Oglądać, nie oglądać?
Opublikowano:
7 marca 2022
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Z miesiąca na miesiąc pojawia się coraz więcej serialowych nowości. W tym napływie łatwo się pogubić. Nasz portal wychodzi temu naprzeciw. Co miesiąc będę zachęcał was do obejrzenia jednej nowej produkcji, napiszę też, którą można sobie odpuścić.
„Rozdzielenie” (Apple TV+)
Apple TV+ nie jest w Polsce popularnym streamingiem. Trochę trudno się dziwić, ponieważ prócz „Teda Lasso” nie zaoferował nam produkcji wartej dyskusji. Ten rok może to zmienić. Właśnie zadebiutował 9-odcinkowy (już przedłużony o kolejny sezon) serial „Rozdzielenie”, którego producentem (i reżyserem sześciu odcinków) jest Ben Stiller. Fabuła zabiera nas do piekła korporacji, do Lumon – tajemniczej i olbrzymiej firmy. Pracuje dla niej nasz protagonista Mark (fantastyczny Adam Scott). Jest jednym z kilku wolontariuszy i wolontariuszek, którzy poddają się innowacyjnemu zabiegowi, tytułowemu rozdzieleniu, powodującego podział wspomnień pracowników i pracowniczek na te z pracy i na te poza nią. Oznacza to, że Mark rzewnie płaczący na parkingu w samochodzie nie będzie pamiętał powodu tej sytuacji (ani jej samej), gdy windą zjedzie na podziemne piętro, do swojego pozbawionego okien działu. Z kolei kiedy o 17:15 wróci na parking, jego pamięć zostanie przywrócona, ale to, co tego dnia robił w Lumon, zostanie wymazane, podobnie jak cel samej pracy.
Czip w głowie Marka aktywuje się dosłownie między jednym piętrem a kolejnym, wymazując wszelkie możliwe połączenia między bohaterem jako pracownikiem a bohaterem jako osobą po pracy.
Fabuła jest świetnym pomysłem na konspiracyjny thriller albo/i upiorny dramat science fiction. Zresztą twórca „Rozdzielonych”, Dan Erickson, garściami czerpie inspiracje z takich właśnie produkcji. Mamy więc tutaj nawiązania do „Black Mirror” (nie tylko fabularne, ale też wizualne, serial bowiem ma ostatnio bardzo modny retro-futuro vibe), „Zakochanego bez pamięci”, „Być jak John Malkovich”, a nawet „Miasteczka Twin Peaks”. Pełna zwrotów akcja serialu balansuje pomiędzy absurdami kultury korporacyjnej, niepokojąco uspokajającej pracowniczej rutyny (gwarancja pracy na etacie w czasie, gdy nieopodal panuje COVID i… wojna) i tajemnicy do rozwiązania.
Należy dodać, że tajemnicy dwupoziomowej, bo widz i widzka nie tylko chcą dociec, co robi Lumon (i dlaczego blisko firmie do religijnej sekty), ale też, przed czym pozostali pracownicy i pracowniczki uciekają (od początku znamy tylko motywację Marka), że zgodzili się na zabieg rozłączenia.
Open space’y o niskich sufitach, prócz Adama Scotta, zapełnia wyśmienita plejada aktorów i aktorek. W dziale Marka pracują Dylan (Zach Cherry), Irving (John Turturro) i świeżo zatrudniona Helly (Britt Lower). Zarządza nimi Harmony Cobel (Patricia Arquette), a z pełnym grozy uśmiechem dogląda Milchick (Tramell Tillman). Prócz nich na ekranie pojawiają się też między innymi: Christopher Walken (!), Jen Tullock czy Dichen Lachman. Zdecydowanie oglądać!
„Status w związku” (HBO)
Drugi sezon wyreżyserowanego przez Stephena Frearsa („Królowa”, „Niebezpieczne związki”) i napisanego przez Nicka Hornby’ego („Była sobie dziewczyna” czy „High Fidelity”) mikroserialu (całość trwa około 100 minut) o parze w kryzysie. W pierwszej rewelacyjnej odsłonie to Louise (Rosamund Pike) i Tom (Chris O’Dowd) spotykali się w londyńskim pubie na dziesięciominutową pogawędkę o życiu, zanim udali się na pobliską cotygodniową terapię.
W drugim sezonie poznajemy Scotta (Brendan Gleeson), sześćdziesięcioparoletniego zamożnego emeryta, który jest gotowy zapomnieć o zawodowych troskach i zacząć korzystać z życia, grać w ulubionego golfa, pić dobre wino i kosztować smaczne jedzenie.
Jedyny problem w tym, że jego żona Ellen (Patricia Clarkson) myśli o rozwodzie. Nie bez znaczenia jest romans mężczyzny, który co prawda wydarzył się 25 lat temu, ale co chwila, jak reumatyzm, boleśnie o sobie przypomina. W dużej mierze jednak powodem jest zmiana patrzenia na otaczający świat. Scott myśli o sobie jako o osobie o ugruntowanej, stanowczej osobowości; swoje przeżył i wie, jak wygląda życie. Tak naprawdę jego punkt widzenia jest mocno ograniczony. Pokazuje mu to Ellen, która jest otwarta na wszystko. Niczym Jane Fonda w latach 80. chodzi na protesty, daje się wsadzać do aresztu, została kwakierką, w klapę kurtki przypina LGBT-ową tęczę, a nim do kogoś się odezwie, zapyta, jakie końcówki powinna stosować. Ellen jest, jak to mówią w Ameryce, woke, świadoma. Scott bierze dobre życie za pewnik. Ich „polem walki” staje się Jay (Esco Jouléy), niebiała osoba niebinarna, która tuż przed cotygodniową terapią dla par w swojej hipsterskej kawiarni podaje Ellen i Scottowi kawę i dorzuca swoje trzy grosze o tym, jak to jest być niecishetero.
„Status w związku” ma ciekawy pomysł fabularny, który niestety grzęźnie między istotnymi tematami o współczesnym świecie „do odhaczenia”. To daje efekt przeładowania.
Nie pomaga zachwiany balas między postaciami – tak naprawdę Ellen jest jedynie po to, aby odpierać ataki Scotta i pokazać mu, że nie ma racji. Przez to nie tylko Patricia Clarkson ma niewiele do zagrania, ale też zostaje zburzony sam koncept serialu – nie jest to już opowieść o parze w kryzysie, tylko o drodze podstarzałego białego faceta, którą ten musi przejść, aby mógł dostrzec swoje uprzywilejowanie i w konsekwencji się zmienić. Można sobie odpuścić!