fot. Paweł Kosicki, na zdjęciu Przemysław Rotengruber

Język między logiką a spotkaniem

„Monolog może być spójny logicznie i wszystko będzie nam się zgadzać. [Ale…] ten tryb monologowy przypomina trochę stan śmierci” – o tym, co ma język wspólnego z logiką i o potrzebie spotkania z profesorem Przemysławem Rotengruberem rozmawia Barbara Kowalewska.

Barbara Kowalewska: Jest pan teoretykiem kultury i filozofem. Jak te dwie perspektywy pozwalają panu spojrzeć na zagadnienia językowe?

Przemysław Rotengruber: Kulturoznawstwo, które reprezentuję najchętniej, jest wypadkową dwóch refleksji: humanistycznej bądź filozoficznej dotyczącej modeli, za pomocą których próbujemy wyjaśnić, kim jest człowiek, społeczeństwo i świat oraz tej zorientowanej empirycznie, nastawionej na konkret, poszukującej odpowiedzi na pytanie, co tu i teraz nam się przydarza. Ta wypadkowa polega na tym, żeby śledzić powoli zachodzące zmiany w kulturze, czyli wychodząc od modeli filozoficznych, zdać sobie sprawę z tego, że kultura jest obszarem, w którym te modele powstają i się upowszechniają, ale po pewnym czasie zostają zastąpione innymi modelami. Ostatnia taka zmiana miała miejsce w XVIII wieku. Zmieniliśmy wówczas nasze priorytety. Staliśmy się ludźmi, którzy wierzą w rozum i postęp, którzy w przypadku problemów, takich jak choroba, udają się do specjalisty, tu: lekarza, a dopiero w drugiej kolejności szukają pomocy wśród filozofów czy duchownych.

 

BK: Jak każda z tych dziedzin podejmuje temat języka, którym się komunikujemy?

Przemysław Rotengruber, fot. Paweł Kosicki

PR: Zarówno językoznawcy, jak i badacze kultury nie traktują języka jako niezmiennego depozytu znaczeń, ale zgodnie przyjmują, że o poprawności lub niepoprawności określonych sformułowań językowych decyduje kontekst.

 

Istnieją konsekwencje praktyczne tego rozróżnienia: wśród zwykłych ludzi panuje przekonanie, że są jacyś specjaliści od języka, którzy mogą autorytatywnie wypowiadać się na temat poprawności językowej w formie i treści.

Tymczasem to nieporozumienie, które widać gołym okiem, gdy mamy do czynienia z językami stosowanymi na większą skalę, takimi jak język angielski. Tu mówienie o jakiejś normie ma sens nader ograniczony. Angielskim przecież posługuje się wiele narodów, czyniąc to na różne sposoby. Eksperci są potrzebni wtedy, gdy popełniamy błędy, wpływające na samo rozumienie tego, co do siebie mówimy.

 

BK: Kiedy język, którego używamy pomaga nam w relacjach z innymi, a kiedy zawodzi?

PR: Język jest świetnym narzędziem, bez którego pewnie nigdy byśmy się nie rozwinęli, ani indywidualnie, ani jako zbiorowość. Nie bylibyśmy w stanie zakomunikować sobie rzeczy najprostszych, ale też archiwizować wspomnień, na przykład tych odnoszących się do rzeczy dobrych i złych. Do tego wszystkiego potrzebny nam jest język: rozumieć, zapamiętywać i wyciągać wnioski. Tyle, że nie jest to uniwersalne narzędzie, ale system znaków, który tworzymy i którym się posługujemy w różny sposób i w różnym celu: czasami w sposób manipulacyjny, czasami, nie zdając sobie sprawy, popełniając błędy logiczne prowadzące do nieporozumień, a nawet waśni. Celem własnej edukacji logicznej bądź językowej jest nauczyć się oceniać – w pierwszej kolejności – nie cudze komunikaty, ale własne, po to, żeby z otwartością  podchodzić do innych ludzi i komunikować się z nimi skutecznie.

 

BK: W okresie socjalizmu funkcjonowało w Polsce określenie „nowomowy”. To z jednej strony termin historyczny, ale z drugiej wydaje się, że dziś znowu mamy do czynienia z jakąś nowomową. Czy terminu tego możemy użyć wobec języka skażonego ideologią?

PR: Nowomowa w czasach rządów PZPR służyła przeinaczaniu słów, nadawaniu im specjalnego znaczenia. To określenie nie jest jednak zarezerwowane ani dla jakiegoś okresu w historii, ani dla jednej grupy czy jednej instytucji. Jest przejawem pewnego ekskluzywizmu. Chodzi o to, żeby język stał się  hermetyczny, użyteczny dla grupy wcielającej się w rolę przewodnika innych. To jest język „szamański”, w takim sensie, w jakim szaman używa niezrozumiałych słów po to, by owi inni odnieśli wrażenie, że on wie lepiej, co się dzieje oraz jak na to należy reagować. Sprawą zajmował się wybitny francuski socjolog II połowy XX wieku Pierre Bourdieu, autor książki „Język i władza symboliczna”.

 

Przemysław Rotengruber, fot. Paweł Kosicki

Zwrócił on uwagę na fakt, że rządzącym chodzi o to, by kreować symbole za pomocą słów, a następnie  – za ich pomocą – wywierać presję na innych. Odpowiedników PRL-owskiej nowomowy mamy wokół nas wiele.

Różne ugrupowania polityczne tworzą własne słowniki, które są podporządkowane ich programom. Sprawdzałem, jak twórcy tych słowników rozumieją pojęcia, którymi się posługują na co dzień, i przekonałem się, że nie potrafią się z nich wytłumaczyć.

 

BK: Co ma logika wspólnego z językiem?

PR: Logika ma wiele wspólnego z językiem naturalnym, dlatego że człowiek jest istotą myślącą logicznie. Możemy skutecznie zakomunikować tylko te rzeczy, które są sformułowane zgodnie z zasadami logiki. Na przykład, gdy powiem: „Proszę bochenek chleba”, dla ekspedientki jest to jasne. Gdybym w jednym zdaniu wypowiedział dwa sprzeczne zdania: „Poproszę bochenek chleba, nie chcę chleba”, ekspedientka nie byłaby w stanie mnie zrozumieć.

 

Dlatego powinniśmy dbać o język zarówno w odniesieniu do jego zawartości czy elegancji jak i o to, żeby zdania były poprawne pod względem logicznym. Ale język to nie tylko logika.

Tertulian mówił, że wierzy w Boga, gdyż to jest absurd. Uważał on, że esencjalny przekaz chrześcijański jest absurdem i dlatego jest przedmiotem wiary, a nie wiedzy. Również poezja jest zaprzeczeniem logiki. Bo życie człowieka uwikłane jest w sprzeczności. Dlatego w antyku greckim narodziła się filozofia. Pojawili się mianowicie ludzie, którzy zapragnęli badać paradoksy pochodzące z życia codziennego i reagować na nie w zgodzie z różnymi życiowymi potrzebami. Jeśli przyjrzymy się temu, jakie inspiracje towarzyszą nam od dzieciństwa, łatwiej zrozumiemy, czego dotyczy ów wybór. Jak wybierać pomiędzy Odyseuszem, św. Franciszkiem czy Cegielskim? Wszystkie te postaci są ważne, a zarazem każda reprezentuje inny wzór postępowania. Żyjemy w konglomeracie wartości i celów, staramy się karmić siebie złudzeniem, że świat jest spójny, podczas gdy tej spójności nie ma. Logika jest pomocna, lecz nie jest gotowym przepisem na życie, także w odniesieniu do samego języka.

 

Przemysław Rotengruber, fot. Paweł Kosicki

BK: Do zastanowienia się nad logiką języka skłoniło mnie pojawienie się różnych określeń, które wydają mi się wynikiem jakiegoś delirium logicznego, np. ekoterroryści, tęczowi bolszewicy, upainka, islamiści. To są twory językowe, w których logika ma drugorzędne znaczenie, a zdają się raczej nas przekonywać, kto jest zły, i mają moc wzbudzania strachu.

PR: Musimy sobie powiedzieć, że, niestety, uproszczenia są nieuniknione. Jesteśmy na nie skazani. Gdy ktoś, kto nie jest ekspertem, próbuje objaśnić, o co mu chodzi, zwłaszcza wtedy, gdy szkoda mu czasu na zdania złożone, używa haseł. Wszyscy w jakimś stopniu posługujemy się skrótami słownymi i myślowymi, opisując rzeczywistość. Walter Lippmann nazwał to stereotypem. Nam się czasami wydaje, że potrafimy je definitywnie wyrugować. Niestety, ta walka skazana jest na przegraną.

Problemem nie są same uproszczenia czy słowa, lecz intencja, z jaką są wypowiadane. Liczy się to, czy osoba posługująca się takimi pojęciami wciąż widzi świat poza sobą, czy zastanawia się nad tym, czy nie krzywdzi innych albo siebie samej, ulegając fałszywym skojarzeniom.

 

Wszystko sprowadza się zatem do dwóch kategorii: edukacji jako synonimu własnego rozwoju i pokory wobec etyki – elementarnej przyzwoitości przejawiającej się krytycyzmem wobec siebie i otwartością na innych.

Możemy się oczywiście zamknąć w swoim świecie, zredukować Ukraińców do UPA, Niemców do Hitlera i Fryderyka Wielkiego, itd. Na końcu tej drogi zostaniemy sami ze sobą i swoimi uprzedzeniami.

 

BK: Często zdaje się powtarzać błąd logiczny polegający na tym, że jeśli „każde p to q”, to również „każde q to p”. Jeśli ten terrorysta jest muzułmaninem, to każdy muzułmanin musi być terrorystą.

PR: Wszystko zależy od tego, jak się posługujemy stereotypem. Świetnym przykładem jest właśnie kwestia muzułmanów, a to z tego powodu, że niewątpliwie mamy jakąś wojnę kulturową czy walkę na symbole z przedstawicielami innych kultur. Seria zamachów w Unii Europejskiej świadczy o tym, że trzeba się mieć na baczności. Potrzebne są użyteczne przybliżenia, żeby ci, którzy pilnują porządku, wiedzieli, na co zwrócić uwagę. Tyle tylko, że nie wolno się w tym zagalopować. Nie każdy muzułmanin jest terrorystą. Jeśli takie uproszczenia traktujemy jako rozwiązanie problemu, to bardzo niedobrze.

 

BK: Czy zatem logika może nam pomóc w komunikacji?

Przemysław Rotengruber, fot. Paweł Kosicki

PR: Zdecydowanie tak. Może nas chronić przed nieporozumieniami wynikającymi ze stosowania uproszczeń, lecz także przed tymi, którzy w sposób świadomy, posługując się nimi, chcą wprowadzić nas w błąd. Logika jest narzędziem porządkującym nasze myślenie. Co prawda, tylko w pewnym stopniu. Pomaga jednak w badaniu spraw, które uważamy za ważne. Jeśli są ważne, nie wolno nam poprzestawać na uproszczeniach. W tym sensie logika może nas chronić.

Jest jednak coś nie mniej ważnego od logiki – to przyjęcie postawy, którą w tradycji Kościoła katolickiego nazywa się „advocatus diaboli”.

 

Logika nie zwalnia z obowiązku krytycznego myślenia – najpierw w odniesieniu do siebie samego. Nie jestem pewny swoich hipotez, więc poddaję je gruntownemu sprawdzeniu.

Zachowuję otwartość na to, co inni mają mi do powiedzenia, a co może się wiązać z ewentualnym błędem w moim wnioskowaniu. Pozycja adwokata diabła jest podstawową figurą w humanistyce. Humanista przecież nie ma innych środków chroniących go przed zacietrzewieniem.

 

BK: Gdyby przejść na ten poziom praktyczny, jakie narzędzia mogą nam pomóc w komunikacji z innymi, co każdy z nas może w tym kierunku zrobić?

PR: Powiedziałem, że logika może być pomocna w wykrywaniu błędów i nadużyć, ale może także być niebezpieczna. Ulegając nadmiernie logice, ryzykujemy, że zaczniemy arcylogicznie konstruować projekty dobrego życia i narzucać je innym. W imię logiki traktować te projekty jako ujęcia rozstrzygające. To błąd.

 

Ci, którzy nie słuchają innych i unikają pozycji adwokata diabła, nie poradzą sobie ani problemami cudzymi, ani z własnymi.

Trzeba uświadomić sobie, że dialog jest nadrzędny. Możemy snuć wizje dobrze urządzonego społeczeństwa, to jednak w interakcji z innymi ludźmi dowiemy się, czy mieliśmy rację. Świat jest sumą różnorodności, doświadczeń, do których nie mamy innego dostępu niż dialogowy. Dlatego tak ważny jest kontakt z innymi ludźmi.

Przemysław Rotengruber, fot. Paweł Kosicki

Filozofia dialogu to nurt w filozofii współczesnej stworzony przez ludzi związanych ze swoją religią. Zapoczątkował ją austriacki katolik Ferdinand Ebner, potem inicjatywę przejęli filozofowie pochodzenia żydowskiego. Wspominam o tym dlatego, że to jest powiązane ze współczesnymi sporami o prawo do różnic światopoglądowych, skłaniających uczestników debaty publicznej do formułowania konkurencyjnych postulatów dobrego życia.

 

Jest w tym jakaś sprzeczność na poziomie czysto ludzkim.

Jeśli miałbym wskazać ogólniejsze rozwiązania, to ważna jest edukacja społeczna, wykraczająca poza system szkolny. Chodzi o to, by społeczeństwo nabyło umiejętność samoorganizacji, tworzyło agory pozwalające jego członkom spotykać się i wymieniać poglądami.

 

BK: Jeśli nie rozmawiamy z innymi, to co nas czeka?

PR: Według filozofów dialogu, takich jak Martin Buber czy Emmanuel Levinas, alternatywą jest monolog. To właśnie monolog może być spójny logicznie i wszystko będzie nam się zgadzać. Może on przybrać postać programu politycznego, a nawet ideologii. Tyle, że taki „konsekrowany” monolog będzie wybrzmiewał tylko w naszych głowach. Potrzebne jest spotkanie (to też jest pojęcie filozoficzne). Gdy nie widzimy, nie słyszymy innych i nawzajem się nie szanujemy, to tak, jakbyśmy uśmiercali samych siebie. „Tryb monologowy” przypomina stan śmierci.

 

BK: Czy czas pandemii może nas nakłonić do zmiany? Czy izolacja sprawi, że zatęsknimy do drugiego?

PR: Jeśli ktoś siedzi w więzieniu, to jest to zamknięcie z konieczności, może nawet być w jakimś dialogu z innymi, pozostając zamknięciu, na przykład modląc się za innych. Ale jest też monolog z wyboru: „ja wiem wszystko”. Takie zamknięcie sprawia, że przestajemy przeżywać nasze życie, uczucia wobec innych znikają, bo wszystko odnosimy do jedynej miary, którą sami ustanowiliśmy. Wspomniany Emmanuel Levinas uważa, że dialog symetryczny, ten, o którym pani mówi, jest ważny, lecz dużo ważniejszy jest dialog asymetryczny, będący synonimem bezinteresownej troski o innych. To jest wyjście z monologu.

 

BK: Wróćmy do tego, czym jest, z punktu widzenia filozofii, spotkanie?

Przemysław Rotengruber, fot. Paweł Kosicki

PR: Warunek konieczny spotkania to odkrycie drugiego człowieka z jego światem wewnętrznym , który może być nam bliski albo zupełnie niezrozumiały, ale gdy jesteśmy ciekawi tego świata, doświadczenie innego człowieka nas wzbogaca. Szafowanie hasłami politycznymi wobec tych, którzy mają się gorzej, to komunikowanie treści w najlepszym razie dla nich niezrozumiałych, to zamykanie się w wieży z kości słoniowej.

Jest też druga kwestia – jakże często drugi człowiek jest od nas zależny. Nie ma czegoś takiego jak granica dialogowego zobowiązania.

 

Zawsze ponosimy odpowiedzialność za innych ludzi. Spierają się dwa ugrupowania w Polsce o dziś i o jutro w taki sposób, żeby się przekrzyczeć. Bez względu na wynik tych rozgrywek pozostanie statystyczna połowa społeczeństwa, która pojmuje sprawy inaczej.

Dopóki polityczny zwycięzca nie weźmie odpowiedzialności za przegranych, dopóty nie można mówić o pozytywnych zmianach. Potrzebujemy pojednania.

 

BK: Jakie zatem pytania powinniśmy sobie zadać w kontakcie z innymi?

PR: Po pierwsze: czy ja się nie mylę? I drugie: a może rację mają inni? Uważne wsłuchanie się w to, co ktoś inny ma mi do powiedzenia, i przemyślenie argumentów, którymi się posłużył, pomaga sprawdzić samego siebie. Ten drugi przecież operuje inną perspektywą, nie tylko teoretyczną, ale też życiową. I taka postawa może uchronić nas przed zacietrzewieniem.

 

Profesor Przemysław Rotengruber – absolwent Akademii Muzycznej w Poznaniu i Instytutu Filozofii UAM; doktor nauk o poznaniu i komunikacji; zatrudniony w Instytucie Kulturoznawstwa UAM. Opublikował książki: „Ideologia, anarchia, etyka”, „Dyskurs ponowoczesny a dialog”, „Perspektywy społecznego porozumienia. Pragmatyka dyskursu władzy”, „Dialogowe podstawy etyki gospodarczej”. Współzałożyciel i wiceprzewodniczący polskiego oddziału European Business Ethics Network (od września 2015: członek zarządu); członek Grupy roboczej ds. etyki i standardów odpowiedzialnego prowadzenia biznesu, organu pomocniczego Ministra Rozwoju; koordynator Regionalnego Ośrodka Debaty Publicznej w Gorzowie Wlkp., twórca i redaktor naczelny „The Journal of Applied Cultural Studies”.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0