Budujmy mosty!
Opublikowano:
1 października 2019
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Szamotuły to niewielka miejscowość z bogatą przeszłością. Niestety źródła dotyczące jego historii – zarówno tej dalszej, jak i bliższej – są nie tylko rozproszone, ale również dość skromne. Dla osób badających historię Szamotuł każda, nawet niewielka informacja czy artefakt, odnoszące się do dziejów tego ośrodka miejskiego mają wielkie znaczenie.
KIEDY MOSTÓW ZABRAKNIE…
Kiedy do Muzeum – Zamek Górków trafiły zdjęcia dokumentujące budowę i oddanie mostu przy ulicy Dworcowej, od razu dostrzeżono ich ogromną wartość. Tym bardziej że w swoich dotychczasowych zasobach muzeum nie posiadało zbyt wielu fotografii z lat 1939–1945.
Ten bezcenny materiał ikonograficzny, który przedstawia fragment zabudowy miejskiej sprzed niemalże osiemdziesięciu lat oraz pokazuje wojenną rzeczywistość Szamotuł, pozwolił wypełnić kolejną lukę w lokalnej historii.
W publikacji „Ziemia Szamotulska w walce, cierpieniu i wolności 1.IX.1939 – 27.I.1945” wydanej krótko po zakończeniu II wojny światowej Wojciech Próchnicki pisał:
„z soboty na niedzielę z 2 na 3 września pierwszy widomy znak wojny odezwał się i w Szamotułach. Saperzy wysadzili podminowane mosty, jeden za drugim. Głośne detonacje tu sekundują polom bitewnym.”.
Ta krótka notka odnosi się do wydarzeń, sprzed wkroczenia do miasta Niemców, którzy pojawili się w Szamotułach 7 września – jednostką z 12 Rejonu Ochrony Pogranicza dowodził gen. por. Hermann Metz.
Od momentu, w którym Szamotulanie 1 września 1939 roku dowiedzieli się o wybuchu wojny, w mieście panowała atmosfera pełna napięcia. Część mieszkańców ewakuowała się, inni z obawą oczekiwali na to, co nadejdzie, jeszcze inni wierzyli, że Polska nie będzie musiała sama zmagać się z najeźdźcą.
Tymczasem 3 września szamotulskie władze miejskie oraz powiatowe opuściły miasto. Wcześniej, w nocy, dokonano wysadzenia mostów, które znajdowały się przy ulicach: Dworcowej, Poznańskiej, Strzeleckiej (obecnie Wojska Polskiego), 3 Maja. Kiedy okupant zajął Szamotuły, rozpoczęła się odbudowa tych zerwanych przepraw. Ich brak stwarzał bowiem poważne problemy komunikacyjne.
We wspomnieniach szamotulanki Heleny Kurkiewicz znalazł się taki zapis:
„Zanim mosty zostały prowizorycznie odbudowane, to trudno było z miasta się wydostać, a w ogóle nie można było wyjechać wozem. Aby przejść na drugą stronę rzeki, trzeba było zejść na brzeg, a potem przejść po kamieniach rozrzuconych po dnie. Gdy wyjeżdżałam na roboty w 1941 roku, to mosty nie miały obecnej postaci”.
CIĘŻKA PRACA PRZY ODBUDOWIE
Część z tych wysadzonych przepraw odtworzono, wznosząc konstrukcje drewniane, natomiast most na rzece Samie w pobliżu poczty odbudowano jako żelbetowy. Do pracy tej zaangażowano oczywiście szamotulan. Praca przymusowa była jednym z obciążeń narzuconych przez okupanta.
Rudolf Żurek, którego ojciec Feliks znalazł się w grupie zatrudnionych przy odbudowie, zapisał:
„Wielokrotnie zachodziłem do Ojca pracującego przy odbudowie mostu przy ulicy Dworcowej, zwłaszcza z obiadem, gdyż czas naglił i Niemcy zarządzali bardzo krótkie przerwy na posiłek. Wówczas na budowie Polacy pracowali każdego dnia ponad 12 godzin, a przy laniu betonu i dłużej. Bywało, że wraz z kolegami bawiliśmy się wśród stert cegieł, które były zmagazynowane tuż opodal dzisiejszego pomnika Wacława z Szamotuł (wzniesiony już po wojnie w 1947), aż do dębu przy moście. Jedną z form zabawy było ustawianie cegieł w rzędzie, tak jak klocki domino, przy pochyleniu pierwszej następne kładły się ze stukiem, który w pewnym sensie akustycznie wywoływał wrażenie, że oddaje się serie z broni automatycznej, bądź zachodziliśmy na teren poklasztorny, gdzie w szopie na wprost bramy wjazdowej, wśród wyrzuconych akt byłej RKU szukaliśmy niezapisane druki”.
POCZTÓWKI OLEKSIJENKI
Na fotografiach uwieczniono nie tylko prace przy budowie, ale i moment uroczystego oddania mostu do użytku. Miało to miejsce 22 lipca 1941 roku.
Na ulicy Dworcowej zgromadzili się Niemcy – zarówno przedstawiciele władz wojskowych i administracji, jak i cywile. Identyfikacja tych, którzy zostali sfotografowani, dopiero przed nami. Wiadomo, że w tym okresie władzę w Szamotułach sprawowali landrat (starosta) Otto Georg Schulze-Anné, który jednocześnie stał na czele partii w powiecie, oraz Otto Pffeifer, volksdeutsch pochodzący z pobliskiego Śmiłowa. Na czele gestapo stał Walter Artus, żandarmeria powiatowa podlegała por. Wagnerowi. Ponadto w mieście działały NSDAP, jednostka SS, Niemiecki Front Pracy oraz organizacja młodzieżowa Hitlerjugend ulokowana w baszcie Halszki.
9 czarno-białych fotografii (6 w formacie 18 × 13, a 3 o wymiarach 14 × 9 cm) zostało wykonanych przez fotografa P. Oleksijenkę. Informuje o tym pieczątka na jednym ze zdjęć o następującej treści:
Ukrainisches Foto – Atelier
Spec. technische u. Porträtaufnahmen
Amateurwerfstätte u. Vergröβerungen
P. Oleksijenko, Fotomeister
Samter, Markt 13
Oleksijenko posiadał zakład fotograficzny przy Rynku. Był z pochodzenia Ukraińcem. W czasie wojny ukazała się seria pocztówek wykonanych przez niego i pokazujących najważniejsze budowle w mieście: starostwo, kościół ewangelicki, pocztę, basztę oraz widoki z Rynku.
Możemy przypuszczać, że zamawiającym wykonanie tychże kart pocztowych były władze okupacyjne, a dobór uwiecznionych miejsc miał świadczyć o niemieckiej tożsamości miasta Samter (niemiecka nazwa Szamotuł).
Muzeum – Zamek Górków w Szamotułach składa podziękowania Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Poznaniu za udostępnienie fotografii.
CZYTAJ TAKŻE: Bez algorytmu. Rozmowa z Witoldem Banachem
CZYTAJ TAKŻE: Granatowy porządek w Szamotułach
CZYTAJ TAKŻE: Gnieźnieńska Latarnia niezależnej kultury