fot. Michał Adamski

Kurz w kadrze

„Staram się rejestrować całe procesy, nie tylko pojedyncze chwile. Często przekonywałem się, że dopiero po złożeniu wielu zdjęć w całość wyłania się coś istotnego, czego nie widać na pojedynczym obrazie” – mówi Mariusz Forecki, laureat Nagrody Marszałka Województwa Wielkopolskiego w dziedzinie kultury.

Barbara Kowalewska: Pamiętasz pierwsze zdjęcie? Pierwsze zetknięcie z fotografią?

Mariusz Forecki: Kiedy byłem nastolatkiem, mieszkaliśmy w sześć osób w kawalerce, w końcu dostaliśmy przydział na większe mieszkanie. Zanim to się stało, marzyłem, że jak będę miał swój pokój, to wytapetuję sobie sufit własnoręcznie wykonanymi zdjęciami chmur. To było moje pierwsze wyobrażenie o fotografii. Kolejne wydarzenie, które na mnie wpłynęło, miało miejsce, gdy byłem uczniem Technikum Łączności. Pewnego dnia robiliśmy porządki w szafach w jakimś gabinecie i natrafiliśmy na szklane negatywy, chyba z lat 50. Zachowaliśmy się wtedy głupio, bo zaczęliśmy je tłuc, miałem potem z tego powodu poważne wyrzuty sumienia. A w drugiej klasie razem z kolegami zapisałem się do kółka fotograficznego. Oni wprawdzie robili to tylko po to, żeby reprodukować gazety z nieprzyzwoitymi zdjęciami i potem je sprzedawać, a ja zacząłem się interesować, jak przebiega cały fotograficzny proces i bardzo chciałem nauczyć się fotografować.

Potem były konkursy na najlepsze zdjęcie miesiąca, organizowane w siedzibie Poznańskiego Towarzystwa Fotograficznego, które mieściło się przy ul. Paderewskiego. Organizował je wtedy nieżyjący już Lech Morawski. Kiedy już pracowałem i fotografowałem amatorsko, do siedziby towarzystwa przyszedł Mariusz Stachowiak, fotoreporter tygodnika „Wprost”, który nastawiony był na fotograficzny reportaż, ale wówczas znaczyło to coś innego niż dzisiaj. Zdjęcia publikowano w skromnie wyglądającej gazecie, na kiepskim papierze. Bardzo źle to się prezentowało, ale to było jedyne miejsce po stanie wojennym, gdzie takie zdjęcia można było publikować.

 

BK: Koncentrujesz się na fotografii dokumentalnej. Co to znaczy dla ciebie dokumentować?

MF: Ważna jest opowieść. Lubię te emocje, które mi towarzyszą, kiedy zanurzam się w obserwowanie ludzi i wydarzeń i gdy to coś, co trudno mi opisać, przyciąga. Wtedy czas przestaje mieć znaczenie.

 

fot. M. Adamski

fot. M. Adamski

Chcę o tym opowiedzieć, ale ponieważ nie jestem dobrym gawędziarzem, opowiadam zdjęciami. Staram się rejestrować całe procesy, nie tylko pojedyncze chwile. Często przekonywałem się, że dopiero po złożeniu wielu zdjęć w całość wyłania się coś istotnego, czego nie widać na pojedynczym obrazie. Fotografuję intuicyjnie, gdy podświadomie czuję, że trafiłem na historię, którą warto zarejestrować.

Zaczynam, nie mając jeszcze planu, po prostu otwieram się na to, co zobaczę. Dookreślanie następuje w trakcie fotografowania, czasami nawet po wielu latach.

 

BK: Jak długo w takim razie pracujesz nad jakimś tematem?

MF: To zależy od historii, którą chcę opowiedzieć i która się wyłania z procesu fotografowania. Czasami trwa to kilka lat, jak w przypadku „Człowieka w ciemnych okularach”, gdzie ciemne okulary – w których często przedstawiany jest prezydent Rosji – stały się symbolem agresywnej propagandy. Czasami krócej. Natomiast ostatnia książka fotograficzna, „Kurz”, jest efektem około trzydziestu lat pracy.

 

BK: Rosja była krajem, do którego wielokrotnie jeździłeś, by fotografować. Czego tam szukałeś?

MF: Moskwa jest jednym z niewielu miast, gdzie odbywają się ogromne parady wojskowe jako demonstracja siły i poparcia dla prezydenta. Interesowało mnie, jakimi narzędziami posługuje się propaganda i jakie są jej dalekosiężne skutki. W 1992 roku byłem w Moskwie na takiej paradzie po raz pierwszy i zrobiło to na mnie ogromne wrażenie, chociaż nie wiedziałem jeszcze, do czego tych zdjęć użyję. Po latach wróciłem do tego tematu, gdy stało się jasne, że propaganda przybrała agresywną postać i jest wszechobecna, tyle że chowa się za pozorami normalności i narracji o wspaniałym rozwoju tego kraju. Jeździłem więc na różne wydarzenia: koncerty, festiwale, obchody rozmaitych rocznic, by ten proces dalej obserwować. Ostatnią podróż do Rosji odbyłem w roku 2018.

 

BK: Wróćmy do ostatniej, kilkakrotnie nagrodzonej książki fotograficznej „Kurz”. Składają się na nią, jak powiedziałeś, fotografie zebrane na przestrzeni lat. Te zdjęcia dzisiaj układają ci się w nową opowieść?

MF: Ta książka, zaprojektowana przez Andrzeja Dobosza i wydana przez Fundację Pix.House, rozpoczyna się fotografiami, które zrobiłem w Armenii tuż po trzęsieniu ziemi w 1988 roku. Wtedy czułem, że muszę tam jechać. To była końcówka komuny, w ówczesnej telewizji był niewielki dostęp do informacji ze świata. Podczas tego wyjazdu nauczyłem się wiele: jak podchodzić do ludzi, jak likwidować bariery, nawiązywać kontakt. I to mnie określiło, jakby otworzyło się we mnie jakieś okno. Potem, w latach 90., były kolejne wyjazdy do Rosji.

 

Fotografowałem, nie wiedząc jeszcze, do czego to mnie zaprowadzi. Wiele z tych zdjęć długo pozostawało tylko w negatywach. Nie miałem motywacji, aby zrobić z nich odbitki. Technologia wykonywania powiększeń związana była jeszcze wtedy z pracą w ciemni. Nie lubiłem tam przebywać: w ciemności, wilgoci, wyziewach wywoływaczy.

Gdzieś około roku 2013 zacząłem sobie uświadamiać, że fotografowałem wydarzenia ważne dla historii – w Armenii, Czeczenii, Afganistanie, powrót Tatarów na Krym czy emigrację rosyjskich Żydów do Izraela. I postanowiłem moje podróże podsumować.

 

fot. M. Adamski

fot. M. Adamski

Kiedy przyszła pandemia – straciłem na ponad rok zlecenia, a utrzymywałem się dotąd z fotografowania ludzi i wydarzeń. To był bardzo trudny czas. Wtedy właśnie pomyślałem, że wprawdzie nie mam szans pojechać po raz kolejny do Rosji, ale mogę zrobić coś z tym ogromem zdjęć, które zebrałem przez lata. W 2022 roku ułożyłem je w spójną historię. Zobaczyłem wyraźnie, że wszystkie wcześniejsze działania Rosji prowadziły do wojny w Ukrainie i cały ten proces da się dostrzec na moich zdjęciach.

Ostatni rozdział „Kurzu” to relacja fotograficzna z Medyki i Przemyśla, gdzie pojechałem, żeby zobaczyć, jak sobie radzą uchodźcy i co się dalej z nimi dzieje. Wysyłałem „Kurz” na różne przeglądy i festiwale fotograficzne. Nagrody i okazane zainteresowanie potwierdzają sens tego, co zrobiłem. Książka zdobyła tytuł Photo Book of The Year 2022 w konkursie Grand Press Photo, otrzymała pierwszą nagrodę na Miesiącu Fotografii w Bratysławie, znalazła się też wśród najlepszych fotograficznych publikacji „Les Rencontres de la Photographie” w Arles i w konkursie Fotograficzna Publikacja Roku na Międzynarodowym Festiwalu Fotografii 2023 w Łodzi.

 

BK: Cofnijmy się jeszcze w czasie. Szczególną książką fotograficzną był „Bluebox”, cały w niebieskich barwach. Jak powstał i skąd taki pomysł?

MF: Gdy Polska starała się o wejście do Unii Europejskiej, trzeba było nas jako społeczeństwo do tego nakłonić. Zaczął się ten proces przekonywania, w formie pikników czy spotkań, ale było także widać, jak to się przejawia w codzienności i w sferze kultury. Uznałem, że to jest historia warta zarejestrowania. Fotografowałem obszary, w których było to szczególnie widoczne: muzyka, budowy współfinansowane z unijnych pieniędzy czy zmiana przyzwyczajeń konsumpcyjnych. Zbiegło się to z rewolucją technologiczną – pojawiły się aparaty cyfrowe, które wyparły negatyw i skończyło się zapotrzebowanie na filmy do slajdów. Sklepy zaczęły je wyprzedawać. Kupiłem wtedy bardzo dużą ilość takich filmów, przeznaczonych do fotografowania w świetle sztucznym. To był specyficzny materiał – gdy fotografowało się na nim w świetle żarówek o ciepłym, żółtym zabarwieniu, to kolory były naturalne, ponieważ zawierał niebieski filtr neutralizujący żółty kolor światła. Gdy jednak fotografowało się na zewnątrz, za sprawą tego filtra zdjęcia wychodziły niebieskie. Fotografowałem z lampą błyskową, z mocnym żółtym filtrem, który niwelował na pierwszym planie ten niebieski kolor do momentu, aż naświetliłem wszystkie filmy. Zdjęcia powstawały w latach 2003–2006, ale dopiero w 2022 roku udało się, dzięki Fundacji Pix.House wydać książkę.

 

BK: Prowadzisz także warsztaty fotograficzne. Dla kogo? Czy pojawiają się na nich młodzi ludzie, nasiąknięci nowoczesną technologią?

MF: Moje warsztaty są trudne, skupiam się na długoterminowych projektach fotograficznych, a one zawsze wymagają dużego zaangażowania czasu i środków.

 

Nie zajmuję się uczeniem podstaw – nie pokazuję, jak działa aparat, jak kadrować, obrabiać zdjęcia. To wszystko można dziś znaleźć w Internecie. Trafiam do ludzi, którzy chcą za pomocą fotografii opowiedzieć ważne historie.

Mniej istotne jest, czy robią to aparatem wielkoformatowym, cyfrowym, telefonem itd. Najważniejsze, czy wiedzą, o czym ta historia ma być. Osiemdziesiąt procent uczestników moich warsztatów stanowią ludzie dojrzali, w większości już zawodowo spełnieni i ukształtowani przez dotychczasowe życie, świadomi, czego chcą. Pracujemy więc nad historią i nad tym, jak za pomocą fotografii uczynić ją wciągającą i dla wszystkich zrozumiałą.

 

BK: Czy uważasz, że wraz z rozwojem technologii fotografia profesjonalna zniknie?

MF: Nie wiemy tego. Na pewno następuje już podział na fotografię, a raczej grafikę udającą fotografię z wykorzystaniem sztucznej inteligencji i dokument, gdzie cyfrowa manipulacja po wykonaniu zdjęcia jest niedopuszczalna. Pewnie wpłynie to na pracę grafików i fotografię reklamową. Być może jednak nie uderzy w dokumentalistów, bo zasady rządzące dokumentem są niezmienne.

Na konkursach fotografii prasowej sprawdzane są pliki źródłowe z aparatu i komisja porównuje je z wysłanym zdjęciem, by orzec, czy obraz nie został zmanipulowany. Jeśli dopatrzą się manipulacji, fotografa nie dopuszcza się do kolejnego etapu, a bywa, że gdy coś takiego wyjdzie na jaw (zdarzały się próby oszukiwania przy pomocy sztucznej inteligencji), nawet po otrzymaniu nagrody zostaje zdyskwalifikowany i kończy się to kompromitacją. Dlatego tak ważne jest, by jak najszybciej stworzyć zasady wykorzystania sztucznej inteligencji w różnych obszarach.

 

fot. M. Adamski

fot. M. Adamski

W mediach pojawia się wiele fotografii zrobionych bardzo szybko, będących często tylko ilustracją. Fotoreportaż czy wnikliwy dokument czasy swojej świetności w magazynach ilustrowanych ma już za sobą. Zresztą czasy takich magazynów też wydają się odchodzić w niepamięć. Jednak fotografia dokumentalna zaczyna przeżywać renesans – coraz więcej ludzi interesuje się tym gatunkiem i chce nauczyć się opowiadania historii za pomocą fotografii. Nie wystarcza im prosta rejestracja. Chcą czegoś więcej.

Obserwuję ten trend na moich warsztatach mistrzowskich. Dokument fotograficzny znalazł z powodzeniem swoje miejsce na festiwalach i w galeriach sztuki. Fotografowie wydają książki nagradzane w krajowych i międzynarodowych konkursach. Szkoły fotograficzne cieszą się coraz większym zainteresowaniem, a brak edukacyjnych barier pozwala na studiowanie w dowolnym kraju w Europie. Wolność, której doświadczyliśmy po 1989 roku, bardzo zmieniła świat wokół nas, też ten fotograficzny. Fotografia wyłoniła się ze zgliszczy po starym systemie i błyszczy z ogromną siłą.

 

BK: Nad czym teraz pracujesz?

MF: Rozwijam historię o sprawczości maszyn i wpływie pracy na nasze życie, której pierwsza odsłona pojawiła się w książce „W pracy”, wydanej w 2010 roku. Być może w grudniu zacznę pracować nad kolejną książką.

 

 

Mariusz Forecki – fotograf i autor książek fotograficznych, za które otrzymał wiele nagród w kraju i za granicą. Absolwent Instytutu Twórczej Fotografii Uniwersytetu Śląskiego w czeskiej Opawie i współzałożyciel Fundacji PIX.HOUSE. Fotografuje człowieka uwikłanego w procesy społeczno-polityczne (Afganistan, Armenia, Czeczenia, Dagestan, Litwa, Ukraina, Żydowski Okręg Autonomiczny w Rosji). Uczestniczył m.in. w holenderskim festiwalu Noorderlicht, Biennale Fotografii w Pradze, Miesiącu Fotografii w Bratysławie, Biennale Fotografii w Poznaniu, festiwalu KaunasPhoto w Kownie. Współtworzył (z Grzegorzem Dembińskim, Andrzejem Marczukiem i Wojtkiem Sienkiewiczem) wydawany w latach 2006–2011 magazyn fotografii dokumentalnej 5klatek.pl. Laureat wielu nagród w konkursach fotografii prasowej, Nagrody Artystycznej Miasta Poznania, wyróżnienia Związku Polskich Artystów Fotografików, stypendysta Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Prowadzi swój autorski program fotografii dokumentalnej i zajęcia we Wrocławskiej Szkole Fotografii. Kontakt: www.forecki.pl

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
1
Świetne
Świetne
8
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0