Wolność to praca ręczna
Opublikowano:
30 listopada 2018
Od: 24/10/2018
Do: 25/11/2018
Początek:
Koniec:
Wolność to praca ręczna, to działanie, także skromne, które nie tylko o wolność potrafi zawalczyć, ale ją podtrzyma w codziennym trwaniu – przekonują autorzy wystawy „Wolność to dopiero początek” w poznańskim Centrum Kultury ZAMEK.
SKROMNOŚĆ
To pierwsze co uderza, kiedy odwiedzimy wystawę „Wolność to dopiero początek” w CK ZAMEK. Wystawa składa się z dwóch połączonych ze sobą czytelni, jednej bardziej klasyczniej – ze stołem, siedziskami i książkami, oraz drugiej, gdzie na czterech stanowiskach wyeksponowano plansze wystawy skomponowane w formule ogromnych książek.
W tej drugiej sali gościły też świeckie kazania o wolności, czyli seria wykładów oraz spotkania literackie towarzyszące wystawie.
Skromność cechuje zarówno treść wystawy – czyli postacie, którym jest poświęcona, jak i formę ekspozycji. Cierpliwy, często niewidoczny i niewdzięczny wysiłek na rzecz innych łączy bohaterki i bohaterów wystawy, którymi są:
Justyna Budzińska-Tylicka (1867–1936) – lekarka, działaczka feministyczna i społeczna; Oskar Bielawski (1891–1973) – lekarz, reformator polskiej psychiatrii; Adam Ciołkosz (1901–1978) – działacz polityczny; Jadwiga Dziubińska (1874–1937) – pedagożka, posłanka, założycielka wielu szkół rolniczych; Janusz Korczak (1878 lub 1879–1942) – lekarz, pedagog, pisarz, publicysta i działacz społeczny; ks. Antoni Jan Ludwiczak (1878–1942) – działacz oświatowy i polityczny, twórca potęgi Towarzystwa Czytelni Ludowych; Romuald Mielczarski (1871–1926) – działacz spółdzielczy, twórca m.in. Związku Spółdzielni Spożywców RP „Społem”; Józef Polak (1857–1928) – lekarz higienista, działacz społeczny; Helena Radlińska (1879–1954) – twórczyni polskiej pedagogiki społecznej; Stefania Sempołowska (1869–1944) – nauczycielka i działaczka oświatowa, publicystka; Szymon Starkiewicz (1877–1962) – lekarz pediatra, twórca pierwszego w Polsce sanatorium dla dzieci chorych na gruźlicę, Antoni Zdanowski (1895–1948) – działacz związkowy, jeden z założycieli Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Widzimy wyraźne, że „Wolność to dopiero początek” to wystawa odwołująca się do pozytywistycznego trudu samokształcenia robotników, edukacyjnych wysiłków działaczek ruchu kobiecego, socjalistek i socjalistów, działaczy spółdzielczych i narodowych i księży katolickich – kładzie nacisk na przyziemną pracę, która musiała być dokonana, aby nie tylko o wolność zawalczyć, ale żeby marzenie o wolności napełnić treścią i substancją.
Wolność to praca ręczna, działanie, ale nie tylko to wielkie ze sztandarem, ale też skromne, które nie tylko o wolność zawalczy, ale ją podtrzyma w codziennym trwaniu.
Ta praca ręczna to nie tylko pozytywistycznie rozumiany wysiłek na rzecz poprawy losu swego i innych, ale i chęć samokształcenia czy to samodzielnego czy wspólnotowego.
Sposób aranżacji wystawy zachęca do takiego samokształceniowego wysiłku, nieprzypadkowo wystawie towarzyszyło spotkanie literackie z Wiktorem Marcem, który pokazał, że robotnicze doświadczenie rewolucji 1905 roku może i najbardziej spektakularnie widoczne było na ulicach strajkującej, upojonej rewolucyjnym świętem Łodzi, ale zaczęło się przy stołach, pośród pochylonych barków i pleców, przy ciemnym świetle lamp naftowych, podczas zebrań, narad i kółek samokształceniowych.
Marzenie o szklanych domach rodziło się w półmroku. Obie sale wystawy, połączone z warsztatami, wykładami, towarzyszącymi całemu programowi „Pochwała wolności” to pomnik złożony pracy społecznej.
Rewolucyjne święto upaja, łatwo przemawia do wyobraźni, pieśnią, fotograficznym kadrem. Tak, przedstawić rewolucyjne święto jest łatwo, ot wystarczy powtórzyć w lekko zmienionej formie rozwiązania z „Pancernika Potiomkina”: wózek staczający się ze schodów, zacięte miny żołnierzy, poruszony i rozdrgany tłum. Aktywność rewolucyjnego święta jest tak łatwa w swej samonarzucającym upojeniu, jest tak intensywna, że zostawia obojętnym.
Wystawa „Wolność to dopiero początek” jest podstępna, pozornie nie oferuje wiele.
Oto społecznicy, robotnicy i robotnice, działaczki i działacze, których życie, pracę, wysiłek stają się dla nas dostępne, kiedy sami dokonamy minimalnego wysiłku – przewrócimy karty ogromnych książek, z których składa się wystawa, czy też zaczytamy się już w tych zwykłych leżących na stole w drugiej sali. Działacze społeczni są zwykli, prawie nudni, budują, działają, poprawiają życie ubogich, chorych, prześladowanych. Retro nastrój, może lekka nostalgia, zwykłe życie, prawie nasze. Ale właśnie w tym podstępnym „prawie” wystawa nas przyszpila: jeśli jest tak prosto, nudno i zwyczajnie, to czemu tej skromnej, przyzwoitej pracy jest tak mało wokół nas?
ŻYCIE
Życie przenika całość wystawy, to ono jest dopełnieniem tego, co otwiera przestrzeń dawana przez wolność. Mówiła o nim w trzecim z towarzyszących wystawie świeckim kazaniu Agata Bielik-Robson, gdy podkreślała, że to właśnie epoka nowoczesna w swym liberalnym haśle – „żyj i pozwól żyć innym” – stała się czasem, który z dobrego, zwyczajnego życia uczynił ideę godną zawalczenia.
Przewracając karty wystawy, widzimy jak owo życie się przelewa, jak kipi wielością swych form. Szpitale, budowa mieszkań, opieka nad niemowlętami, ludowe szkoły rolnicze, te wielorakie strumienie życia, które chcą wrastać, rozwijać się, szukać swych form wyrazu. Walczące o siebie życie to także opanowanie chorób, walka z gruźlicą, szerzenie zasad nowoczesnej higieny.
Tak, wolność to dopiero początek, gdyż daje ona jedynie możliwość owego nowoczesnego umiłowania życia tu i teraz. Choć wolność to dopiero początek, jest jednak nieodzownym warunkiem tego, abyśmy o dobre życie mogli zawalczyć.
Pozytywistyczny wymiar wystawy jest w konieczny sposób spleciony z dramatycznymi pytaniami. Czy dla lepszego życia innych warto poświęcić życie własne? Życie jednostki? Czy działając, działamy dla Sprawy czy dla polepszenia życia? A co, gdy Sprawą, dla której warto oddać życie, jest Życie – samo?
Dobrze ten moment wydobywa kolejne z towarzyszących wystawie wydarzeń – dyskusja o książce biograficznej poświęconej życiu Jacka Kuronia („Jacek” Anny Bikont). Dzięki jego niezmożonej aktywności, życiu doprowadzonemu poza skraj aktywizmu, możemy znaleźć drogę do tych mniej znanych społeczników i społeczniczek. Razem z nim i z nimi możemy sami zacząć zadawać te same pytania, o to czy warto żyć dla Sprawy i dla niej umierać. Czy oraz jak żyć dla innych, nie tracąc przy tym siebie, bliskich? Oraz czy będzie nam dany skromny, cichy heroizm codziennych wysiłków, czy jednak wprost przeciwnie, historia wyrwie nas z codzienności, abyśmy przymuszeni do heroizmu musieli jej bronić.
WALKA
Praca dla życia, cichy wysiłek na rzecz edukacji, zdrowia, polepszenia bytu słabszych to walka, codzienny upór, aby wbrew zmęczeniu, wstać i pracować na całodobowym dyżurze w „obronie przegranych spraw”.
Jednak wbrew Agacie Bielik-Robson sama afirmacja dobrego życia nie wystarczy, gdyż zbyt łatwo staje się jedynie głosem tych, którzy mieli to szczęście, że trafił im się większy kawałek tortu, wolne miejsce na ławce czy suchy kąt w czasie deszczu. Owszem, wolność to dopiero początek, gdyż wymaga od nas, abyśmy równocześnie potrafili walczyć w „obronie przegranych spraw” i nie stracili z oczu tego, czego chce od nas życie. Byśmy w imię życia, nie zaczęli się sprzymierzać z tymi, którzy chcą go pozbawiać.
Tyle tylko że samo powtrzymanie się od nierozsądnych sojuszy czy rewolucyjnego zapału nie wystarczy, przecież to, że my tak uczynimy, nie oznacza, że inni się powstrzymają. Abyśmy mogli w tym, co otwarte dzięki wolności budować, musimy nieustannie strzec granic i podtrzymywać kruchy obszar wolności.
„Wolność to dopiero początek” to wystawa o roztropnej walce, wysiłku, który choć może zostać zniweczony przez wybuchy Historii (pisanej wielką literą), wart jest jednak podjęcia.
O tym, jak tworzyć zabezpieczenia, jak walczyć i nie ulec samej walce, uczyła nas w drugim z towarzyszących wystawie kazań Danuta Przywara, Prezeska Zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Współczesne prawa człowieka swój współczesny kształt uzyskały po drugiej wojnie światowej, tylko część z bohaterek i bohaterów wystawy mogła tego doczekać.
Prawa człowieka były i są odpowiedzią na owo wielkie powojenne wezwanie: „nigdy więcej wojny”.
Instytucje prawa człowieka budowane cierpliwie, ów skromny heroizm w obronie życia każdej jednostki, o którym mówiła Danuta Przywara, znakomicie domyka wystawę. Pokazuje jasno, że prawa człowieka stanowią kruchą, ciągle nadwątlaną, ale i odtwarzaną nadzieję, że Historia nie będzie niszczyć samych podstaw naszej wolności. Nadzieję na to, że zostanie utrzymany ów, oświetlony światłem wolności, obszar, dzięki któremu można będzie, podobnie jak bohaterowie i bohaterki wystawy rozpocząć cierpliwy trud budowania.
Podsumowaniem, które dobrze ujmuje, tę cichą, skromną walkę, która łączy bohaterki i bohaterów wystawy, jest żarliwe wezwanie mieszkanki naszego miasta – Róży Luksemburg:
„Najbardziej bezwzględna energia rewolucyjna i jak najbardziej wielkoduszne człowieczeństwo – to jedynie jest prawdziwy duch socjalizmu. Trzeba przewrócić świat cały, ale każda łza, która popłynęła, chociaż mogła być otarta, jest oskarżeniem. A człowiek, który spiesząc do tego ważnego dzieła, rozdeptuje w brutalnej nieuwadze biednego robaka – popełnia przestępstwo”.
Wystawa „Wolność to dopiero początek” w Centrum Kultury ZAMEK w Poznaniu, 24.10–25.11.
IDEA: Andrzej Maszewski, Joanna Przygońska, Wojciech Luchowski. WSPÓŁPRACA: prof. Piotr Okulewicz – Instytut Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza; prof. Izabela Skórzyńska – Instytut Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, dr hab. Urszula Glensk – Instytut Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego. PROJEKTY GRAFICZNE: Marcin Markowski. PROJEKT EKSPOZYCJI: Wojciech Luchowski.