fot. Mariusz Forecki

Za co kochamy primadonny?

„Antreprener w kłopotach” wykorzystuje konwencję teatru w teatrze, opowiada historię intryg i namiętności, jakie rządzą operą. Kapryśne primadonny, gotowe wydrapać oko rywalkom, a między nimi bezbronny dyrektor... Spektakl – pokazany w ramach festiwalu Opera Know-how – bawi do łez, a widzom trudno rozstać się z bohaterami.

Premiera zapomnianego dzieła Domenico Cimarosy „Impresario in angustie”, które na grunt polski przeniósł Wojciech Bogusławski w 1796 roku, była uwieńczeniem tegorocznej edycji festiwalu Opera Know-how. Polska wersja libretta spłonęła w czasie II wojny światowej w Warszawie, stąd realizatorzy: Daniel Stachuła i Zuzanna Głowacka, zmuszeni byli do napisania swojej wersji, opierając się na depozycie wizji teatru Bogusławskiego. Efekt? Znakomity! Libretto „poznańskie” jest literacką perłą, świetnie zakomponowane dramaturgicznie i poetycko. Bawi inteligentnym dowcipem i wartką narracją. Dzięki dopracowaniu języka w najdrobniejszych szczegółach, tekst libretta znakomicie współgra z muzyką, a to nie lada sztuka!

„Antreprener w kłopotach” wykorzystuje konwencję teatru w teatrze, opowiada historię intryg i namiętności jakie rządzą teatrem operowym. Kapryśność primadonn, ich wzajemna niechęć, zazdrość i megalomania to chleb powszechny każdego dyrektora, który nieustannie musi godzić zwaśnione śpiewaczki. Dyrektor Don Crisobolo nie wytrzymuje i ucieka z teatru, wcześniej zostaje pobity przez bandytę, którego wynajęła primadonna Doralba, żeby odzyskać należne jej pieniądze. Akcja opery naszpikowana jest zabawnymi scenami zazdrości i niesnasek, czasami nieco groteskowymi, ale każdy kto choć trochę zna śpiewaczki, wie że groteska i przerysowanie to ich znak rozpoznawczy, za to przecież je kochamy!

Reżyserka spektaklu, Zuzanna Głowacka, postawiła na wyraziste gesty aktorskie, co okazało się najlepszym z możliwych zabiegów. Dzięki temu spektakl tętni życiem i emocjami, a każda scena jest barwna i zapada w pamięć. Głowacka wykazała się ogromną intuicją teatralną, kompletując obsadę, która okazała się zjawiskowa. Aż trudno uwierzyć, że część wykonawców to jeszcze studenci. Wielkie wrażenie na publiczności wywarła mezzosopranistka Marta Kmieciak, wykazując się nieprawdopodobnym kunsztem aktorskim. Można było odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z aktorką o wieloletnim doświadczeniu, obdarzoną ogromnym talentem scenicznym. Primadonna z krwi i kości!

Z męskiej obsady wyróżniał się niewątpliwie tenor Albert Memeti – wspaniały, świeży głos o pięknej barwie, artysta o wielkiej muzykalności. Teatralnej całości dopełniła oszczędna, znakomita w swej prostocie scenografia Katarzyny Tomczyk oraz kostiumy Karoliny Połosak.

Mocnym akcentem była gra orkiestry, prowadzona od klawesynu przez Maksymiliana Święcha. Zdumiewała czystość intonacyjna, której pozazdrościć mógłby niejeden zespół. Kierownik muzyczny świetnie panował nad utrzymaniem równowagi między tym, co działo się w kanale orkiestrowym, a sceniczną akcją. Myślę, że o tego muzyka będą się bić niebawem orkiestry i wytwórnie płytowe, rzadki to talent.

Wielką szkodą byłoby, gdyby „Antreprener w kłopotach” przeszedł do historii jako jednorazowe wydarzenie, dlatego też życzę twórcom, aby ich spektakl znalazł swój dom, o komplety publiczności na widowni nie muszę się martwić.

Poniżej galeria zdjęć ze spektaklu „Antreprener w kłopotach”, Festiwal Opera Know-how, Teatr Polski w Poznaniu.

 

CZYTAJ TAKŻE: JEst ŻYCiE: Jeżyce to stan umysłu

CZYTAJ TAKŻE: Chelsea Wolfe: Królowa tonie w mroku

CZYTAJ TAKŻE: Amator to brzmi dumnie: Twórczość artystyczna ziemian

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0