Opatówek i początki polskiego przemysłu
Opublikowano:
28 lutego 2019
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Mało kto wie, że przed eksplozją rozwoju wielkiej Łodzi ziemią obiecaną polskiego przemysłu był Kalisz. Wkrótce po powołaniu Królestwa Polskiego w 1815 roku powstały tu pierwsze fabryki z prawdziwego zdarzenia i to właśnie tutaj uruchomiono pierwszą w Polsce maszynę parową.
Nowe przepisy ułatwiły osiedlanie się nowym mieszkańcom, a rządowe fundusze pomagały budować fabryki, kupować surowce, maszyny i urządzenia. A do najważniejszych ośrodków gospodarczych Europy było tu najbliżej w całym Imperium Rosyjskim. Rozwojowi sprzyjał też namiestnik Królestwa Polskiego, generał Józef Zajączek, zainteresowany tym jako właściciel dóbr w podkaliskim Opatówku.
KALISKIE ZAGŁĘBIE PRZEMYSŁOWE
Wśród pierwszych osadników znalazła się rodzina międzychodzkich sukienników – Repphanów. Oni to wznieśli w budynkach poklasztornych i dawnym młynie w Kaliszu. W latach 1824–1826 wielką fabrykę sukna w Opatówku wznieśli bracia Adolf i Edward Fiedlerowie – na sto krosien i prawie 500 pracowników. Szybko rozrosła się w nowoczesną fabrykę i po 12 latach zatrudniała aż 1000 pracowników. Było w niej wtedy 27 machin do gręplowania, 41 machin nożycowych do postrzygania, 20 nożyc ręcznych, 7 machin do trzepania wełny, 8 kotłów do farbowania, folusz z prasami i 58 krosien tkackich wraz z 10 różnego rodzaju przędzalniami. A w kilka lat później, w 1837 roku, sprowadzono tu pierwszą maszynę parową.
Repphanowie sprzedawali swoje sukna w całej Rosji. Mieli własne domy handlowe w Petersburgu i Moskwie. Ich wyroby docierały nawet do Chin.
Drugą wielką firmą była Wytwórnia Wełny Wilhelma Maya, produkującego maszyny włókiennicze w Kaliszu od 1823 roku. Zatrudniał on w najlepszym okresie ponad 100 osób i specjalizował się w produkcji cienkiego sukna wełnianego. Trzecim dużym producentem sukna była spółka Jana Henryka Classena, Karola Fischera i Fryderyka Pohla, przedsiębiorców z Wrocławia. Zatrudniali ponad 220 osób i mieli własną farbiarnię i drukarnię. Listę tę uzupełniała manufaktura wełniana, utworzona z inicjatywy Polaka – Wincentego Przechadzkiego – który wybudował swoją fabrykę w Opatówku.
Do tych przedsięwzięć przemysłowych w okolicach Kalisza dodać jeszcze należy ponad 200 niezależnych warsztatów sukienniczych. Jednocześnie pojawili się też producenci bawełniani i lniani. Produkowano więc masowo obrusy, serwety i chustki, pończochy i tasiemki. Powstały też 3 fabryki maszyn włókienniczych i dwie duże garbarnie. Oprócz tego działały trzy browary, fabryka parasoli i drukarnia. Pojawiły się także fabryki maszyn rolniczych i odlewnie żelaza.
Pod koniec XIX wieku nowy impuls rozwoju kaliskiego przemysłu dały fabryki haftów przemysłowych.
Działało tu ponad 50 producentów zatrudniających prawie 2500 osób. Największe były fabryki Dawida Majznera i Feliksa Fraenkla zatrudniające po 300 pracowników.
Z czasem przemysł hafciarski stał się największy w całym Imperium Rosyjskim. Już przed I wojną światową zbudowano tu unikatowe maszyny pozwalające na prawie całkowitą automatyzację produkcji na wielkich maszynach pantografowych. Już wtedy wykorzystywano do programowania wzorów taśmy perforowane niczym w pierwszych komputerach!
Na początku XX wieku powstało kilka dużych fabryk koronkarskich, które w kilkanaście lat rozwinęły się tak, by zatrudniać 5000 osób. W tym czasie działało też kilka fabryk dziewiarskich, produkujących rękawiczki i pończochy, i wytwórnie nici i przędzy. Sławne były też wyroby kaliskiej manufaktury pluszu i aksamitu Mullerów.
Osobnej wzmianki wymagają kaliscy producenci zabawek z najbardziej znaną fabryką lalek i zabawek Szrajera, zatrudniającą 200 pracowników i wysyłającą swoje wyroby na cały świat.
KALISKIE FORTEPIANY
Osobną dziedziną kaliskiej gospodarki, która z czasem uzyskała międzynarodową rangę, była produkcja instrumentów muzycznych. Pierwszy wytwarzał je w Kaliszu Jerzy Lindemann, który od 1823 roku produkował do 30 fortepianów rocznie. Miał on na miejscu już wtedy sporą konkurencję.
Od 1849 roku działał w Kaliszu Fryderyk Hinz, produkujący oprócz fortepianów również pianina i fisharmonie. Podobne firmy prowadzili Betting i Glandt.
W roku 1873 swoją firmę założył Gustaw Arnold Fibiger. Praktykował w znanych firmach europejskich, u Quandta i Bechsteina w Berlinie, Irmlera i Bluthnera w Lipsku oraz Seilera w Legnicy.
Kolejne pokolenia Fibigerów rozwijały fabrykę i prowadziły ją prawie do naszych czasów. Jednak szczyt jej rozwoju nastąpił przed I wojną światową, kiedy zatrudniała 200 fachowców i produkowała rocznie ponad 1000 instrumentów. Jeszcze przez wiele lat po II wojnie światowej produkowano tu fortepiany znanej marki Calisia. A ostatni z rodu Fibigerów był dyrektorem tej upaństwowionej fabryki.
MUZEUM HISTORII PRZEMYSŁU W OPATÓWKU
Niewiele zostało z tych pionierskich czasów rozwoju przemysłu. Stoi jeszcze wiele poprzemysłowych budynków pełniących dziś zupełnie inne funkcje. Bardzo szczęśliwym zrządzeniem losu udało się w jednym z najstarszych i największych urządzić muzeum. Powstało ono w 1981 roku w budynkach dawnej manufaktury sukna Adolfa i Edwarda Fiedlerów.
Udało się uratować piękne, klasycystyczne jeszcze w swej najstarszej części, zabytkowe budynki fabryki. Mimo kilkudziesięciu lat opuszczenia i dewastacji można jeszcze dzisiaj podziwiać wspaniałą drewnianą konstrukcję wnętrz i autentyczną żelazną klatkę schodową. Szkoda, że w ekspozycji znajduje się tylko jedno skrzydło wyjątkowego obiektu. Reszta od lat czeka na udostępnienie. Ostatnio odrzucono wniosek o fundusze na ten cel.
Świetnie prezentuje się kolekcja zabytkowych maszyn. Ich architektura jeszcze dzisiaj budzi podziw.
Dwieście tkanych jednocześnie koronkowych serwetek zdobnych w kwiatki i napis „W dniu ślubu” zastygło rozpięte na wieki na wielkiej maszynie. Głucha cisza wśród tych jazgotliwych urządzeń brzmi złowrogo. Pozostało tylko wspomnienie ich hałaśliwej pracy w filmie „Ziemia obiecana” Andrzeja Wajdy. Można jedynie pozaglądać do ich zadziwiających wnętrz z tysiącami finezyjnych połączeń o nieznanym już dzisiaj przeznaczeniu. Zamknięty na głucho rozdział historii techniki.
Na jednym z pięter podziwiać można prawie setkę fortepianów i pianin z dwustuletniej historii ich kaliskiej produkcji. Tylko jeden fortepian – ustawiony dumnie na honorowym miejscu – jest sprawny i można na nim koncertować. Stoi tak, żeby nikt nie mógł zarzucić, że to muzeum głuchej ciszy.
Cóż, sympatyczny pracownik tej instytucji zdziwił się bardzo na moje pytanie, dlaczego nie restauruje się innych instrumentów. Muzeum ma tylko chronić i przechowywać dziedzictwo narodowe jak magazyn. Restaurowanie dawnych instrumentów zniszczyłoby rzekomo ich zabytkową materię. I nie ma na to pieniędzy. Fortepiany i pianina mają tylko błyszczeć jak wystrojone mumie.
Muzeum w małym Opatówku jest wyjątkowe i mało znane w Wielkopolsce. I chyba nawet jego pracownicy są zadowoleni z ciszy wokół tego miejsca. Chyba nie chcą, żeby zwiedzający im przeszkadzali, skoro na godzinę przed podanym w internecie czasem zamknięcia nikogo nie wpuszczają do środka. A godziny otwarcia muzeum w tygodniu – od 8.00 do 15.30 – są ustalone tylko dla ich wygody. Jak w magazynie.
CZYTAJ TAKŻE: Był sobie dwór
CZYTAJ TAKŻE: Dworzec jak katedra
CZYTAJ TAKŻE: Śliczny pałacyk teatru