fot. Dawid Tatarkiewicz

Podróże małe, nieduże: Sieraków

Jak to w życiu. Zaczęło się od spóźnienia autobusu. Nie zdziwiło mnie to - by dotrzeć do mojego przystanku, PKS musiał przebić się przez pół Poznania w godzinach szczytu. Był to jednak dopiero początek przygód…

Ruszyłem więc z opóźnieniem, ale wciąż z wyraźnym zapasem czasowym. Na miejscu, w Sierakowie na rynku, miałem być planowo około 16:30. W sam raz, by spacerkiem dojść na cmentarz, gdzie o 17:00 miało rozpocząć się spotkanie fotografów Wielkopolski. Dlaczego tam?

 

Otóż, zgodnie z tradycją, rozpoczyna się ono od uroczystego zapalenia znicza na grobie Ireneusza Lindego, tutejszego fotografa, który duchowo patronuje temu przedsięwzięciu.

Tegoroczne wydarzenie nosiło nazwę „Stan skupienia” i było zorganizowane w ramach VII Wielkopolskiego Festiwalu Fotografii im. Ireneusza Zjeżdżałki. Proszę zwrócić uwagę: dwóch patronów, dwóch przedwcześnie zmarłych fotografów i dwóch Ireneuszów, a wszystko w atmosferze nadchodzącego dnia Wszystkich Świętych (spotkanie, o którym wspominam, miało miejsce pod koniec października, a artykuł pisałem w listopadzie).

Spóźnienie

 

W swojej opowieści wyprzedziłem fakty. Planowy przyjazd to jedno, a realia – drugie. W pewnym momencie kierowca autobusu zaczął rozmawiać przez telefon, zapewne z dyspozytorem, o jakimś poważnym wypadku, który niedawno się wydarzył i w związku z którym zablokowano drogę, będącą jeszcze przed nami. Kierowca z rozmówcą obmyślili więc szybko wariant alternatywny naszej podróży, który pozwoliłby nam ominąć blokadę, a jednocześnie dostarczyć pasażerów tych okolic w miejsca, które byłyby przynajmniej w pobliżu przystanków docelowych, aby umożliwić im dotarcie do domów.

 

fot. Dawid Tatarkiewicz

fot. Dawid Tatarkiewicz

Służby w istocie kierowały samochody objazdem, natomiast nasz kierowca wykazał się asertywnością i powiedział, że musi minąć tę wstępną zaporę, aby pojechać obmyślonym wariantem alternatywnym, który przedstawił. Uzyskał zgodę i ruszyliśmy.

Dość szybko skręciliśmy w boczną drogę i znaleźliśmy się na wąskim asfalcie. Pojedyncze auta osobowe, jadące z naprzeciwka, musiały zjeżdżać na pobocze, gdyż z szerokim kolosem nie miałyby szans minąć się bezkolizyjnie. Ale najlepsze było przed nami. W rajdzie Paryż – Dakar (to już historyczna nazwa) biorą co prawda udział i duże pojazdy, jeżdżące po piaskach pustyni, niemniej jednak my i tak wzięliśmy udział w wydarzeniu niezwykłym. Podróż autobusem polną drogą? – tak, to właśnie stało się naszym udziałem. Coś takiego zdarzyło się pierwszy raz w moim życiu i, biorąc pod uwagę niezwykłość tej sytuacji, prawdopodobnie ostatni…

Mijaliśmy przy tym piękne krajobrazy – może jeszcze nie Sierakowskiego Parku Krajobrazowego, ale tak, jak najbardziej, już piękne. Jesienne. Raz po raz wychodziło skłaniające się ku zachodowi słońce, a w nim liście okolicznych drzew zaczynały wręcz płonąć barwami. W tych okolicznościach przyrody dojechaliśmy na miejsce z około półgodzinnym poślizgiem.

Jakkolwiek to zabrzmi, na cmentarz dotarłem więc lekko spóźniony. To tekst listopadowy, odniesienia takie są więc poniekąd naturalne, mimo że niektórzy chcieliby już wyraźnie świętować Boże Narodzenie (uściślając, chodzi niestety nie o wymiar duchowy, ale wręcz przeciwnie – czysto materialny: w imię konsumpcjonizmu pewne granice są wręcz karykaturalnie zacierane…).

Sieraków nocą

 

Wieczorne spotkanie było udane, a odbywało się w gościnnej siedzibie Biblioteki Publicznej Miasta i Gminy Sieraków. W miejscu niezwykłym, które jeszcze niedawno stało zrujnowane. Teraz jest po gruntownym remoncie i ponownie służy mieszkańcom okolic, choć już w zupełnie inny sposób niż dawniej, kiedy było miejscem kultu religijnego, wyznawania wiary przez przedstawicieli gminy ewangelickiej (do 1945 roku).

 

Po otwarciu wystaw fotograficznych i prelekcjach, przeszliśmy do pałacu, gdzie zaplanowana była biesiada fotografów i nocleg, poprzedzające jutrzejszy plener. Pewnym problemem, pewnie nie takim znowu małym, jest w takich miejscowościach stan powietrza, szczególnie w dni, w które mieszkańcy muszą się ogrzewać.

 

Kłęby dymu unosiły się to tu, to tam, stąd w zasadzie nie bardzo było gdzie się przed nimi schronić… To niełatwe zadanie na najbliższą przyszłość. W jaki sposób zmienić stan powietrza, jak ulepszyć, by nie pogorszyć? – to pytania do wszystkich odpowiedzialnych i odpowiadających za to ludzi.

Sieraków w nocy jest miejscem, przez które mieszkaniec dużego miasta wojewódzkiego przechodzi z lubością, chłonąc ciszę i półmrok. Dym z kominów, leniwie płynący w powietrzu, abstrahując od jego wpływu na zdrowie, pozostaje jednak zjawiskiem fotogenicznym, przywodząc na myśl malownicze mgły, spowijające okoliczne uliczki.

Sieraków za dnia

 

I oto obudziliśmy się następnego, plenerowego dnia, otworzyliśmy oczy, a mgły trwały. Tym razem jednak były to mgły prawdziwe, piękne, rozległe, otulające swym płaszczem całą nadwarciańską dolinę i okolice. Taka mgła to idealna, choć niezwykle efemeryczna i niełatwa w obyciu modelka. Jednak dla sympatyków pejzażu – do fotografowania jak znalazł. Niejeden z fotografów wchodził na śniadanie nie prosto z łóżka, ale prosto z terenu, gdzie spędził ostatnie godziny lub przynajmniej minuty na wychwytywaniu odpowiednich dla siebie motywów i kadrów.

 

Gdy mgły opadły, wyszło słońce, pojawiło się błękitne niebo. Na jego tle raz po raz przelatywały klucze gęsi, szukając schronienia przed nachodzącym mrozem. Takie miasto, wpisane w przyrodę, gdzie tak do niej blisko, to zawsze ukojenie dla wielkomiejskiego turysty.

 

Potwierdziło się to, co już wiedziałem: Sieraków to miasteczko niezwykłe. Jak wiele wielkopolskich miast i miasteczek. Warto odkrywać ich wyjątkowość. Ja lubię to czynić z aparatem fotograficznym w dłoni.

PS Kierowca autobusu, gdy już wrócił na docelową trasę – po rajdzie po wielkopolskich bezdrożach – otrzymał od nas, pasażerów, rzęsiste oklaski!

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
4
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0