fot. Dobromiła Tenerowicz-Grądzka

Nowalije i zioła, czyli zielono w ogrodzie

Wiosenny czas jest najlepszy dla tych, co się na zielono odżywiają. W ogródkach bucha wszystko, wolą życia pnie się ku słońcu.

Wiosenny czas jest najlepszy dla tych, co się na zielono odżywiają. W ogródkach bucha wszystko, wolą życia pnie się ku słońcu. Jak wilgoci starcza, to żyć nie umierać – można tanio się odżywiać. Wiem, że co poniektórzy, zwłaszcza malkontenci, rzucą hasło: tobie to łatwo, masz ogród, masz gdzie sadzić i gdzie zbierać. Otóż, Szanowny Czytelniku, prawda to, ale tylko częściowa. Dysponując własnym parapetem, też można sobie zielnik znikomym kosztem wykarmić. Odradzam tylko jedno: nie idź na łatwiznę i nie kupuj ziółek w supermarkecie. Te nadają się tylko do jednego – po przyniesieniu do domu trzeba je skosić i wrzucić do sałatki. Ponieważ prawdziwego słońca nie widziały, to ich wartość zdrowotna też za wysoka nie jest. Jednak w dzisiejszych czasach szalejącego internetu zakup nie jest żadnym problemem. Do tego jeszcze zostają zielone ryneczki, na których również króluje bogactwo sadzonek, przy czym szukajmy producenta, czyli ogrodnika.

Ja zaczynam od sałaty. Zaflancowałem z Szanowną Małżonką sadzoneczki i gdy przyszło ciepełko oraz trochę deszczu, mamy gotowe piękne główki, których przejadać nie nadążamy. Można je przyrządzać w dwojaki sposób. Albo, co ja preferuję, w olejowej marynacie, do której wrzucam suszone pomidory z bazylią, ugnieciony czosnek, jedną posiekaną na drobno papryczkę chili, a sól i pieprz wedle uznania. Wzbogacam wszystko łyżką miodu, wciskam całą limonkę lub połowę dobrej cytryny. Takiemu sosikowi pozwalam się trochę odstać, by smaki sobą przeszły, i krótko przed podaniem polewam nim porwaną na drobniejsze cząstki sałatę. Gdy mlecz, czyli mniszek lekarski, jeszcze nie kwitnie, można dodać trochę najmłodszych listków, obok takich samych babki lancetowatej. To rzecz jasna dotyczy, Szanowny Czytelniku, tylko tych, którzy mogą sobie taką zieleninkę pozbierać w miejscu odległym od cywilizacji, absolutnie niezanieczyszczonym. Można też pouszczypywać liści młodego podagrycznika i dodać.

Wtedy to nie dotknie nas choroba angielskich lordów i bezkarnie będziemy mogli pić porto. Ja w ogródku mam całe plantacje mięty w różnych smakach. Z nią trzeba uważać, bowiem jest bardzo agresywna i pleni się jak głupia, więc najlepiej posadzić ją w wiaderku z uciętym dnem. Świeże listki razem z młodymi łodyżkami będą stanowiły znakomite uzupełnienie wody z kostkami lodu, podanymi w upalny dzionek. Wieczorem zaś można sobie zaparzyć herbatkę, dodając parę listków rosnącej obok melisy. Bazylię uwielbiam, dlatego też różnorakich krzaczków – od zwykłej poprzez egipską, korsykańską, pierzastą, fioletową – jest u nas dostatek.

Już teraz, uszczypując górne listki, można z niej przyrządzić pyszny sos do makaronu. Chłopi w Włoszech jadają go ze spaghetti na okrągło. Zwie się pesto. Ja przyrządzam jego polską, wiosenną wersję. Jest rzecz jasna bazylia, obok niej pietruszka, szczypior, lubczyk, tego nie za wiele, macierzanka polna i czosnek. Wszystko to rozcieram w oleju rzepakowym tłoczonym na zimno, dodaję zeszłoroczne orzechy laskowe i swój świeży ser podpuszczkowy. Całość doprawiam solą do smaku. Masa musi mieć lekko grudkowatą konsystencję, by zgrabnie makaron oblepić. Dobrze Ci radzę, Szanowny Czytelniku, korzystaj z uroków wiosny, wszak minie ona jak mignięcie powieki i potem żałować będziesz. O walorach zdrowotnych już w ogóle nie wspomnę. 

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0