Rozjeżdżając księżycowy pył
Opublikowano:
31 lipca 2019
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Niedawno mogliśmy obserwować zaćmienie Księżyca, które o kilka dni poprzedzało księżycowy jubileusz – pierwsze lądowanie na nim człowieka. 20 lipca obchodziliśmy 50. rocznicę tego wydarzenia. Udział w tym księżycowo-kosmicznym marzeniu miał koninianin Mieczysław Grzegorz Bekker.
SNY O POSTĘPIE
To właśnie w burzliwym 1969 roku Neil Armstrong postawił pierwszy, mały księżycowy krok. Wyścig kosmiczny zdominował ówczesną wyobraźnię, kreując globalnych bohaterów: sputnik, Łajka, Jurij Gagarin i wreszcie misje Apollo.
Zimna powierzchnia Księżyca nigdy nie była bliższa, amerykańscy i radzieccy chłopcy marzyli o tym, aby być astronautami i kosmonautami. Marzyły o tym też dziewczęta, które jednak uświadamiały sobie szybko, że podróż ta może się okazać łatwiejsza od przezwyciężenia stereotypów i społecznie narzuconych ograniczeń.
Marzenie o kosmosie było zwieńczeniem nowoczesnego myślenia o postępie – pokonaniu każdej bariery. Kosmiczne sny pozwalały wierzyć, że wszystko jest możliwe.
Dziś kosmos spowszechniał, satelity nawigują codzienne podróże samochodowe, pozwalają monitorować treningi biegowe dzięki zegarkom z GPS-em, transmitują programy telewizyjne „o płaskiej Ziemi” czy kazania przestrzegające przed postępem naukowym.
Kosmos spowszechniał do tego stopnia, że stał się miejscem, które zaśmiecamy. Już nie napędza marzeń nastolatków i dorosłych. Wyobraźnię masową prędzej przyciągną smoki i magowie niż heroiczna dwunastka astronautów, którzy do dziś są jedynymi ludźmi chodzącymi po powierzchni Srebrnego Globu.
Misje kosmiczne to nie tylko ci zapamiętani bohaterowie, to także niezliczona ilość cichych i ukrytych w cieniu bohaterów i bohaterek: naukowców, inżynierów obsługujących ówczesne komputery, administracja, technicy i wiele innych osób.
MIECZYSŁAW G. BEKKER
Dzięki jednej z takich osób astronauci w misjach Apollo nie tylko po księżycu nieporadnie stąpali, ale także po nim jeździli, rozjeżdżając księżycowy pył. I w tym momencie warto podjąć wątek wielkopolski. To bowiem dzięki pochodzącemu z Konina inżynierowi Mieczysławowi Grzegorzowi Bekkerowi astronauci mogli w ostatnich misjach Apollo użyć zaprojektowanego przez niego łazika księżycowego (LRV – Lunar Roving Vehicle).
Bekker był mieszkańcem Gosławic (dziś dzielnica Konina), w Koninie ukończył gimnazjum, które jak wspominał, w dużej mierze go uformowało. Przyszły projektant pojazdu księżycowego od najmłodszych lat był wprowadzany w świat techniki i nauki przez swego ojca – pracownika podkonińskich cukrowni. Wcześnie dał się porwać marzeniom o odkrywaniu kosmosu.
Jak pisze Tomasz Andrzej Nowak:
„Wspólnie z młodszym o 1,5 roku bratem Władysławem zbudował w ogrodzie obserwatorium astronomiczne. Na parometrowych słupach stanęła platforma z cienkich desek i papierowe tuby «teleskopów», do których chłopcy wpychali soczewki powykręcane z lornetki teatralnej, przez które niestety nie było widać pierścieni Saturna. Być może taki był początek «księżycowej przygody» prof. Bekkera”. (Źródło: akcjakonin.pl)
Konińskie gimnazjum – czas nauki szkolnej – nie tylko nie „zabiło” marzeń naszego bohatera, ale wyposażyło w wiedzę, która pozwoliła na ukończenie Politechniki Warszawskiej i znalezienie się pośród grona wybitnych polskich inżynierów:
„Wspomina […] drużynę harcerską, stowarzyszenia naukowo-kulturalne, teatry amatorskie, koncerty i inne imprezy organizowane przez gimnazjum i kluby dyskusyjne, których członkowie mieli zebrania w prywatnych domach, np. w Kamienicy Essowej przy ul. Staszica 4 – w domu zasłużonej konińskiej nauczycielki i działaczki społecznej Stefanii Łucji Esse. […] Jak wspominał prof. Bekker, jednym z ważniejszych epizodów jego życia w czasach konińskich było przypadkowe odnalezienie przez niego starego księgozbioru z XIX w., który powędrował do zbiorów szkoły. Mieczysław opiekował się jednym z eksponatów – oprawnym w złoconą skórę wydaniem «L’Astronomie populaire» (I wydanie 1880 r.) francuskiego astronoma Camille’a Flammariona (1842–1925)”. (Źródło: akcjakonin.pl)
Po ukończeniu politechniki Mieczysław G. Bekker rozpoczął pracę przy raczkującym dopiero programie mechanizacji polskiej armii, pracował choćby przy konstruowaniu samochodów terenowych (m.in. Fiat 508 „Łazik”).
Wojna, ewakuacja przez Rumunię do Francji, a następnie Kanady i USA spowodowały, że ustabilizował swą karierę właśnie za oceanem – zostając wykładowcą m.in. University of Michigan, objął też stanowisko dyrektora Instytutu Badań koncernu General Motors.
Z KONINA NA KSIĘŻYC
Prace Bekkera – koncentrujące się na projektowaniu pojazdów i trakcji – pozwoliły mu na zwycięstwo w konkursie na skonstruowanie łazika księżycowego dla projektu Apollo. Zbudowano w sumie 4 pojazdy LRV, z czego trzy pozwoliły astronautom na podróże po powierzchni Księżyca.
W misjach Apollo 15, 16, 17 łaziki jego konstrukcji przejechały łącznie około 91 kilometrów, niewiele mniej niż odległość z Konina do Poznania. Umożliwiły zebranie próbek skał, eksploracje terenu, którego nie dałoby się przejść w samych skafandrach.
Mieczysław G. Bekker jest w dużej mierze bohaterem skrywającym się za sukcesem misji Apollo i korporacji, które produkowały pojazdy oparte o jego innowacyjne pomysły. Pozostał zapomniany także dlatego, że pamięć o nim okazała się ulotna wraz z wygaszeniem marzeń ludzkości o podboju kosmosu.
Warto jednak odnotować, że w Koninie podejmowano próby upamiętnienia dawnego „kosmicznego” mieszkańca – w roku 1978 otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Miasta Konina, a w ostatnich latach Akcja Konin upamiętniła Bekkera, konstruując w 2011 roku własną wariację na temat księżycowego łazika, a rok później w rodzinnych Gosławicach na ścianie cukrowni zawisła tablica upamiętniająca Mieczysława G. Bekkera.
Minęło kilka dni od okrągłej 50 rocznicy pierwszego lądowania na księżycu i niewiele lat mniej od ostatniej wyprawy księżycowej. Od tego czasu kosmiczne marzenia spłowiały, zatarły się, są obecne bardziej jako produkcje popkultury niż napędzające marzenia nastolatków sny o budowaniu rakiet i łazików do eksploracji kosmosu.
W 50-lecie lądowania na Księżycu zaskakuje fakt, że moi rówieśnicy urodzeni w latach 70. (oraz ci urodzeni później) całe swoje życie spędzili w czasie „postksiężycowym”. To, co kiedyś było niewyobrażalnym dotknięciem przyszłości, dla nas jest już zapomnianą przeszłością opowiadającą o wydarzeniach sprzed naszych narodzin.
Dlatego tym bardziej warto pamiętać, że kiedyś z Konina na księżyc było całkiem blisko.
Materiały ilustracyjne udostępnione dzięki uprzejmości Muzeum Politechniki Warszawskiej.
CZYTAJ TAKŻE: Lot w kosmos. Spektakl „Dziwny przypadek psa nocną porą”
CZYTAJ TAKŻE: Nie ma co udawać, że jest inaczej
CZYTAJ TAKŻE: Polak globalny („Joseph Conrad i narodziny globalnego świata”)