Wieża Górnośląska – niechciana ikona Poznania
Opublikowano:
14 grudnia 2018
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Mamy w Poznaniu obiekt, który widnieje prawie we wszystkich podręcznikach historii architektury. Doceniany wszędzie, tylko nie u nas, zupełnie nieobecny w świadomości mieszkańców. Bo kto pamięta o Wieży Górnośląskiej?
Stolica Wielkopolski nie zapisała się niczym szczególnym w historii światowej architektury. Zawsze byliśmy prowincją wielkiego świata i najważniejsze budowle powstawały gdzie indziej. Możemy być dumni z renesansowego ratusza i barokowej fary, ale takich świątyń i ratuszy w Europie nie brakuje. To tylko architektoniczne ciekawostki. Mamy jednak w Poznaniu obiekt, który widnieje prawie we wszystkich podręcznikach historii architektury. Doceniany wszędzie, tylko nie u nas, zupełnie nieobecny w świadomości mieszkańców. Bo kto pamięta o Wieży Górnośląskiej?
Wspomina się o niej, pisząc o historii Międzynarodowych Targów Poznańskich. „Zniszczona pod koniec wojny, na jej fundamentach wybudowano nowy pawilon” – przeczytałem niedawno.
W „Atlasie Architektury Poznania” pod redakcją Janusza Pazdera, będącym spisem prawie 500 obiektów w ogóle Wieży Górnośląskiej nie ujęto, napomykając tylko o niej w opisie terenów targowych.
Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr? Tyle że to nieprawda. Ani budynek nie był bardzo zniszczony, ani nie rozebrano go do fundamentów. I ciągle istnieje, choć w zredukowanej i ukrytej od zewnątrz formie.
NIEMIECKA WYSTAWA
W pierwszych latach XX wieku pruski Posen przeżywał budowlany bum, największy w swojej ponad pięćsetletniej historii. Miasto powiększyło znacznie swoje terytorium, przekraczając okowy pierścienia fortyfikacji. Nowe dzielnice mieszkaniowe: Łazarz, Wilda, Jeżyce i Sołacz rosły jak na drożdżach. Ukończono pałac cesarski, gmach Dyrekcji Poczty, budynki muzeum i operę. Stanęły dwa szpitale i liczne budynki szkół z Akademią Królewską na czele.
Zwieńczeniem tego wspaniałego dla miasta dziesięciolecia miała być wielka wystawa dorobku niemczyzny na jej wschodnich rubieżach. Zlokalizowano ją w świetnym miejscu, na 35 hektarach wolnego od zabudowy gruntu położonego naprzeciwko dworca kolejowego. Były to tereny powojskowe i po dawnych cmentarzach, wraz z przylegającym do nich ogrodem botanicznym.
Zwykle pomija się milczeniem niemieckiego poprzednika Międzynarodowych Targów Poznańskich i Powszechnej Wystawy Krajowej, ale patrząc obiektywnie, nie byłoby tych polskich imprez, gdybyśmy nie dostali po poprzednikach terenów – przygotowanych i po części zabudowanych budynkami wystawowymi.
Ta pierwsza, Wschodnioniemiecka Wystawa Przemysłu, Rzemiosła i Rolnictwa z 1911 roku obejmowała 20 dużych i 60 małych pawilonów z ekspozycjami ponad 100 wystawców.
Wzniesiono palmiarnię, Wielką Makietę Starego Miasta w Poznaniu, z wysoką na prawie 20 metrów repliką ratusza. Uliczkami można było spacerować i zaglądać przez okna kamieniczek.
Po sąsiedzku stanęła wzorcowa niemiecka wieś osadnicza i wioska murzyńska, zamieszkała przez czarnoskórych mieszkańców sprowadzonych na tę okoliczność z niemieckich kolonii w Afryce. Dla każdego coś miłego.
Wejście na tę wystawę mieściło się na wprost dopiero co powstałego mostu dworcowego. Tu właśnie zlokalizowano największy akcent urbanistyczny całego założenia – Wieżę Górnośląską. Jej 52-metrowa monumentalna bryła stanowić odtąd miała nową, ważną dominantę w sylwecie miasta. Podróżni wjeżdżający od strony Berlina widzieli po prawej stronie pseudohistoryczne gmaszyska dzielnicy cesarskiej i kościoła ewangelickiego, a po lewej stronie właśnie Wieżę Górnośląską. Gdzieś daleko ginęły w panoramie wieże polskiego starego miasta, ratusza, kościoła bernardynów i katedry. To miało być już po wsze czasy tylko niemieckie Posen…
HANS POELZIG
Do zaprojektowania targowej dominanty miasto zaprosiło świetnego wrocławskiego architekta, profesora tamtejszej akademii sztuki, Hansa Poelziga. Był on w Poznaniu znany z dopiero co zbudowanej fabryki chemicznej w Luboniu i zespołu willi dla jej pracowników. Dodać należy, że Poelzig był nie byle kim, bo jednym z najlepszych europejskich architektów XX wieku. Autor między innymi budynku słynnego berlińskiego Teatru Wielkiego. Poelzig był czołowym przedstawicielem niemieckiego ekspresjonizmu, jednym z pionierów architektury nowoczesnej i modernizmu. Choć jego twórczość doceniano w Niemczech i na świecie, pod koniec życia prześladowali go naziści. Projekt i realizacja Wieży Górnośląskiej były ważnym przyczynkiem do jego światowej sławy.
Budynek wieży był nowatorski w formie i konstrukcji. Został wzniesiony przez śląskie firmy, z wielkich, nitowanych elementów stalowych pochodzących ze śląskich hut. Razem 1375 ton żelaza.
Stąd wzięła się nazwa tego budynku, przeznaczonego zresztą na ekspozycję produktów pochodzących z Górnego Śląska.
Wypełnienie ścian zewnętrznych stanowiła cegła. Gmach miał formę regularnego szesnastoboku, rozpostartego na szesnastu dźwigarach stalowych. Dolne kondygnacje mocno się rozszerzały. Była to przestrzeń wystawowa o powierzchni 5000 metrów kwadratowych.
Wewnątrz, na ośmiu stalowych słupach, wznosił się wysoki trzon wieży, na którym planowano ulokować zbiornik wodny. Na czas wystawy na górze urządzono wielką kawiarnię z panoramicznymi oknami wychodzącymi na miasto. Później wbudowano tu stalowy zbiornik o największej w Niemczech objętości 4000 metrów sześciennych. Zaopatrywał on w wodę Łazarz i Jeżyce.
Wieżę budowano od września 1910 roku do końca 1911 roku, już po zamknięciu wystawy. Uroczystego otwarcia dokonał pruski następca tronu – książę Fryderyk Wilhelm. Pisały o niej gazety na całym świecie. W wielkich stolicach podziwiano jej nocne zdjęcia, na których budynek był oświetlony kolorowym światłem wielkich reflektorów. Była to jedna z pierwszych takich iluminacji. Zrobiła wielkie wrażenie na niemieckim reżyserze Fritzu Langu, który w swoim kultowym dziele „Metropolis” wykorzystał ją jako pierwowzór Wieży Babel górującej nad jego wizją futurystycznego miasta.
Czasy niemieckiej chwały trwały jednak krótko. Już siedem lat później Posen stał się ponownie Poznaniem, a Oberschlesien-Turm przemianowano bez problemu na Wieżę Górnośląską. Nie żeby się miała od razu spodobać poznaniakom – nienawiść do wszystkiego, co niemieckie kazała im mówić, że brzydkie to i ponure. Ale wieża pełniła ważną dla miasta funkcję zbiornika na wodę, więc bez bólu wykorzystywano ją przy międzywojennych wystawach targowych, z Powszechną Wystawą Krajową na czele. Dodano przed nią nowe wejście na targi i dobudowano kolejne pawilony.
REKONSTRUKCJA
W czasie wojny ulokowano w niej zakłady zbrojeniowe. Z tego też powodu ostrzelano wieżę podczas amerykańskiego nalotu w 1944 roku, uszkadzając zbiornik. Podczas wyzwalania Poznania podziurawiono ją ostrzałem artyleryjskim.
W porównaniu z innymi budynkami w mieście Wieża Górnośląska przetrwała w wojnę w dobrym stanie. Stała cała i świeciła tylko w niebo postrzelanym dachem.
Bez trudu można ją było naprawić, ale w powojennym Poznaniu trwała wówczas zemsta na niemieckiej architekturze. Władze postanowiły rozprawić się z germańskimi akcentami w mieście. Czasem, jak w przypadku Wieży Górnośląskiej, wbrew logice i poznańskiej gospodarności. To właśnie z powodu jej rozbiórki przez dziesiątki lat na Jeżycach i Grunwaldzie na wyższych piętrach budynków brakowało wody, bo jej ciśnienie było po prostu za niskie.
Krótko po wojnie rozebrano górną część wieży ze zbiornikiem na wodę. Dół przeznaczono wiernopoddańczo na pawilon Związku Radzieckiego. Jeszcze w 1949 roku sterczały w niebo wysokie słupy pozostałe po pierwotnym gmachu, zamienione na flagowe maszty. Zdemontowano je dopiero w 1955 roku, kiedy to górna część budynku została zwieńczona ażurową konstrukcją projektu Bolesława Szmidta, a dolną część po prostu obudowano.
Nowa iglica o wysokości 67 metrów przypominała kształtem ruską rakietę. W związku z radzieckim programem podboju kosmosu doskonale wpisało się to w program propagandowy – głoszący chwałę sukcesów nauki i gospodarki komunistycznej. A obecnie, gdy już tego robić nie wypada, wieża zręcznie udaje choinkę podświetlaną kolorowymi lampkami. Ceglaną elewację zatynkowano na biało, monumentalne wejścia oprawiono w płaskorzeźby z przodownikami pracy socjalistycznej i aż do upadku Peerelu było ślicznie.
Dopiero w latach 80., podczas przebudowy hali targowej pod rakietową iglicą, odkryto zachowaną wewnątrz betonowych ścian oryginalną stalową konstrukcję Wieży Górnośląskiej Hansa Poelziga. Stalowe dźwigary odsłonięto i wyeksponowano, malując je na intensywny zielony kolor. Można je oglądać we wnętrzu i dzisiaj, tyle że obecnie są utrzymane w modnej w Poznaniu szarości.
Nie jest prawdą, że słynne dzieło architektury światowej, Wieża Górnośląska Hansa Poelziga, w Poznaniu nie istnieje. Zachowała się cała dolna część pięknej konstrukcji budynku i wewnętrzny stalowy trzon, który przerobiony został zmyślnie w kadłub ruskiej rakiety. Przyzwyczailiśmy się już do tego widoku na osi mostu dworcowego. Wielu uważa tę iglicę wręcz za symbol Targów i Poznania. Jej sylweta trafiła nawet ostatnio na skarpetki promujące miasto. Kochamy pamiątki po kulcie Związku Radzieckiego i ciągle nienawidzimy tych złych Niemców, co nas kuszą tymi swoimi wspaniałymi samochodami.
Rozumiem, że jest świetnie i nie ma powodu, by to psuć. Ale jakby tak kiedyś Poznaniowi te antygermańskie nastroje przeszły i byłoby miejsce na racjonalne myślenie, to miałbym pomysł. Przywróćmy miastu Wieżę Górnośląską. To wcale nie byłoby takie trudne i drogie. W dużej części się zachowała, są oryginalne plany budynku… A taka rada na dzisiaj, to: przestańmy się wstydzić tego kawałka historii Poznania. Bądźmy dumni z Wieży Górnośląskiej!
CZYTAJ TAKŻE: Dobry Niemiec z Jeziorek (Heinrich von Tiedemann)
CZYTAJ TAKŻE: Okruchy międzywojennego Poznania (wystawa „Narodziny nowoczesnego miasta”)
CZYTAJ TAKŻE: Polemixa sztyki (38. edycja konkursu im. Marii Dokowicz)