fot. Materiały prasowe Wydawcy

Drugi brzeg wakacji

Indyjski stan Kerala. Dawna wioska rybacka położona na klifie. Dziś jej głównym dochodem są turyści z Zachodu i Indii Północnych oraz pieniądze przysyłane przez gastarbeiterów pracujących w krajach Zatoki Perskiej. To miejsce akcji powieści „Chłopaki z Klifu”, debiutu Sabina Iqbala, wydanego w polskim przekładzie przez Wydawnictwo Poznańskie.

 

Warto odnotować, że gościł on w Poznaniu 7 marca na Wydziale Filologii Polskiej i Klasycznej, co odnotowały także media indyjskie.

Strefa dezintegracji

Domena publiczna

Wioskę przecinają podziały i konflikty wynikające z różnic religijnych i politycznych. Dawni rybacy, a dziś w większości pracujący w krajach arabskich imigranci zarobkowi, to muzułmanie. Otacza ich bardziej miejska część miejscowości, zamieszkiwana przez hindusów. Podziały religijno-polityczne to też polityka kolorów: zieleń muzułmanów, szafir nacjonalistów hinduskich i czerwień komunistów. Na marginesie, w tle są jeszcze maoiści, wyrzuceni poza nawias akceptowanej polityki i traktowani jako terroryści. W geograficznym, ale i polityczno-religijnym środku znajdują się nasi bohaterowie – „Cliffhangerzy”: Moosa (narrator opowieści) i jego przyjaciele Usman, Thaha i Jahangir. Ta grupka dorastających nastolatków mniej lub bardziej zręcznie stara się lawirować w złożonym społecznie świecie swojej miejscowości. Z jednej strony skazani są na „muzułmańskość”, ich imiona i nazwiska jednoznacznie ich naznaczają.

 

Źródło fot.: portal keralatourism.org

Równocześnie nie ma w nich zgody ani na tę religijność i wynikające z niej zasady małżeńskie, ani na podporządkowanie wspólnocie.

Nie przestrzegając postu, zadając się z turystami i turystkami z Zachodu, są potępiani przez bardziej ortodoksyjną i tradycyjną część społeczności. Jednakże nie mają też wstępu do wspólnoty hinduistycznej – jedzący mięso, „nieczyści” muzułmanie nie mogą przekroczyć niewidzialnych, ale trwale wyznaczonych granic obu grup.

Polityka i śledztwo w tle

Wielka polityka dociera do naszych bohaterów jedynie jako odpryski, a i tak jest ona aż nadto obecna w ich życiu. Na co dzień muszą nieustannie toczyć walki z bojówkami hinduistycznej organizacji Hindu Rashtra Sangh (HRS). Z opóźnieniem dociera do nich, że jeden z ich znajomych może być zaangażowany w nielegalną działalność polityczną jako maoista.

Domena publiczna

Polityka wkracza w życie bohaterów zwykle pod postacią lokalnego komendanta policji – podinspektora Devana, który traktuje ich jako domyślnych sprawców popełnianych lokalnie przestępstw.

 

Ten cały złożony świat dzieje się na „drugim brzegu wakacji”, niewidoczny dla dających utrzymanie lokalnej ludności zachodnich turystów. Ściana między nimi a miejscowymi ma tylko nieliczne szczeliny, miejsca kontaktu.

To właśnie bohaterowie opowieści służą za lokalnych przewodników, starają się nawiązać relacje z turystkami, licząc, że te ostatnie zabiorą ich ze sobą, a przede wszystkim dorabiają, handlując marihuaną. Kontakt z zagranicznymi gośćmi to też próba nauczenia się angielskiego – przepustki do lepszego życia. Światy te osobne, ale splecione rzadko się przenikają, nie wpływają na siebie w sposób bezpośredni.

 

Domena publiczna

Sposób opowiadania świetnie to oddaje, cała narracja skupiona jest na miejscowych, ich rodzinach, znajomych; świat turystów pojawia się na obrzeżach.

Nie oznacza to, że nie jest on ważny. Gdy w noc noworoczną brytyjska turystka pada ofiarą gwałtu, jeden z naszych bohaterów zostaje oskarżony o bycie sprawcą. Dochodzenie w tej sprawie zatacza coraz szersze kręgi, uruchamia waśnie religijne, ujawnia różnice polityczne, a do tego dochodzi presja rządu centralnego, który naciskany jest przez ambasadę Wielkiej Brytanii. Śledztwo to stanowi tło powieści, a równocześnie katalizator, który uruchamia szereg zdarzeń.

„Chłopaki z Klifu” a kwestia kobiet

„Chłopaki z Klifu” nie są powieścią feministyczną, to w pewnym sensie dość tradycyjna opowieść o dorastaniu, specyficzna postkolonialna wariacja bildungsroman. Napisana jest z perspektywy naszych bohaterów – młodych mężczyzn i to ich oczami widzimy wydarzenia.

Źródło fot.: portal keralatourism.org

Kobiety są raczej tłem, pojawiają się jako matki, żony, siostry, kochanki i obiekty westchnień. Takie ramowanie powieści powoduje też, że tak ważny dla narracji gwałt na brytyjskiej turystce jest opisany bez jej udziału, nic o niej nie wiemy, nie ma ona w tej historii głosu.

 

Jednakże „Chłopaki z Klifu” nie pozostają obojętne na kwestie kobiet.

Mimo tej męskocentrycznej narracji, pomimo tej zapośredniczonej perspektywy prześwitują konsekwencje, jakie dla kobiet niesie patriarchalny, kapitalistyczny świat powieści. To w dużej mierze nieme bohaterki utrzymują lokalny świat w ryzach, podczas gdy mężczyźni zarabiają pieniądze łowiąc ryby w oceanie i pracują latami jako imigranci zarobkowi w krajach arabskich.

 

Domena publiczna

Mimo „chłopakocentryzmu” książki Iqbala pojawia się w niej miejsce dla wskazania konsekwencji, jakie ów system niesie dla kobiet, naznaczając je samotnością i zgorzknieniem.

„Chłopaki z Klifu” to powieść, którą szczególnie warto przeczytać właśnie teraz, w miesiącach letnich, aby wypoczywając na egzotycznej plaży, uwrażliwić się, uświadomić sobie, że istnieje drugi brzeg wakacji, który wakacjami nie jest.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
1
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0