Smakowanie Chopina
Opublikowano:
22 listopada 2015
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Kate Liu i Charles Richard Hamelin, laureaci Konkursu Chopinowskiego, zagrali w piątek z Filharmonią Poznańską. Cztery bisy i owacje na stojąco – tak poznańska publiczność przyjęła grę młodych wirtuozów.
Poznań to szczęśliwe miasto dla melomanów. W kilka dni po zakończeniu Konkursu Chopinowskiego usłyszeliśmy tu laureata drugiej nagrody – Charlesa Richarda-Hamelina oraz Georgijsa Osokinsa, który znalazł się w finale konkursu, jednak nie zdobył żadnej z nagród. Obaj pianiści wystąpili z Orkiestrą Kameralną Polskiego Radia Amadeus. Nie minął miesiąc, a młodzi wirtuozi znów zawitali do Poznania, tym razem dając koncert z orkiestrą Filharmonii Poznańskiej. Dla Charlesa Richarda-Hamelina, był to już drugi występ w naszym mieście, obok niego wystąpiła laureatka trzeciej nagrody, Kate Liu.
Zanim przejdę do omawiania gry solistów, chciałbym zwrócić uwagę na kilka kwestii ogólnych, dotyczących gry orkiestry. Konkurs Chopinowski śledziłem na bieżąco, zwłaszcza etap finałowy, w którym z orkiestrą Filharmonii Narodowej pod batutą Jacka Kasprzyka, wystąpiło dziesięciu uczestników. Niezależnie od poziomu gry solistów żadne z wykonań orkiestry nie satysfakcjonowało mnie w pełni. Powody były różne. Natomiast podczas piątkowego koncertu w Poznaniu usłyszałem taką grę orkiestry, o jakiej marzyłem w czasie konkursu. Cieszyły idealnie wręcz dobrane tempa, które nie popędzały solistów, ani nie hamowały ich własnej motoryki. Nie dostrzegłem ciężkiego frazowania, co w przypadku muzyki Chopina jest nie bez znaczenia – fraza orkiestry podkreśla nastrojowość, płynącą z partii fortepianu. Osobną kwestią pozostaje intonacja, która być może nie była stuprocentowo czysta, ale – mówiąc pół żartem, pół serio – konia z rzędem temu, kto gra czysto na waltorni. Brawo orkiestra, brawo maestro Marek Pijarowski!
Czas poświęcić uwagę poszczególnym wykonaniom. Kate Liu, grająca w pierwszej części Koncert fortepianowy E-moll Chopina, pozostaje dla mnie przypadkiem enigmatycznym. Artystka gra z obłędną precyzją intonacyjną i techniczną, najtrudniejsze fioritury pokonuje bardzo sprawnie i ze spokojem, nie tracąc przy tym nic z urody dźwięku. Operuje dźwiękiem krystalicznym i bardzo miękkim, jest niezwykle subtelna. Jednak, przy wszystkich tych wspaniałych przymiotach, nie mogłem odnaleźć w jej interpretacjach gorącego ognia i siły emocji. Dziwny to ogień, który płonie, a nie grzeje.
Zupełnie inne odczucia wywołał Charles Richard-Hamelin, który wykonał Koncert f-moll Chopina. W środowisku muzycznym panuje przekonanie, że Konkurs Chopinowski wygrywa się Koncertem E-moll, tak też najczęściej bywa. Osobiście jednak uważam, że to Koncert F-moll stwarza pianiście większe możliwości wyrazowe, jest też bogatszy w nastroje i emocje. Już sama pierwsza część, Maestoso, odznacza się ciekawszymi kulminacjami niż w Koncercie E-moll. Oczywiście, obydwa utwory utrzymane są w stylu typowo wirtuozowskim, co jest ich wizytówką i na tym głównie skupiają się pianiści. Miło jednak, jeżeli poza wirtuozerią dostrzegają coś jeszcze i budują własną opowieść.
Taki właśnie jest Hamelin, pianista zupełnie niepospolity, wrażliwy na to, co istnieje między kolejnymi znakami w partyturze. Dla niego Chopin to przede wszystkim nastrojowość, a nie wirtuozeria.
Idealnie przy tym wyczuwa złożoność wyrazu chopinowskiego dzieła. W grze tego pianisty dostrzega się to, co stanowi o wielkości artysty, technika jest środkiem, nie zaś celem samym w sobie. Po jednym z koncertów Fryderyka Chopina w 1831 roku, na łamach „Allgemeine Musikalische Zeitung”, Robert Schuman napisał: „Czapki z głów, oto geniusz”, ja miałbym ochotę powiedzieć o Hamelinie: „Oto młody lew chopinowskiej interpretacji”.
Niezależnie od subiektywnych wrażeń obydwoje artyści zostali entuzjastycznie przyjęci przez publiczność. Gorące owacje na stojąco wymusiły cztery bisy. Kate Liu zagrała Preludium H-moll Bacha-Silotiego, a także Walc F-dur op.34 Fryderyka Chopina. Charles Richard-Hamelin zaprezentował Mazurek B-moll z opusu 33 nr 4 oraz Nokturn E-dur op.62.
Między popisami pianistów wystąpiła Marzena Michałowska, która wykonała pieśń Baϊlèro Josepha Canteloube’a. Nie było to interludium przypadkowe. Bowiem piątkowy koncert poświęcony był pamięci Zdzisława Dworzeckiego, legendarnego organizatora życia muzycznego w Poznaniu, a pieśń francuskiego kompozytora należała do ulubionych pieśni Dworzeckiego.
Koncert był współorganizowany przez Zakon Maltański, który wręczył swoją doroczną nagrodę Feniksa za „wypełnianie przestrzeni publicznej znaczącymi wydarzeniami artystycznymi, niosącymi przesłanie wartości chrześcijańskich”. W tym roku statuetka trafiła do rąk poznańskiej pisarki Małgorzaty Musierowicz.
CZYTAJ TAKŻE: Nie interesuje mnie narracja mistrzowska, lecz ludzka. Rozmowa z Mithu Sen
CZYTAJ TAKŻE: Ironizuję, żeby nie zwariować. Rozmowa z Marcinem Orlińskim
CZYTAJ TAKŻE: „Don Giovanni”, czyli o defekcie wyobraźni