fot. Mariusz Forecki

Dominic Miller na Akademii Gitary: Wolny jak ptak

Od: 31/08/2018

Początek: 20.00

Jeden z najpopularniejszych gitarzystów we współczesnym świecie rocka i jazzu dobitnie pokazał, że jest kimś więcej niż tylko „prawą ręką Stinga” i facetem od jego wielkiego przeboju „Shape Of My Heart”. W ramach wielkopolskiego święta gitary Miller zaprezentował utwory ze swojego najnowszego albumu „Silent Light”.

DOMINIC MILLER – GWIAZDA GITARY

Urodził się w Buenos Aires, jednak w jego żyłach płynie amerykańska i irlandzka krew. Jak sam podkreśla, wiosła kocha wszystkie. To słychać, bo bez względu na to, czy sięga po gitarę klasyczną, akustyczną, czy elektryczną, jego wirtuozerska gra zawsze urzeka perfekcjonizmem, ale i młodzieńczym wigorem, którego nie stracił, mimo tylu lat występowania na największych scenach na całym świecie.

Gdyby chcieć wymienić wszystkich liczących się artystów, z którymi miał okazję współpracować, trzeba by temu poświęcić duży akapit. Wystarczy przypomnieć, że jako muzyk sesyjny towarzyszył Philowi Collinsowi, Tinie Turner, Peterowi Gabrielowi, Bryanowi Adamsowi czy Rodowi Stewartowi. Lista jego muzycznych przyjaciół jest naprawdę imponująca, jednak warto zauważyć, że choć Dominic Miller przez wiele lat stał w cieniu wielkich nazwisk, bez których historia muzyki rozrywkowej z pewnością nie byłaby tak fascynująca, to od dłuższego czasu sam znajduje się w świetle jupiterów, w którym jego gitara świeci jak czyste złoto.

Dziś gwiazda tegorocznej Akademii Gitary to gwiazda gitary w ogóle. W jego solowej dyskografii odnajdą się fani klasycznego rocka (debiutancki „First Touch”), wysmakowanego jazzu (późniejszy „Second Nature”), ich funkowych połączeń („Shapes”), a nawet sceny folk, world i country („In A Dream” z pianistą i kompozytorem Peterem Katerem) czy nurtu easy listening („Surrender” z włoską grupą Novecento).

DUŻYM DZIECKIEM BYĆ

Ten muzyk nigdy nie ograniczał się wyłącznie do bycia najemnikiem. Zawsze też chciał mieć coś do powiedzenia.

 

 

Można się cieszyć, że obok Millera, wybitnego wykonawcy, jest jeszcze Miller-artysta, który odczuwa wielką potrzebę tworzenia.

Do Poznania przyjechał w ramach swojej najnowszej trasy koncertowej promującej jego ostatni, ubiegłoroczny, chyba najbardziej autorski w karierze krążek solowy pod tytułem „Silent Light”. Podczas występu gitarzysty mogliśmy przenieść się do malowniczej Prowansji i podziwiać dźwiękowe pejzaże południowej Francji, która była dla Millera największą inspiracją do powstania tego fascynującego materiału.

od lewej: basista Nicolas Fiszman i Dominic Miller

Na Akademii Gitary wybrzmiał z całą mocą, mimo dość intymnego charakteru koncertu. W takich artysta czuje się najlepiej – jak czasem przyznaje w wywiadach, bez względu na swój status, popularność i uznanie tłumów wciąż czuje strach przed każdym wyjściem na scenę – strach maskowany czarującym uśmiechem, prawie nieschodzącym z jego twarzy. Umiejętność podbijania serc publiczności i robienia z występu wielkiego widowiska określa „dowartościowującym doświadczeniem”, jednak nigdy nie zapomina o pokorze.

Kiedy zdaje sobie sprawę, że właśnie w tej chwili, gdy już nie ma drogi odwrotu, wsłuchują się w niego setki par uszu, rozwija skrzydła, jednak mentalnie dalej pozostaje zdezorientowanym, jakby niedowierzającym dzieciakiem.

MAGIA SZEŚCIU STRUN

Koncert Dominica Millera w ramach tegorocznej edycji festiwalu Akademia Gitary odbył się w piątek 31 sierpnia o godz. 20 w Auli UAM w Poznaniu (ul. Wieniawskiego 1)

Piątkowy wieczór w Auli UAM – miejscu, które niewątpliwie zrobiło na nim spore wrażenie, zapewne nie tylko ze względów estetycznych, ale również za sprawą akustyki – upłynął w rytmie impresyjnych, wytrawnych niczym najlepsze chardonnay, utworów, w których ich autor polegał głównie na sobie. Choć podczas koncertu towarzyszyli mu znakomity basista Nicolas Fiszman (w wyniku opóźnienia lotu, do Poznania dotarł dosłownie na ostatnią chwilę!) i równie nieprzeciętny perkusista Miles Bould, to czasem zdawał się zupełnie ich nie potrzebować. Ma w nich z pewnością cudownych towarzyszy muzycznej podróży, niekiedy śmiało wychodzących na pierwszy plan z efektownymi improwizacjami, jednak zawsze z zachowaniem odpowiednich proporcji.

Teraz to Miller ma swoich „sidemanów”. I teraz to już nie „Shape Of My Heart” – ballada wzorcowa, osłuchana i może przez to już nie tak poruszająca – ale wciąż jeszcze gorący „Water” (kompozycja rozbudowana i wielowątkowa), „Valium” (ujmujące i czułe, aż chce się wstrzymać oddech) czy „Fields Of Gold” (utwór pomysłowo odświeżony, w innej tonacji i z nowymi wątkami) odgrywają w repertuarze gitarzysty największą rolę. Na marginesie można dodać, że łączy je nie tylko częsty fingerstyle, ale również pewna intymność, dzięki której po „Silent Light” chce się sięgnąć również w zaciszu czterech ścian, zaraz po powrocie z koncertu.

Oczywiście Miller nie byłby sobą, gdyby nie przypomniał swoim fanom (w Poznaniu ma ich całkiem sporo…) kompozycji, które ukazały się, zanim jego ostatni krążek trafił na sklepowe półki. Mowa tu przede wszystkim o otwierającej, uderzającej w „czułą strunę” miniaturze „Do You Want Me” oraz czarującej bossa nowie z „La Belle Dame Sans Regrets”, będącej jednym z najważniejszych momentów płyty Stinga pt. „Mercury Falling” – opartej na XIX-wiecznej balladzie angielskiego poety Johna Keatsa. W wykonaniu artysty i jego kompanów wciąż emanuje bliżej nieokreśloną magią…

ZAPATRZONY W KRÓLOWĄ

Trudno nie wspomnieć też o innych mocnych momentach koncertu: przyciągającej subtelnością i umiejętnym budowaniem napięcia „What You Didn’t Say”, plastycznym i nieco tanecznym „Fragile” oraz „En Passant”, w którym gitarzysta rozbawiał, ale również zdumiewał zahipnotyzowaną publiczność.

 

Czuć było, że dziś już 58-letni Dominic Miller to przykład człowieka z kalejdoskopową, artystyczną przeszłością, szalenie barwną i pełną twórczych doświadczeń.

Taką, w której po zdobyciu szlifów na prestiżowych Berklee College w Bostonie i Guildhall School of Music w Londynie przychodzi czas na sesje nagraniowe dla wielkiego Luciano Pavarottiego oraz… idoli nastolatek z Backstreet Boys.

W myśl teorii o braku granic w sztuce muzycznej działalność Millera to wielki rozrzut dający nadzieję, że jego przyszłe albumy przyniosą kolejne miłe niespodzianki, a przynajmniej kolejne świetne melodie. W końcu, jak podkreśla sam artysta, to właśnie one są najważniejsze, przynajmniej jeśli chodzi o muzykę popową. Bo jeśli melodia wpada w ucho, akordy i harmonia schodzą na plan dalszy, bijąc pokłony przed „królową”…

 

Koncert Dominica Millera w ramach tegorocznej edycji festiwalu Akademia Gitary odbył się w piątek 31 sierpnia o godz. 20 w Auli UAM w Poznaniu (ul. Wieniawskiego 1).

 

11. edycja festiwalu Akademia Gitary 2018 odbywała się w dniach od 17 sierpnia do 3 września pod Patronatem Honorowym Marszałka Województwa Wielkopolskiego Marka Woźniaka.

 

CZYTAJ TAKŻE: Akademia Gitary 2018: Wsłuchać się w siebie

CZYTAJ TAKŻE: Chelsea Wolfe: Królowa tonie w mroku

CZYTAJ TAKŻE: Męskie Granie w Poznaniu: Orkiestra naszych czasów

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0