fot. materiały prasowe filmu „Silent Twins”

Recenzja filmu „Silent Twins”

Jest coś niepokojącego w tym, że biała reżyserka i scenarzystka (na podstawie książki białej dziennikarki) kręcą film o dziewczynach poniewieranych przez system penitencjarny i szkolny – w domyśle, bo w produkcji poniewiera je głównie własna „magiczność”.

 „Edukacja”

W „Edukacji”, piątej części antologii „Mały topór” w reżyserii Steve’a McQueena o londyńskiej społeczności czarnoskórych o karaibskich korzeniach, której akcja dzieje się od lat 60. XX w., 12-letni Kingsley (Kenyah Sandy) ze szkoły publicznej zostaje przeniesiony do specjalnej placówki dla „opóźnionych umysłowo”. Chłopak ma problemy z czytaniem, za co zostaje zrugany przez nauczyciela. Od innego dostaje naganę za – zdawałoby się typowe dla 12-latka – głośne zachowanie i wygłupianie się na lekcji. Porównując z innymi uczniami i uczennicami, traktowanie Kingsleya przez belfrów jest zdecydowanie za ostre. Dlaczego w tym wieku jeszcze składa litery?

 

Dla białych nauczycieli odpowiedź jest prosta: wszystko przez czarny kolor skóry, która sprawia, że chłopak od nauki woli psoty. Nikt innych powodów nie szuka.

 

„Silent Twins”, fot. materiały prasowe

Nie bez przyczyny rozpoczynam od „Edukacji”. Poruszany w niej temat odbija się jak w zwierciadle w „Silent Twins”, najnowszym filmie w reżyserii Agnieszki Smoczyńskiej. Tyle tylko, że jest to krzywe zwierciadło. Tak, jak mało kogo interesują prawdziwe przyczyny problemów edukacyjnych Kingsleya, tak samo reżyserkę nie interesują powody zamilknięcia June i Jennifer Gibbons. Dużo bardziej woli nurzać się w fantazjach i prezentacji własnego oryginalnego stylu, który ma oddawać wyobraźnię tytułowych bliźniaczek. Smoczyńska zupełnie pomija w tym wszystkim rasizm, co tylko uwypukla mocno stereotypowy trop w kinie – „magicznego Murzyna”.

Bliźniaczki

Scenariusz do „Silent Twins” Andrei Seigel został oparty na reportażu Marjorie Wallace pt. „Milczące bliźniaczki”. Początkowa akcja, podobnie jak w „Edukacji”, rozgrywa się w latach 70. June (na początku grana przez Leah Mondesir-Simmonds, później Letitię Wright) i Jennifer (Eva-Arianna Baxter, później Tamara Lawrance) wychowują się w rodzinie czarnych imigrantów z Barbadosu. O rodzicach dziewczyn dowiadujemy się niewiele, prócz tego, że ojca do małego walijskiego miasteczka przeniosło dowództwo RAF-u. Pamiętając jednak fabułę godzinnego filmu McQueena i przedstawione w nim pokrewieństwo doświadczeń czarnoskórych Brytyjczyków i Brytyjek, możemy przypuszczać, że ich życie nie należało do najprostszych (na przykład matka Kingsleya sprzątała na dwa etaty).

 

W „Silent Twins” poznajemy bliźniaczki, gdy bawią się w amatorskie radio.

To ich głośny świat – pełen humoru, bogatej wyobraźni i wspólnego języka, który jest niezrozumiały dla nikogo innego prócz nich. Gdy tylko pojawia się ktoś z zewnątrz (też rodzice), dziewczyny milkną i zaczynają wykonywać czynności symultanicznie. Ich zachowanie nie pozostaje niezauważone. Sprawia problemy zarówno wychowawcze, jak i edukacyjne. Dlaczego dziewczyny tak się zachowują? Czy dlatego, że są bliźniaczkami? (sic!). W filmie Smoczyńskiej, niczym w „Edukacji”, pojawia się biały nauczyciel, który stwierdza, że to one same „mają na siebie zły wpływ”.

 

 

„Silent Twins”, fot. materiały prasowe

Kiedy otworzymy Wikipedię z artykułem poświęconym „milczącym bliźniaczkom”, od razu dowiadujemy się, że dziewczyny zamilkły przez rasizm: ten strukturalny, jak i codzienny, na szkolnym korytarzu.

Bo nie tylko zachowanie dziewczyn wzbudzało kontrowersje, ale również to, że były jedynymi czarnoskórymi uczennicami w miasteczku. Reżyserkę „Córek dancingu” fakt ten zdaje się nie interesować. Narracja sugeruje, że inne dzieci znęcały się nad June i Jennifer, bo te milczały, a nie odwrotnie: że dziewczynki zamilkły, bo nieustannie były gnębione. Nawet jeżeli biali w swoim uprzywilejowaniu nie widzieli rasizmu, gdzie w tym wszystkim byli rodzice? Również nie dostajemy odpowiedzi.

 

 

Oczywiście nie można zachowania sióstr uzasadniać jedynie rasizmem.

Wszak ich wyobraźnia i szczere zamiłowanie do pisania (obie pragnęły być pisarkami, co zresztą jednej się udało), które obecne było od wczesnej nastoletniości, wyróżniało je na tle rówieśniczek i rówieśników. Na pewno jednak nie spowodowało, że zostały rozdzielone, by następnie wieść niemal samotnicze życie w przestrzeni swojego pokoju, aż do zamknięcia w szpitalu psychiatrycznym. Oglądamy ich zmagania ze światem i ze sobą nawzajem, ale trudno nam w pełni emocjonalnie z nimi sympatyzować. Scenariusz nie obdarza bowiem bliźniaczek pełną osobowością, tylko ubiera w dziwactwa. Są jak te zamknięte w klatce kolorowe ptaki z własnych opowieści, wystawione na widok publiczny. Motorem naszego zainteresowania „Silent Twins” ma być ciekawość, nie szczere kibicowanie siostrom Gibbons. Przez dwie godziny film skacze od wydarzenia do wydarzenia, niczego nie wyjaśniając i nie rozwijając postaci i tym samym sprawiając, że fabuła jest nie tylko niejasna, ale i akcesoryjna. Zwłaszcza trzeci akt wygląda na robiony w pośpiechu, jakby reżyserka chciała szybko zakończyć snutą opowieść.

„Silent Twins”, fot. materiały prasowe

Zmarnowany potencjał

Letitia Wright (znana między innymi z „Czarnej Pantery”) i Tamara Lawrance (która notabene grała starszą siostrę głównego bohatera w „Edukacji”) dwoją się i troją, aby z nędznego scenariusza wydobyć jak najwięcej. Wychodzą z tej potyczki obronną ręką, co tylko podkreśla ich klasę aktorską. Mimo ich ewidentnej pomocy (obie odpowiadają również za współprodukcję), jest coś niepokojącego w tym, że biała reżyserka i scenarzystka (na podstawie książki białej dziennikarki) kręcą film o dziewczynach poniewieranych przez system penitencjarny i szkolny. Wszystko w domyśle, bo w produkcji siostry Gibbons głównie poniewiera ich własna „magiczność”. Zmarnowany potencjał.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
1
Świetne
Świetne
2
Smutne
Smutne
2
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0