O przyrodzie, rowerach i pięknych ludziach
Opublikowano:
20 listopada 2019
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Tunel jesiennych drzew w drodze z Rusałki na Strzeszynek jest jak BBC. Wystarczy odrzucić na moment zbędne myśli i „robienie” kilometrów, i po prostu pojechać z lekko zadartą głową, wdychając głęboko powietrze.
WARSZTAT
Na poznański Grunwald jadę późnym listopadowym popołudniem. Ulice pachną charakterystycznie, trochę grzybem, bo przed chwilą malowano pasy na jezdni, odświeżano śluzy rowerowe. Bukowska zakorkowana, mijam samochody, pod kołami miękisz mokrych liści.
Warsztat Wojtka Waltera na ulicy Bukowskiej znany jest wszystkim, którzy wybierają się na dłuższe rowerowe wyprawy, jak i tym, którzy rowerem przemieszczają się na co dzień do pracy. Wojtek Jachowski prowadzi blog 500miles, a rowerem jeździ przez okrągły rok.
Najpierw zaparzamy kawę. Jachowski zakochał się w kawie, którą pił w latach 90. w Holandii. Był to drip ze śmietaną, zwany „dacz lejdi”, z Holandii przywiózł swój pierwszy driper.
Być może to właśnie tam przeszedł na niego bakcyl rowerowy, może wypił go z pierwszą kawą? Walter, popijając neskę, zabrał kiedyś z poznańskiego Rozbratu książkę „Miasta dla rowerów” Marcina Hyły. To pewnie przez nią wpadł po uszy w rowerowy świat.
KIEDY FAJNIE SIĘ JEDZIE?
„Fajnie jest wtedy, kiedy nie ma dużego ruchu, możesz jechać asfaltem, bo to nawierzchnia, która umożliwia jazdę każdemu rowerowi, każdemu rowerzyście – mówi Jachowski. – Nie mniej ważne jest też obcowanie z przyrodą. Bardzo miłe miejsce to Trzykolne Młyny, gdzie można wejść na wieżę widokową. Po drodze mijasz łęgi nadwarciańskie, sosnowe lasy, trasa jest przyjemna wtedy, gdy otacza nas bardziej przyroda niż cywilizacja, gdy możesz się zatrzymać, zrobić postój, zaparzyć kawę, ugotować obiad”.
„Rower daje mi radość – dodaje Walter. – Cieszę się każdym metrem drogi, zwykle nie mam szczegółowo wyznaczonej trasy, lubię zbaczać ze ścieżki, bo coś mnie zaintryguje – niszczejący budynek, kępa drzew, strumyk…”.
DWADZIEŚCIA CZTERY CALE PRZYGODY
Wojtka Waltera pytam o szybki, niedzielny wypad z dziećmi – dokąd?
„Wydostajemy się z centrum Poznania przez zachodni klin zieleni – Park Sołacki, Jezioro Rusałka, Strzeszyn. Potem trochę kombinujemy, żeby jak najwygodniej i najbezpieczniej dotrzeć do Lusówka – proponuje Walter. – Za Lusówkiem są Jankowice, a właściwie park w Jankowicach, przy pałacu – to nasz cel. W ubiegłym roku skończono remont budynku, ale najważniejszy jest genialny plac zabaw – dzieciaki będą zachwycone. Młodsze proponuję wsadzić w przyczepkę albo na fotelik. A jeśli latorośl jeździ już na kołach dwudziestoczterocalowych i mieszkacie w Poznaniu, ale na przykład w okolicach Dąbrówki – dziecko może próbować dojechać o własnych siłach”.
JAJECZNICA NAJWAŻNIEJSZA
„Dla mnie istotne jest, żeby planując wycieczkę unikać przebijania się przez miasto, poruszania się ruchliwymi trasami, żeby jak najbardziej izolować się od ruchu miejskiego – opowiada Jachowski. – Cel jest umowną rzeczą. Dobry cel to: hej, upieczemy dziś muffinki i zjemy je nad Wartą albo pojedziemy do lasu i – leżąc w hamakach – posłuchamy, jak brzmi o zmierzchu. Potem zapalimy czołówki, poczytamy książki, wypijemy herbatę. Może zostaniemy do rana i zobaczymy las o świcie. Obudzą nas ptaki, wstaniemy, zjemy jajecznicę, wypijemy kawę o wschodzie słońca. I najpiękniejszy jest każdy przejechany kilometr do tego celu.
Nocować można na przykład we Wronczynie koło Tuczna, blisko jeziora Kowalskiego i jezior Wronczyńskiego Dużego i Małego, w byłej stanicy harcerskiej. Wyjeżdżamy z Poznania odcinkiem wschodnim, generalnie tak, żeby dokulać się w Dolinę Cybiny przez Maltę i Olszak do Swarzędza. Wzdłuż Doliny Cybiny do Wronczyna. Tam są piękne wysokie drzewa, łatwo rozwiesić hamaki, idealne warunki na weekendowe wypady. To regularnie działający biwak nawet z plażą i kajakiem. Niedaleko jest wiejski sklepik, można się zaopatrzyć w artykuły śniadaniowe. We Wronczynie jest Dwór Jackowskich, który można obejrzeć z zewnątrz. Do Poznania wracamy tą samą trasą albo pociągiem z Pobiedzisk”.
POGRANICZE
Park Krajobrazowy Doliny Baryczy łączy dwa województwa – wielkopolskie i dolnośląskie. Z jednej strony Przygodzice, z drugiej Żmigród. A między nimi cuda przyrody.
„Bardzo polecam kierunek Milicz – mówi Jachowski. – „Szlak zdjętych torów” – tak to nazywam, bo to szlak po rozmontowanej milickiej kolei wąskotorowej – trasa Milicz–Żmigród. Uwielbiam tamtejsze lasy i Stawy Milickie – raj ornitologów. Pojechaliśmy nad Stawy z tatą, obserwowaliśmy bieliki, czaple, żurawie, drzemaliśmy na wieży widokowej. To była dobra wyprawa”.
NIE MA ROWERÓW BEZ LUDZI
„Tutaj, w One More Bike, poznałem masę ciekawych ludzi – mówi Walter. – Cieszę się, że otworzyłem parę lat temu warsztat. Tego będzie mi najbardziej brakowało teraz, po jego zamknięciu. Przy okazji robienia rowerów wyprawowych, na zamówienie, spotkałem ludzi, którzy jeżdżą w różne zakątki świata. Teraz śledzę Basię i Pawła.
Przygotowywałem im rowery na wyprawę do Australii. Później trafili do Nowej Zelandii i nadal są w podróży, gdzieś w Azji, to już prawie rok, choć planowali krócej. To świetne uczucie dołożyć cegiełkę do ich życia i obserwować, jak ich podróż się rozwija. Czasem trzęsą mi się ręce, gdy myślę, że coś mogliśmy spartaczyć [śmiech]. Fajnie, że ci ludzie chcą się potem dzielić swoimi przeżyciami, wracają, opowiadają. Mam nadzieję, że mój projekt One More Bike Przygoda da mi możliwość kolejnych spotkań”.
POŻEGNANIE
Postanowiłam w rozmowie z chłopakami niemal nic nie dodawać od siebie. Więc tylko na koniec zapytam: jechaliście kiedyś rowerem w towarzystwie ptaków? Ja tak. W drodze z Białowieży do Teremisek leciała równolegle ze mną pliszka. Przez poznański Sołacz gnał za mną wróbel. W drodze przez serce lasu towarzyszył mi przez chwilę myszołów.
Tunel jesiennych drzew w drodze z Rusałki na Strzeszynek jest jak BBC. Wystarczy odrzucić na moment zbędne myśli i „robienie” kilometrów, i po prostu pojechać z lekko zadartą głową, wdychając głęboko powietrze. Dlatego uznałam, że napiszę o rowerze. Bo to jeden z dwóch najgenialniejszych sposobów przemieszczania się w przyrodzie.
WOJTEK WALTER zamyka swój warsztat przy Bukowskiej. Nadal będzie składał rowery „przygodowe” i służył radą. Znajdziecie go tu: onemorebike.pl/przygoda
WOJTEK JACHOWSKI nadal będzie dużo mówił, parzył świetną kawę i jeździł rowerem przez cały rok, bez względu na pogodę.
Zdjęcia zrobiłam podczas krótkich wypadów do rezerwatu przyrody Meteoryt Morasko i nad Staw Olszak oraz w warsztacie Wojtka Waltera, którego strasznie będzie mi brakowało.