Sprawy nie zawsze do śmiechu („Ale kino”)
Opublikowano:
19 grudnia 2018
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Międzynarodowy Festiwal Filmów Młodego Widza „Ale kino!” po raz kolejny dowiódł sensu swojego istnienia i wysokiego poziomu prezentowanych produkcji. Nie sposób omówić wszystkich produkcji, których na festiwalu było sto kilkadziesiąt. I nie zawsze były to filmy łatwe.
W JASNYCH BARWACH
Jednym z najlepszych filmów fabularnych w kategorii familijnych był norweski „Twigson odkrywca” (reż. Andreas J. Riiser), wyróżniony przez jury Sieci Kin Studyjnych i Lokalnych. Nakręcony w atmosferze „Dzieci z Bullerbyn” pokazuje w jasnej kolorystyce świat z perspektywy małego chłopca.
Rzecz dzieje się gdzieś w latach 50., 60. XX wieku, rodzina przeżywa trudny finansowo okres. Junior nie ma stosu zabawek, ale ma przyjaciela, którym jest patyk Twigson, starą książkę o Amundsenie i atlas świata. Marzy o zostaniu polarnikiem.
Film godny uwagi, zwłaszcza dzisiaj, w czasach przesytu, pokazujący, że najważniejsze są relacje i wspólnie przeżywana z rodzicem przygoda.
Wszystko to jednak bez moralizowania: widzimy, jak zaangażowanie ojca czyni szczęśliwym syna. To również film o potrzebie poważnego traktowania dziecięcych pasji, nawet tych najbardziej zwariowanych. Napędzają one energię dziecka i sprawiają, że mogą wyrosnąć na kolejnych dorosłych odkrywców biegunów. Świetna, pełna spontaniczności i entuzjazmu gra małego aktora (Filip Mathias Eide) czyni głównego bohatera kimś, z kim dzieci mogą się zidentyfikować.
ŻYCIE BYWA TRAGICZNE, ALE NIE POWAŻNE
Duński „Jestem William” w reż. Jonasa Elmera oparty został na wyjątkowym scenariuszu(Kim Fupz Aakeson), w którym dystans, groteska i przymrużenie oka pomagają młodemu widzowi przetrwać razem z głównym bohaterem dramatyczne wydarzenia. Film, doceniony przez młodych widzów i dorosłe jury, zebrał na festiwalu najwięcej nagród: Złote Koziołki, Marcinek, Nagrodę Europejskiego Stowarzyszenia Filmów dla Dzieci oraz Nagrodę Sieci Studyjnych i Lokalnych.
Tytułowy William (świetny Alexander Magnússon) jest ofiarą serii nieszczęść: ojciec zginął w wypadku, matka jest pacjentką szpitala psychiatrycznego, a on skazany jest na życie z wujkiem paserem, hazardzistą i alkoholikiem. Nic tu do śmiechu. A jednak jest miejsce dla komizmu, zgodnie z zasadą, że życie bywa tragiczne, ale nigdy nie jest poważne.
Śmieszny jest wujek Nils (Rasmus Bjerg), który na dziesięć sposobów serwuje jajka jako posiłki i wszystko, co mu się nie podoba nazywa „gejowskie”. Śmieszny jest miejscowy „ojciec chrzestny”, napuszony, ale chodzący boso. Reżyser nie przekracza jednak pewnego progu: sceny pijaństwa z założenia pozbawione są komizmu, a gangster, z którym próbuje pertraktować William, żeby ocalić wujka, budzi strach.
Twórcom udało się osiągnąć zdrową równowagę między tragiczną śmiesznością dorosłych a powagą dramatycznej sytuacji, w której mały chłopiec jest zmuszony do zbyt szybkiego dojrzewania.
PROSTOTA
Z krótkiego metrażu dla maluchów wyróżniała się, nagrodzona Złotymi Koziołkami czeska animacja „Owoce chmur” (reż. Kateřina Karhánková). Rysunek w dwóch odcieniach: szaro-czarnym i żółto-pomarańczowym oddawał świat ciemności i światła (tytułowe „owoce chmur”). Bardzo czytelna symbolika i prostota przekazu czynią ten krótki obraz mistrzowski: jedno z leśnych stworzeń żyjących w ciemnym lesie, gdy długo nie przyfruwają z wiatrem świetliste owoce, pokonuje strach i wybiera się na drugą stronę lasu, gdzie odkrywa łąkę światła. Układa potem drogę ze światełek przez ciemność, by jego przyjaciele też mogli wyjść z ciemności.
ZACISKANIE UZDY
Wiele filmów, szczególnie tych dla starszych dzieci i młodzieży pokazuje świat dorosłych jako nieprzyjazne miejsce do życia. W irańskim „Ujeżdżaniu” (reż. Pooya Badkoobeh) Golsa razem z przyjaciółmi uczestniczy w napadzie na sklep i zostaje zmuszona przez grupę, by wrócić po film z monitoringu będący dowodem występku. Upokorzona i przymuszona nie chce oddać filmu. Im bardziej „zaciskają jej uzdę”, tym bardziej stawia opór. Bogatym rodzicom i ich dzieciom chodzi bowiem tylko o zatarcie śladów. Świat dorosłych zbudowany jest na finansowej przemocy i obłudzie.
Autorowi zdjęć (Hamed Rajabi) udało się oddać perspektywę młodej bohaterki, kamera śledzi ją krok po kroku, jesteśmy przy niej cały czas. Pozwala to również widzowi odczuć osaczenie i zidentyfikować się z postacią. Najpiękniejsza scena filmu – gdy o świcie mimo zakazu Golsa z przyjacielem potajemnie wyprowadzają konia na łąkę, to też „świt rodzącej się niezależności”. Nastolatka zabiera nagranie i składa zeznanie na policji. Ten, wydawałoby się, samobójczy gest jest być może jedynym sensownym wyjściem z represyjnej tytułowej „ujeżdżalni”.
ZE WSTYDU
W uhonorowanym Nagrodą Publiczności filmie „Co powiedzą ludzie?” (reż. Iram Haq) pakistańska nastolatka Nisha żyjąca w Norwegi chce cieszyć się życiem jak jej norwescy rówieśnicy. Przyłapana przez ojca na całowaniu się z chłopakiem doświadcza jednak prześladowania ze strony swojej społeczności: zostaje podstępem wywieziona za karę do Pakistanu, do rodziny ojca, gdzie ma uczyć się, jak być dobrą żoną.
Kołem napędowym napiętnowania jest wstyd. To wstyd każe postępowemu ojcu ulec naciskom mężczyzn z pakistańskiej społeczności, namawiających go do wymierzenia kary „dla przestrogi” i więzić córkę. Pakistańska policja odwołuje się do wstydu, by szantażować kuzynów Nishy, żądając łapówki w zamian za nieujawnienie kompromitujących nagrań. Wstyd jest powodem, dla którego kuzyni każą zabrać ojcu Nishę z ich domu.
Ojciec Nishy kocha ją tak, jak mu pozwala na to represyjna społeczność. Widzimy jednak jego wątpliwości, rozpacz i stopniowo rodzące się większe zrozumienie wyboru córki, która broni się przed całkowitym ubezwłasnowolnieniem. Siła obrazu tkwi w jego uniwersalności: destrukcyjna machina ostracyzmu działa również w naszej zachodniej kulturze, choć może mieć inne oblicze.
DRYFOWANIE W PŁYTKICH WODACH
Ze światem nieodpowiedzialnych i okrutnych dorosłych zmaga się bohaterka brytyjskiej „Meduzy” (reż. Jamesa Gardnera), walcząca zamiast matki o przetrwanie rodziny. Obraz zasłużenie otrzymał na festiwalu kilka nagród: Nagrodę Publiczności oraz Złote Koziołki i Marcin za film pełnometrażowy dla młodzieży.
Dzień Sarah Taylor (mistrzowska kreacja Liv Hill) nie jest podobny do dnia statystycznej nastolatki. Wypełniony jest bieganiem między szkołą, domem, w którym opiekuje się młodszym rodzeństwem, a pracą w salonie gier, gdzie dorabia „na boku”. Jej matka, alkoholiczka nie potrafi nawet dopilnować zasiłku, nie mają na czynsz, grozi im eksmisja. Sarah próbuje poradzić sobie z sytuacją, uwodząc mężczyzn, co kończy się dla niej tragicznie.
Zdjęcia budują klaustrofobiczny świat piętnastolatki. Kamera skupia się na niej, potęgując wrażenie ciasnej, dusznej przestrzeni. Dorośli nie są dorośli, otoczenie to „zimny ocean”, w którym trzeba się jakoś utrzymać na powierzchni. Jak meduza, Sarah ma dobrze rozwinięte „parzydełka”. Odszczekuje się rówieśnikom i dorosłym…
To nie jest historia krnąbrnej dziewczyny, to obraz meduzy dryfującej bez celu i próbującej przetrwać. Mistrzowski film o skrywanej pod przykrywką agresji, bezbronności dzieci pozbawionych prawdziwej opieki dorosłych.
TRENUJĄC UŚMIECHY
Duńską krótkometrażówkę „Pomiędzy dorosłymi” (reż. Maj-Britt La Cour) nagrodzono Złotymi Koziołkami. Dzień bierzmowania, obchodzony z udziałem samych dorosłych, staje się dla Rosy dniem inicjacji w zakłamany świat dorosłych: trenując uśmiechy, stwarzając pozory wobec gości, jej rodzice ukrywają fakt, że planują rozwód.
Zdjęcia podkreślają potworkowaty charakter imprezy, zniekształcając twarze i budując atmosferę zagubienia w tłumie. Zaskakujący jest finał, w którym nastolatka hamuje gniew i w swoim przemówieniu do gości okazuje się najbardziej dojrzałą osobą. Tyle że ceną za przekroczenie progu dorosłości w jej przypadku jest rozczarowanie i smutek.
O MOCY OPOWIEŚCI W OKRUTNYM ŚWIECIE
Jedną z piękniejszych animacji dla dzieci był „Żywiciel” (reż. Nora Twomey), koprodukcja Irlandii, Kanady i Luksemburga. Wprawdzie nie nagrodzony na festiwalu, ale zdecydowanie wart zauważenia.
Parvana, mieszkająca w Afganistanie pod rządami Talibów, jest dyskryminowana jak wszystkie kobiety. Nie wolno im samym wychodzić z domu, lecz gdy jej ojca zabierają do więzienia, dziewczynka uruchamia w sobie wyobraźnię i siłę, by w przebraniu chłopca szukać pracy i pomóc rodzinie przetrwać.
Niewiarygodnie smutna baśń, ale z mocnym przesłaniem: „nie grzmoty podlewają kwiaty, lecz deszcz.” To również hołd złożony opowieści jako odwiecznym sposobie na podtrzymywanie nadziei, odwagi i radzenia sobie ze złem w świecie.
MIĘDZY ŻYWYMI I UMARŁYMI MGŁA
W tym niewesołym zestawie problemów, jakie poruszają festiwalowe filmy, pojawiło się kilka arcyciekawych scenariuszy dotykających tematu śmierci i radzenia sobie ze stratą.
Japońska „Morska mgła” (reż. Tetsuya Tomina) mogła być trudna w percepcji dla młodego widza: nieliczne dialogi, długie ujęcia, skąpa i spowolniona akcja. Wszystko to jednak ma tu swój głęboki sens: musimy odczuć to, co czuje bohater, chłopiec Ao, którego ojciec zniknął i nie wiadomo, co się z nim stało.
Tytułowa mgła jest dosłowna (jesteśmy na skalistym wybrzeżu japońskiej wyspy Sado) i metaforyczna. Nie wiemy nic o relacjach ojca z dziećmi, prócz tego, że tęsknią. Ao przypomina sobie słowa ojca o potworze morskim, który może przenosić człowieka do równoległych światów. To coś przerażającego, ale dającego też chłopcu jakąś nadzieję. Mgliste są relacje matki z dziećmi, ich interakcje są rzadkie. Nie widzimy scen dotyku, choć matka spełnia wobec nich swoje obowiązki. Różnica między żywymi i umarłymi jest mglista… Mistrzowski film o stracie, samotności i pustce.
WIĘCEJ NIE ZNACZY LEPIEJ
Fantazje, przy pomocy których dzieci próbują „odczarować” śmierć i powolny proces akceptacji straty, pokazał również jedyny na festiwalu polski film długometrażowy – „Dzień czekolady” (reż. Jacek Piotr Bławut), którego scenariusz oparto na książce Anny Onichimowskiej.
W starym zegarze mieszka wiecznie żądający czekolady Pożeracz Czasu (genialna gra Dawida Ogrodnika), którego nocami odwiedza mały Dawid, bo od czasu śmierci jego siostry nikt już nie obchodzi Dnia Czekolady. Do domu obok wprowadza się Monika, która ucieka z domu, by dostać się na Hawaje. Dzieci przechodzą długi proces zaprzeczania i zaczarowywania rzeczywistości, w którym uczestniczą dorośli.
Film zachwyca barwną i baśniową scenografią, reżyserią światła i starannie wypracowanymi zdjęciami. „Dzień czekolady” zdobył Nagrodę Nauczycieli, nie został jednak wyróżniony przez młodych widzów, był chyba dla nich zbyt trudny, o czym świadczyły reakcje na widowni.
Symbole mnożą się, nakładają, plączą we wzajemnych związkach – w końcu robi się od nich zbyt gęsto, tworzy się rzeczywistość dla siebie samej, nieczytelna i przeładowana metaforami. Więcej nie znaczy lepiej.
TA, KTÓREJ IMIENIA NIE WYMAWIAMY
Chyba najciekawszym obrazem poruszającym problem śmierci był na festiwalu „Zabijam olbrzymy” (reż. Anders Walter), koprodukcja Wielkiej Brytanii, Belgii, USA i Chin.
Bardzo zawansowane technicznie przedsięwzięcie łączyło elementy fantasy i animacji z filmem fabularnym. Na szczęście efekty specjalne nie zostały tu użyte po to, by epatować techniką, ale konsekwentnie wprowadzały w psychotyczny świat wrażliwej nastolatki przerażonej śmiertelną chorobą matki.
Dla równowagi codzienna rzeczywistość pokazana jest tu w formie zwykłej fabularnej narracji. Dzięki temu, mimo splecenia się tych dwóch światów (realnego i psychotycznego), co jest psychologicznie prawdziwe, młody widz może bez problemu odróżnić, kiedy znajduje się w każdym z nich. Mistrzostwo tego zabiegu polega na uniknięciu bezpośredniego negowania fantazji bohaterki, co robi jej otoczenie i co często zdarza się faktycznie w terapiach psychotycznych pacjentów.
Film przekonujący i godny polecenia mimo trudnej tematyki.
RADOŚĆ KRÓTKIEGO CZASU
Śmierć może dotyczyć też dzieci:niemiecko-kenijska produkcja „Supa modo” (reż. Likarion Wainaina) z delikatnością i wiarygodnością opowiada o świecie małej Jo, której zostały dwa miesiące życia… To również wyjątkowa historia o potędze wspólnych działań. Rada wioski postanawia zrealizować marzenie małej Jo: nakręcenie jej własnego filmu. Ta sama lokalna wspólnota pomaga matce po śmierci córki wyjść z izolacji i rozpaczy: mieszkańcy montują film i urządzają jego projekcję, a scena, w której chora dziewczynka upada i traci przytomność, została przemontowana w taki sposób, że Jo odlatuje jak „superman”.
Film doceniono dwoma wyróżnieniami: Sieci Kin Studyjnych i Lokalnych oraz Międzynarodowego Jury dla filmu pełnometrażowego.
DŹWIĘKI
Nie sposób omówić wszystkich produkcji, których na festiwalu było sto kilkadziesiąt. Na uwagę jeszcze zasługują krótkometrażówki, w których zawsze ważną rolę odgrywa warstwa dźwiękowa, zwłaszcza te z muzyką na żywo, w wykonaniu zespołu Animatik, założonego przez poznańskiego kompozytora Zbigniewa Kozuba.
Grupa muzyków to absolwenci Poznańskiej Akademii Muzycznej, którzy komponują i wykonują muzykę do filmów animowanych. Seans animacji z muzyką na żywo to ewenement godny zanotowania i uczestniczenia, powracamy tu do starej tradycji kina niemego, co wiąże się z pewną magią. Zwraca też widzom uwagę na ważność nie tylko warstwy wizualnej, ale tej dyskretnie budującej atmosferę warstwy dźwiękowej, bez której niejeden film byłby niepełny
36. Festiwal „Ale kino!” po raz kolejny dowiódł sensu swojego istnienia i wysokiego poziomu prezentowanych produkcji. Nie były to zawsze łatwe filmy, ale zgadzam się z dyrektorem festiwalu, Jerzym Moszkowiczem, który komentuje: „Cudowne jest to, że na widowni raz świeci słońce śmiechu, a raz pada deszcz łez, gdyż kino powinno poruszać nie tylko umysły, ale przede wszystkim serca!”
Poniżej galeria zdjęć z 36. Międzynarodowego Festiwalu Filmów Młodego Widza „Ale kino!”.
CZYTAJ TAKŻE: Dobry teatr dla dzieci jest teatrem dla wszystkich. Rozmowa z Izabellą Nowacką
CZYTAJ TAKŻE: Teatr oczami dziecka
CZYTAJ TAKŻE: Teatr dla najnajmłodszych. Rozmowa z Sandrą Lewandowską