Szczęście powiedziało „Nie szukaj mnie”
Opublikowano:
26 marca 2019
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Inspirację dla swoich prac często czerpię z codziennych frustracji związanych z kapitalizmem. Odczuwamy lęk i nikt nie jest w stanie nam pomóc, bo nikt nie wie, co nam dolega – mówi Anastasia Pataridze.
EWELINA JAROSZ: Co skłoniło cię, żeby przyjechać z Gruzji na studia do Poznania i jak czujesz się w tym mieście? Czy uważasz, że różnice kulturowe są tu postrzegane jako wartość? Udało ci się nawiązać tu przyjaźnie?
ANASTASIA PATARIDZE: Nigdy nie planowałam przyjazdu do Polski. Zawsze myślałam o Czechach. Stało się to trochę przez przypadek i z powodów prywatnych. Wyprowadziłam się z Tbilisi, miasta, które było mi bardzo bliskie, gdzie studiowałam psychologię i miałam mnóstwo przyjaciół. Nie planowałam również studiów artystycznych w Poznaniu. Wybrałam to miasto przypadkowo, chciałam pojechać do Łodzi.
Mogę powiedzieć, że przez ostatnich siedem lat zaprzyjaźniłam się tutaj z ludźmi aż za bardzo, co spowodowało, że nie myślę o wyprowadzce.
Zmiana, która wymaga porzucenia relacji z ludźmi, jest trudna i nie chciałabym znów jej sobie fundować. Myślę, że tym, co sprawia, że zaadaptowałam się w Poznaniu jest fakt, że nauczyłam się języka polskiego – choć przyjaźnie zaczęły się wcześniej.
Nie miałam okazji mieszkać w innym „obcym” mieście tak długo jak w Poznaniu, jednak mogę powiedzieć, że jest to specyficzne miejsce. Jest bardzo małe. Podobnie jak w Tbilisi tworzą się tu wewnętrzne grupy znajomych. Dostrzegam też różnice kulturowe. Są trudne do określenia i zwerbalizowania i rozgrywają się na poziomie relacji międzyludzkich. Na pewno mają związek z historią i kulturą. Dystans, który istnieje między ludźmi, może nie być od razu zauważalny dla osób „z zewnątrz”, ale niekiedy bywa „zdrowy”. Spotykam ludzi, którzy zachowują mniejszy dystans w relacjach. Często okazuje się, że pochodzą ze wschodniej części Polski.
Dla swoich prac artystycznych, z których część w sposób pomysłowy i krytyczny bazuje na medium fotografii, czerpiesz inspiracje ze słabości człowieka we współczesnym świecie. Bardzo podoba mi się taki punkt wyjścia, ponieważ wpisuje się w bliski mi nurt krytyki propagandy sukcesu, która stała się nieodłączną częścią ideologii ponowoczesnego świata i formatowania nas do standardów, którym nie sposób sprostać bez uszczerbku na własnym dobrostanie. Jakie są zatem, według ciebie, te słabości?
Punktem wyjścia mojej pracy dyplomowej była przyjemność, do której ludzie dążą za wszelką cenę. Z taką postawą często wiążą się frustracje – kiedy, na przykład, okazuje się, że przyjemność nie jest osiągalna albo nie można zdobyć jej natychmiast.
Inspirację dla swoich prac często czerpię z codziennych frustracji związanych z kapitalizmem – z powodowanymi przez ten system załamaniami nerwowymi i zaburzeniami psychicznymi. Ponieważ nasz świat bardzo szybko się zmienia, są one niedookreślone.
Odczuwamy lęk i nikt nie jest w stanie nam pomóc, bo nikt nie wie, co nam dolega. Nawet psychiatria nie nadąża za tymi zmianami.
Odczuwamy również strach związany z tym, że nie nadążamy za czasem. Obecność nie jest w stanie zamanifestować się we współczesnym pojęciu czasu. Nie wiemy dziś, czego chcemy i co czujemy. Interesuje mnie więc smutek człowieka, który jest na Ziemi słabością; człowieka trochę wykluczonego. Eliminacja i selekcja odbywają się już na poziomie gatunku homo sapiens.
Zwracam uwagę na wykluczenia na poziomie ekonomicznym oraz choroby systemowe, jakie się z nich biorą. Ciekawią mnie kryzysy decyzyjne współczesnego człowieka. Co chwilę ukazują się nowe książki, a na domowej półce „do przeczytania” wciąż czeka na nas klasyka. Nie wiemy już, czy mamy czytać, czy oglądać nowe filmy i seriale – albo może surfować po internecie. Razem z informacją ucieka obecność, a w tym braku pojawia się miejsce na depresję, dwubiegunowość, borderline i inne objawy systemowego zabałaganienia.
Tworzone przez ciebie obiekty, jak „Tablica nastrojowo-emocjonalna” (2017), nierzadko cechuje ironia i poczucie humoru, które coraz częściej charakteryzują sztukę młodych artystów i artystek – mimo że dystans do siebie i świata przychodzi z czasem. Czy możesz powiedzieć, jaką rolę odgrywają one w twoim stosunku do świata i jak on się przekłada na działania artystyczne?
Poczucie humoru i umiejętność obracania zjawisk w żart jest czymś, co z kolei mnie sprawia przyjemność. Ta przyjemność towarzyszy mi w pracy artystycznej. Jest to też forma terapii.
Ciekawe jest chociażby zjawisko memów. Na Instagramie zaczęły powstawać m.in. strony poświęcone memom o chorobie dwubiegunowej albo borderline. Niesamowite jest to, jak one działają; nie wiem, czy jak leki, bo nie miałam z nimi styczności, ale z pewnością pełnią funkcję terapeutyczną. Mam na myśli wypowiedzi operujące żartem na dany temat.
Żart to cecha, której szukam również w sztuce i która mnie inspiruje. Środowisko, w którym się wychowałam, zawsze śmiało się z tego, jak bardzo jest źle.
W dzieciństwie często słyszałam, że najtrudniej jest mówić o smutnej rzeczy na wesoło, a o wesołej smutno. To mi zapadło w pamięć i w swoich pracach próbuję wcielać takie odwrócenie.
Próbuję również przekładu powiedzeń z języka gruzińskiego na polski. Tak było w przypadku pracy „Happiness Sad. Don’t Look for Me”, co można przetłumaczyć niemalże słowo w słowo: szczęście powiedziało „nie szukaj mnie”. Tego powiedzenia używa się w Gruzji w sytuacjach, w których gorzej już być nie może albo nie może być lepiej. Lubię dosłowne tłumaczenia. Niekiedy nie da się w inny sposób przemycić kulturowego sensu.
W jaki sposób wykorzystujesz nowoczesne technologie do eksperymentów z medium fotografii?
Nie zajmuję się klasyczną fotografią, lecz przekształcaniem obrazów. Lubię natomiast oglądać klasyczną fotografię. Ponieważ sama nigdy nie wiem, co mam zrobić ze zdjęciami, robię z nimi wszystko. Moje prace bardzo często zaczynają się jednak od zdjęcia, a kończą na formie instalacji albo animowanej pętli.
Ciężko jest mi zadowolić się wykonanym przez siebie zdjęciem. Cudze zdjęcie jest w stanie mnie zadowolić, ponieważ to ktoś inny dokonał wyboru.
Swoje zdjęcia przekształcam w Photoshopie albo stają się one częścią instalacji. Powstanie jednej z moich prac motywowane było potrzebą ominięcia klasycznego sposobu robienia fotografii. W tym celu zeskanowałam obiekt, własną twarz, którą następnie wydrukowałam w 3D. Dopiero później zrobiłam zdjęcie tego obiektu, gdyż chciałam ten proces udokumentować. Natomiast w pracy „I’m Your Fantasy” (2018) – będącej zmanipulowanym zdjęciem, a właściwie kolażem powstałym na bazie różnych zdjęć ściągniętych z internetu i wydrukowanym na PCV oraz wyciętym – chodziło mi o pokazanie efektu uzyskiwanego w prosty sposób w Photoshopie. Ten obiekt został podzielony na trzy części i wygląda jak wymazany. W przypadku moich prac technologia wspomaga zatem odejście od klasycznej prezentacji zdjęć.
W tym roku Laurie Anderson została uhonorowana nagrodą Grammy za album „Landfall”, który powstał we współpracy z Kronos Quartet. Ten projekt odnosił się do zniszczenia archiwum artystki przez huragan Sandy. Jej pierwszą reakcją było poczucie „absolutnego zniszczenia”, jednak refleksja, która nastąpiła potem, odnosiła się już do czegoś zupełnie innego: poczucia przygniecenia własnym dorobkiem oraz, paradoksalnie, zwrotu ku temu, co jeszcze może zrobić. Twoja praca „Nie ma błędów w fotografii” przypomniała mi o tym wydarzeniu – pozornie, ponieważ zrobiłaś coś zupełnie odwrotnego. Sama zniszczyłaś swoje archiwum fotografii, najpierw zmieniając ich postać z cyfrowej na analogową, a następnie paląc je. Istnieje chyba punkt styczny między wami, ponieważ praca Anderson i twoja dotykają kwestii oduczania się przywiązania do najcenniejszych rzeczy, a dla artystów taką rzeczą jest właśnie ich sztuka. Czy dobrze myślę?
Poniekąd tak, aczkolwiek ta praca powstała, ponieważ od trzynastego roku życia interesowała mnie fotografia, tylko nie mogłam określić, co właściwie chcę zrobić z tym medium. Na początku robiłam zdjęcia reportażowe, ale one mnie nie zadowalały.
Gdy dostałam na urodziny lustrzankę, moje wątpliwości dotyczące wyboru pogłębiły się jeszcze bardziej. Miałam wrażenie, że każde zdjęcie pokazujące minimalną różnicę ma swoje punctum i to powodowało kryzys decyzyjny. Niczego nie byłam w stanie usunąć, doprowadzając do przepełnienia wszystkich nośników pamięci. Kiedy zaczęłam studiować, stwierdziłam, że chcę wszystko wykasować, aby zacząć od nowa.
Problem był zatem kulturowy – chodziło o nadmiar, chociaż, tak jak Anderson, również byłam przywiązana do swoich zdjęć. Potrzeba porządku pojawiła się tak, jak pojawia się potrzeba posprzątania stołu, zanim napisze się list.
Nad czym teraz pracujesz i gdzie można będzie zobaczyć twoje prace w najbliższym czasie?
Wraz z Agnieszką Antkowiak i Martą Szypulską tworzymy kolektyw ATM i wspólnie pracujemy nad koncepcją wystawy „I was born poor, I will die poor”, którą pokażemy być może w czerwcu, w galerii Sandra. Na wystawę składać się będą różnego typu prace: instalacje, obiekty, performance…Tematem będzie ubóstwo, które dotyczy nie tylko artystów, a także niespełnione marzenia i próby nadążania za całym światem, tylko nie za sobą. Wcześniej będzie można zobaczyć moją pracę „Happiness Sad. Don’t Look for Me”, która została wyróżniona we Wrocławiu, w ramach WRO.
Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.
ANASTASIA PATARIDZE (ur. 1993, Tbilisi, Gruzja) – studentka fotografii na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Tworzy jako Taso, co jest gruzińskim zdrobnieniem od imienia Anastasia. Swoje inspiracje czerpie z problemów i słabości człowieka we współczesnym świecie, z nadmiaru informacji i ich szybkiego rozwoju.
Jej prace mają najczęściej charakter zabawnych przepowiedni. W przedstawieniu wizji przyszłości chętnie korzysta z fotografii, zmieniając jej tradycyjne formy. Brała udział w wystawach zbiorowych m.in. „Palcem w oko” i „Migrena” (Miejski Ośrodek Sztuki, Gorzów Wielkopolski), „Eurasia” (ZHdK, Zurych) „Cyber_Lag” (Galeria FF, Łódź) „Poznań bada Jazdów” (Ujazdowski Dom Kultury, Warszawa).
W 2019 roku znalazła się na liście finalistów w konkursie Najlepszych Dyplomów Sztuki Mediów, którego organizatorami są Centrum Sztuki WRO oraz Akademia Sztuk Pięknych im. E. Gepperta we Wrocławiu.
CZYTAJ TAKŻE: Gwarancja ochrony przed chaosem. Jadwiga Sawicka w Galerii Ego
CZYTAJ TAKŻE: Deglet Nour. O fotografowaniu Algierii. Rozmowa z Tytusem Grodzickim
CZYTAJ TAKŻE: „Bywa, że świat nie jest tym, czym się wydaje”. Rozmowa z Katarzyną Wąsowską i Krystianem Daszkowskim