Jeszcze o roku 2023
Opublikowano:
26 lutego 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Rok 2023 okazał się kolejnym dobrym rokiem dla twórców związanych z Wydawnictwem Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu (WBPiCAK). I choć zdziwień nie było, z pejzażu nagrodowego i worka nominacji można wyciągnąć wnioski na następne lata.
Zamknęliśmy kolejny nagrodowy cykl – jak zawsze, to opowieść z przeszłości, bo wszelkie zestawienia nagrodzonych i nominowanych tyczą się roku poprzedniego. I choć nieco dziwnie myśleć już rocznikiem 2022, właśnie w ten sposób odbywa się rankingowanie literatury. Nie jest jednak tak, że wyróżnienia przyznane w 2023 są istotne tylko dla kronikarzy (czy: dziennikarzy).
Z całego tego obrazu wysuwają się nowe tendencje, a co ważniejsze – zaznaczają się gusta czytelniczek i czytelników. Sam fakt otrzymania nagrody to często koło zamachowe artystycznej kariery. I tu również bez większych zaskoczeń: wielkopolska oficyna wciąż plasuje się na podium najistotniejszych wydawców w kategorii poetyckiej.
Debiut o wyjątkowej sile
Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu (WBPiCAK) może pochwalić się kolejnymi sukcesami, choć medal ten ma swoje ciemne oblicze. Jedną z najistotniejszych nagród w poetyckim polu pozostaje Wrocławska Nagroda Poetycka „Silesius” – dwa lata temu, niestety pośmiertnie, przyznano ją debiutującej poetce, Marcie Stachniałek. Jej „polski wrap” jest zbiorem wierszy, które oscylują wokół życia w kraju: od wspomnień dzieciństwa po trudne doświadczenia dorastania.
Wiersze te poruszają kwestie tożsamości, rodziny czy transformacji społeczno-politycznej w Polsce, oddając często głos marginalizowanej społeczności LGBTQ+, której pisarka była częścią. Całość jest refleksją nad dojrzewaniem w latach 90. – od nostalgicznych wspomnień kultowych oranżad w proszku po bolesne i ciągle towarzyszące poczucie nieprzystawalności.
Przedwczesne odejście poetki o niezwykle obiecującym talencie to nie tylko strata na gruncie personalnym, ale również w przestrzeni nowych języków komentujących zastaną rzeczywistość. Dlaczego? I jakich debiutów po tym głosie oczekiwać?
Znak jakości
Kolejne nazwiska piszących osób nagrodzonych w minionym roku nie zaskakują, ale nie przestają też cieszyć. Wspomnianego już „Silesiusa”, tym razem za książkę roku, otrzymał Piotr Sommer. Powrót Sommera do poezji po dekadzie przerwy w nowej książce „Lata praktyki” był szczególnym wydarzeniem. Jako redaktor naczelny czasopisma „Literatura na świecie”, Sommer miał znaczący wpływ na polską poezję, wprowadzając elementy codzienności i pewnej lekkości. Jego ostatni tom, będący rodzajem rozliczenia i refleksji nad przemijaniem, charakteryzuje się prostotą i ironią, łącząc dziecięce spojrzenie z dojrzałością. Trudno wyobrazić sobie lepszy „pretekst” do nagrody za wieloletnią pracę z językiem.
Trudno nie wspomnieć również o kolejnej „literackiej Gdyni” dla autora ze stajni WBPiCAK. Tym razem charakterystyczna statuetka-kostka i tytuł laureata Nagrody Literackiej Gdynia trafiły do rąk Marcina Czerkasowa. Związany od lat z Poznaniem autor powrócił przy tym do tworzenia wierszy po ośmioletniej przerwie. Najnowszy „Mountain View” jest złożoną, wielowarstwową książką, biorącą na warsztat literacką tradycję.
Bo choć Czerkasow pisze językiem ciemnym, a więc przepełnionym symbolami i pracą ze środkami artystycznymi, tworzone przez niego obrazy wciągają czytelnika w sam środek rozważań. Bywa obco, bywa trudno, a przy tym współcześnie i codziennie. Podobnie jak w rzeczywistości późnego kapitalizmu, o której opowiada poeta.
A gdyby obstawić w 2024?
Wieloletnia praca nad idiomem, szlifowanie kolejnych, konceptualnych tomów i bezkompromisowych fraz są w stanie zapewnić Justynie Kulikowskiej przynajmniej nominację, jeśli nie nagrodę. Myślę tu zarówno o Silesiusie, Gdyni, a przede wszystkim – po cichu – trzymam kciuki za krótką listę Nagrody NIKE. Czwarta książka pisarki, „Obóz zabaw” to przecież niespotykany, bo dojrzały i jak najbardziej świadomy zwrot poetyki: przejście od wściekłości i niszczycielskiej siły po grę z konwencją poematu, od rozbuchanego gniewu, przez testowanie granic języka, po klasyczną, choć wciąż wywrotową formę.
Dlaczego poemat? – Bo mogę – odpowiada Justyna Kulikowska. W tym stwierdzeniu kryje się więcej niż tylko retoryczne odgryzienie się pytającym. Poprzednie książki poetki, zarówno debiutancki „Hejt i inne bangery” (2018), jak i nominowany do literackiej NIKE „Tab_s” (2020) czy „gift. z Podlasia” uhonorowany Nagrodą Literacką Gdynia przed Czerkasowem, pisane były – w gruncie rzeczy – na jednym oddechu. Ton tomów i pęd frazy dyktowała furia.
Zręczność Kulikowskiej polegała jednak na szlifowaniu sposobu, w jaki ów gniew ogrywała. O ile pierwsze wiersze poetki uderzały we wszystko i wszystkich, o tyle kolejne książki były już domeną konceptualnej pracy. A działo się wiele: od testowania mechanicznej frazy po bezlitosne postawienie nas wszystkich przed lustrem w obliczu katastrofy humanitarnej przy wschodniej granicy.
Obóz zabaw Justyny Kulikowskiej to dla mnie znaczące wydarzenie literackie: nieoczekiwanie inne, wciąż zuchwałe i językowo wcale nieźle dopracowane pisanie. Bez wątpienia to tom-przęsło: nie ma tu radykalnego zerwania z wcześniejszym sposobem snucia opowieści, nie ma też repetycji. Poetka dopuszcza do siebie całkiem nowy wachlarz emocji: nie tyle narzucony przez formę poematu, co raczej tym kształtem prowokowany. Choć zachwyty bywają tanie, strach pomyśleć, jak niezłe projekty pisarki przed nami.