Wielkopolska brzmi dumnie! „Muzyka bezcenna” w naszym regionie
Opublikowano:
30 października 2018
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Muzyka bezcenna w Wielkopolsce” to rekomendacje albumów z naszego regionu, których autorzy umożliwiają bezpłatne pobranie. Zwykle tworzona zupełnie po amatorsku, w piwnicach, garażach czy mieszkaniach – nie błyszczy jak diament. Raczej świeci nienachalnym, domowym blaskiem swej niedoskonałości.
Kiedy sześć lat temu opublikowałem pierwszy odcinek autorskiego cyklu „Muzyka bezcenna” na jednym z nieistniejących już internetowych portali, nie spodziewałem się, że moja koncepcja przypadnie do gustu tak wielu czytelnikom. Muszę przyznać, że miałem spore obawy co do powodzenia tego projektu – w końcu w jego ramach nie pisałem o klikalnym mainstreamie, lecz o najgłębszym podziemiu, do którego (wydawałoby się) statystyczny Kowalski raczej nie ma ochoty zaglądać.
Tymczasem już po pierwszych odcinkach serii okazało się, że dobry pomysł może odczarować nawet najciężej pokutujące przesądy. Z odsłony na odsłonę pod recenzjami kolejnych płyt, często zupełnie anonimowych artystów, zaczęło pojawiać się coraz więcej pochlebnych komentarzy.
Pozytywny odzew utwierdził mnie w przekonaniu, że pisanie o muzyce nie popularnej, lecz wartościowej jest pożyteczne dla obu stron – dla znudzonego komercją czytelnika, ale i dla samych artystów, którzy w nadziei na jakiekolwiek zainteresowanie coraz częściej decydują się udostępniać swoją muzykę za darmo.
Reakcje na blisko 80 odcinków „Muzyki bezcennej” pokazały mi, że warto o niej pisać.
MUZYKA NIEWYKALKULOWANA
„Muzyka bezcenna w Wielkopolsce” na łamach portalu Kultura u podstaw (kulturaupodstaw.pl) to kontynuacja tego cyklu. To rekomendacje albumów z naszego regionu, których autorzy umożliwiają bezpłatne pobranie utworów. Nie podlegają regułom muzycznego rynku, grają niezależnie i z pasją. Być może niektórym trudno w to uwierzyć, ale polska muzyka to nie tylko festiwal w Sopocie. Nie kończy się też na Opolu, Fryderykach, ofercie Empiku czy hitach z Eski. Dzisiaj, kiedy na rynku płytowym panuje konkurencja większa niż kiedykolwiek wcześniej, by trafić na naprawdę oryginalne albumy, trzeba sięgnąć głębiej. Posługując się nazwą naszego portalu – do samych podstaw. W czasach, kiedy tabulatury zastępują tabelki i wykresy, powinniśmy robić na przekór. Czy jako świadomi słuchacze, nielubiący zadowalać się byle czym, które to byle co wciąż podtyka się nam pod nos, nie powinniśmy zwrócić się w stronę tych, którzy w swojej twórczości nie polegają na chłodnej kalkulacji?
W darmowej muzyce z naszego regionu rzadko zdarzają się albumy doskonałe. Najczęściej są pełne defektów – technicznych, producenckich, wykonawczych… Czasem ich zawartość nawet nie jest w stanie pochłonąć odbiorcy od początku do końca. Ba, zdarza się, że słuchając jej, zwyczajnie „coś nam nie pasuje”. Skąd to wrażenie?
Nie chcę wyjść na sentymentalnego marudę, ale z dekady na dekadę coraz bardziej przyzwyczaja się nas do płyt wypucowanych na glanc.
Różnymi sposobami programuje się nasz słuch na rzeczy łatwe w odbiorze, tak w formie, jak i w treści. „Muzyka bezcenna w Wielkopolsce” – zwykle tworzona zupełnie po amatorsku, w piwnicach, garażach czy mieszkaniach – nie błyszczy jak diament. Raczej świeci nienachalnym, domowym blaskiem swej niedoskonałości.
MENTALNI POŁUDNIOWCY, NIEDBALI RAPERZY
W tym roku jednym z ciekawszych bezpłatnych krążków na lokalnej scenie rocka jest „The Biggest Bastards In The Eastern Bloc” zespołu Burbon, którego członkowie pochodzą z Łuszczanowa – niewielkiej wsi leżącej nieopodal Jarocina. Ich materiał powinien zainteresować przede wszystkim miłośników rock’n’rolla oraz ciężkich, „kamiennych” brzmień, zwykle dobiegających z południowych rejonów USA. Jeśli macie słabość do Kyuss i Queens Of The Stone Age, to płyta dla Was. Zupełnie inaczej obchodzą się z gitarami chłopaki z poznańskiego Pensjonatu, których tegoroczna płyta o przewrotnym tytule „Całość nie radość” to konkretna propozycja dla fanów przebojowej alternatywy. Załoga Kuby Kaczmarka celuje w romantycznego, choć niechlujnego noise rocka, doprawiając go solidną dawką popu w stylu klasycznego The Cure. To jeden z tych krążków, który pokazuje, że w muzycznym podziemiu ceni się niejednoznaczność. W przypadku kapeli Pensjonat, oznacza łączenie choćby estetyki rodem z kaset rodzimego Dezertera z senną atmosferą płyt My Bloody Valentine, Slowdive i M83. Po wiosła sięga też Adam J. Kaufmann – twórca projektu Säure Adler, dla którego są one jednak tylko jednym z bardzo wielu narzędzi do paranoidalnych improwizacji, w których pierwsze skrzypce gra zwykle niemiecki krautrock i równie archaiczny space rock. Przekonacie się o tym na własne uszy, słuchając „Clouds III”.
A skoro już mowa o muzycznych bezładnościach, to warto przyjrzeć się, jak wiele zadziwiających sytuacji dzieje się w naszym środowisku hiphopowym. Jeśli jesteście już znużeni kolejnymi kawałkami Peji, Palucha czy Słonia, zapoznajcie się z darmowym minialbumem Omer Fatma. Młodego, podziemnego duetu, który najpewniej, wzorując się na hedonistycznych gwiazdach królującego dziś w Stanach cloud rapu, w zamierzony sposób popełnił płytę mroczną, depresyjną, jednak – co najważniejsze – frapującą nieudolnością i tym samym wprawiającą w wielką konsternację. Zapoznajcie się z „Roses”, choćby z czystej ciekawości. Niemniej bezpretensjonalne, choć już zdecydowanie lżejsze w odbiorze są numery Gastrojana zawarte na jego „Boogie i Brew”. Ten poznaniak, na bujających i nowoczesnych beatach, potrafi nie tylko nieźle się przechwalać, uciekając się do osobliwych, a czasem zabawnych porównań, ale przede wszystkim zarażać wakacyjnym luzem, którego po długim i upalnym lecie jest w nas już coraz mniej. Tymczasem dla tych, którzy lubią potańczyć, do bezpłatnego pobrania dostępny jest jeszcze gorący album „NoLast” Phila Hollinsa –przypominający o future garage pamiętnego duetu Disclosure oraz „Fluid” TBH– po brzegi wypełniony hipnotycznym minimal techno, opowiadającym o sile cyfrowej tożsamości, a za sprawą niskiej jakości nagrań, intrygującym surowością i wszechobecnym brudem.
JAK OSIĄGNĄĆ STUPOR
Nasz region potrafi zaskoczyć również eksperymentalną muzyką elektroniczną. Jednym z jej naczelnych szaleńców jest obsypywany komplementami Jakub Lemiszewski. Z wielkim trudem, choć i równie wielką satysfakcją przedzieramy się przez jego „Bubblegum New Age”, który dla wielu będzie dźwiękową reprezentacją stanu odrealnienia, jaki może towarzyszyć nam po zażyciu co cięższych narkotyków. Ten materiał to całkowita dekonstrukcja utartych schematów gatunkowych, w stylu psychodelicznej „plądrofonii” Johna Oswalda. Po tak ekstatycznych kompozycjach, warto wyciszyć się i trochę pokontemplować. By sobie to ułatwić, nie trzeba sięgać po banalne płyty z muzyką relaksacyjną, bo Wielkopolska stoi również muzyką ambient. Darmowe albumy, utrzymane w tym wyjątkowo medytacyjnym stylu, wydali niedawno Aleks Michalski i Patryk Grymuza, przy czym każdy zawiera nieco inny ładunek emocjonalny. „Existence” pierwszego z producentów, brzmi jak ścieżka dźwiękowa do podglądania kosmosu, w pomysłach zbliżając się do epickich wizji Vangelisa czy Hansa Zimmera. „Nord” jego kolegi po fachu, to z kolei rezultat fascynacji tytułową północą – zniewalającymi krajobrazami Skandynawii, rysowanymi za pomocą wielowarstwowych plam dźwiękowych. Za suplement do tej zachwycającej podróży po majestatycznych fiordach, można uznać „Piano Works”, czyli minimalistyczne, fortepianowe miniatury Grzegorza Barana z Gorzowa Wielkopolskiego, które w swej oszczędności prezentują się na tyle okazale, by móc porównać je do wielu kompozycji islandzkiej supergwiazdy nurtu contemporary classical, Ólafura Arnaldsa.
Praca nad „Muzyką bezcenną w Wielkopolsce” to fascynujące zajęcie, choć z pewnością nie dla każdego. Trzeba mieć w sobie coś z łowcy, bo polowanie na tę „dziką zwierzynę” zawsze pochłania więcej czasu niż sięganie po to, co jest na wyciągnięcie ręki.
Łów oznacza długie godziny spędzone w dźwiękowej gęstwinie, w oczekiwaniu na ten jeden upragniony moment, w którym nie my na coś trafiamy, ale to w nas „coś trafia”.
Mam nadzieję, że zachęciłem Was nie tylko do lektury mojego cyklu, ale również do własnych poszukiwań. Jak twierdził Ludwig van Beethoven, „muzyka jest większym odkryciem niż cała mądrość i filozofia”. Czerpmy więc z niej jak najwięcej, szukajmy jak najgłębiej.
Cykl „Muzyka bezcenna w Wielkopolsce” autorstwa Sebastiana Gabryela znajduje się w dziale „felietony”. Piąty odcinek serii już w listopadzie!
Tekst ukazał się w dodatku do „Głosu Wielkopolskiego”, Kultura u Podstaw, Muzyka/Wielkopolska, 27–28 października.
CZYTAJ TAKŻE: Poza partyturą. Rozmowa z Anną Duczmal-Mróz
CZYTAJ TAKŻE: Muzyka bezcenna w Wielkopolsce #4
CZYTAJ TAKŻE: Raz, Pięć Dwa! Chłopaki mają „Czyste szumienie”