fot. archiwum Teatru Wielkiego im. St. Moniuszki w Poznaniu

Żyłam sztuką, żyłam miłością…

… ten fragment arii Toski jest metaforą życia urodzonej przed stu laty Antoniny Kaweckiej, wielkiej polskiej śpiewaczki, primadonny Opery Poznańskiej, żony, mamy, babci…

Koncert

W setną rocznicę urodzin, 16 stycznia 2023 roku, w Auli Uniwersyteckiej w Poznaniu odbyła się gala jubileuszowa. Zgodnie z rytuałem nie zabrakło podniosłych listów gratulacyjnych, ale to wystąpienie córki, Gabrieli Bochniak, było najważniejsze i najbardziej przejmujące.

Najpierw odebrała statuetkę Gustawa, nagrodę ZASP-u przyznawaną artystom:

 

„których dokonania wnoszą znaczący wkład w kultywowanie tradycji i tworzenie nowych wartości kultury narodowej”.

 

Antonina Kawecka jest pierwszą, która otrzymała „Gustawa” pośmiertnie. Wzruszona córka pod koniec swojego przemówienia zwróciła się do portretu matki w stroju Elżbiety z „Tannhäusera”, który zasłaniał prospekt organowy, i powiedziała:

 

„Mamo, jestem z ciebie dumna”.

 

Chciałoby się dodać: my wszyscy, którzy znaliśmy i podziwialiśmy Maestrę, też jesteśmy dumni, że wybrała Poznań jako miejsce do życia.

 

fot. archiwum Teatru Wielkiego im. St. Moniuszki w Poznaniu

fot. archiwum Teatru Wielkiego im. St. Moniuszki w Poznaniu

Koncert był swego rodzaju przewodnikiem po karierze Antoniny Kaweckiej. Gosha Kowalinska zaśpiewała arię Santuzzy z I aktu opery „Cavalleria rusticana” i „Habanerę” z „Carmen”, Magdalena Nowacka „Modlitwę” Desdemony z „Otella” i arię Halki „O jakże bym”, Iwona Sobotka natomiast wykonała arię Madame Butterfly „Un bel di vedremo” oraz arię Toski „Vissi d’arte”. Ponadto Dominik Sutowicz towarzyszył w duetach Magdalenie Nowackiej i Iwonie Sobotce. Zabrakło jednak dwóch koronnych postaci z repertuaru Antoniny Kaweckiej: Elżbiety z „Tannhäusera” i Izoldy z „Tristana i Izoldy” Wagnera, o których pod koniec lat 60. ubiegłego stulecia mówiła cała Polska. usłyszeliśmy za to uwerturę i arię Leonory „Pace, pace mio Dio” z „Mocy przeznaczenia”, w której artystka nigdy nie wystąpiła.

Bytom

Antonina Kawecka urodziła się w Warszawie, gdzie w czasie II wojny światowej uczyła się śpiewu u Stanisława Kazuary. Po zakończeniu wojny, przez Częstochowę, trafiła do Opery Śląskiej w Bytomiu. Śpiewała wtedy mezzosopranem. Debiutowała partią Loli w „Rycerskości wieśniaczej” Mascagniego. Pojawienie się na scenie nowej śpiewaczki dostrzegł recenzent „Dziennika Zachodniego”, który napisał:

 

„F. Arno w roli Turiddu, R. Cyganik jako Alfio i A. Kawecka w roli niewiernej żony znakomicie wywiązali się z powierzonych im partyj, zarówno pod względem wokalnym, jak i aktorskim […]”.

 

Od pierwszej do ostatniej recenzji w karierze Antoniny Kaweckiej, wszyscy krytycy podkreślali kunszt wokalny i aktorski. Na Śląsku zaśpiewała Zofię w „Halce”, Jadwigę w „Strasznym dworze” Moniuszki, Amneris w „Aidzie” i Florę w „Traviacie” Verdiego, Bertę w „Cyruliku sewilskim” Rossiniego, Suzuki w „Madame Butterfly” Pucciniego, Mercedes w „Carmen” Bizeta. Jako młoda śpiewaczka była świadoma swojego głosu i tego, co jest w życiu ważne. Kiedy któregoś dnia zachorowała Wiktoria Calma i groziło odwołanie spektaklu „Rycerskość wieśniacza”, ktoś z zespołu zażartował:

 

Antonina Kawecka jako tytułowa Aida, fot. G. Wyszomirska

Antonina Kawecka jako tytułowa Aida, fot. G. Wyszomirska

 

„Tośka stoi zawsze przez całe przedstawienie za kulisami, to na pewno zna partię Santuzzy”.

 

Kawecka potwierdziła, że to prawda, i po krótkiej próbie z dyrygentem i reżyserem zastąpiła koleżankę. Kiedy zachorowała Janina Hupertowa, Kawecka w ciągu tygodnia przygotowała tytułową rolę Carmen w operze Bizeta. Czas spędzony w Operze Śląskiej artystka tak podsumowała: „Okres mezzosopranowy stanowił epizod w moim życiu artystycznym. Może była to pomyłka spowodowana ciemną barwą mojego głosu”.

Poznań

W 1947 roku Antonina Kawecka została zaproszona do Poznania i szybko uznała, że Opera Poznańska to jej artystyczny dom. Śpiewała jeszcze role mezzosopranowe: Amneris w „Aidzie”, Olgę w „Eugeniuszu Onieginie”, Carmen… Przygotowując się do roli Carmen, uczyła się prywatnie języka francuskiego i gry na kastanietach. Poprosiła także Conrada Drzewieckiego, aby kontrolował jej sposób poruszania się na scenie. Dzięki niemu zaczęła oglądać albumy z obrazami Francesco Goi, aby uchwycić rys charakterystyczny kobiet hiszpańskich…

Za radą dyrektora Zygmunta Latoszewskiego zaczęła przygotowywać partię Tatiany w „Eugeniuszu Onieginie”, wróciła do Santuzzy i pożegnała się z wcześniejszymi rolami mezzosopranowymi. Pierwszy wielki sukces sopranowy osiągnęła jako tytułowa Halka w 1950 roku. Jerzy Młodziejowski na łamach „Gazety Poznańskiej” pisał po premierze:

 

„Kawecka nigdy chyba jeszcze tak znakomicie nie śpiewała. Zwłaszcza jej trzeci akt zasługuje na wpisanie do rejestru ważnych osiągnięć artystycznych Opery Poznańskiej”.

 

Antonina Kawecka jako tytułowa Carmen, fot. G. Wyszomirska

Antonina Kawecka jako tytułowa Carmen, fot. G. Wyszomirska

Po gościnnych występach artystów poznańskich w Warszawie na łamach „Tygodnika Demokratycznego” można było przeczytać o kreacji Kaweckiej: „Od czasów pierwszych swych przedstawień ogromnie rozwinęła i rozbudowała grę, wzbogacając ją o wiele nowych szczegółów, zwłaszcza w dziedzinie ruchu, gestu, mimiki, dobrze odtwarzających charakterystyczne rysy postaci wiejskiej dziewczyny”. Kawecka zaśpiewała Halkę 250 razy w różnych inscenizacjach.

Po Halce przyszła kolej na następne role, które zawsze budziły emocje. Przed laty zapytałem Sławomira Pietrasa, wielkiego admiratora Antoniny Kaweckiej, którą rolę najbardziej ceni. Odpowiedział tak:

 

„Nie potrafię znaleźć jednoznacznej odpowiedzi. Gdyby zapytać ją samą, odpowiedziałaby, że Carmen. I zgadzam się. Ja powiem – Katarzyna Izmajłowa, wyuzdana, diaboliczna. Byłą fenomenalną Halką. […] Wreszcie trudno o bardziej wybitną interpretatorkę Wagnera. A cudowna Desdemona w «Otellu»? Aida i Amneris w «Aidzie». Nie przypominam sobie lepszej Toski”.

 

Gabriela Bochniak twierdziła, że mama najbardziej kochała Martę z mało znanej opery „Niziny”.

Perfekcjonistka

Po śmierci Antoniny Kaweckiej, Antoni Bochniak, mąż śpiewaczki opowiadał:

 

„Do każdej roli podchodziła z takim samym zaangażowaniem. Przed premierą «Halki» dwukrotnie odwiedziliśmy Zakopane, gdzie żona zostawiła nas samych, by wmieszać się w kościele w tłum góralek. Chodziła po ulicach i podpatrywała, jak się poruszają. Czy mogła wtedy nie zachwycić publiczności prostotą i naturalnością, prawdą scenicznego bycia?”.

 

Podczas tego samego spotkania córka opowiadała o przygotowaniach mamy do roli Elżbiety w „Tannhäuserze”:

 

„[…] nie mogła sobie poradzić z rękami. Pamiętam, że dopóty przeglądałyśmy sterty reprodukcji, albumów, aż mama znalazła to, czego szukała. Po premierze aktorzy dramatyczni przychodzili za kulisy i pytali, jak została skonstruowana podpórka pod ręce, czy może są jakoś podwieszone”.

 

Antonina Kawecka w roli Destemon w operze Giuseppe Verdiego Otello, fot. G. Wyszomirska

Antonina Kawecka w roli Destemon w operze Giuseppe Verdiego Otello, fot. G. Wyszomirska

Pracę Kaweckiej nad rolą Elżbiety wspominał także Conrad Drzewiecki, który stworzył choreografię do tej opery. Opowiadał o trudnych pytaniach, które stawiała śpiewaczka, jak powinna się ruszać, jak powinna „panować” nad kostiumem, aby wykorzystać go w kreowaniu postaci. „Musiała być pewna wszystkiego” – mówił. Toteż trudno się dziwić, że Stanisław Hebanowski po premierze napisał na łamach „Teatru”:

 

„Szlachetnością frazowania i wewnętrznym blaskiem rozświetliła postać Elżbiety. Udowodniła, ile niepokoju, radosnego oczekiwania i rozterki można wyrazić oszczędną i skupioną grą”.

 

Ona sama tak wspominała tę pracę: „Wagner zmusił mnie do innego charakteru wyrazu dramatycznego niż ten, którego używałam w operach włoskich czy słowiańskich. Postać Elżbiety wystudiowałam z gotyckich świątków, a pomagały mi w tym kostium i scenografia” [Drzewiecki wspominał, że donosił artystce na próby albumy z malarstwem gotyckim]. Po sukcesie „Tannhäusera” Robert Satanowski zdecydował się na realizację kolejnej opery Wagnera – „Tristan i Izolda”. I znowu sukces. Tadeusz Kaczyński pisał:

 

„Tak wykonaniem całości, jak interpretacją szczegółów tej niezwykłej roli, Kawecka udowodniła, że jest czołową artystką operową w Polsce”.

 

Sławomir Pietras zakończył recenzję z „Tristana i Izoldy”:

 

„Po zakończeniu spektaklu Antonina Kawecka stojąc na scenie płakała, a Robert Satanowski wyszedł do ukłonów blady. […] Tak to ponadczasowo aktualny Wagner wzruszył w Poznaniu artystów, publiczność i krytyków w 1968 roku”.

 

Sztuką, miłością, rodziną…

Antonina Kawecka miała w swoim repertuarze ponad 40 pierwszoplanowych partii operowych oraz mnóstwo pieśni. Pożegnała się ze sceną, z publicznością, tytułową Toscą, która śpiewała: „Żyłam sztuką, żyłam miłością”. Przez cały okres aktywności artystycznej śpiewaczka żyła także rodziną. Była w niej generałem, chociaż córka Gabriela użyła innego porównania:

 

Antonina Kawecka w roli tytułowej Halki, fot. G. Wyszomirska

Antonina Kawecka w roli tytułowej Halki, fot. G. Wyszomirska

 

„Mama była dla nas wszystkich dębem, olbrzymem, ostoją i niezawodną podporą. Ona stwarzała nam wszystkim atmosferę poczucia bezpieczeństwa. Kiedy ojciec zachorował, zachowywała się jak Matka Courage: rano próba, chwila spędzona ze mną podczas obiadu i pędem do szpitala. A stamtąd na przedstawienie […]. Nie wiem, skąd brała siły. Taka była do końca”.

 

Dużo w tym prawdy. Pamiętam dokładnie, jak wyglądało wejście Antoniny Kaweckiej na premiery w operze: Antonina Kawecka prowadzona przez męża, a za nimi córki, zięciowie, wnuki. Podobnie jak o rodzinę, dbała o swoje studentki i studentów. Przedłużeniem kariery scenicznej była praca pedagogiczna, którą rozpoczęła w 1971 roku, a owocem sukcesy uczennic i uczniów.

Antonina Kawecka 5 października 1996 roku wybierała się na przedstawienie „Wesele Figara” w poznańskim Teatrze Wielkim. Ale miast do teatru została odwieziona do szpitala. Dominikanin Jan Góra w książce „Idź albo zdechnij” napisał:

 

„Nie ma rozstania ze zmarłymi. Zmienia się tylko postać naszego z nimi obcowania”.

 

Podczas gali z okazji setnej rocznicy urodzin Antoniny Kaweckiej wszyscy mogli pisać listy do A., a w zamian otrzymać płytę z nagraniami tej wybitnej gwiazdy polskiej opery.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
1
Świetne
Świetne
1
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0