Co robi krytyczka? Część VII: zastanawia się, czy pandemia zmieniła literaturę
Opublikowano:
14 sierpnia 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Chociaż za oknem ciepło – a może nawet: zbyt ciepło – od czasu do czasu lubi przypałętać się choroba. I kilkoro znajomych sądziło, że przytrafiło im się kolejne przeziębienie od klimatyzacji, a tu niespodzianka. Koronawirus wcale nie zniknął, a do jesieni jeszcze chwila.
Globalna pandemia COVID-19 odcisnęła piętno na właściwie każdym aspekcie życia. Świat literatury nie jest tu bynajmniej wyjątkiem. W miarę jak próbujemy nawigować po następstwach tego bezprecedensowego (ale czy na pewno?) kryzysu, staje się coraz bardziej jasne, że pandemia nie tylko wpłynęła na tematy i treści współczesnej literatury, ale także radykalnie zmieniła branżę wydawniczą.
Jak to było?
Być może pamiętacie Państwo jeszcze, jak po pierwszym szoku zewsząd nawoływano do zapisywania doświadczeń tego dziwnego roku (a jak miało się okazać – kilku lat) zarazy. Pojawiały się konkursy na pamiętniki, badacze i badaczki musieli skorygować kursy swoich badań, często wywracając je do góry nogami lub odwieszając na kołek, a my w domach odkrywaliśmy pasję do masowego wypiekania chleba albo odkrywania coraz bardziej niszowych języków, które były dostępne w aplikacjach do nauki tychże.
Pandemia dała również początek nowemu podgatunkowi literatury, który bezpośrednio odnosił się do doświadczenia życia w globalnym kryzysie zdrowotnym. Autorzy i autorki poczuli się zmuszeni do zaświadczania temu niezwykłemu okresowi, co spowodowało gwałtowny wzrost w nowej niszy, jaką stała się literatura pandemiczna. Teksty spod tego znaku, jak można sobie wyobrazić, obejmowały zarówno intymne relacje osobiste, jak i powieści spekulatywne, wyobrażające sobie światy po zakończeniu lockdownu.
Ich artystyczna jakość, jak również można sobie wyobrazić, była bardzo zróżnicowana. Bo jednak główne skrzypce grała tu kompensacyjna czy – pisząc z wahaniem – psychoterapeutyczna funkcja literatury – szukaliśmy ucieczki od strachu, nie chcieliśmy zniknąć bez słowa, choćby tego zostawionego na papierze.
Co na to literatura?
Powieści takie jak „Szkoda, że Cię tu nie ma” Jodi Picoult (przeł. Magdalena Moltzan-Małkowska) czy nieprzetłumaczony na polski „The Fell” Sary Moss badają psychiczne skutki lockdownów i dystansu społecznego. Narracje te często zagłębiają się w złożoność więzi międzyludzkich w świecie, w którym fizyczna bliskość stała się niebezpieczna.
Innym powracającym motywem jest badanie nierówności społecznych zaostrzonych przez pandemię. Zadie Smith w swoim zbiorze esejów „Intimations” i Kiley Reid w swoich opowiadaniach odsniosły się do tego, jak kryzys pandemiczny wpłynął zwłaszcza na zmarginalizowane społeczności, wysuwając kwestie rasy, klasy i nierówności w zakresie świadczeń zdrowotnych na pierwszy plan dyskursu.
Pojęcie czasu i jego płynności podczas lockdownów również zmieniło się w fascynujący temat literacki. Szczególne miejsce zajmuje tu „Piąta pora roku” Ali Smith (przeł. J. Kozłowski), którą opublikowano w Polsce dopiero w kwietniu tego roku. Smith jak nikt bawi się zniekształceniem percepcji czasu doświadczanym przez wielu w okresach izolacji czy nawet w trakcie przechodzenia choroby. I nie będzie tu tajemnicą, jeśli powiem, że właśnie tej powieści przyjrzę się w kolejnym felietonie.
Zmieniające się narracje i techniki opowiadania historii
Oprócz zmian tematycznych, pandemia wpłynęła też, jak sądzę, na samą strukturę i styl opowiadania historii. Twórcy i twórczynie musieli zmagać się z tym, jak uwzględnić (lub celowo wykluczyć) rzeczywistość COVID-19 w swoich narracjach, nawet w dziełach niezwiązanych bezpośrednio z pandemią. Trudno przecież udać, że nic się nie wydarzyło. Chyba.
Niektórzy pisarze zdecydowali się osadzić swoje historie w świecie sprzed pandemii, tworząc formę literackiego eskapizmu. Inni podjęli wyzwanie włączenia realiów pandemii do swoich fabuł, co doprowadziło do historii opowiadanych za pośrednictwem komunikatorów, odzwierciedlając rosnącą zależność nas wszystkich od technologii, gdy przychodzić miało do nawiązywania nowych relacji w czasie kolejnych lockdownów.
Transformacja branży wydawniczej
Początkowe zakłócenia w łańcuchach dostaw i zamknięcie fizycznych księgarń doprowadziły do poważnych wyzwań. Jednak branża, mimo wszystko, wykazała się niezwykłą odpornością i zdolnością adaptacji.
Jedną z najbardziej znaczących zmian było przyspieszone przejście na formaty cyfrowe. Sprzedaż e-booków i audiobooków (zwłaszcza tych ostatnich) wzrosła podczas lockdownu, a wielu czytelników po raz pierwszy zaczęło czytać (czy też: słuchać) w formie cyfrowej. Wirtualne premiery książek i wydarzenia literackie online stały się normą, demokratyzując dostęp do rozmów z autorami i odczytów.
Ten cyfrowy zwrot pozwolił wydawcom dotrzeć do szerszej publiczności i dał początek innowacyjnym strategiom marketingowym, takim jak choćby kluby książki online.
Wyzwania, możliwości i nuda
Dla autorów pandemia stanowiła zarówno wyjątkowe wyzwania, jak i nieoczekiwane możliwości. Wielu twórców i twórczyń musiało pożegnać się z kreatywnością, której bynajmniej nie sprzyja ani czas niepokoju i niepewności, ani prekarne warunki wiążące się z uprawianiem tego zawodu. Odwołanie promocyjnych tras zmusiło również autorów i autorki do znalezienia nowych sposobów na nawiązanie kontaktu z czytelnikami.
Jednak wydłużony czas spędzany w domu doprowadził niektórych pisarzy do zmiany postrzegania własnej pracy. Gwałtowny wzrost czytelnictwa podczas lockdownów stworzył głodną nowych treści publiczność. Początkujące osoby piszące stanęły przed szczególnymi wyzwaniami, mając mniej możliwości nawiązywania kontaktów twarzą w twarz czy podążania tradycyjną ścieżką publikowania. Nie wiem, czy platformy do samodzielnego publikowania tekstów (np. Wattpad) kiedykolwiek miały się lepiej.
Przyszłość w świecie po
Pandemia COVID-19 była przełomowym momentem dla literatury i wydawnictw. Wpłynęła na tematy i treści współczesnego pisarstwa, przyspieszyła cyfrową transformację branży wydawniczej i nas samych. W miarę jak będziemy przetwarzać i zastanawiać się nad tym niezwykłym okresem, literatura niewątpliwie odegra kluczową rolę, pomagając nam nadać sens zbiorowemu doświadczeniu, które wspominam dziś z dość sporą dawką niedowierzania. Pandemia przypomniała o sile opowieści, które łączą, pocieszają i oświetlają coś, co górnolotnie można nazwać po prostu człowieczeństwem. Ale o tym w kolejnej części, czyli kilku uwagach o pandemicznej powieści wydanej w kwietniu 2024 roku.