Obrazki ze średniowie~cznego komiksu
Opublikowano:
10 października 2018
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Kolekcja zabytkowych kafli i zdobionych płytek ceramicznych w Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie jest unikatowa. Liczba artefaktów – około 200 sztuk – jest imponująca.
Są tu bestie i potwory jak z horrorów. Syreny o podwójnych ogonach i dziwaczne zwierzęce hybrydy. Matka Boska z Dzieciątkiem o wielgachnych oczach i praojciec Adam wymachujący męsko, nie tylko nogami. Rycerze i królewny z dawnych eposów, herby i fantastyczne kwiaty. Coś z mitologii, coś z Biblii i trochę ze zwykłego życia. Te wspaniałe, trójwymiarowe obrazy można od niedawna zobaczyć na wystawie piecowych kafli w Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie.
W DOSKONAŁYM STANIE
Kolekcja zabytkowych kafli i zdobionych płytek ceramicznych w Gnieźnie jest unikatowa. Jej liczebność, około 200 sztuk, czyni ją największą w kraju. Są w Polsce ciekawe zbiory kafli, między innymi w Muzeum Narodowym w Krakowie i Muzeum Architektury we Wrocławiu. Żadne nie dorównują kolekcji gnieźnieńskiej. Choć buńczuczne tytuły prasowe, jakoby była „największa na świecie”, są mocno przesadzone. To nie liczba decyduje o ich wyjątkowości.
Na wystawie zachwyca stan prezentowanych kafli – bliski ideału.
Większość jest nieuszkodzona, z błyszczącym wieloma kolorami szkliwem. To, że zachowały się w takiej liczbie – i to całe – zakrawa na cud. Zwłaszcza że materiał to kruchy i nietrwały.
Piece stawiano najdłużej na kilkadziesiąt lat. Potem je rozbierano, by stawiać od nowa. A że zmieniały się mody i style, stare kafle wyrzucano bez zbędnych ceregieli. Tyle tylko że gdy tak jak w Gnieźnie wrzucano je do jeziora, miały szansę przetrwać.
Znajduje się je w wielu miejscach, przy okazji prac archeologicznych na starym mieście. A Gniezno było w wiekach średnich i później ośrodkiem bogatym i dużym. I miało własne, przednie warsztaty zduńskie, które wytwarzały całe serie kafli według samodzielnie tworzonych matryc. Produkcja ta trafiała też na dwory wokół Gniezna. Stamtąd też pochodzą ceramiczne zabytki muzeum, zwłaszcza bogato reprezentowane są kafle z rycerskiej rezydencji w Jankowie Dolnym.
Kolekcja muzealna jest w doskonałym stanie dzięki trwającej latami, pieczołowitej konserwacji. Troskliwie uzupełniono brakujące fragmenty dekoracji, wzorując się na zachowanych fragmentach lub innych, podobnych egzemplarzach. Żywice epoksydowe, z dopasowanymi wypełniaczami, pozwoliły przywrócić do dawnej klasy uszkodzone kafle, nie naruszając ich autentycznej materii.
WYNALAZEK PODNOSZĄCY STANDARD
Piece kaflowe to średniowieczny wynalazek, wspaniale podnoszący komfort życia w krajach o zmiennym klimacie i srogich zimach. Starożytni Rzymianie mieli łatwiejsze życie w łagodnej strefie Morza Śródziemnego. Ale nawet oni używali ogrzewania ciepłym powietrzem. Rzymskie hypocaustum było pierwowzorem współczesnego ogrzewania podłogowego. Siedziby średniowiecznych mieszkańców Europy aż do XIX wieku grzane były głównie otwartymi paleniskami. W pomieszczeniach było nadymione, brudno, a ciepło tylko wtedy, gdy z paleniska buchał ogień. Brakowało możliwości kumulowania ciepła i utrzymywania wyrównanej temperatury we wnętrzach. Gdzieś w X, XI wieku w rejonach alpejskich (w Szwajcarii, Austrii i Niemczech) pojawiły się pierwsze zabudowane piece ceramiczne. W podobnym czasie wynalazek pojawił się we Francji. W Czechach piece kaflowe były już w XIII wieku, do Polski dotarły w XIV wieku.
Twórcami pierwszych takich pieców byli garncarze. Opanowali oni doskonale technikę budowy urządzeń grzewczych, niezbędnych przecież do wypalania swoich wyrobów ceramicznych.
Najstarsze kafle wytwarzane były na kole garncarskich na kształt garnców i mis. Z czasem z cechu garncarzy, w Polsce w XIV wieku, wyłonił się cech zdunów – wyrafinowanych mistrzów rzemiosła i techniki grzewczej.
Mistrz zduński „tedy piec iak naypięknieyszą sztuką powinien zrobić y wystawić bez sztuki, to iest nie łamiąć żadnego kochla” – kochla, czyli kafla. Określenie to pochodzi od niemieckiego słowa „kachel” – naczynie gliniane i „cac/c/alus”, łacińskiej, ludowej nazwy naczynia kuchennego. Jeszcze dzisiaj, zamiennie z płytkami ceramicznymi, naklejamy kafelki w łazienkach i kuchniach.
PIECE – MONUMENTALNE MEBLE
Od samego początku piece kaflowe były ważnym elementem wnętrz w siedzibach najbogatszych. Ich upowszechnienie nastąpiło pod koniec średniowiecza. Masowy wyrób kafli, odbijanych ze specjalnie wykonywanych matryc, uczynił piece dostępnymi dla zamożnych przedstawicieli różnych stanów. W bogatych miastach ich stawianie stało się normą. Piecom towarzyszyły murowane kominy i wiążący się z nimi wzrost bezpieczeństwa przeciwpożarowego, co w miastach miało wielkie znaczenie.
Piece były unikalnym elementem wnętrza. Z jednej strony stanowiły część architektury, sięgały kilku metrów wysokości i ważyły sporo ponad tonę. Nic dziwnego, że przybierały architektoniczne formy i zdobiono je jak miniaturowe budynki. Miały rozbudowane gzymsy, manswerki, dekoracje rzeźbiarskie, wnęki i wieżyczki. Pokrywały je ornamenty geometryczne i architektoniczne. Z drugiej zaś strony były to wyjątkowe, monumentalne meble. I ich dekoracja z czasem upodabniała się do dekoracji umieszczanej na wykwintnych meblach. Czasem pokrywano je malarską polichromią, częściej miały bogaty program zdobniczy, rozpisany na poszczególne kafle.
OPOWIEŚCI ZAPISANE W KAFLACH
Można wyobrazić sobie jak siadano w długie zimowe wieczory wokół ciepłych pieców i snuto opowieści, których pretekstem były obrazy zapisane na kaflach.
A to historie biblijne, od Adama i Ewy i stworzenia świata począwszy, skończywszy na zwiastowaniu, narodzinach i ukrzyżowaniu. O postaciach świętych patronów, pokazanych na kaflach zwyczajnie i bez zadęcia. O zwierzętach zamieszkujących puszcze i polowaniach na nie. O turniejach, bitwach i mężnych rycerskich bohaterach we wspaniałych zbrojach i z orężem w dłoniach. O królach z dalekich krajów i nieszczęśliwych królewnach z wytrzeszczonymi uroczo oczami, o balach i zaślubinach. Z przeglądem sukien, fryzur i biżuterii z epoki. Było tu też miejsce na opowieści o walce ze smokiem, o pięknym Parysie i trzech nagich boginiach wdzięczących się wyzywająco. Latały na kaflach rajskie ptaki i szalały wymyślone bestie, dzikie hybrydy, gryfy, ptakoryby, i stwory lwopodobne. Można było poopowiadać o historiach herbów rodowych, które umieszczano na górze pieców, z królewskimi orłami na szczycie. Towarzyszyły im ceramiczne zielniki wypełnione wymyślonymi kwiatami, wijące się pędy winorośli i trójwymiarowo ukształtowane listki. Nie brakowało też ornamentów czysto architektonicznych, geometrycznych, abstrakcyjnych wzorów i plecionek. Można nawet znaleźć wśród nich plansze do gier, na przykład do młynka.
KAWAŁKI MINIONEGO ŚWIATA
Wystawę rozpoczynają skromnie zdobione ceramiczne płytki posadzkowe z gnieźnieńskiego grodu, romańskie i gotyckie. Potem ułożono w kilku rzędach bogato dekorowane kafle pochodzące ze schyłku średniowiecza, z XV i XVI wieku – obok najbogatszych w dekoracji renesansowych. Tych jest najwięcej. Kolekcję uzupełniają przykłady późniejsze, aż po wiek XIX. W zdecydowanej większości pokryte lśniącą, ceramiczną polewą. Najczęściej w odcieniach ciepłych, piernikowych brązów. Nie brakuje też głębokich, ciemnych zieleni, brudnych żółcieni i bieli, a także grafitowych czerni. Z rzadka poszczególne kafle mają polewę w kilku kolorach jednocześnie.
Jasno oświetlone, sprawiają wrażenie, jakby ręka artysty zrobiła je zaledwie przed chwilą. Piękne fragmenty codzienności z dawnych wieków przeniesione w nasze czasy. Bezcenny zachowany kawałek minionego świata.
Wspaniała gnieźnieńska kolekcja kafli czekała na godną ekspozycję od lat. Dobrze, że można ją wreszcie podziwiać. Choć to tylko przestrzeń na korytarzu. A przeszklone szafy nie zapewniają dobrego oświetlenia wszystkim zabytkom. Niektóre giną w cieniu, inne są prześwietlone i rażą w oczy. Skomasowane jak tapeta budzą podziw, ale niepotrzebnie rywalizują ze sobą. W ekspozycji brakuje oddechu między poszczególnymi kaflami. Trudno też przyjrzeć im się w całości – dolna część zasłonięta jest pionowym zakończeniem półek.
Nic to, ceramiczne obrazy utrwalone na kaflach wzruszą każdego. Paradoksalnie maleńkie dzieła anonimowych rzemieślników mówią więcej niż wielkie, wielometrowe malarskie knoty poświęcone pradziejom Gniezna – w sąsiedniej sali. Mimo naiwności obrazy na kaflach są prawdziwe i piękne.
CZYTAJ TAKŻE: Chopin znów w Antoninie
CZYTAJ TAKŻE: Sikawki w kościele
CZYTAJ TAKŻE: Wielka historia dworu w Choryni