Generał z Poznania w okopach Unii
Opublikowano:
24 kwietnia 2019
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Po fiasku powstania z 1846 roku musiał uciekać z Poznania do Ameryki. Ta ucieczka okazała się wybawieniem: za oceanem znalazł żonę, pracę, wreszcie sławę bitnego oficera. I wysokie stanowiska.
Sensacyjne doniesienia o żeńskich cechach szczątków gen. Kazimierza Pułaskiego, przebadanych gruntownie przez antropologów, wzmogły zainteresowanie udziałem Polaków w historii Stanów Zjednoczonych. Jedną z ciągle mało znanych postaci w tych dziejach jest generał Włodzimierz Krzyżanowski, pochodzący z podpoznańskiego Rożnowa. Człowiek, któremu nie dane było wykorzystać wojennych talentów w służbie pierwszej ojczyźnie, w drugiej wykazał się bohaterstwem i poświęceniem, dzięki którym zapisał się na trwałe w historii Stanów Zjednoczonych.
KIERUNEK – AMERYKA
Urodził się 8 lipca 1824 roku w rodzinie Stanisława Krzyżanowskiego i Ludwiki z Pągowskich. Związek z Ludwiką był drugim małżeństwem jego ojca, byłego żołnierza z czasów napoleońskich, który gospodarzył na roli w Rożnowie pod Obornikami. Gospodarka nie szła jednak najlepiej. Ojciec przyszłego generała miał coraz więcej długów. W 1827 roku ogłoszono upadłość jego majątku, który ostatecznie nabył jeden z wierzycieli, Fabian Koszutski. Ojciec naszego bohatera przypłacił ten stres życiem.
Trzyletni Włodzimierz został więc półsierotą, ale de facto pozostał bez obojga rodziców, gdyż jego matka wraz z córką Stanisławą i najmłodszym synem Edmundem przeniosła się do krewnych w Kongresówce. Włodzimierz pozostał w Poznaniu, oddany na wychowanie ciotce nazwiskiem Szefer, siostrze zmarłego ojca.
Uczęszczał do gimnazjum św. Marii Magdaleny, mocno zaangażowanego w polską akcję niepodległościową. Nic więc dziwnego, że w 1846 roku związał się z konspiracją wokół Ludwika Mierosławskiego.
Spisek został jednak wykryty, Prusacy aresztowali przywódców. Nieudane powstanie spowodowało, że młody Henryk musiał szybko opuścić Poznań. Uchodząc przed spodziewanymi represjami, obrał kurs na Amerykę. „Smutna to była alternatywa, a jednak wolałem ją nad mury cytadeli” – napisał we wspomnieniach opublikowanych w 1883 roku na łamach „Kłosów”.
MAŁŻEŃSTWO Z BRATANKĄ GENERAŁA
Do Ameryki popłynął bez znajomości języka angielskiego, co nie ułatwiało mu startu w nowej rzeczywistości. Pierwsze zetknięcie z Nowym Światem było bolesne. Rozczarowany ówczesnym Nowym Jorkiem, bez środków do życia, wałęsał się po nowojorskim porcie. Pomógł mu przypadek. Słysząc jego polską mowę, woźnica – z pochodzenia Polak – zabrał go do polskiej rodziny. Tam znalazł schronienie i odpoczynek.
„Wszystko było mi obcem, nie było ręki rodzicielski, która zasłaniała od niedoli […]” [pisownia oryginalna – red.] – tak wspominał trudne początki na nowym kontynencie. Pracował jako robotnik, a wieczorami dokształcał się, zdobywając z czasem uprawnienia geodety. Nauczył się też języka, zaczął znajdować coraz bardziej perspektywiczne zajęcia. Zatrudnił się przy pracach inżynierskich w Wirginii, a potem przy budowie kolei w zachodnich Stanach Zjednoczonych.
Ustabilizowało się też jego życie prywatne. W 1854 roku, w wieku 30 lat, poślubił Caroline, bratankę (według innych źródeł – córkę) amerykańskiego generała Burnetta, którego poznał w trakcie pracy przy budowie tras kolejowych.
Małżeństwo przeniosło się do Waszyngtonu. Poprawił się status materialny Krzyżanowskiego (od tej pory zajął się kupiectwem), znalazł też wreszcie oparcie w nowej społeczności. Nic dziwnego, że swoją wybrankę nazywał w listach „pociechą” i „szczęściem”.
NA CZELE POLISH LEGION
Nad amerykańskim horyzontem zbierały się jednak chmury. Gwałtownie zaostrzał się konflikt między stanami Południa i Północy. Rolnicza gospodarka Południa, oparta na pracy czarnoskórych niewolników, konkurowała z uprzemysłowioną Północą. Na pierwszy plan wybiła się kwestia zniesienia niewolnictwa.
Krzyżanowski, znany już wówczas w Waszyngtonie z umiejętności oratorskich polityk Partii Republikańskiej, był zdecydowanym przeciwnikiem pracy niewolniczej. Wybrany na prezesa klubu republikańskiego w stolicy walnie przyczynił się do nieznacznego zwycięstwa w wyborach prezydenckich Abrahama Lincolna, kandydata republikanów.
Wyboru tego nie uznały jednak stany Południa, co wiosną 1861 roku doprowadziło do otwartego konfliktu zbrojnego. Rozpoczął go atak wojsk Południa na fort Sumter w Karolinie Południowej, obsadzony przez siły Unii. Do ataku doszło 13 kwietnia 1861 roku. Następnego dnia Lincoln wezwał ochotników do broni.
Krzyżanowski posłuchał Lincolna. Wstąpił do armii jako jeden z pierwszych, umieszczając uprzednio żonę u rodziny, i zapewniając jej tym samym bezpieczeństwo.
Aktywny i ruchliwy, choć bez wojskowego doświadczenia, otrzymał patent na kapitana oraz dowódcę kompanii ochotników. Stworzył ją w ciągu tygodnia. Jej trzon stanowili amerykańscy Niemcy.
Szybko przyszły dalsze awanse: na majora i stabs officera (oficera sztabowego). Rząd amerykański musiał mieć do niego spore zaufanie, skoro jesienią 1861 roku powierzył mu misję formowania w Nowym Jorku pułku cudzoziemców. 58. Pułk Piechoty Nowego Jorku szybko otrzymał potoczną nazwę „Polish Legion”, choć w jego składzie Polacy wcale nie stanowili większości. Prawdopodobnie zdecydował o tym fakt posiadania prężnego dowódcy z Polski.
HEROIZM I ZBYT TRUDNE NAZWISKO
Po długotrwałym przeszkoleniu pułk Krzyżanowskiego został wreszcie wiosną 1862 roku rzucony w sam środek teatru działań wojennych. 8 czerwca tego samego roku Włodzimierz Krzyżanowski wykazał się odwagą pod Cross Keys, zyskując pochwałę dowództwa, a niebawem również awans na dowódcę brygady.
Prawdziwym chrztem bojowym dla Krzyżanowskiego i jego brygady okazała się – w ostatecznym rozrachunku przegrana – tzw. druga bitwa nad Bull Run, która rozegrała się pod koniec sierpnia 1862 roku.
Atakowany przez oddziały słynnego „Stonewalla” Jacksona bronił dzielnie tyłów armii unijnej, ratując ją od okrążenia i potężnej klęski. Zacięta bitwa kosztowała brygadę Krzyżanowskiego 401 ofiar. On sam wszakże zyskał powszechne uznanie w sztabie – w rezultacie został przedstawiony senatowi przez prezydenta Lincolna do awansu na generała. „Senat wszakże nie uwzględnił podania tego jedynie […] dlatego, że nie umiano wymówić jego nazwiska” – napisał poznański historyk Zdzisław Grot, powołując się na opinię gen. Karola Schurza, zaprzyjaźnionego z Krzyżanowskim emigranta z Niemiec. Ile w tym prawdy – dziś trudno już dociec.
Odwagi i męstwa nie zabrakło też Krzyżanowskiemu w kolejnych, przegranych jednak przez armię Północy, bitwach – zwłaszcza pod Chancellorsville, gdzie ocalił on od klęski dwa dowodzone przez siebie pułki.
Największą sławę zyskał jednak pod Gettysburgiem. Trzydniowa krwawa bitwa (1–3 lipca 1863 roku) zakończyła się porażką kroczących dotąd od zwycięstwa do zwycięstwa wojsk Południa. W drugim dniu bitwy, broniąc Wzgórza Cmentarnego – kluczowej dla armii Północy pozycji –
„w momencie najkrytyczniejszym Krzyżanowski sam z bagnetem w ręku natarł na czele dwóch pułków na szeregi nieprzyjacielskie i złamał atak, w porę otrzymawszy pomoc. Trzeciego dnia bitwa ostatecznie przemieniła się w zwycięstwo dla Północy i Lee musiał się cofnąć. Wielkie zwycięstwo pod Gettysburgiem stało się punktem zwrotnym w całej wojnie […]”. – podsumował Grot. Straty oddziału Krzyżanowskiego w tej bitwie sięgnęły 50 procent stanu.
KONGRES ZATWIERDZA AWANS
Bitwa pod Gettysburgiem była również punktem zwrotnym w karierze Polaka. Po tym krwawym doświadczeniu jego jednostka lizała rany – otrzymywała już lżejsze zadania. Pod koniec 1863 roku strzegła strategicznej linii kolejowej Nashville–Chattanooga, staczając potyczki z luźnymi oddziałami przeciwnika. W październiku 1864 roku Krzyżanowski został mianowany gubernatorem wojskowym stanu Alabama, a w kwietniu 1865 roku – gubernatorem trzech najbogatszych stanów Południa: Florydy, Georgii i Wirginii.
Wiosną 1865 roku wojna domowa w USA dobiegła końca. Krzyżanowski został zwolniony ze służby 1 października i dopiero wtedy Kongres zatwierdził jego nominację na generała, „Za dzielne i pełne zasług służby” – brzmiało uzasadnienie.
„W ciągu czterech lat wojny okazał się Krzyżanowski oficerem istotnie wartościowym, był mężnym w boju i sumiennym w wykonywaniu zleceń” – opisał zasługi generała Zdzisław Grot. – „Rzadko działał samodzielnie, ale trudno się temu dziwić, jeśli się zważy, że wstąpił w szeregi bez wszelkiej znajomości zawodu żołnierskiego, a należytego wyszkolenia wojskowego nie posiadł nigdy. Podobnie było z większością generałów Północy. […] On sam zresztą ten brak wiedzy wojskowej odczuwał najlepiej. Ani się pchał na wysokie stanowiska, żeby uczynić zadość własnej ambicji […]. Był szczerym i cenionym kolegą oraz kochanym przez żołnierzy dowódcą”.
PRAWIE GUBERNATOR ALASKI
W 1867 roku Stany Zjednoczone kupiły od carskiej Rosji za cenę 7,2 mln dolarów zimną, surową i pozornie bezwartościową Alaskę.
Krzyżanowski, który po wojnie znalazł posadę w Departamencie Skarbu w Waszyngtonie, otrzymał w 1873 roku zadanie reprezentowania rządu USA na nowym terenie – i sprawdzenia zarzutów nielegalnych transakcji, które mogły mieć tam miejsce.
Wbrew starszym źródłom (w tym pamiętnikom samego generała) nie otrzymał nominacji na pierwszego gubernatora Alaski. Odpowiadał natomiast za rozbudowę amerykańskiej administracji na tym trudnym terenie. Podobno liczył na spore zyski, na Alasce odkryto wszak już wtedy pokłady złota. Wrócił jednak rozczarowany. Swoją misję wykonał, zakończył ją w grudniu 1873 roku.
W maju 1874 roku został zwolniony z pracy w skarbówce i osiadł w San Francisco. W 1878 roku wrócił do pracy w Departamencie Skarbu. Wysłano go w charakterze inspektora dochodów celnych do Aspinwall nad Morzem Karaibskim (obecna Panama). Czuł się jednak źle w podzwrotnikowym klimacie. Miał już swoje lata i odczuwał oznaki starzenia się. W dodatku na zdrowiu podupadła jego żona, która przeszła paraliż. Zmarła w 1882 roku, co pogrążyło Krzyżanowskiego w depresji. Osłabiony, zapadł na febrę, a to oznaczało konieczność powrotu do Nowego Jorku.
NAJSKROMNIEJSZY DOMEK
W końcówce życia marzył o powrocie do Poznania, słał listy do rodziny. W jednym z nich pisał:
„Ty piszesz o Waszem skromnem domu Droga mi siostrzenico. Dla mnie milszy by był dzisiaj najskromniejszy domek na ojczystej ziemi, jak najwspanialsze pałacu tutaj, w pierwszych pałają serca rodzine, a w drugich prużność niewłaściwa” [pisownia oryginalna – red.].
W ostatnich latach cierpiał na astmę i chorobę płuc – wywołane dawnymi wojennymi przeżyciami. Zmarł 31 stycznia 1887 roku w Nowym Jorku, w domu przy Lexington Avenue. Pochowano go na cmentarzu Green-Wood na Brooklynie. Nad jego trumną przemówił generał Carl Schurz, niemiecki przyjaciel z czasów wojny secesyjnej.
Jeszcze w okresie międzywojennym pamięć o zasługach Włodzimierza Krzyżanowskiego na rzecz Stanów Zjednoczonych była żywa – w 1937 roku, w 50. rocznicę jego śmierci, prezydent Franklin Delano Roosevelt wygłosił w radiu mowę na jego cześć, a równolegle w Polsce zasługi generała przypomniał prezydent Ignacy Mościcki. Dziś z pamięcią o Krzyżanowskim i jego wkładzie w relacje polsko-amerykańskie jest już dużo gorzej.
PIOTR BOJARSKI – pisarz i publicysta, autor m.in. powieści „Cwaniaki”, „Pokuszenie”, „Biegacz” i „Juni”, a także książek non-fiction, m.in. „1956. Przebudzeni”.
Autor tekstu wykorzystał tekst Zdzisława Grota „Generał Włodzimierz Krzyżanowski w świetle własnych wspomnień oraz listów pisanych do rodziny”, opublikowany w Kronice Miasta Poznania, rocznik XV/1937.
CZYTAJ TAKŻE: Z chmur do katyńskiego dołu. O życiu kapitana pilota Józefa Mańczaka
CZYTAJ TAKŻE: Zwycięskie, choć uratowane
CZYTAJ TAKŻE: „Szary” znaczy bohater