fot. B. Barczyk

Dramat psychologiczny

David Pountney dotrzymał słowa. Jego inscenizacja „Otella” Giuseppe Verdiego w Poznaniu to dramat psychologiczny. Historia, która mogłaby się wydarzyć również w XX i XXI wieku. Stąd przeniesienie akcji do bliżej nieokreślonego kraju bliskowschodniego nie ma większego znaczenia. Najważniejsze są emocje, które rządzą zachowaniami zamkniętych w twierdzy bohaterów.

 

Monumentalne dekoracje demonstrują potęgę, która stoi za Otellem. Jednocześnie podkreślają mrok, który otacza bohaterów. Ponadto zakamarki, wieże i przesuwające się ściany sprzyjają tajemnicom i niedopowiedzeniom. Świat wykreowany przez scenografa Raimunda Bauera buduje tło, które sprzyja opowiadanej przez reżysera historii. A sposób narracji jest wyjątkowo przejrzysty i czytelny dla widza, powiedziałbym – wręcz lekturowy. Nie trzeba znać dramatu Szekspira ani libretta Arrigo Boito, aby się zorientować w dość skomplikowanej intrydze opery.

 

fot. B. Barczyk

fot. B. Barczyk

Davida Pountneya nie interesują kwestie rasowe, nawet kwestie polityczne schodzą w tej inscenizacji na daleki, właściwie nieistotny plan. Reżyser skoncentrował się na emocjach i relacjach łączących głównych bohaterów. Przesycony złem i zawiścią Jago snuje nić nienawiści, która oplata zazdrosnego Otella. Nie mogąc się pogodzić z tym, że ciągle nie awansował, próbuje zniszczyć Cassio, podsuwając głównemu bohaterowi dramatu dwuznaczne informacje, że Desdemonę z kapitanem łączy coś więcej niż tylko przyjaźń. Mężczyźnie to wystarczy, aby wpaść w sidła niczym nieuzasadnionej zazdrości.

Otello opętany, podejrzewający Desdemonę o zdradę, traci racjonalny sposób myślenia, w co trudno uwierzyć – wszak jest przywódcą wojskowym, który osiągnął sukces. Zaślepiony, nie dostrzega, że jest obiektem manipulacji. Jago w tej historii rozdaje karty. Jest bezwzględnym uosobieniem zła. Można zaryzykować stwierdzenie, że niszczenie i zło to dla niego chleb powszedni.

Inscenizacja Pountneya jest do bólu precyzyjna i przekonująca. Duża w tym zasługa odtwórców głównych ról. Postać Jago na premierze kreował Dario Solari. Ten fantastyczny baryton jest jednocześnie znakomitym aktorem, co mogli docenić siedzący w pierwszych rzędach widzowie. Budował postać wyrazistego i silnego typa, grubymi kreskami, które były widoczne i zrozumiałe z odległych miejsc teatru. Z bliska natomiast można było dostrzec drobne gesty i mimikę twarzy, które mogły budzić przerażenie.

 

fot. B. Barczyk

fot. B. Barczyk

W głosie Solariego również dało się wysłyszeć dźwięki wywołujące strach. Wielką kreację stworzyła Iwona Sobotka, która będąc żoną Otella, należała do armii i podobnie jak inne kobiety skoszarowane w wojsku musiała założyć mundur. Ten prosty zabieg inscenizacyjny sprawił, że śpiewaczka znalazła nowe środki aktorskie pozwalające zbudować wiarygodną postać (nie znałem jej od tej strony). Kostium wymusił, że przestała być diwą, która tylko pięknie śpiewa. Artystka stworzyła przejmującą postać kobiety walczącej o dobro przyjaciela i jednocześnie o miłość męża.

Otello, chociaż to postać tytułowa, w tej inscenizacji ustąpił pierwszeństwa wyżej wymienionym. Postura i groźne miny w wykonaniu Gwyna Hughesa Jonesa to za mało, aby uwiarygodnić tę postać. Chociaż opera Verdiego ma wielki rozmach, w dużej mierze opiera się na scenach intymnych lub kameralnych – duetach, tercetach, kwartetach, a te wymagają jednak dobrego aktorstwa.

Spośród śpiewaków drugiego planu na uznanie zasłużyła Gosha Kowalinska, która w ostatnim akcie wyszła z roli żołnierki i stała się przyjaciółką Desdemony, zorientowawszy się, jaką rolę w tej tragedii odegrał jej mąż Jago. Swoją niewielką partię zaśpiewała pięknie.

 

 

„Otello” to rozsnuwający się dramat muzyczny, w którym właściwie nie ma popisowych arii. Wszystkie są ważne, ponieważ opowiadają tragiczną historię. W sukcesie opery bierze udział cały zespół, oprócz solistów także chór i orkiestra. Ten pierwszy na premierze nie zachwycił dykcyjnie.

 

fot. B. Barczyk

fot. B. Barczyk

Orkiestra pod batutą Jacka Kaspszyka grała bardzo emocjonalnie. Do przerwy jednak za głośno. Czyżby to efekt nowego systemu nagłaśniającego? Po przerwie było zupełnie inaczej. Proporcje brzmieniowe między solistami i chórem a orkiestrą stały się bardziej naturalne.

W „Otellu” Pountneya wygrały złe emocje i niezdrowe namiętności. Przegrały – dobro i miłość. Reżyser udowodnił, że nie trzeba niczego w operze dopisywać. Wystarczy ze zrozumieniem czytać libretto i wsłuchiwać się w muzykę, i pozwolić im zmaterializować się na scenie w postaci widowiska, które poruszy publiczność.

 

 

Teatr Wielki w Poznaniu Giuseppe Verdi „Otello” Reżyseria: David Pountney Kierownictwo muzyczne: Jacek Kaspszyk Kierownictwo chóru: Mariusz Otto Przygotowanie chóru dziecięcego: Michał Sergiusz Mierzejewski Dekoracje: Raimund Bauer Kostiumy: Marie-Jeanne Lecca Reżyseria świateł: Fabrice Kebour Choreografia sztuk walki: Ran Arthur Braun Projekcje: Karolina fender Noińska Premiera 25 listopada 2023 roku

 

Poznański „Otello” przez najbliższe pół roku będzie dostępny na platformie OperaVision za darmo.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
1
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0