fot. Marta Konek, na zdj. fruczak gołąbek

Sezon na gołąbki. Fruczaki gołąbki

Kiedy się pojawia, nieodmiennie wywołuje okrzyki – „O! Popatrz! Koliber!”. A wszystko przez to, że szybciutko machając skrzydełkami, zawisa na moment przy kwiatku, zanurza w kielichu ssawkę, spija nektar i błyskawicznie odlatuje do kolejnej rośliny. Jest szybki, widowiskowy i frapujący w swoim podobieństwie do najmniejszych znanych nam ptaków. Fruczak gołąbek. Ćma z rodziny zawisakowatych.

W tym roku pierwsze spotkanie z fruczakiem było zupełnie przypadkowe. Wybraliśmy się nad jezioro żeby sprawdzić, czy w wyrobisku po dawnej żwirowni lęgną się jaskółki brzegówki. Jaskółek nie było, bo skarpa z ich norkami osunęła się w dół, ale za to wzdłuż polnej drogi bujnie i obficie kwitły żmijowce.

 

Zdążyliśmy się zachwycić tym kwitnieniem, gdy nagle naszą uwagę zwrócił na siebie chyży „koliberek”.

W ruch poszły aparaty i nie przeszkadzał nam ani żar lejący się z nieba, ani rozgrzany piasek pod stopami, ani ruchliwość naszego modela. Skakaliśmy wśród żmijowców polując na najlepsze ujęcie fruczaka gołąbka. A ten to podlatywał bliżej, to znikał między żmijowcami, to zawisał na dłużej, to smrygał z kwiatka na kwiatek.

 

Tak sobie myślę, że jeśli ktoś nas z ukrycia obserwował, to miał sporą dawkę radości widząc trójkę fotografów skaczących, przyklękujących, wydających okrzyki zachwytu, a nawet zalegających na rozgrzanym piasku!

Niezbędna dzikość

Fruczak gołąbek pojawia się najczęściej na początku maja i w sprzyjających warunkach pogodowych można go obserwować aż do października. Jeśli ktoś się zastanawia, czemu służą chwasty, to jednym z możliwych odpowiedzi dostarczają gąsienice fruczaków, które żerują na przytuliach, gwiazdnicach i chabrach.

 

Furczak gołąbek, fot. Marta Konek

Fruczak gołąbek, fot. Marta Konek

Dla mnie to argument, żeby nie wyrywać wszystkiego, jak popadnie, ale pozwolić przyrodzie na pewną dozę dzikości. Wszak nie jesteśmy na tym świecie sami!

Pełnia lata to czas, kiedy możemy obserwować różne gatunki motyli. Tym więcej będziemy mieli szansę zobaczyć, im więcej roślin kwitnie wokół nas. Rusałki, dostojki, mieniaki, czerwończyki, modraszki…

Że nie znacie wszystkich i nie każdemu potraficie przypisać właściwą nazwę? Nic nie szkodzi! Można przecież zrobić zdjęcia, a potem, w wolnej chwili albo spróbować samodzielnie oznaczyć dany gatunek, albo poprosić o pomoc w oznaczaniu. Sama bardzo często zwracam się o pomoc w oznaczaniu pszczół samotnych i trzmieli do dr Justyny Kierat, naukowczyni i autorki książek o przyrodzie.

Liczenie motyli

Kolejny rok z rzędu liczenie motyli i akcję edukacyjną związaną z rozpoznawaniem gatunków zorganizował Zespół Parków Krajobrazowych Województwa Wielkopolskiego. Podczas ostatniego spaceru przyrodniczego prowadzonego przez dyrektora ZPKWW Rafała Śniegockiego, uczestnicy rozpoznawali nie tylko motyle. Znaleźli również modliszkę!

 

Warto śledzić zapowiedzi wydarzeń organizowanych w ośrodkach edukacyjnych w Lądzie i Chalinie, warto brać udział w spacerach organizowanych w wielkopolskich parkach krajobrazowych – z edukatorami z ZPKWW można przeżyć niesamowitą, przyrodniczą przygodę w najpiękniejszych miejscach Wielkopolski!

 

Wonnica piżmówka, fot. Marta Konek

Wonnica piżmówka, fot. Marta Konek

Uważność i ciekawość jest niezbędna do poznawania świata. Czasami trzeba przedreptać sporo kilometrów, by zobaczyć jakąś przyrodniczą gratkę, a czasami wystarczy usiąść i po prostu uważnie rozejrzeć się wokół.

Tak jest na kwitnących łąkach i w ogrodach. Przysiadasz, a obok ciebie, na jeżówce pojawia się rusałka admirał. Przysiadasz, a na aksamitkach uwijają się trzmiele i rusałki pokrzywniki. Rozglądasz się, a na mikołajkach widzisz taszczyny pszczele. Zaglądasz między ostróżki, a tam trzepocze skrzydełkami fruczak gołąbek. Chcesz powąchać hyzop, a tam makatki i pszczolinki.

 

Rusałka pawik, fot. Marta Konek

Rusałka pawik, fot. Marta Konek

Że się nie znasz? Nie wiesz, co oglądasz? Nieważne! Liczy się twoja ciekawość, chęć poznawania. Liczy się bycie tu i teraz i trwanie w zachwyconym podziwie.

Nie narzekajmy więc na upał, nie oczekujmy spektakularnych spotkań z rzadkimi gatunkami. Nastawmy się na barwne spotkania z żyjącymi wokół nas owadami.

Motyle, trzmiele, pszczoły miodne, bzygi, taszczyny, pszczoły samotne – świat zapylaczy jest niezwykle ciekawy i przede wszystkim dostępny w niemal każdym miejscu. W mieście, w lesie, na polu, w ogrodzie.

Cieszmy się tym światem i opowiadajmy o jego mieszkańcach, żeby coraz więcej osób zaczęło zauważać iż dzikie chaszcze to nie zagrażający naszym odczuciom estetycznym bałagan, a siedlisko ciekawych gatunków zwierząt.

 

P.S. Jeśli mamy kawałek suchego, piaszczystego terenu, warto posiać na nim żmijowce. Pięknie zakwitną, dostarczą nektaru motylom, trzmielom, pszczołom miodnym i innym zapylaczom. Nasiona są dostępne w internecie. Na suche stanowiska nadają się także mikołajki, hyzopy, tymianki, a nawet lawendy. Nie mordujmy się z usychającą na słońcu trawą! Dajmy piaskowi zakwitnąć!

P.S. 2 W donicach, skrzynkach, na skrawkach gruntu w ogrodach możemy stworzyć raj dla zapylaczy. Wystarczy posadzić oregano. Kwitnie długo, przyciąga pszczoły i motyle. I na dodatek pięknie, subtelnie wygląda!

P.S. 3 Jeśli mamy ogródek warzywny to po wybraniu takich warzyw jak cebula, czosnek, groch, bób, warto na poplon posiać facelię. Zakwita po sześciu tygodniach od wschodów, wygląda kosmicznie, a na jej nektar czeka cała gromada skrzydlatych amatorów! Na dodatek można ją później przekopać – rozłożone roślinne resztki wzbogacą glebę i zwiększą przyszłoroczne plony.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
1
Świetne
Świetne
4
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0