fot. A. Budnik

Co robi krytyczka? Część X: Przygląda się granicom literatury

Nie będzie żadną tajemnicą, jeśli napiszę, że literatura od wieków podlega nieustannym przemianom, ale w dzisiejszej epoce cyfrowej te zmiany przyspieszają w niespotykanym dotąd tempie. Tradycyjne formy – powieść, opowiadanie, poezja – zderzają się z drugim medium, a nawet technologią. Co rodzi się z takiej mieszanki?

Media cyfrowe oferują nowe sposoby narracji, które wykraczają poza tekst drukowany i wciągają odbiorców w interaktywne, multimedialne światy. Powieści graficzne, interaktywna fikcja i cyfrowa poezja to przykłady tego, jak literatura wychodzi poza granice, redefiniując, czym może być opowiadanie historii w XXI wieku. I nie zrozummy się źle gwałtowne innowacje wdrażane na chybił trafił rzadko kiedy kończą się wybitnymi efektami, ale to styki, tygle i pogranicza są zawsze najciekawszymi przestrzeniami.

Między kreską a słowem

Zacznijmy nie od komiksu, ale powieści graficznej (lub bardzo obszernego komiksu, jak mogliby chcieć puryści), która stała się jedną z najważniejszych form hybrydowych współczesnej literatury. To tu obraz i słowo tworzą nierozerwalny związek, a oba elementy oddziałują na siebie w równym stopniu. Kluczowymi przykładami tej ewolucji są takie kapitalne dzieła jak Maus Arta Spiegelmana czy Persepolis Marjane Satrapi.

 

Marjane Satrapi "Persepolis", Wydawnictwo Egmont

Marjane Satrapi „Persepolis”, Wydawnictwo Egmont

Persepolis to przecież nie tylko narracja o dorastaniu w Iranie na początku islamskiej rewolucji, ale także literacki eksperyment. Satrapi ukazuje świat, w którym polityczne i osobiste doświadczenia łączą się w sposób subtelny, ale intensywny – obraz wzmacnia przekaz emocjonalny, działając na czytelników ze zdwojoną mocą. Z kolei Maus posługuje się antropomorfizowanymi zwierzętami (każdej narodowości przypisane zostaje odpowiedni gatunek), by w nietypowy sposób opowiedzieć o traumie Holocaustu.

Art Spiegelman stworzył w ten sposób dzieło nie tylko oscylujące wokół Zagłady, ale opowiadające o mechanizmach funkcjonowania pamięci drugiego i kolejnego pokolenia po Zagładzie.

Intereaktywne, czyli jakie?

Jednym z najciekawszych zjawisk, które przyniosła do tej pory era cyfrowa (bo zapewne najlepsze jeszcze przed nami, kto bowiem spodziewał się rewolucji takich jak chat GPT?), jest rozwój interaktywnej fikcji. Najszerzej myśląc, to gatunek, w którym granica między autorem a odbiorcą wyraźnie się zaciera. O ile „tradycyjna” literatura polegała przecież zawsze na linearnym przekazywaniu opowieści, tutaj czytelnik i czytelniczka stają się współautorami, mając możliwość wpływania na przebieg fabuły. Ale zacznijmy od filmu.

W 2018 roku na Netfliksie miał premierę Bandersnatch – pełnometrażowy film będący jednak częścią kapitalnego serialu Black Mirror. Widz zostaje wciągnięty w świat opowieści, w którym to on podejmuje decyzje za bohatera, decydując o przebiegu fabuły. W ten sposób tradycyjne pojęcie autorstwa zostaje zakwestionowane – kto jest prawdziwym autorem opowieści, jeśli jej zakończenie zależy od wyborów odbiorcy? Nie był to jednak wynalazek zupełnie nie do pomyślenia.

 

Art Spiegelman "Maus", Wydawnictwo Komiksowe

Art Spiegelman „Maus”, Wydawnictwo Komiksowe

Swego czasu świat literatury zachwycał się przecież twórczością „hipertekstową”, czyli dziełami, które wykorzystywały hiperłącza do tworzenia nielinearnej narracji. W tej formie opowieść rozwija się poprzez wybory, które podejmuje czytelnik, a każdy z nich determinuje inny wariant historii. I znów, tego rodzaju eksperyment literacki nie jest nowością – początkowo rozwijany w latach 90. XX wieku, świetnie ma się przecież po dziś dzień w świecie gier, by wspomnieć tylko zeszłoroczną premierę „Baldur’s Gate 3”.

Jednym z klasycznych przykładów intereaktywności w literaturze jest Afternoon, a Story autorstwa Michaela Joyce’a, jedna z pierwszych powieści hipertekstowych, wydana w 1987 roku. Afternoon oferuje czytelnikowi możliwość decydowania, w jakiej kolejności odkrywa poszczególne elementy fabuły. Odbiorca nie dostaje jednej, zamkniętej narracji, ale tworzy swoją własną wersję wydarzeń poprzez wybory dokonywane podczas lektury.

Współczesne projekty hipertekstowe, choć wciąż sprzed kilku dobrych lat lub dekad, często posługują się multimediami – tekst przeplata się z obrazem, filmem czy dźwiękiem jak w przypadku przygotowanej z myślą o dzieciach Inanimate Alice autorstwa Kate Pullinger i Chrisa Josepha. Każdy odcinek tej interaktywnej powieści rozgrywa się na różnych płaszczyznach czasowych i przestrzennych, dając młodemu czytelnikowi czy czytelniczce całkiem szerokie pole do popisu i eksploracji.

Powrót do audio

Powracamy również chętnie do form audialnych – co cieszyć może zarówno melomanów, jak i miłośników radia. Słuchowiska tylko zyskują na popularności w erze podcastów, audiobooków i cyfrowych platform streamingowych. Audioliteratura to nie tylko tradycyjne książki czytane na głos, ale także nowatorskie formy narracyjne, które korzystają z dźwięku jako kluczowego elementu opowieści.

 

Stanisław Lem "Solaris", Audioteka

Stanisław Lem „Solaris”, Audioteka

W tej formie opowiadania historii dźwięk staje się integralną częścią doświadczenia literackiego – intonacja lektora czy efekty akustyczne – wszystko to tworzy specyficzną atmosferę, która potrafi oddziaływać na odbiorcę w sposób, w jaki drukowana literatura często nie może. Podcasty narracyjne, takie jak Homecoming autorstwa Eli Horowitz, stają się pełnoprawnymi dziełami literackimi, które używają jedynie dźwięku do budowania świata, bohaterów i fabuły.

Na polskim rynku bez wątpienia przodują niezwykle dopracowane audiobooki wydawane przez Audiotekę, nazywane przez serwis „Superprodukcjami”. I trzeba przyznać, że „Solaris” Stanisława Lema „czytało się” lepiej, z buczeniem maszyn i aparatur w tle. No właśnie – a jaki los czekają manuskrypty? I czy rękopisy na pewno nie płoną? O tym w kolejnym odcinku.

 

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0