fot. Michał Sita

Kto będzie płakał ostatni?

Kto będzie płakał ostatni? W dystopijnej ruinie, w sypiących się wnętrzach poznańskiej galerii Domie, kolektyw Hydroza zadaje kilka istotnych pytań: o odpowiedzialność; o sposób, w jaki nastąpi ostateczny upadek istniejącego porządku i o wyobraźnię, która pozwoli znaleźć nowe, niezbędne nam sposoby rozumienia świata.

Kto będzie płakał ostatni?

Tekst do wystawy otwiera krótki akapit:

 

Astrida Neimanis jest autorką koncepcji hydrofeminizmu badającej związki między płcią, żywiołem wody i naszym środowiskiem. W swoim tekście „Hydrofeminizm, czyli stawanie się ciałem wodnym” badaczka wskazuje na wodę jako budulec, przekaźnik i archiwum znaczeń. Ciało ludzkie, u noworodka składające w 80% z wody, staje się dzięki temu integralną częścią przyrody i całego złożonego systemu przekazywania treści. Idea ciała wodnego, wprowadzona przez Neimanis, zyskuje kształt w pracach sześciu fotografek współtworzących kolektyw Hydroza. Ich projekty eksplorują temat wody jako źródła życia, pamięci, przemocy i opresji.

 

Beznadziejna sytuacja ogólnego rozpadu i stan na skraju ostatecznej katastrofy staje się na tej wystawie architektonicznym tłem albo jednym z elementów artystycznej instalacji.

 

Jednocześnie wnętrze galerii Domie jest też impulsem do tego, by zastanowić się nad powodami rozpaczliwego stanu rzeczy.

Dzięki artystycznym miniprojektom, które członkinie kolektywu zrealizowały w odniesieniu do tekstów Neimanis, otwiera się też przestrzeń dla poszukiwań idei i wyobraźni, które być może mają potencjał, aby stać się jakiegoś rodzaju remedium. Niezbędna jest do tego nowa, potężna metafora, która pozwoliłaby związać świat ludzkich znaczeń i hierarchii wartości z otaczającą nas rzeczywistością, którą współtworzymy i w której współistniejemy:

 

Moje składające się w większości z wody ciało to rzecz nie tylko czysto ludzka. Od niemal niedostrzegalnej gołym okiem galarety unoszącej się w pacyficznym bentosie po żyjącego na pustynnych terenach Namibii zimującego w błocie suma; od namorzynów do ambrozji; od kanałów przez odcięte zakola rzek w Australii po ryczący wodospad Niagara; umoszczeni między postrzępionymi kłębiastymi chmurami a głęboką warstwą wodonośną, wszyscy jesteśmy ciałami z(biornikami) wody.

 

Jeśli uznać tę ​​cieleśnie powiązaną wodną wspólnotę, ​​różnice między człowiekiem a tym, co nie-ludzkie zaczynają się zacierać.

Żyjemy na wodnych dobrach wspólnych, gdzie ludzkie niemowlę pije matkę, matka wchłania zbiornik, zbiornik uzupełniany jest przez burzę, burza pochłania ocean, ocean podtrzymuje przy życiu ryby, a ryby spożywane są przez wieloryba… Przekazywanie naszej wody drugiemu jest konieczne do sprawowania opieki nad owymi dobrami wspólnymi. Kiedy jednak i jak dar ten zmienia się w kradzież, a zrównoważony rozwój w uzurpację?[1]

 

Kto będzie płakał ostatni? Wystawa kolektywu Hydroza w DOMIE. Fot. Michał Sita

Kolaż kilku artystycznych refleksji, jakie proponuje kolektyw Hydroza – zestaw prac realizowanych na styku feminizmu i posthumanistycznej wrażliwości – ma podwójny potencjał. To krytyczny komentarz, posiadający zdolność demaskowania destrukcyjnych idei, jakimi się kierujemy, reprodukując istniejące relacje społeczne i relacje z przyrodą. W tym samym momencie wystawa niesie też ze sobą nadzieję na nieco lepsze, całkowicie odmienne układy, jakie mogłyby się tworzyć, jeśli spróbowalibyśmy rozumieć własną obecność między innymi ludźmi i organizmami jako wynik pewnej wspólnoty ciał i przepływów materii.

 

Metaforą zarówno dla demaskowania destruktywnych porządków, jak i dla tego potencjalnego, bardziej wrażliwego, usieciowionego współistnienia, staje się traktowana uważnie woda.

Artystyczne prace, kierowane i tworzone w cieniu hydrofeminizmu Neimanis, na kilka sposobów stają się odbiciami jej wrażliwości, łączącej krytyczne wątki i utopijne, zaangażowane postulaty stworzenia rzeczywistości, jaka miałaby szansę być reprodukowalna w sposób zrównoważony. Na tych biegunach – krytycznej analizy i wyobraźni funkcjonującej w warunkach katastrofy – rozpięte są prace członkiń kolektywu:

 

Jeśli więc projekty, które skłaniają nas do myślenia o etyce zwierząt, degradacji środowiska lub kolejnych zamachach neokolonialnego kapitalizmu są nadal „feministyczne”, to nie dlatego, że takie pytania są analogiczne do ucisku seksualnego, ale raczej dlatego, że feministyczne dociekania dotyczące nierozerwalnego splotu materialności i semiotyki, krążących we wszystkich tych ciałach, przesuwają granice feminizmu i je poszerzają.

Artystyczne komentarze

Dla Mileny Soporowskiej woda jest medium i narzędziem relacji międzyludzkich, analizowanych w szczególnym kontekście. W swojej pracy komentuje praktykę pławienia czarownic – okrutną metodę ważenia win oskarżanych o czary kobiet, która pozostawiała je całkowicie bezbronnymi wobec wspólnotowej przemocy. Pisze:

 

Przez wodę, jako symbol oczyszczenia w religii chrześcijańskiej, weryfikowano spółkujące z diabłem czarownice. Na tym polegała tzw. próba wody. Oskarżoną – skrępowaną, nagą lub w samej bieliźnie – wrzucano do najbliższego zbiornika wodnego. Tonięcie stanowiło dowód na niewinność, wypłynięcie na powierzchnię skutkowało torturami i procesem, który na ogół kończył się na stosie. Pierwsze próby wody odbywały się jeszcze w starożytnej Mezopotamii. W średniowiecznej Europie wykorzystywano je w procesach karnych i cywilnych. Ta osobliwa metoda sądzenia, oparta na niewiedzy w dziedzinie praw fizyki, powróciła w czasach wczesnonowożytnych podczas polowań na czarownice.

 

Kto będzie płakał ostatni? Wystawa kolektywu Hydroza w DOMIE. Fot. Michał Sita

Woda, inaczej niż w poszerzających wyobraźnię tekstach Astridy Neimanis, postulujących wodną wspólnotę różnorakich bytów – w pracy Soporowskiej wydaje się raczej narzędziem opresji. Woda jest probierzem, pozwala zachować historyczny porządek chrześcijańskich wartości i wyeliminować tę osobę, która mu zagraża. W swoim studium przypadku artystka stara się zrozumieć, jak w czasach procesów czarownic woda uwikłana była w ówczesne znaczenia i związaną z nimi przemoc. Dodaje:

 

Interesuje mnie niejednoznaczny związek człowieka z naturą. Woda nie jest ani dobra, ani zła. Po prostu jest. Człowiek, ze swoją tendencją do podporządkowania sobie przyrody, nadaje jej znaczenie. W zależności od naszych kaprysów, nastroju, prawodawstwa woda może stać się zarówno sposobem na relaks, jak i narzędziem siejącym terror, co pokazują przywołane przeze zarówno zdjęcia z rodzinnych wypadów nad morze, jak i przykłady tzw. pławienia czarownic.

 

Romantyzujemy ją, niezależnie od tego, czy staje się elementem dyskursu self-care, czy źródłem kataklizmu.

Przypomina mi się chociażby mem stay-hydrated, który w zabawny sposób zwraca uwagę na wodę, jako magiczny sposób na rozwiązanie wszystkich naszych bolączek – zarówno fizycznych, jak i mentalnych. A zaraz potem przed oczami staje mi obraz Caspara Davida Friedricha, czołowego malarza romantyzmu, w malowniczy sposób ukazujący skutki gwałtownego sztormu. Trochę na opak, chciałam wyciągnąć z Neimanis pewien paradoks i pokazać, jak łatwo obsadzić wodę w dwóch zupełnie przeciwstawnych rolach. Wszystko zależy od tego, jaki dyskurs ją zagarnie, komu uda się ją zwerbować. Niezależnie od naszych starań, woda po prostu trwa.

 

Iga Mroziak pisze o swoich zdjęciach:

 

bada[ją] potencjalne konsekwencje zmian klimatu i destrukcyjną siłę natury. Miniaturowe repliki znanych przestrzeni, takich jak sypialnia, sala muzealna i biuro, stają się częścią zatopionego świata. Obecność podwodnych roślin tworzy fantastyczno-baśniową atmosferę, ale i niepokoi – sprawia, że przestrzenie wydają się porzucone od dłuższego czasu.

 

Kto będzie płakał ostatni? Wystawa kolektywu Hydroza w DOMIE. Fot. Michał Sita

Jej spokojne, statyczne fotografie dokumentują zatopione w wodzie wnętrza, przypominające domki dla lalek. Zanurzone pod wodą makiety, z pieczołowicie wymodelowanymi miniaturami stołu, szafy, krzesła – budują spokojną, pogodzoną z zagładą scenerię.

 

Jadwiga Janowska z kolei w swoich kolażach odnosi się do zdestabilizowanej, płynnej tożsamości – do tego momentu w osobistej historii, gdy traumatyczne przeżycie sprawia, że nasz byt dysocjuje, „oddziela się od otaczającego świata. [Jesteśmy] obecni ciałem, ale nie duchem. Możemy patrzeć na siebie z boku”.

Kto będzie płakał ostatni? Wystawa kolektywu Hydroza w DOMIE. Fot. Michał Sita

Stajemy się elementem płynnego układu, tworzonego przez inne osoby, ich perspektywy i myśli. Jadwiga Janowska pisze dalej o swojej pracy:

 

w cyklu używam zdjęć, na których zostałam uwieczniona, czy to w postaci autoportretów, czy zdjęć zrobionych mi przez innych ludzi.

 

Chodzę, obserwuję, sprawdzam.

Patrzę na swoje życie z perspektywy, jak nie na swoje istnienie, nie na moją historię. Próbuję empatyzować z bohaterką, znaleźć punkty styczne z dysocjacyjnego obrazu, połączyć go w jedną całość.

 

Kto będzie płakał ostatni? Wystawa kolektywu Hydroza w DOMIE. Fot. Michał Sita

Kasia Ślesińska szukała wody wprost, śledziła jej obieg w otoczeniu, niemal dokumentowała jej obecność:

 

kierowałam się w stronę miejsc, w których naturalnie by się ona znajdowała. Zainteresował mnie paradoks dotyczący sprzeciwu wobec „całkowitemu upłynnienia” i skupiłam się na barierach, które w bezpośredni sposób ją zatrzymują.

 

Jagoda Malanin natomiast komentuje:

 

cykl fotografii jest związany z utratą raju i pożegnaniem z nim, to próba opowiedzenia historii o złudzeniu. To wypowiedź o tęsknocie za tym lepszym światem, a jednocześnie świadomość tego, że jest to raj pęknięty, skażony, już wysuszony, utopia nie do odzyskania.

 

Kto będzie płakał ostatni? Wystawa kolektywu Hydroza w DOMIE. Fot. Michał Sita

 Jej cykl zdaje się działać jak mapa pojęć. I dodaje:

 

Lubię pracować z tekstem, on mnie ustawia i stabilizuje. Interesuje mnie odrywanie desygnatu od nazwy. Wyszłam jak my wszystkie od pojęcia wody, idąc w stronę jej braku, a raczej momentu krytycznego, w którym ona zaraz zaniknie. Połączyłam to z koncepcją raju utraconego, za którym się tęskni, tego raju, w którym wody za moment zabraknie, zacznie wysychać. Pomyślałam, że to złudzenie, utopia, a raj wyobrażony już jest w tym momencie skażony, nieczysty, co zaprowadziło mnie w pojęcie grzechu. A potem wyobraziłam sobie działanie zupełnie przeciwne i połączyłam roztapianie lodu i odzyskiwanie wody do obiegu z miłością i dotykiem. Takie wędrówki po znaczeniach i pęknięcia mnie interesują, a dzięki totalności tekstu Neimanis i sposobowi pracy w kolektywie miałam na to dużo przestrzeni.

 

Kasia Rysiak z kolei wyjaśnia:

 

Seria „Morze łez” została wykonana na odbitkach barytowych, które stworzyłam w ciemni, poprzez przetłoczenie ich prasą do grafiki warsztatowej. Dzięki temu działaniu powstały wklęsłodruki. Wzory są zgeometryzowane, to linie biegnące przez twarze lub wokół nich. Te linie to dla mnie suma łez, suma cieków wodnych. Jest ich tak dużo, że zostały zbite, skompresowane w słupki. Ten cykl jest o uniwersum, o powtarzalności, cyrkulacji wód środowiskowych i fizjologicznych. Są to te same wody, które krążą od początku istnienia planety, aż po jej kres, a ludzie nieustannie przeżywają emocje.

 

Kto będzie płakał ostatni? Wystawa kolektywu Hydroza w DOMIE. Fot. Michał Sita

O tym, jak wygląda praktyczna strona realizowania kolektywnego projektu artystycznego, jak pracuje się twórczo, opierając wyobraźnię i wrażliwość na analizowanym wspólnie tekście naukowym, oraz o tym, jak zmienia się sens metafory wodnego ciała, gdy uruchamia się wokół niej praktyka artystyczna – opowiadają członkinie kolektywu Hydroza.

Punkt odniesienia dla praktyki artystycznej – Astrida Neimanis

Michał Sita: Jak się mają idee Neimanis do pracy, którą wykonujesz w obszarze sztuki? Rozwijasz jej pomysły? Masz cały czas w głowie rezonujące hasła? A może dostarcza tylko impulsu, a to, co wydarzy się, gdy zaczniesz pracować z obrazami i materiałami, rządzi się już własnymi prawami?

Iga Mroziak: To, jak działa świat, jaka jest nasza w nim rola i co z tego wynika, interesowało mnie, odkąd pamiętam. Ostatnio zauważyłam, że spora część moich projektów dotyczy tematów okołoekologicznych, choć nigdy nie planowałam kierować swojej działalności artystycznej w jedną konkretną stronę. Myślę, że z tego powodu tekst Astridy Neimanis – pytający, otwarty pojęciowo, na swój sposób fantastyczny zbiór obserwacji dotyczących świata, który znamy – bardzo szybko i intensywnie zadziałał na moją wyobraźnię.

 

Finalna realizacja to właściwie jeden z pierwszych pomysłów, jaki wpadł mi do głowy po jego przeczytaniu. Było to dla mnie nowe doświadczenie tego typu, gdzie projekt zaprezentowany na wystawie jest (prawie) idealnym odzwierciedleniem początkowego zamysłu.

Wcześniej latami pracowałam w sposób ciągły – po prostu robiłam zdjęcia, bez planu. Spontanicznie, emocjonalnie. Późniejsza praca z materiałem odbywała się zawsze pod wpływem chwili, bez konkretnych, wcześniej narzuconych sobie ram. Do dziś zresztą głównie tak pracuję. W przypadku „Water that flows in you, builds my home” miałam temat, konkretną wizję i pewien rodzaj dobrowolnego zobowiązania do jej zrealizowania, w końcu tworzymy zespół. Współpraca z innymi twórcami, między innymi w formie kolektywu, to dla mnie szkoła tworzenia projektu. Od pomysłu do wystawienia; powoli, konkretnie, grupowo. Bardzo doceniam możliwość zdobycia tego doświadczenia. I cieszę się, że dzieje się to w grupie złożonej z tak świetnych dziewczyn. 

 

Kto będzie płakał ostatni? Wystawa kolektywu Hydroza w DOMIE. Fot. Michał Sita

M.S.: Pracujecie w oparciu o teksty Astridy Neimanis, wykorzystujecie idee, wypracowane przez nią na styku feminizmu i błękitnej humanistyki. Co w Neimanis was urzeka, co sprawia, że postanowiłyście wejść z nią w dialog?

Kolektyw Hydroza: W koncepcjach Neimanis urzekło nas przede wszystkim jej głębokie podejście do tematu, przy jednoczesnym zachowaniu formy otwartej. Neimanis nie stawia jednej konkretnej tezy, nie występuje z pozycji wszechwiedzącego autorytetu. Często teksty na styku filozofii i socjologii potrafią być opresyjne, narzucać jedno gotowe rozwiązanie – tego u Neimanis brak. Tekst „Hydrofeminizm, czyli stawanie się ciałem wodnym”, na którym głównie bazowałyśmy przy pracy nad naszą pierwszą wystawą, ma konstrukcję przepływu. On płynął w nas – nie tylko metaforycznie, ale i literalnie, bo dotyka tematów żywych, aktualnych, w które autorka jest zaangażowana. Nie jest to skończony manifest, a pewna próba całościowego, fenomenologicznego ujęcia świata w przepływie, który zaprasza do dialogu. Neimanis posługuje się metaforami, środkami stylistycznymi charakterystycznymi m.in. dla baśni czy legend, co czyni jej koncepcje bardziej przystępnymi. Ten symboliczny język pozostawia przestrzeń dla własnej interpretacji.

 

Wrażliwość i otwartość autorki odzwierciedla poetyckość tekstu, która jednocześnie nie wyklucza naukowości.

Jest to zarówno impuls poszerzający wyobraźnię, jak i strategia na działanie w świecie. Estetyka i aktywizm mogą iść w parze. Jedno drugiego nie wyklucza.

 

Kto będzie płakał ostatni? Wystawa kolektywu Hydroza w DOMIE. Fot. Michał Sita

M.S.: Każda z was pracuje autonomicznie, na własne sposoby przekuwacie tekst i rozmowy w osobne realizacje fotograficzne / instalacje / działania. Spotykacie się i dyskutujecie? Dzielicie się niezrealizowanymi pomysłami i poddajecie je wspólnej krytyce? Jak działa wasz proces twórczy?

Kolektyw Hydroza: Spotykamy się, rozmawiamy, dzielimy się wszystkimi pomysłami – również tymi, które ostatecznie nie dochodzą do skutku. Trochę też od tego się zaczęło – chciałyśmy spotykać się i konsultować we wspólnym gronie to, nad czym aktualnie pracujemy, albo to, co właśnie planujemy. Podobnie jest, gdy pracujemy razem nad tekstem – dzielimy się swoimi pomysłami, rozmawiając zarówno o warstwie ideowej, jak i o zwykłych technikaliach. Jednocześnie staramy się, żeby całość, czyli wystawa, była spójna pod kątem koncepcyjnym, ale nie narzucamy sobie indywidualnie formy wykonania.

 

Kto będzie płakał ostatni? Wystawa kolektywu Hydroza w DOMIE. Fot. Michał Sita

M.S.: Jak się czujesz w tej sytuacji, przypominającej seminarium albo grupę dyskusyjną? Czy to dla ciebie normalna praktyka, czy raczej Hydroza pozwala ci na ćwiczenie, pracę na zadany temat?

Jadwiga Janowska: Z jednej strony lubię podejmować dyskusje oraz wymieniać się obrazami, spostrzeżeniami, przemyśleniami z innymi – w szczególności z dziewczynami z kolektywu. Po ukończeniu studiów (Instytut Twórczej Fotografii w Opawie) brakowało mi trochę takiego środowiska, tętniącego kreatywnością i chęcią wniesienia czegoś. Z drugiej strony, czasami czuję obawę, że odpłynę od tematu i zagadnienia. Myślę, że ta obawa jest konsekwencją życia przez tyle lat w systemie edukacji, w którym trzeba było robić rzeczy „pod klucz”. A tutaj nie ma klucza.

 

M.S.: Jak zamierzacie pracować dalej? Jakie macie plany?

Kolektyw Hydroza: Mamy już kilka planów na przyszłość, które powoli się krystalizują. Po roku planujemy zamknąć projekt „Kto będzie płakał ostatni?”. Jego trzecia, ostatnia już odsłona, to jednocześnie finalny rozdział projektu, w którym tym razem uwzględniamy również głosy publiczności. Zamkniemy go dokładnie rok po pierwszej wystawie, która odbyła się w Pracowni Wschodniej w marcu tego roku. Jednocześnie już teraz szukamy nowych inspiracji, wspólnie czytając polecane przez siebie teksty. Zależy nam, żeby odnosić się do dzieł powiązanych z feminizmem. Aktualnie czytamy Jolantę Brach-Czainę – polską filozofkę i feministkę, autorkę m.in. „Szczelin istnienia”. Nasz kolektyw został też zaproszony na duży festiwal sztuki w przyszłym roku, na którym będziemy tworzyć projekt site-specific.

Kto będzie płakał ostatni?

Prace prezentowane na wystawie odwołują się do tekstów: Neimanis, A. (2017). Bodies of water: Posthuman feminist phenomenology. Bloomsbury Academic; Neimanis, A. (2020). Hydrofeminizm, czyli stawanie się ciałem wodnym (przeł. S. Królak). Dwutygodnik, 277, online: https://www.dwutygodnik.com/artykul/8805-hydrofeminizm-czyli-stawanie-sie-cialem-wodnym.html.

Wystawa „Kto będzie płakał ostatni” w poznańskiej galerii Domie, realizowana pod matronatem Moniki Szewczyk-Wittek, prezentowana była bardzo krótko, między 2 a 10 września 2023 roku. Poznańska ekspozycja była drugim pokazem projektu, po premierze w warszawskiej Pracowni Wschodniej. Ekspozycja w Domie posłużyła przeprowadzeniu ankiety. Odpowiedzi udzielone przez publiczność na pytanie: „Kto będzie płakał ostatni?” staną się z kolei podstawą trzeciej, zamykającej cykl wystawy we wrocławskiej Galerii u Agatki.

Kolektyw Hydroza (fb: kolektywhydroza, ig: kolektywhydroza) powstał w wyniku spotkania artystek podczas Nikon-NOOR Academy w Warszawie w 2022 roku. Zespół tworzą Jadwiga Janowska (www.jadwigajanowska.pl), Jagoda Malanin (www.jagodamalanin.com), Iga Mroziak (www.igamroziak.com), Milena Soporowska (www.milenasoporowska.com), Kasia Ślesińska (www.slesinska.com) i Kasia Rysiak (www.kasiarysiak.pl).

[1] Cytowane fragmenty pochodzą z tekstu, na którym opiera się praca kolektywu Hydroza: Neimanis, A. (2020). Hydrofeminizm, czyli stawanie się ciałem wodnym (przeł. S. Królak). Dwutygodnik, 277, online: https://www.dwutygodnik.com/artykul/8805-hydrofeminizm-czyli-stawanie-sie-cialem-wodnym.html.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0