Uliczki dawnego Ostrowa w ratuszu
Opublikowano:
28 czerwca 2019
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Każdy, kto wejdzie do ostrowskiego ratusza, będzie zaskoczony. Przechodząc przez wąski korytarz, znajdzie się w innym czasie i miejscu – na uliczce wielkopolskiego miasteczka sprzed stu lat. Tak Muzeum Miasta Ostrowa Wielkopolskiego zaaranżowało swoją ekspozycję.
Ostrów Wielkopolski ma nietypową w naszym regionie historię. Regularna i gęsta sieć miast ukształtowała się w Wielkopolsce już w średniowieczu, w XIII i XIV wieku. Elementem tej urbanistycznej układanki był także Ostrów, tyle że rachityczne miasteczko wegetowało przez pierwsze kilkaset lat.
Dopiero od połowy XIX wieku, po ponownej lokacji, stał się cud. Przygraniczne, peryferyjne, pruskie miasteczko, położone blisko Śląska i nieopodal rosyjskiego wtedy Kalisza, rozrosło się błyskawicznie i stało się pełnym życia dużym ośrodkiem gospodarczym. Stało się tak dzięki połączeniu energii trzech społeczności – niemieckiej, żydowskiej i polskiej. Rozwój ten nastąpił głównie za sprawą korzystnego położenia Ostrowa na skrzyżowaniu wybudowanych właśnie szlaków kolejowych.
Miasto kontynuowało szybki wzrost również po I wojnie światowej, kiedy to było drugim po Gdyni miastem pod względem tempa rozwoju. Było tu wszystko, co w porządnym mieście potrzebne: sąd, więzienie, wielkie koszary, browar i drukarnia, szkoły i kościoły. Działały liczne fabryki i zakłady rzemieślnicze, kwitł handel.
WOKÓŁ RATUSZA
Do dzisiaj przy rynku i biegnących z niego ulicach stoją bogate i świetnie utrzymane kamienice. Kolorowe elewacje harmonijnie się ze sobą łączą. Nowoczesne witryny sklepów i ogródki kawiarni zachęcają do wejścia. Pośrodku rynku stoi zgrabny ratusz, postawiony w 1828 roku według projektu Johanna Heinricha Haberlina, potem znacznie powiększony i przebudowany. Mieścił się w nim miejski wyszynk, waga miejska i odwach, kramy kupieckie i straż ogniowa na parterze. Na piętrze z kolei znajdował się magistrat, sale sądowe i więzienie.
Nad wejściem umieszczono łacińską sentencję: „Concordia res parvae crescunt – Discordia maximae dilabuntur” – „W zgodzie małe rzeczy rosną – W niezgodzie największe się rozpadają”.
Dzisiaj ostrowski ratusz nie pełni już funkcji administracyjnych, mieści się w nim pałac ślubów i miejskie muzeum. Z muzealnej strony internetowej, plastycznie banalnej, nie dowiemy się niczego o ciekawej historii tego budynku. Natrafimy jedynie na zapowiedź sztampowej wystawy lokalnych zbiorów pamiątek historycznych i różniastych staroci w zakurzonych gablotach. Zdawać by się mogło – typowe muzeum regionalne w mieście średniej wielkości. Tym większe zaskoczenie czeka zwiedzających na miejscu.
ULICZKĄ W PRZESZŁOŚĆ
We wnętrzach ratusza zaaranżowano dawną ulicę miasteczka. Są tam latarnie i stara skrzynka na listy na ścianie. Mijamy pełne towarów witryny ostrowskich sklepów. Jest zegarmistrz i sklep kolonialny, księgarnia i sklep z ubraniami. Są artykuły żelazne, galanteria i zakład szewski. „Taniej jak w Kaliszu – głosi wywieszona reklama”.
Chciałoby się wejść do sklepu, choć czasem to niemożliwe, bo wykaligrafowana kartka na drzwiach informuje: „Do łaskawej wiadomości podaję, że dziś interes nieczynny, z powodu ślubu”.
Można natomiast zajrzeć do wiekowego zakładu fryzjerskiego Pawła Biniasza, z autentycznym przedwojennym wyposażeniem. Ku uciesze dzieci zamontowano tu też magiczne, wirtualne lustro, w którym można poprzymierzać stare stroje. Na starej, miejskiej ławce przez specjalne okulary wyświetlają się dawne zdjęcia Ostrowa.
Reklama na słupie ogłoszeniowym zaprasza do dźwiękowego kina Apollo obok. Bilety już od złotówki aż do 1,80 zł za fotel. Co prawda nie zobaczymy „Dziejów diablicy” z Bette Davis ani „Tarcana wśród małp”, który, jak głosi plakat, nie ma nic wspólnego z obrazem „Tarzan małpolud”. Za to możemy pooglądać przedwojenne filmy dokumentalne o życiu dawnego Ostrowa Wielkopolskiego.
Po sąsiedzku znajduje się przestronna kawiarnia i restauracja dawnego Hotelu Europejskiego. Można usiąść przy stoliku i poczytać wyłożone stare ostrowskie gazety. Jest też autentyczne menu. Miło byłoby zamówić zrazy napoleońskie à la Europa za 2,50 zł lub gęś z kapustą za 1,70 zł. Na pewno nie spróbowałbym kokila z mózgu, choć serwowano go tylko za złotówkę. Chciałem zamówić chociaż kawę, rozglądałem się za kelnerem, ale nikogo takiego nie było. Bar ze srebrnym nalewakiem do piwa stał pusty.
W menu wyczytałem „z reklamacjami zwracać się wprost do właściciela”. To się zwracam:
„Szanowne Muzeum, dlaczego w tej wspaniałej kawiarni nie można się napić kawy? Czemu na wystawie jest tak pusto? Czy tak ciekawie zaaranżowane wnętrza muzealne muszą być pozbawione życia? Miła pani sprzedająca bilety w holu to trochę za mało. Może warto byłoby pójść krok dalej i uruchomić kawiarnię dla zwiedzających? Można by tu jednocześnie sprzedawać muzealne pamiątki i wydawnictwa”.
Na pierwszym piętrze ratusza wystrój jest bardziej pałacowy. Marmury i żyrandole oznaczają, że udziela się tu ślubów i wznosi okolicznościowe toasty. Kiedyś było to miejsce koncertów jazzowych, bo Ostrów Wielkopolski to przecież miasto Komedy. Jeszcze wyżej, na drugim piętrze odbywają się wystawy biennale grafiki i ex librisu. 17. edycja konkursu rozstrzygnie się we wrześniu.
Na samej górze zobaczyć można jeszcze część zbiorów Muzeum Miasta Ostrowa Wielkopolskiego. Są tutaj historyczne pamiątki i urocza, jasnoniebieska kuchnia z dawnym wyposażeniem. Nawet widoki z okien na stare kamieniczki przy rynku są warte uwagi. Podobnie jak wystawy czasowe. Ja wzruszyłem się prezentacją starych opakowań tabliczek czekolady. Przy całej siermiężności PRL-u, czekolada była wtedy o niebo lepsza niż dzisiaj. Do jej wykonania używano wówczas kakao, a nie chemicznych wypełniaczy.
Kawę i ciastko zjadłem, siedząc w wygodnym fotelu, z widokiem na rynek, w innej już kawiarni. A Państwu zacytuję tylko na koniec starą ostrowską reklamę: to muzeum, „z prostej ciekawości zechcą Państwo odwiedzić”.
CZYTAJ TAKŻE: Nowy Teatr Muzyczny w Poznaniu – sukces czy porażka?
CZYTAJ TAKŻE: „Sieczenie u pręgierza”
CZYTAJ TAKŻE: Światowa architektura w Kaliszu