lądzie. Wszystkie te obiekty stanowią zwartą całość kulturową i ukazują dynamikę przemian. Trzeba dodać, że całkowicie adekwatnych do tego, co działo się na terenie Europy, ponieważ idee i trendy kulturowe, jakie tworzyły się w jej zachodniej części, później stopniowo wkraczały na terytorium ziem polskich.
Czy z pana obserwacji, wycieczki Szlakiem Piastowskim cieszą się dziś dużą popularnością? Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę, ale podobno odbywały się już w latach 60.?
To prawda, popularnością cieszyły się również po 1976 roku, kiedy w naszym kraju nie było jeszcze tak rozbudowanych i różnorodnych szlaków, jakie mamy obecnie. Szlak Piastowski był wówczas bardzo ważnym punktem na turystycznej mapie Polski. Nie ma wątpliwości, że od początku najbardziej zainteresowani nim byli – i chyba nadal są – ludzie zamieszkujący teren dzisiejszego województwa wielkopolskiego. Jednak im bardziej na jego zewnątrz, tym zainteresowanie nim słabnie, dlatego skuteczna promocja Szlaku Piastowskiego nie może obyć się bez jeszcze aktywniejszego udziału wielkopolskich organizacji turystycznych.
Szlaków mamy w Polsce mnóstwo, jednak z reguły wciąż nie ma kompletnej infrastruktury, która zatrzymałaby turystów na szlaku na dłużej niż na symboliczne pięć minut.
Nie zapominajmy, że prawdziwym turystą jest nie ten, który rusza w podróż, by na chwilę coś zobaczyć, ale ten, który – dosłownie i w przenośni – zatrzymuje się i poświęca czas miejscu, do którego dotarł. Trzeba to powiedzieć jasno, że choć miast w Polsce jest bardzo wiele, to przestrzeni tak specyficznych, tak wiernie oddających charakter pierwotnego bytowania naszych przodków sprzed tysiąca lat (jak np. Ostrów Lednicki), istnieje naprawdę niewiele. Środowisko naturalne nie zostało tam specjalnie zniszczone, teren stwarza przestrzeń do refleksji nie tylko nad naszymi dziejami, ale również nad naszą przyrodą. Myślę, że to ogromna wartość.
Na początku 2016 roku powołano w Gnieźnie klaster turystyczny „Szlak Piastowski w Wielkopolsce”. Jaki jest jego cel? I czy po dwóch latach można już mówić o skuteczności tego przedsięwzięcia?
Głównym zadaniem klastra było połączenie wszystkich elementów w zagospodarowaniu Szlaku Piastowskiego i jego wszechstronna promocja. Pracy jest jeszcze bardzo dużo, choć trzeba przyznać, że pierwsze rezultaty są już widoczne. Na dobre oznakowanie i opisanie szlaku potrzeba naprawdę sporych środków, mam nadzieję, że to przedsięwzięcie uda się kiedyś zrealizować w stu procentach.
Szlak Piastowski, choć dziś obejmuje tylko obszar Wielkopolski i Kujaw, w rzeczywistości, pod względem historyczno-kulturowym, powinien rozpościerać się od Morza Bałtyckiego aż po góry, albowiem całe to terytorium, w różny sposób było w średniowieczu związane z domeną Piastów.
Zaznaczyć też trzeba, że ze Szlakiem Piastowskim krzyżuje się wiele innych – szlak architektury romańskiej, św. Jakuba czy cysterski, które również w różny sposób odzwierciedlają piastowskie dziedzictwo.
No właśnie, jedną z pana specjalizacji jest również historia zakonu cysterskiego. Szlak Cysterski, choć w znacznie mniejszym stopniu niż Szlak Piastowski, również częściowo wiedzie przez nasz region. Cystersi mieli swoje opactwo w Lądzie, ich szlak obejmuje również takie wielkopolskie wsie i miasta, jak Wągrowiec, Przemęt czy Obra…
Klasztory, niezależnie od polityki naszych władców, zawsze odgrywały szczególną rolę, były paneuropejskim elementem łączności kulturowej. Bardzo dobrze to widać właśnie po specyfice zakonu cystersów, jego sposobie rozprzestrzeniania się i charakterze struktur organizacyjnych. W Europie dominował do połowy XIII wieku, kiedy powoli zaczęli wypierać go franciszkanie i dominikanie. Szlak Cysterski był wielkim przedsięwzięciem, tworzonym od 1990 roku, widać w nim całą tożsamość kulturową Europy. Ważnym punktem na mapie Polski i Europy stał się w 1990 roku, po posiedzeniu grup UNESCO na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.
Na terenie naszego kraju istniało aż 26 klasztorów męskich i 13 żeńskich. Jednymi z największych takich obiektów w Wielkopolsce są zachowane i przepięknie położone klasztory w Lądzie, Przemęcie, Obrze, Owińskach czy Ołoboku.
Cystersi mieli też swoje opactwo w Łeknie. Podobno we wczesnym średniowieczu było jednym z najzamożniejszych w Polsce.
To prawda, był to zresztą pierwszy klasztor cysterski na ziemiach polskich, został zbudowany w 1153 roku. W wyniku jego późniejszego przeniesienia do Wągrowca w Łeknie został zamieniony na folwark, który funkcjonował aż do XVI wieku. Później na jego terenie powstała kaplica cmentarna i kościół, aż w końcu wszystko popadło w ruinę. Aktualnie gmina Wągrowiec podejmuje działania mające na celu przekształcenie tego obiektu w skansen archeologiczny z prawdziwego zdarzenia. Mam nadzieję, że to się uda.
Od dziesięciu lat jest pan dyrektorem Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy. Dekada w historii to chyba niewiele czasu. Czy również w życiu instytucji kulturalnej – gromadzącej, badającej bądź opiekującej się obiektami o wartości historycznej?
Temu muzeum należy się największy szacunek i największe środki, jakie tylko można byłoby mu przyznać.
Ostrów Lednicki, jeszcze nienaruszony tak mocno przez cywilizację, jest prawdziwą koroną piastowską! Jeśli spojrzelibyśmy na niego z lotu ptaka, zauważylibyśmy, że już sama wyspa, na której się znajduje, przypomina gniazdo.
Oczywiście, wciąż trwają dyskusje, czy najważniejszy w Wielkopolsce jest Ostrów Lednicki, Gniezno czy Poznań, jednak z tego, co dzisiaj wiemy, a co oparte jest na bardzo szczegółowych badaniach, to właśnie Ostrów Lednicki w pierwszych swoich latach, czyli do końca X wieku, odgrywał decydującą rolę – tam znajdowała się „pierwsza katedra gnieźnieńska”. Dopiero później, jak pisze Jan Długosz w pierwszym tomie swojej kroniki, ze względu na niedogodność tego miejsca katedra została przeniesiona do Gniezna.
Jak wiele jeszcze chciałby pan zrobić dla tego muzeum?
Przede wszystkim cieszę się, że już udało się wiele zrobić – zmodernizować przestrzenie Ostrowa Lednickiego, Giecza i Grzybowa, które są oddziałami naszego muzeum. Aktualnie jesteśmy w trakcie przygotowań do kolejnej modernizacji i stworzenia najwyższej klasy obiektów muzealnych, których muzeum dotychczas nie miało. Niezależnie od tych działań wiele sił poświęciliśmy na promocję wiedzy o Ostrowie Lednickim i dziedzictwie pierwszych Piastów poprzez działania edukacyjne, naukowe i popularnonaukowe publikacje, które spotkały się z wielkim uznaniem w Polsce i za granicą. Kilka z nich zostało nagrodzonych, m.in. przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Zachęcam do przyjazdu do muzeum i poddania się tam pogłębionej refleksji…
Historii i archeologii poświęcił pan całe swoje życie zawodowe. Na początku naszej rozmowy posłużył się pan metaforą o lesie. Zastanawiam się, czy im głębiej pan się w ten las zapuszcza, to czy częściej patrzy na niego z szeroko otwartymi oczami.
Przez cały czas historia jest dla mnie wielką przygodą, kryjącą wiele tajemnic i niespodzianek. Im głębiej wchodzę w tę przestrzeń, tym większą czuję potrzebę jej poznania. To fascynujące, że starając się znaleźć odpowiedź na jakieś pytanie, w czasie jego poszukiwań już pojawiają się kolejne. Kiedy zamkniemy oczy i znajdziemy w sobie wrażliwość, wówczas oczywiście w zupełnie subiektywny sposób, otworzy się przed nami barwna przestrzeń, pełna zachwycających obrazów i dźwięków z tamtych czasów. I to chyba jest najcenniejsze przeżycie dla każdego historyka czy pasjonata.
Niektórzy twierdzą, że nie warto wracać do przeszłości, że powinniśmy skupić się na tym, co przed nami.
Zapominają, że nasza tożsamość jest jak wielkie rozłożyste drzewo, które swoimi korzeniami sięga bardzo, bardzo głęboko. My jesteśmy tylko małą gałązką, listkiem w koronie, który życiodajne soki czerpie przede wszystkim z korzeni – z przeszłości. O przeszłość musimy więc dbać, a jednocześnie dbać o przyszłość, bo czasu teraźniejszego tak naprawdę nie ma. Nasza rozmowa, po każdym wypowiedzianym słowie, natychmiast staje się historią – czasem przeszłym! Miejmy szacunek do spuścizny naszych ojców, dziadów i pradziadów, bo wszystko, co mamy w bardzo wielkim stopniu, wzięliśmy od nich. Teraz tylko to modyfikujemy i dodajemy nowe elementy, które i tak modyfikować będą przyszłe pokolenia. Nie ma przyszłości bez przeszłości.
W jednym z artykułów podzielił się pan taką refleksją: „Poznawanie świata uczy rozumienia odmienności i szacunku dla inności, pozwala przezwyciężać uprzedzenia”. Nie chcę sięgać po tematy polityczne, ale może właśnie teraz brakuje nam tego najbardziej?
Historia wiele nas uczy, tylko nie wszyscy…
Chcą się uczyć?
No właśnie. Pomimo tego, że dysponujemy licznymi świadectwami z przeszłości, nie uczymy się na błędach naszych przodków. Częściej je powielamy, niż wyciągamy z nich jakieś wnioski. Często powtarzam, że ludzie są tacy sami, tylko zmieniły się czasy – mamy inne środki techniczne oraz sposoby oglądu świata. I rok 2018, a nie 1918 to jest jedyna różnica.
A historie mają to do siebie, że lubią się powtarzać, choć nie zawsze powinny…
Niestety tak. Wciąż kierujemy się tymi sami mechanizmami, które często doprowadzają nas do porażki. Co więcej, jako współczesne społeczeństwo wciąż coś budujemy, ale i wciąż coś niszczymy. Najlepszym przykładem jest środowisko naturalne oraz zespoły kulturowe, które w nim powstały, które obecnie tak staramy się sobie podporządkować i zaadaptować, działając z czysto egoistycznych pobudek – na zasadzie „bo ja muszę mieć dobrze”. A co to właściwie znaczy „dobrze”? Czy kiedy zabetonujemy miasta i wytniemy wszystkie drzewa, to będzie dobrze? Czy jak zniszczymy świadectwa naszej kulturowej przeszłości, pozostawiając w naszej przestrzeni żelazne i betonowe „kikuty”, bo są nowoczesne i „trendy”, na pewno będzie nam lepiej? Wszystko musi wypływać z mądrości w postrzeganiu i kształtowaniu otaczającego nas świata, a między poszczególnymi zmienianymi przez nas jego przestrzeniami – teraz i potem – zawsze powinna istnieć równowaga oparta na rozsądku…
Trudno nazwać dobrą sytuację, w której nie mamy czym oddychać.
No właśnie. Dlatego tak ważne jest promowanie turystyki kulturowej, bo ona kształtuje świadomość tego, co nas otacza. Zwłaszcza, że na przyrodę i zachowane dawne przestrzenie kulturowe nie powinniśmy patrzeć powierzchownie, ale wnikliwie. Obok każdego „ładnego kwiatka” i „pięknego drzewa” coś jest, a tym czymś jest kontekst, po którego poznaniu świat z pewnością nabierze dla nas jeszcze głębszych barw. „Co znajdowało się tam kiedyś?” – podczas kolejnego spaceru, spróbujmy zadać sobie to pytanie. Historia czeka na nas z otwartymi ramionami.
Tekst ukazał się w dodatku do „Głosu Wielkopolskiego”, Kultura u Podstaw, Szlaki/Wielkopolska, 29–30 września.
ANDRZEJ MAREK WYRWA – profesor zwyczajny, doktor habilitowany, historyk i archeolog. Dyrektor Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy i pracownik naukowy Instytutu Historii Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Wieloletni szef ekspedycji archeologicznej IH UAM w Łeknie. Prowadzi interdyscyplinarne badania archeologiczno-historyczne, architektoniczne i przyrodnicze nad dziejami wczesnego średniowiecza w Polsce, kultury materialnej wczesnośredniowiecznej Polski i Europy, i ochrony dziedzictwa kulturowego, a także badania z zakresu historii monastycyzmu mniszego w Polsce i Europie, ze szczególnym uwzględnieniem zakonu cysterskiego, oraz z muzeologii i percepcji działalności muzeów we współczesnym społeczeństwie i turystyki kulturowej. Bierze udział w pracach licznych stowarzyszeń, organizacji naukowych i komitetów honorowych.
CZYTAJ TAKŻE: Poznań to wciąż miasto chórów. Rozmowa z Alicją Szelugą
CZYTAJ TAKŻE: Late Summer Festival: Deszcz i łzy
CZYTAJ TAKŻE: Dominic Miller na Akademii Gitary: Wolny jak ptak