fot. Łukasz Łukasiewicz

Rock’n’roll, baby!

„Obecna władza trzyma ludzi w garści i stosuje wszelkie praktyki – choćby przejęcie mediów publicznych czy 500+ – by było tak dalej. Mam jednak nadzieję, że dojdzie do przełamania, i że ta fala w końcu uderzy, rozbijając status quo” – mówi Iza Rekowska, liderka poznańskiego zespołu Izzy And The Black Trees, który właśnie wydaje swój nowy album „Revolution Comes in Waves”.

Sebastian Gabryel: Po jakąkolwiek definicję rewolucji nie sięgnę – leksykalną, poetycką – tam wszędzie czytam o jej gwałtowności i porywczej naturze. Jednak wy, na co wskazuje tytuł nowego albumu, twierdzicie chyba inaczej…?

Iza Rekowska: Jeśli spojrzysz na to z szerszej, historycznej perspektywy, to co jakiś czas rewolucje pojawiają się, robią swoje, po czym odpływają – tylko po to, by za jakiś czas znowu wybuchnąć. I jak tu nie widzieć analogii do narastających fal?

 

Od rewolucji przemysłowej do seksualnej czy zmian ustrojów politycznych – to wszystko jednak dzieję się stopniowo, za sprawą narastających napięć czy wydarzeń.

Izzy And The Black Trees fot. Łukasz Łukasiewicz

To prawda, punkt kulminacyjny jest w rewolucjach gwałtowny i nierzadko krwawy, ale myślę, że to wszystko nie dzieje się z dnia na dzień, to zawsze jest pewien proces, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy. Podobnie jak nasza płyta, bo ona też nie była nagrana w jeden dzień czy tydzień. Materiał nagrywaliśmy podczas paru sesji w studio pod Katowicami i u naszego producenta Marcina Borsa. Całość udało nam się zrealizować w około 1,5 roku. I teraz nadchodzi to ostateczne uderzenie, czyli premiera! 

 

SG: „Jest rzeczą bardzo ciekawą, że rewolucji nie można robić bez uczciwych ludzi” – pisała Agatha Christie w „Tajemniczym przeciwniku”. Twoim zdaniem w Polsce trochę takich osób brakuje czy po prostu jeszcze nie mają odpowiednio wiele władzy, by móc pewnych rzeczy w tym kraju pozmieniać?

IR: Myślę, że takie totalne przewroty, jakie miały miejsce w przeszłości, jak np. Wielka Rewolucja Francuska, w obecnych czasach są postrzegane inaczej. Jednak przede wszystkim byłoby dobrze, aby wszelkie zmiany, nawet te gwałtowne, były wprowadzane bez rozlewu krwi.

 

Polska jeszcze jest krajem demokratycznym, tu polityków i rządzących wybierają ludzie. Ta rewolucja musi najpierw wydarzyć się w nas samych, by potem ci odpowiedni rządzący mogli działać.

Niestety, to bardzo skomplikowany proces i nie wszystko jest czarno-białe. Obecna władza trzyma ludzi w garści i stosuje wszelkie praktyki – choćby przejęcie mediów publicznych czy 500+ – by było tak dalej. Mam jednak nadzieję, że dojdzie do przełamania, i że ta fala w końcu uderzy, rozbijając status quo. Nutę tej narastającej rewolucji można było poczuć podczas licznych Strajków Kobiet w 2020 i 2021 roku, kiedy tłumy manifestowały na ulicach małych i dużych miast. Teraz trzeba nam dalszej wytrwałości, byśmy dobili do tego drugiego brzegu prędzej niż później.

Izzy And The Black Trees fot. Łukasz Łukasiewicz

SG: Jesteś muzykiem zaangażowanym w „sprawę”. Otwarcie mówisz, co ci się nie podoba, komentujesz deformacje i patologie, jakich jesteśmy świadkami – nie tylko muzycznie. Skąd w tobie ten gniew i chęć brania owej „sprawy” w swoje ręce?

IR: Na co dzień jestem osobą raczej spokojną i mocno stąpającą po ziemi. Scena i muzyka jest dla mnie miejscem na pokazanie swojego wojowniczego i szalonego alter ego (uśmiech). Sztuka powinna nie tylko koić, ale i szokować, wzbudzać emocje, po prostu robić nam coś w środku, skłaniać do myślenia.

 

SG: Wasza muzyka zawsze była dla mnie osadzona głęboko w latach dziewięćdziesiątych. Taki komunikat dajecie mi również nowym albumem – i to już na poziomie okładki, która od razu skojarzyła mi się z tą, jaka zdobi kultową płytę „Superunknown” Soundgarden z 1994 roku. To dobry trop?

IR: A to ciekawe! Ostatnio pojawiły się też porównania do okładki płyty Jimiego Hendrixa „Electric Ladyland”, a nawet jednego z albumów Depeche Mode. Każdy ma swój trop – i dobrze! A my kierujemy się swoim, może podkradając co nieco od Andy’ego Warhola… (śmiech)

 

A co do kwestii muzycznej zawartości płyty, to jest zupełnie tak samo. Każdy doszukuje się u nas wpływów z różnych dekad.

Z lat siedemdziesiątych, z muzyki punkowej i no wave’u lat osiemdziesiątych lub – tak jak mówisz – lat dziewięćdziesiątych. Na tym polega muzyka i sztuka – bez przeszłości nie mielibyśmy tego, co jest dzisiaj. Na „Revolution Comes In Waves” są przede wszystkim piosenki, którym dobrze służy gitarowy hałas, mocny bas i perkusja. To po prostu rock’n’roll, baby!

Izzy And The Black Trees fot. Łukasz Łukasiewicz

SG: Od strony muzycznej, w mojej ocenie, „Revolution Comes in Waves” to w pewnym sensie taki „Trust No One” na sterydach – płyta, która wręcz ocieka fuzz rockiem. Nie będę pytać cię o brzmieniowe inspiracje, bo dobrze wiem, jakie one są: Sonic Youth, Idles czy Fontaines DC. Bardziej interesuje mnie, o ile różniła się praca nad tą płytą od czasu, jaki spędziliście na tworzeniu debiutu.

IR: Dużą, podstawową zmianą była dla nas praca ze wspomnianym wcześniej producentem Marcinem Borsem. Po raz pierwszy spotkaliśmy się z nim na „wyjeździe zapoznawczym”, a potem na warsztatach dla producentów, gdzie nagraliśmy pierwszą część albumu. Praca z Marcinem to była duża przyjemność, ale i ciężka praca. Dla nas to było wyzwanie, które postanowiliśmy podjąć.

 

Dla niektórych, jak dla naszego basisty Łukasza, to była próba sił, która za pomocą nowych rozwiązań, jak granie na stołku barowym, zakończyła się sukcesem.

Najmilej wspominamy sesje nagraniowe u Marcina w domu, kiedy sporo gadaliśmy o muzyce, grzaliśmy się przy kominku czy oglądaliśmy filmiki o różnych efektach gitarowych. Pandemia co chwilę przeszkadzała nam w sprawnym planowaniu sesji nagraniowych, ale udało się! Każdy z nas dał z siebie sto procent, i myślę, że wszyscy jesteśmy zadowoleni z efektów.

 

SG: Ta płyta to w dużej mierze twój głos. Jak mocno twoim zdaniem rozwinęłaś się wokalnie od czasu „Trust…”?

IR: Na nowej płycie wyraźnie słychać trenowanie głosu na wielu koncertach. Na pewno jest też odważniej, mamy więcej zabawy głosem czy ekspresją – od melorecytacji przez krzyk do melodyjnego śpiewania.

 

Przez parę ostatnich lat stałam się bardziej świadoma swojego głosu, ale też postawiłam na różne formy jego wykorzystania.

Ostatnio lubię na koncertach wtrącić też trochę growlingu… Tak, zdecydowanie trzeba trenować przeponę!

 

SG: Waszej płycie towarzyszą świetne teledyski. Naprawdę, świetnie się je ogląda, zwłaszcza do „Liberate”. Kto za nimi stoi?

Izzy And The Black Trees, Revolution Comes In Waves, 2022

IR: Klip do „Liberate” stworzył Sebastian Juszczyk z Juzz Media, z którym poznaliśmy się przy okazji nagrania klipu do „The Station”, kawałka z Kevem Foxem.

 

Sebastian był pierwszą osobą, o której pomyśleliśmy podczas poszukiwań autorów klipów.

Sebastian ma dużą wyobraźnię, uwielbia francuskiego reżysera Michela Gondry’ego i nie boi się szalonych pomysłów – takich jak nasza Joanna D’Arc osadzona we współczesnym świecie. Kolejne klipy do „Petty Crimes” i „Kick Out The Damned” to już produkcje DIY, spod ręki naszego gitarzysty Mariusza Dojsa. Te dwa teledyski powstały u nas w domu na poznańskich Jeżycach.

 

Przez jakiś czas kuchnia zamieniła się w małe studio filmowe…

Okazuje się, że potrafimy być samowystarczalni, ale lubimy też współpracę z innymi, kreatywnymi i niebojącymi się eksperymentów filmowcami i aktorami. Kolejny klip jest właśnie edytowany i pojawi się niedługo po premierze płyty. 

Izzy And The Black Trees fot. Łukasz Łukasiewicz

SG: Nowa płyta to zwykle nowa trasa – kiedy i gdzie będzie można posłuchać was w regionie?

IR: Zapraszamy na nasz specjalny koncert (po)premierowy Pod Minogą – już 20 października, gdzie zagramy z krakowskim Neal’em Cassady. Na pewno warto wpaść do Minogi, bo zagramy cały album, w czym będzie nas wspierał drugi gitarzysta Dominik Ostrowski. Będzie moc! Potem 8 listopada zawitamy do Jarocina do klubu Kontrapunkt. Poza tym Kraków, Wrocław, Gdynia, Piotrków Trybunalski i wiele więcej… Zapraszamy!

 

Izyy And The Black Trees – poznański zespół, połączenie brudnych, punkowych gitar i charyzmatycznego głosu wokalistki. Żywioł na scenie, spokój i cytrynówka w garderobie. W brzmieniu grupy zauważalna jest surowa elektryzująca energia w stylu The Pixies, PJ Harvey czy Patti Smith. W 2020 roku ukazał się ich debiutancki album „Trust No One” (wyd. Antena Krzyku), który spodobał się fanom oraz recenzentom w Polsce i za granicą. Utwór tytułowy prezentowany był przez legendarnego Steve’a Lamacq w programie BBC 6 Music Recommends. W styczniu 2021 roku ukazał się specjalny singiel zespołu pt. „The Station”. W tym samym czasie, razem z producentem Marcinem Borsem, zespół rozpoczął pracę nad nowym, drugim albumem pt. „Revolution Comes In Waves”. Płyty można słuchać od 7 października 2022 roku (wyd. Antena Krzyku).

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0