Jak sprzątaczka stała się kobietą Pissarra
Opublikowano:
12 czerwca 2015
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
W naszym muzeum mamy w tej chwili dwa dzieła dwóch wybitnych impresjonistów: Moneta i Pissarra. A nie ma w polskich muzeach zbyt wielu dzieł impresjonistów – mówi Paweł Ignaczak, który odkrył, że rysunek kobiety, uznawany przez ponad sto lat za pracę Jean-François Milleta, w rzeczywistości jest autorstwa Camille’a Pissarro.
DAINA KOLBUSZEWSKA: Lubi Pan ten rysunek?
PAWEŁ IGNACZAK: Bardzo. Od początku mojej pracy w muzeum intrygował mnie. Nikt nie potrafił określić, co robi kobieta na rysunku. Do inwentarza został wpisany jako „Sprzątaczka”, gdyż ktoś kiedyś zinterpretował przedmiot trzymany przez kobietę na rysunku jako miotłę. Ale wszyscy w Gabinecie Rycin widzieliśmy, że ona nie zamiata. Trudno nam jednak było zrozumieć jej zachowanie – coś ciągnie, może wbija… Dopiero w momencie gdy zobaczyłem obraz Pissarra „Kobiety wbijające tyczki na groch”, do którego nasz rysunek jest szkicem, zrozumiałem co ta kobieta robi.
Opowie Pan o tym szkicu?
Na początku należy podkreślić, że jest to szkic przygotowawczy, a nie starannie wykończony rysunek kolekcjonerski. Jest skromny, a jednocześnie bogaty. Ale to jest subtelne bogactwo. Sama postać została stworzona za pomocą mocnych, zdecydowanych konturów. Pissarro prawie nie stosował tu światłocienia, nie koncentrował się na drobnych szczegółach, a mimo to, ta postać zbudowana jest w sposób przekonujący, widzimy jej wysiłek, czujemy jej anatomię pod strojem, który nosi.
Kolor jest nałożony płasko, w uproszczony sposób, mimo to doskonale buduje wolumen sylwetki kobiety. Co najważniejsze, czujemy wysiłek tej kobiety, widzimy, jak zmaga się z tyczką, jak stara się ją wbić w ziemię. Uwielbiam też twarz tej kobiety – Pissarro położył tylko kilka kresek, a nadał jej niesamowity wdzięk…
Ma piękną szyję!
Ja bardzo lubię też ten lekko zadziorny nosek… Na rysunku pojawia się też druga postać, o której często zapominamy – w tle. Druga kobieta, narysowana w sposób jeszcze bardziej syntetyczny. Lubię ją dlatego, że buduje relację przestrzenną kompozycji. Rysunek – mimo iż jest potraktowany w sposób dość płaski, niemal plakatowy, dzięki tej postaci zyskuje coś w rodzaju głębi.
Jak trzeba patrzeć, żeby rysunek sygnowany przez Milleta przypisać Pissarro?
Gdy zaczynałem przygodę z historią sztuki moja nauczycielka powtarzała, że nauka historii sztuki to jest niekończące się oglądanie albumów… Dopiero gdy się zobaczy setki dzieł, zaczyna się widzieć związki między nimi.
Na rysunku jest sygnatura J.F. Milleta i przez wiele lat zakładaliśmy, że to jest jego rysunek. Ale mieliśmy wątpliwości.
Oglądaliśmy opracowania dotyczące Milleta, chodziliśmy na wystawy jego dzieł i w żaden sposób nie mogliśmy „przyczepić” tego rysunku do żadnego dzieła malarza. Zupełnie nie pasował!
Dopiero gdy na wystawie The Phillips Collection w Waszyngtonie zobaczyłem dwa dzieła Camille’a Pissarro, tj. obraz i rysunek w kształcie wachlarza, oba przedstawiające kobiety wbijające tyczki na groch, wiedziałem, że mam trop. Wtedy jeszcze myślałem, że Millet stworzył nieznany dziś obraz, do którego mamy szkic, a Pissarro się nim zainspirował.
Podczas pobytu naukowego w Paryżu, pracowałem w tamtejszych bibliotekach, a są one naprawdę doskonałe. Kolejny raz przejrzałem opracowania naukowe i popularne o Millecie, ale na żadnym z dzieł nie widziałem kobiety z naszego rysunku. W katalogu malarstwa Pissarro, szukałem informacji, którym dziełem Milleta był inspirowany obraz „Kobiety wbijające tyczki na groch”. Okazało się, że nie ma żadnych wzmianek o takim związku. Poza tym zauważyłem, że rysunki Milleta nijak nie przypominają poznańskiego szkicu, natomiast wykazuje on duże podobieństwa do rysunków Pissarra. Wtedy po raz pierwszy pojawiła się myśl, że może poznański szkic wyszedł spod ręki Pissarra. Jednak nie podszedłem do tej myśli bezkrytycznie, miałem dużo wątpliwości, np. skąd w wziąłby się Polsce rysunek tego impresjonisty?
Jak rysunek trafił do poznańskich zbiorów?
Został zakupiony od krakowskiego kolekcjonera w 1956 r.
A jak się zyskuje pewność?
Najpierw trzeba przeprowadzić rzetelne badania w bibliotekach oraz w muzeach. W Luwrze znajduje się całkiem spora kolekcja rysunków zarówno Milleta jak i Pissarra. Fotografię poznańskiego szkicu porównałem z tymi dziełami. Już wtedy byłem niemal pewny, ale żeby postawić kropkę nad „i” warto zwrócić się do specjalistów. Napisałem do Colina Harrisona, kuratora w Ashmolean Museum w Oksfordzie, które posiada bodaj największą na świecie kolekcję rysunków rodziny Pissarro, w tym Camille´a, podarowaną przez rodzinę artysty. Pan Harrison nie miał wątpliwości, że to jest rysunek Pissarro. Skontaktowałem się też z prof. Richardem Brettellem, uznanym specjalistą sztuki impresjonistów (obecnie na uniwersytecie w Dallas), który również na podstawie reprodukcji potwierdził moje przypuszczenia.
Co ciekawe, Pissarro pozostawił po sobie ogromną liczbę rysunków – ponad trzy tysiące. Trochę się to kłóci z popularnym wyobrażeniem o impresjonistach, których oczami wyobraźni widzimy jak brali płótno, szli na łąkę, siadali i malowali.
Bez wcześniejszego przygotowania?
To częściowo jest prawdą, gdyż np. Monet nie zostawił po sobie wielu rysunków i on częściej malował bezpośrednio w plenerze. Zapewne nasza „Plaża w Pourville” tak powstała. Pissarro miał zupełnie inne podejście – gdy przystępował do malowania obrazu zaczynał od szkiców. Ale nie chodziło mu o narysowanie kompozycji, którą następnie mógłby przenieść na płótno, a raczej o uzyskanie biegłości ręki…
Trochę jak ćwiczenie na instrumencie?
Trochę tak. Nasz rysunek pochodzi z okresu, kiedy Pissarro odchodzi od impresjonizmu, od spontanicznego malowania, w stronę pointylizmu wykreowanego przez dużo młodszego Georgesa Seurata. Mówiąc w wielkim skrócie – było to czasochłonne, precyzyjne, bardzo intelektualne, oparte na teorii widzenia koloru, malowanie małymi kropkami farby. Pissarro zbliżył się do neoimpresjonisty Seurata w drugiej połowie lat 80. XIX wieku. Poznański rysunek jest nieco późniejszy. Datujemy go na 1890 rok, gdyż wtedy powstał wachlarz, do którego nasz szkic jest studium przygotowawczym.
Co ciekawe, zachował się list Pissarra do syna z grudnia 1890 r., w którym wspominał, że wysyła mu kilka wachlarzy. Wśród wysłanych wówczas był właśnie ten, przedstawiający kobiety wbijające tyczki na groch.
Poznański rysunek powstał pod koniec 1890 r., tuż przed wykonaniem wachlarza, ewentualnie wiosną 1890 r., kiedy francuskie kobiety rzeczywiście wbijały na polach tyczki na groch. To się zdarzało – Pissarro dopiero po kilku miesiącach od wykonaniu szkiców, przystępował do pracy nad obrazem.
Co przypisanie rysunku Pissarro oznacza dla poznańskiego muzeum?
W naszym muzeum mamy w tej chwili dwa dzieła dwóch wybitnych impresjonistów – Moneta i Pissarra. A nie ma w polskich muzeach zbyt wielu dzieł impresjonistów. Według mojej wiedzy w Polsce, prócz Poznania, jest jeszcze jeden rysunek Pissarra w Muzeum Narodowym w Warszawie. W Polsce, w czasach impresjonistów, nie było kolekcjonerów, którzy byliby zainteresowani ich twórczością. Oczywiście, można by znaleźć kilku, ale trzeba pamiętać, że kraje zachodnie miały ich dziesiątki, jeśli nie setki…
Trzeba oczywiście, pamiętać o kontekście historycznym. Impresjoniści byli wówczas awangardą. Zrywali z wielowiekowymi przyzwyczajeniami, z tradycją malarstwa akademickiego, inspirowanego historią, sztuką Rafaela. Nie mniej ważna jest kwestia starannego wykańczania obrazów przez malarzy akademickich. Bo oto niejako w kontraście do nich pojawili się impresjoniści, którzy przedstawiali współczesne tematy, a ich sposób malowania to, jak to nieładnie powiedzieliśmy – „ciapanie”.
Pod względem tematyki Pissarro był bardzo awangardowy. Na wielu obrazach przedstawiał wiejskich robotników, co należy wiązać z jego fascynacją socjalizmem i anarchizmem.
Socjalizm rodzący się we Francji XIX stulecia to jest bardzo ważny kontekst malarstwa Pissarra. Ale proszę pamiętać, że to jest inny socjalizm niż ten, który kojarzymy z historii Związku Radzieckiego czy powojennej Polski.
W czasach Pissarra w Polsce nie było zainteresowania francuskim impresjonizmem, bo wtedy ważne były inne problemy – nie tylko artystyczne, ale też polityczne i gospodarcze. Nasza inteligencja walczyła o przetrwanie narodu i nie rozumiała dysput zachodnioeuropejskiej awangardy artystycznej. Władysław Mickiewicz, który z racji tego, że był synem wieszcza, był wielkim autorytetem moralnym dla Polaków, po jakimś spotkaniu z Matejką stwierdził, że obrazy Degasa to nie jest sztuka. Sztuka ma podnosić na duchu, ma tworzyć jedność narodową, tak jak malarstwo Matejki, a nie pokazywać kobiety, zakładające pończoszki. Zatem w Polsce ograniczeniem do zainteresowania się impresjonizmem był kontekst polityczny i pewne zobowiązanie wobec zniewolonego narodu. Innym ograniczeniem był fakt, że na zachodzie obrazy impresjonistów kupowała młoda, prężna burżuazja, a w Polsce pieniądze mieli przede wszystkim ziemianie i arystokracja. A arystokracja nie była zainteresowana awangardą, tym bardziej socjalistyczno-anarchistyczną! Zdarzały się oczywiście wyjątki – Kraków ma świetną kolekcję Feliksa Mangghi-Jasieńskiego, który kupował m. in. grafikę Pissarra.
Miał Pan radość z odkrycia?
Miałem ogromną frajdę. Każde odkrycie – nowe datowanie, czy zmiana atrybucji, to jest dla badacza wielka satysfakcja. Tym bardziej, że ten rysunek można było od razu mocno osadzić w kontekście, a to cenne.
DR PAWEŁ IGNACZAK – historyk sztuki z Gabinetu Rycin Muzeum Narodowego w Poznaniu
Poniżej galeria zdjęć z Nocy Muzeów w Poznaniu, wykład dr. Pawła Ignaczaka „Nowo odkryty rysunek Camille’a Pissarro”, Muzeum Narodowe w Poznaniu.
CZYTAJ TAKŻE: Wszystkie drogi prowadzą do bluesa. Rozmowa z Henrykiem Szopińskim
CZYTAJ TAKŻE: Animator o Lenicy
CZYTAJ TAKŻE: Męskie Granie w Poznaniu: Orkiestra naszych czasów