fot. Wydawnictwo WBPiCAK

Jeszcze o roku 2023

Rok 2023 okazał się kolejnym dobrym rokiem dla twórców związanych z Wydawnictwem Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu (WBPiCAK). I choć zdziwień nie było, z pejzażu nagrodowego i worka nominacji można wyciągnąć wnioski na następne lata.

Zamknęliśmy kolejny nagrodowy cykl – jak zawsze, to opowieść z przeszłości, bo wszelkie zestawienia nagrodzonych i nominowanych tyczą się roku poprzedniego. I choć nieco dziwnie myśleć już rocznikiem 2022, właśnie w ten sposób odbywa się rankingowanie literatury. Nie jest jednak tak, że wyróżnienia przyznane w 2023 są istotne tylko dla kronikarzy (czy: dziennikarzy).

Z całego tego obrazu wysuwają się nowe tendencje, a co ważniejsze – zaznaczają się gusta czytelniczek i czytelników. Sam fakt otrzymania nagrody to często koło zamachowe artystycznej kariery. I tu również bez większych zaskoczeń: wielkopolska oficyna wciąż plasuje się na podium najistotniejszych wydawców w kategorii poetyckiej.

Debiut o wyjątkowej sile

Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu (WBPiCAK) może pochwalić się kolejnymi sukcesami, choć medal ten ma swoje ciemne oblicze. Jedną z najistotniejszych nagród w poetyckim polu pozostaje Wrocławska Nagroda Poetycka „Silesius” – dwa lata temu, niestety pośmiertnie, przyznano ją debiutującej poetce, Marcie Stachniałek. Jej „polski wrap jest zbiorem wierszy, które oscylują wokół życia w kraju: od wspomnień dzieciństwa po trudne doświadczenia dorastania.

 

Polski Wrap

Marta Stachniałek „Polski Wrap”, Wydawnictwo WBPiCAK

Wiersze te poruszają kwestie tożsamości, rodziny czy transformacji społeczno-politycznej w Polsce, oddając często głos marginalizowanej społeczności LGBTQ+, której pisarka była częścią. Całość jest refleksją nad dojrzewaniem w latach 90. – od nostalgicznych wspomnień kultowych oranżad w proszku po bolesne i ciągle towarzyszące poczucie nieprzystawalności.

Przedwczesne odejście poetki o niezwykle obiecującym talencie to nie tylko strata na gruncie personalnym, ale również w przestrzeni nowych języków komentujących zastaną rzeczywistość. Dlaczego? I jakich debiutów po tym głosie oczekiwać?

Znak jakości

Kolejne nazwiska piszących osób nagrodzonych w minionym roku nie zaskakują, ale nie przestają też cieszyć. Wspomnianego już „Silesiusa”, tym razem za książkę roku, otrzymał Piotr Sommer. Powrót Sommera do poezji po dekadzie przerwy w nowej książce „Lata praktyki” był szczególnym wydarzeniem. Jako redaktor naczelny czasopisma „Literatura na świecie”, Sommer miał znaczący wpływ na polską poezję, wprowadzając elementy codzienności i pewnej lekkości. Jego ostatni tom, będący rodzajem rozliczenia i refleksji nad przemijaniem, charakteryzuje się prostotą i ironią, łącząc dziecięce spojrzenie z dojrzałością. Trudno wyobrazić sobie lepszy „pretekst” do nagrody za wieloletnią pracę z językiem.

 

Marcin Czerkasow, fot. Julia Taszycka

Marcin Czerkasow, fot. Julia Taszycka

Trudno nie wspomnieć również o kolejnej „literackiej Gdyni” dla autora ze stajni WBPiCAK. Tym razem charakterystyczna statuetka-kostka i tytuł laureata Nagrody Literackiej Gdynia trafiły do rąk Marcina Czerkasowa. Związany od lat z Poznaniem autor powrócił przy tym do tworzenia wierszy po ośmioletniej przerwie. Najnowszy „Mountain View” jest złożoną, wielowarstwową książką, biorącą na warsztat literacką tradycję.

Bo choć Czerkasow pisze językiem ciemnym, a więc przepełnionym symbolami i pracą ze środkami artystycznymi, tworzone przez niego obrazy wciągają czytelnika w sam środek rozważań. Bywa obco, bywa trudno, a przy tym współcześnie i codziennie. Podobnie jak w rzeczywistości późnego kapitalizmu, o której opowiada poeta.

A gdyby obstawić w 2024?

Wieloletnia praca nad idiomem, szlifowanie kolejnych, konceptualnych tomów i bezkompromisowych fraz są w stanie zapewnić Justynie Kulikowskiej przynajmniej nominację, jeśli nie nagrodę. Myślę tu zarówno o Silesiusie, Gdyni, a przede wszystkim – po cichu – trzymam kciuki za krótką listę Nagrody NIKE. Czwarta książka pisarki, „Obóz zabaw” to przecież niespotykany, bo dojrzały i jak najbardziej świadomy zwrot poetyki: przejście od wściekłości i niszczycielskiej siły po grę z konwencją poematu, od rozbuchanego gniewu, przez testowanie granic języka, po klasyczną, choć wciąż wywrotową formę.

Dlaczego poemat? – Bo mogę – odpowiada Justyna Kulikowska. W tym stwierdzeniu kryje się więcej niż tylko retoryczne odgryzienie się pytającym. Poprzednie książki poetki, zarówno debiutancki „Hejt i inne bangery” (2018), jak i nominowany do literackiej NIKE „Tab_s” (2020) czy „gift. z Podlasia” uhonorowany Nagrodą Literacką Gdynia przed Czerkasowem, pisane były – w gruncie rzeczy – na jednym oddechu. Ton tomów i pęd frazy dyktowała furia.

 

Justyna Kulikowska „Tab_s”, Wydawnictwo WBPiCAK

Zręczność Kulikowskiej polegała jednak na szlifowaniu sposobu, w jaki ów gniew ogrywała. O ile pierwsze wiersze poetki uderzały we wszystko i wszystkich, o tyle kolejne książki były już domeną konceptualnej pracy. A działo się wiele: od testowania mechanicznej frazy po bezlitosne postawienie nas wszystkich przed lustrem w obliczu katastrofy humanitarnej przy wschodniej granicy.

Obóz zabaw Justyny Kulikowskiej to dla mnie znaczące wydarzenie literackie: nieoczekiwanie inne, wciąż zuchwałe i językowo wcale nieźle dopracowane pisanie. Bez wątpienia to tom-przęsło: nie ma tu radykalnego zerwania z wcześniejszym sposobem snucia opowieści, nie ma też repetycji. Poetka dopuszcza do siebie całkiem nowy wachlarz emocji: nie tyle narzucony przez formę poematu, co raczej tym kształtem prowokowany. Choć zachwyty bywają tanie, strach pomyśleć, jak niezłe projekty pisarki przed nami.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
2
Świetne
Świetne
1
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
1
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
1