„Broni nie odkładaj nosisz ją w zębach”
Opublikowano:
5 marca 2020
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Po pięciu latach od ostatniej książki poetyckiej „Sfory”, Michał Czaja, poeta, redaktor pisma literackiego „Wakat” i wykładowca akademicki, powraca z „Rytmem alg”, tomem równie czułym, co polemicznym wobec wytyczonych granic gatunku, społeczeństwa i norm.
„Rytm alg” to opowieść panoramiczna, mimo wyraźnego subiektywnego głosu. Rzeczywistość, którą opisuje Czaja jest w ciągłym ruchu; poeta, wyczulony na wahnięcia i zmiany stanów, przypatruje się zarówno zwierzętom, roślinom, kaprysom rynku, ale też społecznym afektom. I notuje. Skrupulatnie, z zacięciem kronikarza, szybko. Fraza rozpędza się, obraz przegania obraz, aż dociera na skraj przepaści.
Czaja zauważa więc głęboką ingerencję ludzi w życia innych istot, za które wciąż nie poczuwamy się do odpowiedzialności.
Kiedy zaczynamy się martwić? Wtedy, kiedy wszystko zaszło już za daleko, a sami zostajemy zmuszeni do migracji, bo w drastycznym tempie kończy się świeże powietrze. A to tylko pierwszy, otwierający tom, wiersz:
sarna z bajpasem śledzona na google maps
gdyby w endomondo szkicować mapę joggingu saren
zakreśliłabyś krzywe linie prostą mapę zwyczajnych ludzkich akcji
i coś co nazywają gentryfikacją czy gloryfikacją gatunków
naszych pięknych osiągnięć na dowód przedstawiamy wnętrza luwru
i zdjęcia z wycieczki do nowego jorku tam też rósł las pamiętasz
tam wracają sarny uparte i ogłuszone dudnią studnie
wzięte w dzierżawę wypchnięte poza działki spekulantów
rozpoczynają się procesy gnilne wylewka musi być solidna
inaczej zapadnie się ten świat i wszystkie rękopisy zmokną
też będę wracał w nasze puste miejsca
każdy centymetr kwadratowy przemnożony przez liczbę lat
to kosmiczny wymiar kot nie potrafi wyjść z domu
będzie musiał zostać ze mną
Jasne, ekologiczno-katastroficzne bicie na alarm jest strzępieniem języka. Czaja doskonale zdaje sobie z tego sprawę. „Rytm alg” są interesujące nie tylko z powodu wpisania w nurt biopoetyki (co dla akademików rzecz jasna już samo w sobie jest zagadnieniem porywającym i żywiołowo dyskutowanym), ale właśnie dlatego, że pozostają przytomną próbą ocalania żywotności języka od osunięcia się w zestaw gotowych fraz i kalek. Poeta celnie odsłania konsekwencje zastygniętej mowy: powracające jak mantra debaty dotyczące kryzysu klimatycznego opatrzyły się na tyle, że właściwie nie robią już na nas wrażenia.
sklepy są blisko
kolejne sny z matek wpadają pod nasze chwiejne kroki
musimy szukać nowych dzielnic tlen jest towarem deficytowym
każdy potrzebuje zieleni maski służą do ozdoby
ludzie choinki na kolanach biskupów worki pełne prezentów
klasa za klasą wszystkich was nie spalą
chociaż po świętach wzrasta niepokój i lęk przed światłem
wypadnięci z bioder tak się nazywa nowy proletariat
każdy kuśtyka jak może z każdym słowem spełniają się obietnice
a myśmy widzieli w czerwonych kolorach
tak umiera nasz las który znamy tak rodzi się płaskowyż
ten kraj nazywa się tu spoczniesz więc kładź się i w ogień
zatrzymać ten skok ten wzrost ten przyrost
Słowa przemielono w tych samych kontekstach tyle razy, że straciły na znaczeniu i sile; stały się częścią codziennych rozmów bliskich temperaturą sporu tym o pogodzie. Ale nadal jest o co walczyć.
Wszystko tkwi w języku
dlatego nie powinienem już więcej mówić o tym co ma się stać
język ponownie się złamie ale język nie może się złamać
bo przecież jest mięśniem a mięśnie są ze stali
już raz miał zamilknąć a wciąż snuje opowieści
(fragm. wiersza „co ma się stać”, „Rytm alg”, WBPiCAK 2020)
Problem tkwi w tym, w jaki sposób się ze sobą komunikujemy. Język buduje wyobraźnię, a światowe kryzysy — czy to społeczne, ekonomiczne czy ekologiczne — to właśnie kryzysy wyobraźni.
I chociaż kres wszelkich narracji wieszczony w historii był już wiele razy, a zwłaszcza po Zagładzie, opowieści toczą się nadal. Najpotężniejszym orężem pozostaje moc wpływania na język, ciągłe go ożywianie. Dlatego Czaja w jednym z wierszy nawołuje: „broni nie odkładaj nosisz ją w zębach” (wiersz „wzdychaj”).
Bo automatyzm w posługiwaniu się językiem jest prostą drogą do zawieszenia własnej sprawczości, korzystania z gotowych rozwiązań, oddaniem kontroli tym, którzy narracją zarządzają sprawniej, w ten sposób sprawując władzę — politykom, specom od biznesu, korporacjom. I chociaż zmiana może wydawać się niewielka, to właśnie ona pozostaje instancją, która nadaje sens. Liczy się jedynie ta mała korekta, ta kosmetyczna zmiana, która być może, kiedyś, zmieni coś na lepsze.
antypieśń
ten styl jest lekko spóźniony porusza stare koła historii i mąci
ktoś przepisuje już kody wystarczy podmienić i rozproszyć dane
po pierwsze my tylko bez imion na pasku wyliczone są straty
zapisani w księgach jak naród wybrany jak szampan wśród płci
jak ostatni faszysta z podniesioną głową
nie ma co liczyć na końce świata te nigdy nie były tak proste
błędni kapitaliści wymyślili inne wojny różnica jest taka
że nie walczymy o siebie a o redukcję wciąż warto próbować
bo miejsce które z nas się wyłoni wypluje żółć naszych motywacji
szarpiemy te losy szarpiemy siebie my istoty bez prawa
nie lepsze od kamieni
Nie wychylaj się
Chociaż miejscami Czaja popada w dość Kasandryczny ton, ratuje go pełna świadomość tego gestu, a także to, że na wieszczeniach końca się nie zatrzymuje. Bardzo przytomnie przypomina nam o miejscu w szeregu, temperując zwodnicze ego:
nasza tożsamość kończy się na liście zakupów
chociaż jesteśmy z mięsa i nie rozumiemy warzyw
to najdalej nam do soli po której stronie smyczy stoisz
myślę o naszych zasobach gdy skończą się wszystkie kasztany
jedyne co nam zostało to nazwy
(fragm. wiersza „pejzaże kuchenne”, „Rytm alg”, WBPiCAK 2020)
Nie mniej ważne w tak zarysowanej hierarchii jest miejsce kobiety. W feminizującej „fragmentacji” Michał Czaja puentuje jeszcze jedno nadużycie systemowe, które wciąż wyklucza i stygmatyzuje połowę społeczeństwa, ale które, być może razem z panującym porządkiem, być może (oby) szybciej, po prostu musi się skończyć.
fragmentacja
jak roślina odgięłaś swoje ciało od źródła stresu
byłaś w tym od kołyski później musiałaś się tylko dostosować
taki układ taka nacja taki gatunek
to był ich wybór i proste konsekwencje
rozchylić się na moment bez obaw że napluje ktoś do majtek
wystarczy szmat po matce by się zabezpieczyć
od tamtej chwili próbujesz wyhodować algi
fragmentacja plechy pobudza komórki do podziału
przyczepione do poruszających się statków
mogą przenieść się na inne tereny
nowe miejsce ich życia
„Rytm alg” nie jest tylko opowieścią o marazmie i zawieszeniu sprawczości społecznej. Skoro nie da się całościowo wytłumaczyć świata, jedyne, co możemy zrobić, to zwrócić się ku tworzywu — językowi i opowieści.
bez różnicy
prześniona rewolucja autoresponder wpisany w dialog uroki
boję się że jestem pod ich wpływem
jak golem magicznie przebieram nogami i pędzę pędzę
a z oddali widać że niesie mnie ponton
co nas urządza i z nami kończy to tylko lekkie korekty kursu
gdy byłem mały udawałem że kieruję tramwajem
wciskałem śrubki mocujące oparcie i świat skręcał
ale zawsze wysiadałem na tym samym przystanku
chociaż bardzo chciałem inaczej w końcu zderzyliśmy się
i nas splątało chemia jest słowem ale i zasadą
spróbuję to napisać tak by wszyscy myśleli
że to nie o nas tylko o jakimś świecie
prześniona rewolucja jak mieszczaństwo
które przyszło z wiatrem
i żydzi którzy nie byli z tej samej gliny